Gdy moje małżeństwo dobiegło już końca i sędzia ogłosił rozwód, złożyłem samemu sobie przysięgę. Postanowiłem, że za nic w świecie ja nie stanę się jednym z tych ojców, którzy widują swoje pociechy jedynie w weekendy i traktują je jak przeszłość.
Dbałem o córkę
Alimenty zawsze płaciłem w terminie, bo uważałem, że jest to to mój psi obowiązek, by zapewnić mojej córce jedzenie i ubrania, ale także opłacić jej pobyt w przedszkolu i dodatkowe lekcje tańca, które mała tak bardzo kochała i które przynosiły jej mnóstwo radości.
Cały mój wolny czas, jaki tylko miałem spędzałem z moją małą księżniczką. Pragnąłem ponad wszystko, by w jej wspomnieniach utrwalił się wyraźny obraz ojca, a nie tylko jakaś rozmazana smuga. Zależało mi na tym, żeby miała pewność, iż nasza więź, bez względu na wszystko jest niezmienna.
Bez mrugnięcia okiem godziłem się więc na wszelakie ozdabianie paznokci kolorowymi lakierami a także wiązanie kucyków na mojej specjalnie do tego celu zapuszczonej czuprynie. W końcu przecież uśmiech czteroletniej córeczki jest wart każdego poświęcenia, czyż nie tak?
Ciężko pracowałem, by bezbłędnie umieć rozpoznawać członków stada kucyków Pony, nie mylić też imion lalek Barbie oraz bez wahania móc wskazywać każdy z niezliczonych odcieni różowego koloru.
Po jakimś czasie poznałem Julię
Już samo jej imię było niesamowite, a co dopiero cała reszta. Wyglądała zupełnie niczym prawdziwa bogini. Nosiła szpilki, lubiła rzucającą się w oczy biżuterię i malowała usta szminka w odcieniu czerwieni. No i ten jej zapach...
Od chwili, gdy tylko pojawiła się w naszej firmie, ja wciąż nie mogłem oderwać od niej oczu. Aż pewnego wspaniałego słonecznego dnia, usiadła na krawędzi mojego biurka. Moją uwagę skupiły wtedy na sonie jej zgrabne, smukłe nogi. Zapytała:
– No i jak będzie? Zaproponujesz mi jakiegoś drinka w końcu czy dalej masz zamiar tylko się przypatrywać?
Wystarczyło jedno spotkanie, kilka wspólnych drinków i wyjście do kina, a ja już wiedziałem, że szykuje się coś poważnego. Po jednej z kolacji spędziliśmy noc u niej i od tamtego momentu byliśmy niczym papużki nierozłączki. Zarówno w pracy, jak i poza nią nie dostrzegałem już nikogo innego. Moja eks nawet zwróciła mi uwagę, że olałem parę spotkań z naszą córeczką.
– Daj spokój, to niecały miesiąc, wszystko nadrobimy podczas letniego wypoczynku – zbywałem ją wtedy, bo ani myślałem rezygnować z tej cudownej i wiecznie nienasyconej kobiety, która jednym zaledwie spojrzeniem potrafiła doprowadzić mnie do wrzenia.
Musiałem dobrze dzielić czas
W któryś weekend Lusia odwiedziła mnie i...poznała Julię. Miałem farta, ponieważ moje dziewczyny od razu się polubiły i zaczęły się wspólnie bawić lalkami, z którymi córka prawie nigdy się nie rozstaje. Małej dziewczynce niewiele trzeba. Całe szczęście, polubiły się
35-letniej kobiecie do szczęścia potrzeba natomiast trochę więcej. Siłą rzeczy teraz mój czas wolny od pracy muszę dzielić pomiędzy nią a moją małą pociechę. Staram się ten go rozplanować w taki sposób, aby poświęcić uwagę jednej i drugiej, a w miarę możliwości także wspólnie spędzać chwile we trójkę. Niestety coraz częściej zdarza się, że słyszę w słuchawce telefonu niezadowolenie byłej już małżonki:
– Wiesz, że jesteś tatą, czy może ci to nagle wyleciało z głowy?
– Zanim zaczniesz marudzić – regularnie łożę na dziecko, więc zarzut jest bezpodstawny.
– Nie przesadzaj z tym swoim swoim wkładem. Dam radę utrzymać córkę też bez twoich pieniędzy. Ciekawa jestem tylko, czy ty dasz sobie radę, jak Lusia pojmie, że tatusiowi wcale już na niej nie zależy.
Nie widziałem problemu
Kiedyś tylko głośno wzdychałem i wywracałem oczami, szybko ucinając rozmowę na ten temat. Najistotniejsze było to, że Julia świetnie rozumiała się z małą. Moja ukochana wciąż powtarzała, że ważniejsza od ilości jest jakość spędzanego czasu.
– Jak myślisz, lepiej jest spędzić z dzieckiem trzy dni tylko przed telewizorem, czy zorganizować mu jeden, ale niezapomniany dzień? – dopytywała.
– No jasne, że ten jeden wyjątkowy dzień! – od razu odpowiadałem bez wahania.
– No widzisz, a dzięki temu my, przez pozostałe dwa dni, możemy cieszyć się sobą, tylko we dwoje… – szeptała, a ja od razu zapominałem, o co w ogóle mi chodziło.
Wzięliśmy ślub
To była skromna uroczystość w urzędzie stanu cywilnego, ale moje zdenerwowanie chyba sprawiło, że mało co z niej zapamiętałem. W głowie utkwiło mi kilka szczegółów. Julia miała na sobie jasną, opinającą jej figurę kreację. Lusia zaś wystrojona była w różową, falbaniastą sukienkę. Nie do zapomnienia była też niezadowolona mina mojej byłej małżonki, którą poprosiłem o to, by zajęła się naszą pociechą podczas naszego świętowania.
– Pamiętasz o mnie, tato? – spytała nieśmiało Lucynka, kiedy przyszło nam się pożegnać przed miesiącem miodowym z Julią.
– Zawsze, promyczku! Jesteś dla mnie przecież najważniejsza na całym świecie! – odpowiedziałem bez wahania, przytulając ją z całych sił.
– Ważniejsza od Julii? – mówiąc to, zerknęła na moją świeżo upieczoną małżonkę, która stała tuż za mną.
– Widzisz, kochanie, Julię kocham tak, jak się kocha żonę, a ciebie jako moją córcię. To są dwa zupełnie wyjątkowe uczucia – udało mi się jakoś sprytnie wybrnąć z tej sytuacji.
Spędzałem mniej czasu z córką
Starałem się wciąż poświęcać Lusi jak najwięcej czasu wolnego, ale gdy ta rozpoczęła edukację w szkole i do tego doszły jej zajęcia na basenie oraz lekcje języka angielskiego, nasze wspólne chwile bardzo się ograniczyły.
Perspektywa przemierzania połowy miasta tylko po to, by pobyć z córką zaledwie godzinkę przed jej snem, nie wydawała mi się aż tak kusząca. Zamiast tego preferowałem więc pozostać w mieszkaniu i zregenerować siły przed kolejnym trudnym pracowitym dniem.
Nie ma co się oszukiwać, myśl o tym, że mam opuścić łóżko, w którym leżała Julia, niespecjalnie mnie pociągała. Finalnie spotykałem się z Lusią tylko raz na tydzień, zwykle było to w weekend, kiedy oboje mieliśmy wolne: ja od pracy, a mała od szkoły i dodatkowych zajęć i mogliśmy spędzić ze sobą czas. Chodziliśmy wtedy choćby do kina, odwiedzaliśmy ogród zoologiczny albo jeździliśmy na wspólne przejażdżki - ona na rolkach, a ja na rowerze.
Julia zaszła w ciążę
Wiosną dowiedziałem się, że będę miał dziecko z Julią. Postanowiliśmy zaczekać jednak do końca pierwszego trymestru, zanim powiemy wszystkim o tej wspaniałej nowinie.
– Tato, a które z nas będziesz mocniej kochał? – zapytała moja pociecha, gdy dowiedziała się o ciąży Julii.
– Każde dziecko jest kochane w takim samym stopniu – uciekłem się do oklepanej formułki.
– No ale z tym bobasem spędzisz przecież o wiele więcej czasu niż ze mną.
– Skarbie, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by widywać cię częściej i na znacznie dłużej – złożyłem obietnicę. – Będziemy wspólnie spędzać czas na zabawie, a ty jako już starsza siostra będziesz mogła przecież opiekować się maluszkiem, pokazywać mu cały otaczający świat i… rządzić nim. Zobaczysz, to będzie świetna przygoda!
Córka pokochała brata
Odkąd mój mały syn przyszedł na świat, Lusia z ogromną chęcią towarzyszyłaby mu całymi dniami. Marzyła wręcz
o tym, aby uczestniczyć w niemal wszystkich czynnościach wykonywanych przy noworodku. Kontrolowała nawet temperaturę wody w wannie, sprawdzała termometrem, aby upewnić się, że nie jest zbyt dla niego gorąca.
Asystowała przy zmianach pampersów, podając nowe, a także pomagała w wyborze ubranek. Bez przerwy zagadywała do małego Jasia, snując opowieści i dzieląc się historiami, jakie przynosiła ze szkoły.
Julka jednak zaczęła izolować się z synkiem w sypialni. Tłumaczyła swoje zachowanie potrzebą karmienia go w ciszy. Od czasu do czasu też zdarzało jej się burknąć coś na Lucynkę, usprawiedliwiając się potem dużym przemęczeniem i burzą hormonalną. Wierzyłem, że wszystko wróci do normy, poczekamy aż nasz synek nieco podrośnie i da mamie chwilę wytchnienia, Julia zacznie się znowu wysypiać, a wtedy sytuacja się poprawi.
Jednak któregoś dnia Julia zasiadła przy stole i oświadczyła chłodno, że musimy pogadać. Nie ukrywała, że jest wykończona i podenerwowana. Że jest jej trudno.
Julia mnie zaskoczyła
– Skarbie, wiem, postaram się dać ci tyle wsparcia, ile tylko mogę, przejmę od ciebie maksimum obowiązków, abyś w końcu mogła złapać oddech. Lusieńka też przecież nas wesprze. To mądra dziewczynka, popatrz, jak uwielbia braciszka...
– Wybacz, ale nic z tego nie rozumiem. W tej całej kwestii kluczowa jest właśnie Lusia. Jej stała obecność u nas zwyczajnie mnie męczy. Naprawdę, mam już serdecznie dosyć, gdy obce dziecko bez żadnej niemal przerwy kręci się po naszym mieszkaniu. Nie chcę już wciąż uważać na każdy swój gest, czy słowo. Drażni mnie też to, kiedy widujecie się częściej niż raz w tygodniu. Nie chcę już tego...
– Że co proszę? – aż mnie zamurowało ze zdumienia. – Cudze dziecko? Przecież to jest moja rodzona córka! Myślałem, że ją lubisz.
– Akceptuję ją, ale nic ponadto. Ale od dzisiaj zupełny koniec z tym. Chyba nie oczekujesz ode mnie, żebym musiała udawać uczucia, których przecież nie ma? Poza tym brakuje mi na to energii, ale też chęci. Nie zamierzam być obłudna.
Zdenerwowałem się
Jej słowa bardzo mnie zaskoczyły. Zupełnie tak, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w głowę.
– O co ci tak naprawdę chodzi? Żebym po prostu olał własną córkę?! – wrzasnąłem.
– Szczerze mówiąc, to faktycznie byłaby najrozsądniejsza opcja – stwierdziła bez cienia empatii.
Jej zupełnie niezrozumiałą dla mnie postawę ciężko było usprawiedliwić nawet tym totalnym przemęczeniem.
– Mała ma przecież matkę, a ty raczej powinieneś teraz poświęcić się swojej nowej rodzinie. Czy skupienie się obecnie na nowej żonie
i niemowlaku to dla ciebie naprawdę aż tak wielkie poświęcenie?
– Julia, przecież zdajesz sobie sprawę... To niemożliwe. Sama dobrze wiesz i wiedziałaś, że ja jestem ojcem, że mam dziecko!
– Tak, jasne. Ale praktycznie to każdy tata, i ten z prawdziwego zdarzenia także, spotyka się ze swoimi pociechami z poprzedniego związku najwyżej dwa razy w miesiącu i zabiera je tylko na jeden czy dwa tygodnie letniego wypoczynku. Lucynka to już przecież duże dziecko, nie wymaga teraz twojej opieki aż tak bardzo jak Jasiek.
– Nie, to jakiś nonsens! Moja Lusia? Dorosła? W wieku kilku lat? Julia, proszę, nie róbmy tego! Przestań...
– Nie można tak stać pomiędzy dwiema rodzinami. W końcu albo jesteś po rozwodzie, albo nie. Podejmij jakąś decyzję. Dam ci czas do końca tygodnia. Trzy dni to chyba nie będzie za mało. Ja zabiorę Jasia i pojedziemy do mojej mamy.
Postawiła mnie pod ścianą
Pojechała, pozostawiając mnie zupełnie samego z umysłem wypełnionym aż po brzegi galopującymi myślami. Czułem, jak kręci mi się w głowie. Moja córka przecież była dla mnie wszystkim. Od samego już początku rozjaśniała mi życie niczym promyk słońca. Nie chciałem i czułem, że po prostu nie mogę, nie powinienem utracić z nią więzi. Wiedziałem jednak, że mocno bym tego pożałował i nigdy nie darowałbym sobie tego. Jednocześnie obawiałem się, że jeśli postawię się Julii to ona, w ramach kary faktycznie odejdzie ode mnie razem z Jasiem, którego również darzyłem bezgraniczną miłością.
W końcu to mój syn. No i jest jeszcze sama Julia. Ta kobieta kompletnie zawróciła mi w głowie, a teraz w tak bezczelny sposób to wykorzystuje, dając mi jakieś okropne ultimatum. Sięgnąłem z tego wszystkiego po butelkę, ale poza paskudnym kacem, picie
w ogóle nic mi nie przyniosło. Żadnego olśnienia ani genialnego pomysłu, takiego, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Idealne wyjście z sytuacji nie znalazło się nawet na samym dnie kieliszka. Mam jeszcze kilka dni, żeby coś wykombinować i zadecydować, co dalej. Zupełnie nie mam pojęcia, jak powinienem w tej sytuacji postąpić.
Karol, 39 lat
Czytaj także: „Ojciec zostawił w testamencie dziwny zapis. Wiedziałam, że matka ukrywa prawdę. Gdy ją poznałam zrozumiałam, dlaczego”
„Mąż kupował perfumy kochance za 700 zł, a dzieciom żałował na drożdżówkę. Dałam mu taką nauczkę, że długo popamięta”
„Przez 5 lat nie dostałam nawet złotówki podwyżki. Szef miał kasę tylko dla tych, które z nim flirtowały”