„Moja matka wybrała mi karierę, pracę, a nawet żonę. Robiłem wszystko dla niej, a skończyłem w łóżku z królową lodu”

Smutny mężczyzna w sypialni fot. iStock by Getty Images, LightFieldStudios
„Chciałem uniknąć rozczarowania matki. Dla swojego kochanego i jedynego syna zrobiła bardzo wiele, abym mógł zdobyć wyższe wykształcenie. Naciskała, żebym wziął ślub, więc się podporządkowałem. Marlena wydawała się dobrym wyborem na żonę”.
/ 05.10.2024 20:00
Smutny mężczyzna w sypialni fot. iStock by Getty Images, LightFieldStudios

Brakuje mi odwagi. Nie umiem spojrzeć ci prosto w oczy i powiedzieć, jak jest naprawdę. Boję się, że nie dałbym rady znieść widoku twojego gniewu, bólu, płaczu... Nadal wiele dla mnie znaczysz... Pomimo tego, co się stało... Dlatego piszę do ciebie ten list... przeczytasz go, kiedy mnie tu już nie zastaniesz. Wyjeżdżam stąd. Wybacz mi, ale pragnę w końcu rozpocząć prawdziwe i własne życie. Bez zakłamania. Autentycznie. Mam zamiar zacząć żyć w zgodzie z samym sobą.

Od naszego ślubu minęło już prawie dziesięć lat. Kawał czasu, nie ma co. Pamiętam jak dziś, że gdy braliśmy ślub, ty miałaś zaledwie 24 lata, a ja dobijałem do trzydziestki. Byłaś wtedy wniebowzięta i taka szczęśliwa. Zaraz po uroczystości ślubnej razem z rodziną pojechaliśmy nad rzekę, żeby zrobić pamiątkowe zdjęcie. Wiesz, to było miejsce naszych pierwszych randek, też to pamiętasz? Moja mama przyglądała się nam podczas sesji z takim wzruszeniem... A kiedy już wszystko było pozamiatane, podeszła do mnie i tak mocno mnie przytuliła.

– Syneczku, to najcudowniejszy dzień w moim życiu. Tak się cieszę, że w końcu się ustatkowałeś. I to z taką wspaniałą dziewczyną – wyszeptała, posyłając ci ciepły uśmiech.

To matka nakłaniała mnie do małżeństwa

W końcu nadszedł czas, bym wyjawił ci prawdę. To właśnie moja matka usilnie przekonywała mnie, abym się z tobą ożenił. Wychwalała cię pod niebiosa, podkreślając twoje liczne zalety – inteligencję, pracowitość i świetne wykształcenie. Od dawna łączyły ją bliskie relacje z twoimi rodzicami. Razem angażowali się w działalność rady parafialnej w naszym lokalnym kościele i wspólnie pielgrzymowali do Matki Boskiej Częstochowskiej. Być może właśnie podczas jednego z tych wyjazdów doszli do wniosku, że jesteśmy sobie przeznaczeni.

Pamiętasz, jak nas próbowali ze sobą zeswatać? Ciągle zapraszali nas na jakieś rodzinne imprezy, organizowali niby przypadkiem wspólne spotkania. Naprawdę starali się, jak tylko mogli, żebyśmy zostali parą. Nie będę ukrywał, że w pewnym stopniu mnie zafascynowałaś. Sprawiałaś wrażenie takiej wrażliwej, opanowanej, skromnej dziewczyny. Zupełnie innej niż te współczesne dziewczyny. Nie mówiłaś bez przerwy o ciuchach i kosmetykach. Z tobą dało się porozmawiać o fajnej muzyce, dobrych filmach, po prostu o życiu. No i zakochałaś się we mnie bez pamięci. Ja zapraszałem cię na randki nad wodę, ale nie planowałem się z tobą związać na stałe. Nie chciałem żadnych zmian w swoim życiu. Wolałem żyć w pojedynkę. A przynajmniej tak mi się zdawało w tamtym czasie.

Mieszkałem w niewielkiej kawalerce, gdzie zbierałem swoje ukochane DVD i albumy muzyczne. Do tego miałem fajną robotę, która dawała mi mnóstwo radości. Jak wiesz, pomaganie ludziom to moja pasja, więc kiedy jako fizjoterapeuta obserwuję, jak pacjenci po poważnych kontuzjach odzyskują sprawność dzięki moim staraniom, to czuję się świetnie i wiem, że się spełniam. Nic innego nie jest mi potrzebne, żeby czuć się szczęśliwym.

Moja mama jednak nie rezygnowała tak łatwo. Odwiedzała mnie zarówno w pracy, jak i w mieszkaniu. Ciągle coś sugerowała, przekonywała mnie do zmiany zdania. Wcześniej, kiedy studiowałem, była zadowolona, że zamiast latać za pannami jak głupi, skupiam się na nauce. Ale teraz stwierdziła, że za długo już jestem samotnym i nieżonatym facetem.

– Synuś, nadszedł czas, by zmądrzeć i założyć własną rodzinkę. Marlena to taka sympatyczna i porządna dziewczyna. Nie wypada trzymać jej w takiej niepewności – przekonywała mnie mama.

Przez całkiem długi czas udawało mi się mamić ją i zwodzić, ale w końcu się poddałem. Wiedziałem przecież, że tak łatwo nie da za wygraną. Nie miałem zamiaru jej rozczarować ani sprawić przykrości. Byłem przecież jej ukochanym, jedynym synkiem. Naprawdę dużo poświęciła, abym mógł ukończyć studia wyższe. No i poza tym, zdążyłem cię polubić. Stwierdziłem, że skoro i tak muszę się ożenić, to ty sprawdzisz się najlepiej w roli żony.

Po ślubie zamieszkaliśmy razem w moim mieszkaniu. Byłaś zachwycona i szczęśliwa. Cieszyło cię to, że jestem taki ułożony i porządny. Nie zostawiam porozrzucanych brudnych skarpet w całym mieszkaniu, umiem prasować i gotować. No i dbam o swój wygląd.

Długo żyłem jak w kokonie

Czasami docierały do mnie twoje rozmowy telefoniczne z koleżankami, gdzie mówiłaś im o swoim wspaniałym mężu. Pewnie trudno ci sobie wyobrazić, jak ciężko przychodziło mi sprostać temu wizerunkowi. I wcale nie chodzi o porządki w domu, tylko raczej... o nasze pierwsze wspólne noce. Wymagały ode mnie dużo wysiłku i sporo nerwów. W naszej sypialni wiało chłodem. Niby za każdym razem jakoś sobie radziłem, zazwyczaj udawało mi się dobrze wypaść, ale sama kiedyś przyznałaś, że zaskoczyło cię moje onieśmielenie i subtelność.

Dobrze się złożyło, że nie byłaś specjalnie temperamentna i nie miałaś zbyt wielu doświadczeń z facetami. Dzięki temu z biegiem czasu oswoiłaś się z faktem, że zamiast iść z tobą do łóżka, znacznie bardziej wolałem obejrzeć jakiś ciekawy film albo po prostu pogadać. Pewnie sądziłaś, że tak to powinno wyglądać, że to nic niezwykłego.

Dobrze, że żadne z nas nie marzyło o dzieciach. Możliwe, że to ja cię do tego przekonałem, tłumacząc, iż lepiej nie tracić teraz czasu na pieluchy i niańczenie dzieciaka, gdy jesteśmy jeszcze tacy młodzi. Na początku byłaś temu przeciwna, nawet mieliśmy o to sprzeczkę, ale potem dałaś za wygraną. Udało ci się znaleźć fajną pracę i szybko piąć się po szczeblach kariery. Ja z kolei założyłem własny gabinet fizjoterapeutyczny i oboje zaczęliśmy nieźle zarabiać. W końcu zmieniliśmy mieszkanie na większe.

Mogliśmy sobie pozwolić na naprawdę dobre życie, dalekie podróże i częste wizyty w restauracjach ze znajomymi. Jedynie nasze matki uporczywie dopytywały się o to kiedy będziemy mieli dzieci. Mydliliśmy im oczy, że pracujemy nad tym tematem. Zapewnialiśmy, że gdy nadejdzie odpowiednia pora, zostaniemy rodzicami. Chcieliśmy zyskać trochę czasu i prosiliśmy, aby jeszcze trochę wytrzymały.

Inni uważali, że jesteśmy zadowoleni z życia. Zapewne też podzielałaś tę opinię. Może w naszej relacji brakowało żaru, ale też nie dochodziło między nami do sprzeczek. Potrafiliśmy się porozumieć w najważniejszych kwestiach, ceniliśmy swoje osobiste sprawy i akceptowaliśmy swoje słabości. Zupełnie jak w zgodnym, wieloletnim małżeństwie. Nie zdawałaś sobie jednak sprawy z jednej rzeczy – tak naprawdę nieustannie tkwiłem jakby w swoim świecie, niczym wygasły wulkan. Zmagałem się z własnymi uczuciami. Nie potrafiłem przyznać nawet przed sobą, że…

Prawda jest trudna

Marlenko, mam coś ważnego do powiedzenia. Nie kocham cię i nigdy nie kochałem. W ogóle nie ciągnie mnie do kobiet. Taka jest prawda, którą tak ciężko mi wyjawić osobiście. Latami skrywałem to w tajemnicy przed mamą, przed tobą i przed znajomymi. Zdawałem sobie sprawę, że gdybym się do tego przyznał, z miejsca byście mnie potępili. Niby czasy już są zupełnie inne, ludzie bardziej tolerancyjni. Ale nie u nas. Matka chyba ze wstydu schowałaby się pod ziemię albo wysłałaby mnie na jakąś terapię kościelną. No a ty i reszta? Na bank byście się ode mnie odwrócili.

W tym świecie nie ma dla mnie odpowiedniego miejsca. Nie martw się, kiedy byliśmy razem, nie sypiałem z innymi. Nie byłaś dla mnie jedynie zasłoną dymną. Liczyłem, że z biegiem czasu mi przejdzie, że cię pokocham. Jednak jakieś dwa miesiące temu się poddałem.

Muszę wyjechać, by odszukać siebie i zrozumieć, dlaczego chcę być sam. Nie mam złudzeń, że to zrozumiesz, że mi przebaczysz. Mam świadomość ogromu bólu, jaki ci zadaję. Mam jednak nadzieję, że kiedy emocje opadną, minie pierwsze oszołomienie, uda nam się spotkać i na spokojnie przedyskutować kwestię rozwodu…

Lepiej będzie, jak skłamiesz

Zdaję sobie sprawę, co cię przeraża. Obawiasz się, że wszystko wyjdzie na światło dzienne, a wtedy staniesz się obiektem drwin, plotek i zaczną cię obgadywać. Nie chciałbym, żeby cię to dotknęło. Mam więc pewien pomysł. Rozpowiadaj, że podczas kursu poznałem pewną młodą kobietę. Zakochałem się w niej bez opamiętania i zdecydowałem się odejść. Ludzie będą wzburzeni, zaczną mnie obmawiać, ale ty na tym nie ucierpisz. Lepiej uchodzić za zdradliwego typa niż męża-dziwaka. To powinno się udać. Odległość między naszą miejscowością a Krakowem to ponad 300 kilometrów. Nikt raczej nie wyjedzie w tak daleką podróż, by mnie tam odnaleźć i sprawdzić, czy twoje słowa są zgodne z prawdą.

Wybacz mi, że cię zawiodłem i zadałem ci cierpienie swoim zwierzeniem. Błagam, nie oceniaj mnie surowo. Wierzę, że spotkasz mężczyznę, który będzie ciebie wart. Jesteś cudowną osobą i powinnaś być z kimś znacznie lepszym ode mnie. Życzę ci pomyślności i mam nadzieję, że ty również będziesz mi tego życzyć.

Aleksander, 34 lata

Czytaj także:
„35-letni syn ciągle u nas mieszka. Mamuśka pierze jego rzeczy, gotuje, daje pieniądze, a on palcem nie kiwnie w domu”
„Zawróciłam byłego faceta sprzed ołtarza w ostatnim momencie. Przecież to mnie obiecywał białą suknię i welon”
„Wyszłam za mąż, ale zamiast miłości dostałam chomąto na szyję. Musiałam się wyrwać z tego kieratu, zanim się zajadę”

Redakcja poleca

REKLAMA