Coraz bardziej niepokoiłam się o córkę. Marta zachowywała się dziwnie. Zaczęła się wyzywająco ubierać, mocno malować, farbować włosy. Rozumiałam, że teraz taka moda, że czasy się zmieniają, że ma już siedemnaście lat i wydaje się jej, że jest dorosła. Ale i tak się martwiłam.
Do Marty nie docierały już żadne argumenty. Byłam załamana
Ale o co ci chodzi, mamo? Nie wagaruję, nie piję, nie palę, nie szlajam się po nocach i zawsze wracam o umówionej porze. W szkole mam same czwórki i piątki. Czego ty chcesz więcej? – zapytała któregoś razu zniecierpliwiona Marta.
Niby miała rację. Faktycznie tak było. Ale ja wiedziałam, że coś jest nie tak. Wreszcie udało mi się to z niej wydusić.
– Tak, masz rację. Spotykam się z kimś. – powiedziała któregoś dnia.
Z jednej strony ulżyło mi, że wreszcie jest ze mną szczera. I nawet jakieś wzruszenie poczułam, że moja dziewczynka przeżywa pierwszą miłość. Z drugiej strony niepokoiłam się, ponieważ nie znałam tego chłopaka i bałam się, że ma na nią zły wpływ. Te wyzywające ubrania, platynowy blond na włosach i soczysta czerwień na ustach…
Nie chciałam z góry mówić Marcie w swoich uprzedzeniach, żeby nie stracić jej zaufania. Postanowiłam delikatnie wybadać sprawę i ewentualnie zadziałać później, kiedy nabiorę już pewności, że na pewno jest to konieczne.
– To może przyprowadzisz go na niedzielny obiad? – zaproponowałam.
Marta przewróciła oczami.
– A nie chcesz poznać jego rodziców i od razu uzgodnić daty ślubu? Mamo, czasy się zmieniły! Teraz nie zaprasza się na niedzielny obiadek każdego, z kim zaczynasz się spotykać – poinstruowała mnie.
Potem trochę mi poopowiadała o tym swoim Łukaszu. Poznali się przypadkiem przez jakąś wspólną koleżankę. Chłopak mojej córki był trenerem personalnym i właśnie układał specjalny plan treningowy i dietę dla Marty.
Już miałam spytać, po co jej jakakolwiek dieta i treningi, skoro już teraz wygląda jak worek kości, kiedy córka wspomniała, ile ten jej Łukasz ma lat. Gdy usłyszałam, że dwadzieścia sześć, zbladłam! Przecież był o prawie dziesięć lat od niej starszy!
– Dziecko, on pewnie ma już poważne plany! W tym wieku facet myśli się o ślubie, dzieciach i rodzinie. A ty dopiero za rok zdajesz maturę!
Marta zaczęła się śmiać. I wyjaśniła mi, że teraz naprawdę ludzie mają inne podejście i że mam się nie martwić, bo przez kilka najbliższych lat ona na pewno za mąż wychodzić nie zamierza. No tak, lecz przecież były inne sprawy, które nie mniej mnie niepokoiły.
– Kochanie, a niechciana ciąża? – powiedziałam wprost. – Nie wmówisz mi, że dwudziestosześcioletni facet zadowala się trzymaniem cię za rączkę!
Marta nieco się zmieszała, ale po chwili stwierdziła, że wie, co robi, a poza tym ma prawie osiemnaście lat i nie będzie ze mną rozmawiała na takie tematy. I nic więcej już z niej nie wyciągnęłam.
Przez najbliższe dni obserwowałam, jak zajada się swoimi sałatkami i przekąskami, które o dziwo nawet sama sobie przygotowywała, i biega na treningi.
– Za dużo ostatnio wychodzisz, Martuś, w ogóle nie masz czasu na naukę – narzekałam jak to matka.
– Chodzę na siłownię. To chyba dobrze? Sama zawsze powtarzałaś, że sport to zdrowie – najeżyła się.
Wciągu kilku tygodni z grzecznej, ułożonej, normalnej nastolatki zmieniła się w blond wampa
Paznokcie i usta krwistoczerwone, obcisłe bluzki z ogromnym dekoltem, krótkie spódniczki lub lateksowe spodnie. Nie rozpoznawałam jej!
– Skąd ty masz na to wszystko pieniądze? – nie wytrzymałam. Przecież nie wmówisz mi, że kupujesz to wszystko z kieszonkowego! – wściekałam się.
– Mamo, naprawdę, wyluzuj, proszę cię. Kupiłam sobie zaledwie kilka rzeczy i to na wyprzedaży. Reszta to starocie z szafy, tylko nieco podrasowane.
W ogóle mnie nie uspokoiła. Naciskałam, żeby przedstawiła mi Łukasza. Skoro byli parą od prawie pół roku, to powinnam chyba już go poznać! W końcu uległa i zgodziła się wpaść z nim na niedzielną popołudniową kawę.
– Mamo, tylko błagam cię, bez głupich tekstów i przesłuchania. To naprawdę świetny facet i bardzo mi na nim zależy! – zaznaczyła Marta.
Naprawdę starałam się, jak mogłam. Chociaż zrobił na mnie bardzo złe wrażenie jeszcze zanim się w ogóle odezwał.
Wszedł do nas w luźnym dresie, żując gumę. Rozejrzał się i z bezczelnym uśmiechem rzucił „no witam!”
Nie wymagałam garnituru, ale mimo wszystko ten totalny brak szacunku zupełnie mnie do niego zraził. Mimo to z pogodnym wyrazem twarzy zaprosiłam go do środka. Dalej było jeszcze gorzej.
Łukasz był kompletnie pozbawiony dobrych manier. Traktował moją córkę przedmiotowo. Nazywał ją „lalą” i bezceremonialnie, bez najmniejszego skrępowania, co chwilę ją obłapiał. Ze mną bez żadnych ceregieli przeszedł od razu na „ty” i co chwilę rzucał głupie uwagi. Starałam się to wszystko znosić cierpliwie.
– Marta ostatnio ciągle na tej siłowni przesiaduje. Ja wiem, że sport to zdrowie, ale nie boisz się, że za chwilę ci całkiem zniknie? – spytałam.
– Kobieto, jakie zniknie? Tłuszczyku to ma jeszcze akurat sporo do zgubienia! – powiedział, klepiąc Martę po brzuchu.
Poczułam się dziwnie. Widziałam, że Marta się zmieszała. Nic dziwnego, również głupio bym się poczuła, gdyby ktoś, zwłaszcza mój chłopak, głośno powiedział, że mam za duży brzuch. Tym bardziej, że Marta żadnego brzucha nie miała!
– Poza tym musi popracować nad mięśniami. Z cyckami nic już nie zrobimy, trudno. Będę musiał zadowolić się patrzeniem na inne, hehe – zarechotał rubasznie. – Ale nad tyłkiem na pewno popracujemy.
Trochę przypakuje, poćwiczy i może jeszcze będą z niej ludzie…
Nie wytrzymałam
– To po co z nią jesteś, skoro wszystko ma do niczego? – spytałam wściekła.
Nie mogłam słuchać, jak wpędza moją córkę w kompleksy, których w ogóle nie miała powodu mieć!
– Nie oburzaj się, mała – zwrócił się do mnie. – Lalka jest całkiem w porzo, ale trzeba nad nią popracować. Zresztą tobie też widzę ćwiczenia by się przydały, dam po znajomości zniżkę – zauważył, puszczając do mnie oko.
Myślałam, że się przesłyszałam! No co za bezczelny typ! Obrażał moją córkę i mnie, i to w naszym domu!
– Chyba się zasiedziałeś, powinieneś już pójść – powiedziałam, wstając.
Spojrzał na mnie spode łba, błysnął zębami i wstał z kanapy.
– Spadamy, lala – zwrócił się do Marty.
Widziałam, jak córka walczy ze sobą. Poprosiłam, żeby została, ale powiedziała, że niedługo wróci i wyszła z Łukaszem.
Byłam oburzona, nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Co za cham! Czy moja córka naprawdę tego nie widziała? Miałam zamiar ostro się z nią rozmówić po powrocie.
Nic jednak z tego nie wyszło. Marta broniła Łukasza, twierdziła, że to były żarty, że ja za bardzo się spinam, że byłam od początku uprzedzona i nie dałam mu szansy.
Nie docierały do niej żadne argumenty. Byłam załamana. I całkowicie bezradna, bo co miałam zrobić?
Przecież nie mogłam jej przywiązać do kaloryfera i zakazać wychodzić z domu!
Wszystko zmieniło się kilka tygodni później
Marta wpadła do domu zapłakana, ale nie chciała powiedzieć, co się stało. Dopiero wieczorem, kiedy poszłam do niej z gorącym kakao i mocno przytuliłam, zrelacjonowała mi, co się wydarzyło.
– On mnie zostawił! Dla ładniejszej! – zaczęła, a potem powoli, z przerwami na szloch, opowiedziała mi historię swojej znajomości z Łukaszem.
Ten na początku obiecał Marcie, że razem zajdą na szczyt. Zamierzał otworzyć własny klub fitness, który mieli wspólnie prowadzić. Musiała tylko odpowiednio wyglądać, by przyciągać klientów. Mówił jej, jak ma się ubierać, malować, zachowywać. Kazał zmienić dietę i ćwiczyć. Namieszał jej w głowie, ale nagle stwierdził, że już jej nie kocha, że do siebie nie pasują i że tak naprawdę ona nigdy nie spełniłaby jego oczekiwań.
Słuchałam i krew mnie zalewała! Jak można kogoś tak omamić, a potem potraktować jak zużyty, niepotrzebny i do niczego nienadający się przedmiot?
Długo ją pocieszałam. Jednak na niewiele się to zdało. Marta przeszła takie pranie mózgu, że wpadła w depresję. Nie obyło się bez wizyt u psychoterapeuty.
Na szczęście już wszystko wróciło do normy. Moja córka właśnie skończyła pierwszy rok studiów.
Zmieniła towarzystwo, otoczenie, priorytety. Spotyka się z normalnym chłopakiem, który z ochotą przyjął moje zaproszenie na niedzielny obiad. A nawet przyniósł mi kwiaty.
Jestem taka szczęśliwa, że nieprzyjemny epizod z Łukaszem stał się dla mnie i Marty już tylko wspomnieniem.
Czytaj także:
„Gdy Daria umarła, zostałem sam z dzieckiem. Nie doceniałem jej pracy w domu i tego, ile dla nas robiła”
„Mam męża kanalię. Wyrzuciłam go z domu za zdradę, a on się jeszcze raczył za to obrazić i zaplanował zemstę”
„Moja bratowa zadziera nosa, bo ma kasę i stanowisko. Zrozumiałam jednak, że to ona mi zazdrości”