„Moja mama uważa, że rozwód to najgorszy grzech. Muszę jej w końcu wyznać prawdę, dlaczego chcę się rozstać z mężem”

kobieta wnosi o rozwód fot. Adobe Stock, New Africa
„Ludzie twierdzą, że w sprawy małżeńskie nie należy się wtrącać – powiedziała. – Ja jednak sądzę inaczej. Jestem pewna, że gdyby mnie ktoś ostrzegł, kiedy się wszystko waliło w moim związku, to dałabym radę coś zadziałać. Niestety, nikt nic nie powiedział, choć wszyscy wiedzieli, że mąż mnie zdradza”.
/ 21.06.2023 09:15
kobieta wnosi o rozwód fot. Adobe Stock, New Africa

Wiem, że czeka mnie bardzo trudna przeprawa z moją mamą, która nie uznaje rozwodów, bo „co Bóg złączył…”, i tak dalej. Mama zbliża się do osiemdziesiątki, ale nadal jest sprawna fizycznie i umysłowo, a rzeczywistość dookoła nas ogarnia lepiej, niż niejeden młody, więc na pewno nie da się zbyć byle argumentem.

Wprawdzie przed trzydziestoma laty była przeciwna mojemu małżeństwu i robiła wszystko, żeby do niego nie doszło, no ale skoro już ślub był, mama, osoba bardzo wierząca i praktykująca, uznała, że klamka zapadła.

Jak to mówiła, drzwi raz zamkniętych nie wolno otwierać

– Sama tego chciałaś, uparłaś się właśnie na tego mężczyznę – mówi. – Ja ostrzegałam, że to nie jest mąż dla ciebie. Pamiętasz, co wtedy mówiłaś?

– Pamiętam – odpowiadam – ale byłam młoda i głupia. Poza tym nie miałam pojęcia, do czego jest zdolny.

– No, do czego? – mama nie odpuszcza.  Bierze się pod boki i wylicza: – Do zdrady, do przemocy, do lenistwa, do kłamstwa? Zapewniam cię, moja droga, że tysiące kobiet na całym świecie codziennie przekonują się, że ich mężowie przed ślubem i po ślubie to zupełnie inni faceci, i jakoś z tym żyją. Przysięgałaś przed ołtarzem? Przysięgałaś! Więc teraz nie narzekaj. Są gorsi niż ten twój gagatek. Możesz mi wierzyć.

No tak, mama ma swoją rację

Ale zdarza się, że jedna kropla za dużo, i wszystko się wylewa. U mnie tych kropel było co najmniej kilka, ale jakimś cudem dawałam radę tak manewrować, żeby nie doszło do potopu. Niestety, wszystko dzieje się do czasu i ten czas właśnie nadszedł. Dłużej nie chcę i nie wytrzymam. Czemu ona nie chce mnie zrozumieć?

Mama wstaje z fotela, poprawia kwiaty w wazonie, poprawia koronkową serwetkę, przesuwa kryształową paterę, na której ułożyła intensywnie pomarańczowe mandarynki. Zajmuje się tym wszystkim po to, aby mnie nie słuchać, aby okazać, że jest zajęta i nie ma głowy na głupstwa.

To jej stara metoda; pokazać brak zainteresowania niewygodnym tematem i nie dać się wciągnąć w dalszą dyskusję. Jest mistrzynią w takim wekslowaniu na boczny tor, ale tym razem nie dam się wymanewrować i powiem, co mam do powiedzenia.

Oczywiście, mogłabym po prostu odejść od męża, przeprowadzić rozwód i wcale się nie przejmować tym, co ona powie, ale to nie jest takie łatwe.

Wszystko przemyślałam i zaplanowałam

Muszę się natychmiast wyprowadzić z naszego mieszkania i dopóki nie nastąpi sądowy podział majątku, zamieszkać u mamy, w jej niedużym M-3.

Czekanie na rozwód pod jednym dachem z moim mężem nie wchodzi w grę. Wiem, do czego on jest zdolny, i jak mógłby mi uprzykrzyć życie, więc za wszelką cenę muszę tego uniknąć, tym bardziej że rozwód będzie trudny.

Jestem współudziałowcem w jego firmie, wprawdzie tylko na papierze, ale zawsze, więc czeka nas walka. Ja postanowiłam, że nie popuszczę ani grosza z tego, co mi się należy, a mój małżonek nie ma wcale ochoty czymkolwiek się ze mną dzielić.

Nasza córka od lat mieszka w Holandii, tam ma swoje życie i swoje sprawy, więc na nią nie mogę liczyć. Nie mam pieniędzy na wynajęcie nawet najmniejszego pokoju. No jakoś tak wyszło, że niczego sobie nie odłożyłam na czarną godzinę.

Żyję tylko z niedużej pensji i tego, co dorobię, bo od czasu do czasu piekę na zamówienie ciasta i torty do pobliskiej cukierni. Mam do tego dryg po mamie. Jej słodkości są słynne w całej rodzinie, więc odziedziczyłam smak i pomysłowość w dekorowaniu wypieków i nowych recepturach.

Jednak na to, aby mnie było stać na wynajem, nie zarobię, więc muszę liczyć na pomoc mamy i brać pod uwagę jej sprzeciw.

Dlatego muszę ją przekonać, że doszłam do ściany

Dalsze trwanie w tym małżeństwie jest dla mnie zabójcze.

– Naprawdę uważasz, że jak się przysięgało w kościele, to trzeba wybaczać, nawet jeśli ta druga strona zrobiła największe świństwo i wdeptała cię w ziemię? – pytam. – Przysięga ma usprawiedliwiać każde draństwo? Jesteś tego pewna?

Może nie każde – odpowiada – bo przecież jest możliwość unieważnienia kościelnego małżeństwa. Ale akurat w waszym przypadku do niczego takiego nie doszło (mama nie wie, że z winy mojego męża nie mam więcej dzieci). Dlatego podaj mi jedną poważną przyczynę, dla której chcesz rozwodu. Tylko nie mów, że jest mrukliwy, kłótliwy, zostawia brudne skarpety na dywanie i nie rozwiesza mokrych ręczników.

Chcę czegoś, co mnie przekona, a o ile wiem, masz w zanadrzu same bzdury. Co druga kobieta mogłaby chcieć rozwodu z powodu bałaganiarstwa swego męża, i co najgorsze, co druga tak robi. Potem tylko dzieci cierpią, bo ich rodzice nie mogą się dogadać. Może nie mam racji?

– Chcesz poważnego powodu? Zgoda. Jeśli to, co powiem, cię nie przekona, trudno… Pamiętasz jak na samym początku pandemii miałam kłopoty z zębami? Wszystkie gabinety były zamknięte, cierpiałam strasznie, trułam się lekami przeciwbólowymi, a te nic nie pomagały. Myślałam, że zwariuję.

– Pamiętam. I właśnie wtedy twój podobno strasznie paskudny i nieczuły mąż znalazł ci pomoc. To on zawiózł cię do jakiegoś gabinetu stomatologicznego. Mylę się?

– Nie, mamo, nie mylisz się. Tak było. Istotnie zapakował mnie do auta i pojechaliśmy na drugi koniec miasta do jakiejś dentystki, poleconej podobno przez jego znajomych. Do końca mojego życia nie zapomnę tego, co tam przeżyłam.

– To znaczy?

– Przyjęła nas ładna blondyna z dużym biustem. Wiem, że była ładna, bo maseczkę założyła dopiero po dobrej chwili, zupełnie jakby chciała, abym zobaczyła jej zgrabny nos i pełne usta.

Nie wiem dlaczego, ale od razu poczułam się niepewnie…

– U stomatologa rzadko kto czuje się pewnie. Nic w tym nadzwyczajnego – mama patrzy na mnie z politowaniem.

– To prawda, ale od tej blondyny wiało chłodem. Patrzyła na mnie niechętnie, miała coś takiego w oczach, że normalnie powinnam stamtąd wiać, gdzie pieprz rośnie. Jednak kiedy pomyślałam o następnej przepłakanej z bólu nocy, posłusznie usiadłam na fotelu.

Gdybym wiedziała, co mnie czeka… Ale w najgorszych snach nie podejrzewałam, że oto zaczyna się koszmar, tortury, znęcanie się, któremu nie umiałam się przeciwstawić. Siedziałam z otwartymi ustami, zapakowana od środka gazikami, zaśliniona mimo plastikowej rurki i prawie nieprzytomna, bo ból, który czułam, był naprawdę nie do zniesienia…

Na wspomnienie tamtej sytuacji, choć nie było to przecież wczoraj, czuję chłód na całym ciele. Brr!

– Wcześniej poprosiłam o zastrzyk znieczulający – ciagnę. – Ale blondyna odpowiedziała, że to nic nie da, bo mam stan zapalny, więc muszę się wziąć w garść i pozwolić jej pracować.

„– Będzie bolało, bo muszę usunąć nerw, inaczej nic tu nie zrobię – usłyszałam. – Niech pani nie histeryzuje. Niby kobieta, a taka nieodporna. Pieści się pani”.

Widzę, że moja mama zaczyna coraz uważniej słuchać

Prostuje się w fotelu, potem kładzie rękę na błyszczącym stołowym blacie i postukuje w niego kostkami palców. To u niej znak rosnącego zdenerwowania.

– Nie mogłaś stamtąd wyjść? – pyta.

– Jak? Miałam wrażenie, że umieram, ale zależało mi, żeby ta baba jakoś mi pomogła. To przecież lekarz, nie? W którymś momencie przestalam myśleć, tak bolało… Ona dziobała mnie jakimiś szpikulcami, potem włączyła szybkoobrotową maszynę, ale zaraz ją wyłączyła, i przesiadła się na starą…

„Na wolnoobrotowej maszynie będę miała lepszą kontrolę nad tym, co robię – wyjaśniła z krzywym uśmieszkiem. – Ale pani zachowuje się tak fatalnie, że nie odpowiadam w pełni za bezpieczeństwo zabiegu” – pogroziła mi.

– Zabrała się za wiercenie, ale wtedy ja już nie wytrzymałam. Odepchnęłam ją, wyplułam na podłogę to, co miałam w ustach, i wrzasnęłam, żeby się do mnie nie zbliżała, bo nie ręczę za siebie. Prawie po omacku trafiłam do drzwi, nieomal zderzając się z Heńkiem, który chyba podsłuchiwał, co się dzieje w gabinecie.

– Wiesz, mamo, jak zareagował na mój widok? Byłam spłakana, spuchnięta, prawie nieprzytomna, a on wysyczał: „No i czego się wygłupiasz? Jak zwykle robisz mi siarę, zachowujesz się jak wariatka!”.

– Czemu nic mi nie powiedziałaś? – pyta mama. Jest wyraźnie poruszona, dawno jej takiej nie widziałam.

– Co miałam mówić? Bałam się, że i ty nazwiesz mnie histeryczką,. Mamo, pamiętam doskonale, jak nie lubisz, gdy ktoś płacze w twoim towarzystwie albo narzeka na jakieś dolegliwości. Byłam pewna, że zapytasz: a ty myślałaś, że u dentysty się odpoczywa i że jest miło? No, powiedz, nie zapytałabyś tak?

Mama opada na oparcie fotela i pociera czubek nosa

– Ładne masz o mnie zdanie – uśmiecha się – ale może i słusznie. Faktycznie, nie lubię się rozczulać nad byle czym, no ale to, co mówisz, jest okropne. Trudno uwierzyć, że lekarka w taki sposób potraktowała pacjentkę z bólem.

W każdym gabinecie mówią, że najpierw trzeba opanować ból i stan zapalny, dają antybiotyki i nie wiercą w zębie przy zapaleniu okostnej, a ty to chyba miałaś. Więc fatalnie trafiłaś. To rzeźniczka, a nie dentystka!

– Masz rację, ale to nie wszystko. Okropne dopiero będzie. To początek horroru.

– Niemożliwe. Wróciłaś tam?

– Skąd! Złapałam taksówkę i pojechałam do kliniki całodobowej, gdzie się mną wreszcie pożądnie zajęli.

– Czemu wzięłaś taksówkę? Heniek nie chciał cię zawieźć?

– A nie wiem. Zresztą gdzieś mi zniknął, a ja go nie szukałam. Ale nie o to chodzi. Ważne jest, co było dalej…

– A co było?

– Jakiś czas potem, kiedy już prawie wydobrzałam i doszłam do siebie, koleżanka z pracy poprosiła mnie o rozmowę. Nigdy się specjalnie nie przyjaźniłyśmy, ale lubiłam ją, bo była miła i godna zaufania.

Nie roznosiła plotek, nie interesowała się cudzymi sprawami, więc tym bardziej mnie zaskoczyła, gdy powiedziała, że zastanawiała się, czy mi coś pokazać, ale w końcu doszła do wniosku, że mam prawo wiedzieć, bo to mnie dotyczy.

„Ludzie twierdzą, że w sprawy małżeńskie nie należy się wtrącać – powiedziała. – Ja jednak sądzę inaczej. Jestem pewna, że gdyby mnie ktoś ostrzegł, kiedy się wszystko waliło w moim związku, to dałabym radę coś zadziałać. Niestety, nikt nic nie powiedział, choć wszyscy wiedzieli, że mąż mnie zdradza.

Dlatego jestem pewna, że powinnaś znać prawdę

Twój ślubny też kogoś ma i wcale się z tym nie kryje. Zobacz, nagrałam ich dwa dni temu w galerii handlowej. Dookoła pełno ludzi, a oni jak dwa gołąbki jedzą sobie z dziubków. Nie ma wątpliwości, co ich łączy!” – podała mi swoją komórkę i pokazała nagranie, które mną wstrząsnęło, tak jak już nic od dawna.

Nie chodziło o to, że mój mąż całuje się w miejscu publicznym, że ściska jakąś babę, ale o to, kim jest ta baba. To była tamta upiorna dentystka. Nie miałam żadnych wątpliwości.

– Wyobraź sobie, że siedzieli na ławeczce w holu galerii i całowali się tak namiętnie, że mijający ich ludzie śmiali się i zatrzymywali, żeby na nich popatrzeć. Nic ich to nie obchodziło, tak byli zajęci sobą.

Oczywiście nie zauważyli, że ktoś ich nagrywa, i to z bliska, dzięki czemu dokładnie widziałam twarz tej lekarki od zębów i jej rozanielony wzrok. Robiło mi się niedobrze, kiedy patrzyłam na te pieszczoty, i przypominałam sobie, co niedawno przez nich przeżyłam. Bo nagle narodziła się we mnie pewność, że to wszystko było ukartowane i obliczone na to, żeby mi dokuczyć.

Upokorzył mnie jak jeszcze nigdy nikt

– Chcesz powiedzieć, że Heniek specjalnie cię do niej zawiózł? – pyta mama.

– A jest jakieś inne wytłumaczenie tego, co przeżyłam? Poskładaj wszystko do kupy i sama dojdziesz do podobnego wniosku. On już od dawna mnie nie lubi, wiedziałam o tym, ale było mi wszystko jedno.

Utopiłby mnie w łyżce wody, gdyby mógł to zrobić bezkarnie. Ponieważ nie może, to postanowił tak mnie udręczyć, żeby poczuć satysfakcję. Jestem pewna, że wspólnie to wymyślili, a ja się sama nadziałam na haczyk, a raczej na dentystyczne wiertło. Potrzebowałam pomocy i sama o nią poprosiłam.

Mama, zawsze opanowana i blada, ma gorączkowe wypieki. Jest w szoku. Z jednej strony nie może uwierzyć, żeby ktoś, kto powinien leczyć ludzi, celowo zadawał im ból, a z drugiej – moja historia ją przekonuje i układa się w logiczną całość.

– Tego nie powinno się tak zostawić! – woła. – Trzeba napisać skargę do Izby Lekarskiej!

– Mamo, kto mi uwierzy? Poszłam z poważnym problemem stomatologicznym, długo czekałam, bo nie mogłam przez pandemię znaleźć gabinetu, więc sprawa była zaogniona. Ona się wyprze, powie, że robiła, co mogła, a ja mam najwidoczniej urojenia albo niski próg odporności na ból i stąd te moje wymysły. Nikt tego nie potraktuje serio.

– Ja potraktuję – mówi moja mama. – Mało tego. Podjęłam decyzję, Teresko. Pakuj rzeczy i przenoś się do mnie. Od jutra szukamy dobrego adwokata od cywilnych i kościelnych rozwodów. Damy temu potworowi popalić. Niech sobie nie myśli, że jest bezkarny!

– A ona?

– I z nią damy sobie radę. Podasz mi adres tego, pożal się Boże, gabinetu, a ja już będę wiedziała, jak z nią pogadać. Takiej pacjentki jak ja nie zapomni do końca swoich dni. Możesz mi wierzyć.

– Czyżbyś zmieniła zdanie w sprawie rozwodów? Dopuszczasz taką możliwość? A co z przysięgą i sakramentem?

– To działa w dwie strony. Jeśli jedna jest podła i działa na niekorzyść drugiej, ta druga ma prawo się bronić. Przysięga to nie diabelski cyrograf. Trochę zbyt późno to zrozumiałam, ale jest jeszcze czas, żeby naprawić twoje życie. Pamiętaj, nigdy nie jest za późno na dobry ruch. Zbieraj się, zaczynamy wszystko od początku!

Czytaj także:
„Byłam na każde zawołanie mamy i siostry. Nie potrafiłam im odmówić. W końcu powiedziałam >>dość<<, a one się obraziły”
„Z Karolem znamy się od zawsze. Gdy mi się oświadczył, przyjęłam go i to był błąd. Pomyliłam przyzwyczajenie z miłością”
„Zniosłam poniżenie, gdy mąż poleciał za młodszą kochanką. Chciał mnie wyrolować i przegrał we własną gierkę”

Redakcja poleca

REKLAMA