„Moja młodzieńcza miłość zawitała do miasta, więc odstrzeliłam się jak stróż na Boże Ciało. Mój plan był prosty: podbić jego serce”

Wystrojona kobieta fot. Adobe Stock, Anatoliy Karlyuk
„Ech, ten Piotr... Żaden z moich mężów się do niego nie umywał. Przy żadnym nie miałam poczucia, że jestem najwspanialszą kobietą na świecie… Zawsze proza życia do bólu, a potem brutalny rozwód – niczym operacja bez znieczulenia”.
/ 21.10.2022 09:15
Wystrojona kobieta fot. Adobe Stock, Anatoliy Karlyuk

Sabina pierwsza przyniosła ekscytującą wiadomość, jakoby nasz ukochany Piotr miał wkrótce pojawić się w mieście. Wybałuszyłam oczy, a kubek z kawą zadrżał mi w rękach. A to nowina!

– Jesteś pewna? – spytałam.

– Oczywiście – przyjaciółka przymknęła oczy i zrobiła pełną napięcia pauzę.

Ciekawiło mnie bardzo, co napawa ją większą rozkoszą: fakt, że na horyzoncie pojawi się bożyszcze naszej młodości, czy to, że pierwsza się o tym dowiedziała…

– Przyjeżdża w sprawach rodzinnych, cokolwiek to znaczy – Sabina przewróciła oczami. – A nasze liceum postanowiło go przy okazji uhonorować tytułem...

– Złotego członka? – wyrwało mi się.

– Taka stara, a taka głupia! – żachnęła się z politowaniem. – Piotruś zostanie honorowym absolwentem czy czymś takim. Będzie miał tablicę pamiątkową.

– W damskiej szatni?! – zachichotałam jak nastolatka, a wspomnienie siatki wbijającej mi się w plecy podczas gorących pocałunków aż wgniotło mnie w fotel.

– W auli, idiotko! W auli!

Byłyśmy tak podekscytowane, że aż nas nosiło

Zapytałam Sabinę, czy dała już cynk Elce, ale koleżanka tylko się skrzywiła. Owszem, dzwoniła do niej, chciała powiedzieć, jednak… Nasza trzecia kumpelka kompletnie zwariowała, odkąd została babcią. Najpierw dostała kręćka na punkcie własnych dzieci, a teraz szalała przy wnuku. A po jej dawnym, prawdziwym szaleństwie nie zostało ani śladu… Jedyne, co zajmowało jej myśli, to mały Jaś. Z rzadkich rozmów, które udało nam się przeprowadzać, wynikało, że obie z synową niemal walczą o władzę nad jego brudnymi pampersami…

Wyjęłam komórkę i wystukałam szybko esemesa do Elki. Jeśli wiadomość o moim stanie przedzawałowym jej tu nie ściągnie, to Elka jest już stracona dla ludzkości. Sabina tymczasem opowiadała, że załatwiła nam wejściówki na szkolną imprezę. Może niezupełnie legalne i na pewno nie będziemy siedzieć w pierwszym rzędzie, ale zawsze coś. W końcu od czego ma się córkę nauczycielkę…

– Przynajmniej częściowo się zwróci ten majątek, który wydaliśmy z Władkiem na studia pedagogiczne – rzuciła kąśliwie.

– A co twój chłop na to? – odbiłam piłeczkę. – Też pójdzie się gapić na Piotrka?

– Żartujesz? O ile wiem, Piotruś z nim nigdy nie spał! – roześmiała się perliście.

– Kupiłam wino – sięgnęła do torby.

– Żeby nam się lepiej opracowywało plan.

Oho, nie wiedziałam, że miałyśmy jakiś plan!

Oprócz tego, żeby olśnić naszą wspólną miłość sprzed lat nieprzemijającą urodą i wdziękiem i, ewentualnie, pośmiać się z rosnącego brzuszka Piotra.

– On nic nie przytył – Sabina wszystko sprawdziła w internecie. – Wciąż jest niczym ta brzozowa gałązka…

– To może chociaż wyłysiał?

– Może – zgodziła się. – Na wszystkich fotach jest zawsze w czapce i goglach.

Zaczęłyśmy sobie wyobrażać, że ma głowę gołą jak kolano i do tego zeza. Musiał chyba istnieć powód, dla którego fotografowano go tylko w pełnym rynsztunku wysokogórskim, nie? Taki gwiazdor, zdobywca najwyższych szczytów – i żeby nikt go nigdy nie cyknął na jakiejś imprezie albo chociaż na zwykłych zakupach?! A może on nie chodzi do sklepów, bo jada tylko odżywki dla kosmonautów? Kapuśniak w tubie albo coś…

Pomyślałam o tych pięknych, kasztanowych lokach i mało się nie popłakałam na myśl, że czas mógł usunąć je w niebyt... Tak lubiłam zakładać je Piotrowi za uszy, gdy pochylał się nade mną…
Sabina też się zamyśliła. Cholera, czy każda z nas robiła z nim to samo?!

– Nie, nie – wyjaśniła, gdy spytałam.

– Ja akurat zastanawiałam się nad tym zezem. Całkowicie by mnie satysfakcjonował jako dopust boży, który go spotkał za sypianie z innymi. Mówiłam ci już, że ja miałam fioła na punkcie jego oczu?

Hm... Mnie z kolei zawsze zastanawiało, w jakim proszku matka Piotra prała jego ciuchy. Ostatecznie za komuny wybór był zerowy, a nic nie pachniało tak jak kołnierzyki jego koszul. Jeszcze teraz, jakbym przymknęła oczy i się skupiła, mogłabym odnaleźć tę woń w pamięci.

Zresztą, dużo mogłabym odnaleźć – mimo upływu trzydziestu lat, dwóch mężów po drodze i urodzenia trójki dzieci. Nie na darmo się mówi, że na starość najlepiej pamięta się dawne czasy. Znienacka ostro zadźwięczał dzwonek u drzwi. Obie mało nie pospadałyśmy z foteli.

– Chcesz nas zabić?! – Sabina wydarła się na wchodzącą Elkę.

– Nas?! – warknęła tamta. – W esemesie było, że tylko Teresa umiera! Od przepicia, jak widzę – spojrzała z dezaprobata na otwarte wino. –  Cholerne ochlajmordy, nabrałyście mnie! A ja zostawiłam biedne dziecko samo…

– Chyba z matką – sprostowałam.

– Nie gadaj tyle, tylko nalej sobie szybko, bo i tak masz już w plecy.

Boczyła się jeszcze, ale jak tylko Sabina sprzedała jej nowinę o przyjeździe Piotra, oczy Elki zabłysły. Nawet nie przypuszczałam, że tak to na nią podziała. Chociaż, z drugiej strony… Tylko ona jedna w tamtych latach nie zdawała sobie sprawy, że jest jedną z wielu, i zadurzyła się na amen. Łaziła jak zaczadzona.

– Ale po co wy właściwie chcecie iść na tę szkolną imprezę? – skrzywiła się, gdy Sabina przedstawiła jej nasz plan.

Dobre pytanie... Właściwie po co?

Zobaczyć Piotra? Poprosić go o autograf? W zasadzie żadna z nas nie miała pojęcia, po co tam leziemy, jednak czy to powód, żeby sobie odpuścić? Czy kobiety po pięćdziesiątce mają w życiu tyle rozrywek, żeby rezygnować z takiej gratki?

– Idziemy dla jaj – Sabina wzruszyła ramionami. – A jakby co, wolno improwizować. Ostatecznie nasza przyjaźń już raz przetrwała Piotra, więc i tym razem możemy sobie dać dyspensę, nie?

Potem, gdy już wyszły, długo myślałam o słowach Sabiny. Nie miała racji. Nie przetrwałyśmy Piotra. Zaprzyjaźniłyśmy się dopiero później, gdy już doszłyśmy do tego, że każdą z nas ten drań wykorzystał i porzucił. W sumie nasza więź powstała właśnie dzięki temu!

Ech, ten Piotr... Żaden z moich mężów się do niego nie umywał. Przy żadnym nie miałam poczucia, że jestem najwspanialszą kobietą na świecie… Zawsze proza życia do bólu, a potem brutalny rozwód – niczym operacja bez znieczulenia. A teraz, powiedzmy sobie szczerze, jestem stara, więc mogę się powygłupiać. Chociaż pewnie skończy się na tym, że Piotr nawet mnie nie zauważy, otoczony wianuszkiem wysmukłych lasek…

– Wysmukłe laski! – nazajutrz w saunie, gdzie spotkałyśmy się po pracy wypocić zbędne kilogramy, Sabina omal nie zabiła mnie śmiechem. – Tam będą same nauczycielki! Widziałaś kiedyś seksowną belferkę?! Te myszy siedzące w książkach są zupełnie wyprane z kobiecości!

– A w łeb chcesz, babsztylu? – huknęła na nią Elka, która od początku miała zły humor, pewnie dlatego, że zamiast bawić Jasia, siedziała z nami. – Jestem bibliotekarką, zapomniałaś już?

– Ty jesteś z całkiem innej półki – oznajmiła Sabina. – Tej z Matkami Polkami.

–  Idę do domu. Mam dość tych głupot! – naburmuszyła się i wstała.

Trzasnęły drzwi i tyle ją widziałyśmy

Popatrzyłyśmy po sobie bez specjalnego poczucia winy. Wariatka i tyle. Aż dziwne, że się jeszcze z pracy nie zwolniła, żeby zostać niańką na pełen etat. Przed imprezą zaliczyłyśmy kilka zabiegów upiększających – i kabaret, żeby „wyrobić sobie zmarszczki mimiczne świadczące o wesołym usposobieniu”. Elka była z nami tylko u fryzjera, głównie chyba dla naszej wątpliwej przyjemności, bo ewidentnie odpływała gdzieś myślami. Jak podejrzewałyśmy, do Jasia.

– Po śmierci męża już się zupełnie nie nadaje do flirtów – domyśliłam się.

– A przedtem się nadawała?! – prychnęła Sabina. – Ledwo zauważyła, że umarł, tak obskakiwała dzieciaczki!

Nadszedł wreszcie wielki dzień. Obie odstawiłyśmy się jak stróż w Boże Ciało i z biciem serca pojechałyśmy do szkoły. Przyznaję – było warto... Piotr się postarał. Przywiózł slajdy, opowiadał
o swoich wyprawach. Także o tej ostatniej, której mało nie przypłacił życiem. Cała sala, łącznie z nami, wpatrywała się w niego jak w gwiazdę rocka. Elki nie było. Może to i lepiej. Siedziałaby skrzywiona i patrzyła na nas z politowaniem.

Planowałyśmy z Sabiną po uroczystości podejść do Piotra i się przywitać, ale po odsłonięciu tablicy przemawiał dyrektor, potem jakaś wyfiokowana cizia, a tymczasem Piotr rozpłynął się w niebycie. Wszyscy zresztą gdzieś poznikali... Dopiero nazajutrz dowiedziałyśmy się, że większość wraz z bohaterem imprezy przeniosła się do biblioteki miejskiej, gdzie nasza przyjaciółka Elżbieta zorganizowała jego spotkanie z fanami!

A potem Elka… wyparowała z powierzchni ziemi. Jej kierownik raczył nam tylko powiedzieć, że wzięła zaległy urlop. Po tygodniu dostałam kartkę z Kaukazu: Improwizuję i pozdrawiam. E.
Mało nie padłam!

– Jak ona to zrobiła? – zawołała Sabina. – A wydawało się, że nic jej nie interesuje oprócz tego małego obszczymajtka!

– Wróci – pocieszyłam ją. – W końcu z Piotra żaden długodystansowiec…

Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę z kochankiem, ale on nie nadaje się na ojca. Nie mam wyjścia, chyba będzie nim musiał zostać mój mąż…”
„Facet w urzędzie złożył mi szokującą propozycję. Wyczuł, że jestem tak zdesperowana, że posunę się do wszystkiego”
„Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, że nie jestem córką moich rodziców, ale to był dopiero początek przerażającej prawdy”

Redakcja poleca

REKLAMA