Każda matka chce, żeby jej pociechy miały w życiu dobrze. Wiem, że to brzmi trochę jak z minionej epoki, ale moim zdaniem fundamentem jest kochający małżonek i gromadka maluchów… Jednak moja Bożena wielokrotnie dawała mi do zrozumienia, że mentalnie zostałam gdzieś w poprzednim stuleciu.
Dla niektórych to pewnie uszczypliwa uwaga, ale ja to odbieram jako pochwałę. Osoby starej szkoły kierują się w życiu określonymi wartościami, mają swój kodeks moralny i wiedzą, co jest akceptowalne, a co nie przystoi. Tymczasem moja córka jest zupełnie inna – nic jej nie krępuje, nic nie stanowi dla niej bariery.
Jasne, że skakałam z radości, gdy dostała się na uczelnię. Nasze babki i prababki robiły wszystko, żeby dziewczyny miały dostęp do edukacji na dowolnym kierunku, więc głupotą byłoby tego nie wykorzystać. Ale to wcale nie znaczy, że nauka i szczęście w domu wykluczają się nawzajem. Byłaby w stanie skończyć trzy fakultety, a do tego jeszcze zrobić doktorat, a przy tym wszystkim dalej cieszyć się miłością i odwzajemniać to uczucie.
– Uważaj, bo jak tak dalej pójdzie, to na starość nie będziesz miała nikogo. Ja i tata nie będziemy żyć wiecznie, wiesz? Dopiero jak nas zabraknie, to zrozumiesz, co to znaczy być samotną. Wtedy przyjdzie ci płakać, ale już będzie po ptokach, jeśli chodzi o założenie rodziny. Daj sobie spokój z tymi przelotnym znajomościami i poszukaj wreszcie kogoś, z kim można by się ustatkować...
Błagałam i łapałam się za głowę, kiedy Bożenka imprezowała po klubach, balowała do białego rana i przeskakiwała od jednego faceta do drugiego. Wprawdzie udało jej się ukończyć studia i dostać pracę, ale wcale nie planowała zrezygnować z dotychczasowego stylu życia.
Było mi wstyd przy przyjaciółkach
Wyrzucili ją z pracy w dwóch miejscach. Oficjalnie nie zdecydowali się na podpisanie z nią umowy na stałe po okresie próbnym, ale tak naprawdę wywalili ją za podrywanie klientów. Dowiedziałam się o tym wszystkim, bo to moje koleżanki załatwiły jej tę robotę. Ale wstyd!
Dałam jej rekomendacje, poręczyłam za nią swoim słowem, przyjaciółki przystały to, by jej pomóc, a ona tak bezwstydnie to wykorzystała, tak mnie rozczarowała... Jednak Bożenka zbywała moje pretensje, lekceważąco podnosząc ramiona.
– Nie masz o niczym pojęcia, mamo. I jak zawsze wyolbrzymiasz sprawę. Nie planuję tyrać jak głupia do marnej emerytury. Zależy mi na znalezieniu faceta, który zagwarantuje mi dostatnie życie.
– Nie ma problemu, kochanie! Przecież nie twierdzę, że posiadanie majętnego i ustatkowanego małżonka to coś złego. Jeżeli uda ci się takiego znaleźć i zapewni ci bezpieczne oraz zamożne życie, to ja też będę uradowana. Ale nie wolno ci się zachowywać jak… jak jakaś latawica! Wstyd mi za twoje postępowanie. W przeciągu sześciu miesięcy już po raz kolejny straciłaś pracę! I to w dodatku taką, którą sama ci wyszukałam. Weź się w garść, ogarnij swoje życie i zacznij siebie szanować, moja panno, bo następnym razem nie uzyskasz ode mnie pomocy.
– Daj mi spokój! Koniec z twoją pomocą, mam tego dość! – Bożenka straciła panowanie nad sobą, a następnie opuściła pokój, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Jak sobie życzyła. Zdecydowałam, że nie będę się mieszać w jej sprawy i przestanę wypytywać, co u niej. Jeśli uważa, że poradzi sobie sama, to niech tak będzie. Przekona się na własnej skórze, jak ciężko znaleźć pracę i ile wysiłku trzeba w to włożyć.
Moim zdaniem powinna szukać nowego zajęcia, chodzić na rozmowy kwalifikacyjne i doświadczyć niepewności, czy starczy jej pieniędzy na opłaty. Być może wtedy zacznie szanować to, co ma. Po paru tygodniach moja pociecha skontaktowała się ze mną jako pierwsza. Poinformowała mnie, że znalazła zatrudnienie. Została asystentką zarządu, czyli po prostu sekretarką.
Jak to, romansuje z przełożonym?!
– Solidna firma, przyzwoita pensja, sympatyczny szef. O co więcej się starać?
– O nic więcej. Składam ci gratulacje, kochanie! – pochwaliłam córkę. – Dbaj o pracę i udowodnij, że jesteś jej warta.
Gdy skończyłyśmy naszą pogawędkę, popatrzyłam na mojego małżonka i rzuciłam:
– Mam nadzieję, że teraz wytrzyma nieco dłużej.
– Obyś miała rację – westchnął głęboko, odkładając na bok czytane właśnie czasopismo. – Asystentka zarządu? Po dwóch nieudanych próbach, gdzie nawet okresu próbnego nie udało się zaliczyć? Mam nadzieję, że ta robota nie przyniesie więcej szkody niż pożytku.
– Daj spokój z tymi złymi przeczuciami – skarciłam go lekko i odruchowo puknęłam parę razy w drewniany stół.
Jakieś cztery miesiące później usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy wyjrzałam przez wizjer, zobaczyłam elegancko ubraną kobietę o jasnych włosach. Była mi zupełnie obca, ale nie sprawiała wrażenia, że może mi zagrozić, więc zdecydowałam się wpuścić ją do środka.
– Witam serdecznie, nazywam się Joanna B.. Czy jest może pani Bożena M.? – zapytała nieznajoma.
– Ach, więc szuka pani Bożenki! Owszem, moja córka ma tu swój meldunek, ale od dawna tu nie mieszka. Domyślam się, że jest pani jej współpracownicą, mam rację? – chciałam wiedzieć więcej.
Gdy miałam okazję lepiej się jej przyjrzeć, dostrzegłam subtelny i perfekcyjnie wykonany makijaż. Poczułam też woń ekskluzywnych perfum. Zastanawiałam się, skąd Bożena zna tę elegancką panią?
– Jest pani jej matką? – Wargi nieznajomej lekko zadrżały. – W takim razie… być może… – nerwowo przełknęła ślinę. – Być może zdoła pani przemówić jej do rozumu. Apeluję do pani jako kobieta do kobiety, jako jedna matka do drugiej. Proszę ją przekonać, żeby dała spokój mojemu mężowi!
– Przepraszam? – wymamrotałam zaskoczona.
– Mój mąż i pani córka mają romans. To taka oklepana historia – szef i sekretarka... Wie pani, ja... mogłabym mu to puścić w niepamięć, zacząć od nowa, żeby nasze dzieciaki miały dobrze, ale... – kobieta ledwo trzymała się w ryzach, prawie płakała. Oczy miała zamglone. – Ona musi zniknąć. On przejrzy na oczy, jestem tego pewna... Błagam panią... – wyszeptała i tyle ją widziałam. Czmychnęła sprzed drzwi, choć parę razy krzyknęłam za nią.
Z trudem dotarłam do salonu
Opadłam ciężko na fotel, próbując poukładać sobie w głowie to, czego się przed momentem dowiedziałam. Moja Bożenka miała romans ze swoim przełożonym. Facet był mężem tej zrozpaczonej blondyny. Nie, to nie mogła być pomyłka, bo kobieta wymieniła pełne nazwisko mojej córki, ale… Matko Boska, to musi być jakaś straszna pomyłka!
Nie, to nie mogło być prawdą. Podniosłam się z miejsca, ściskając obolałą klatkę piersiową i przemierzałam pokój od jednego okna do drugiego. Muszę jak najszybciej to wszystko wyjaśnić! Sięgnęłam po telefon, wykręciłam numer do córki i poprosiłam ją, żeby wpadła do nas pod wieczór, bo chcę ją o coś poprosić.
Bożenka wparowała do nas w ekspresowym tempie, cała w skowronkach, tryskając zadowoleniem, tak jakby w jej życiu nie było żadnych tematów, z których powinna się spowiadać.
– Słuchaj, mamo, nie mam za dużo czasu – rzuciła.
– Czyżbyś się spieszyła na schadzkę z twoim przełożonym? – wyrwało mi się.
Jej mina powiedziała mi wszystko. Zaczerwieniła się, zrobiła zdziwioną minę, chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. A więc to prawda...
– Jak możesz?! – wrzasnęłam. – Przecież on ma żonę i dzieci, rodzinę!
Bożena zacisnęła wargi, a następnie obrzuciła mnie lodowatym spojrzeniem. Błyskawicznie otrząsnęła się z zaskoczenia.
– I co z tego? – mruknęła, niedbale wzruszając ramionami. – Prowadzi też biznes, ma dwa mieszkania, willę nad Bałtykiem, luksusowy apartament w Tatrach i jeszcze może przebierać w trzech autach. Chyba każdemu by to starczyło.
O rany, co ona za brednie wygaduje?!
Sądziłam, że cierpi z powodu nieszczęśliwej miłości, a ona… Aż się zagotowałam ze złości. Jakim cudem wychowałam tak cyniczną osobę? Tak bezlitosną? I głuchą na wszelkie argumenty.
Była zupełnie obojętna na moje gadanie, że wtrącanie się w ich związek to zły pomysł. Jak im się nie wiedzie, niech sami to ogarną. Albo dojdą do porozumienia i poskładają to, co popsuło się między nimi, albo rozejdą się po ludzku, zaopiekują dzieciakami, podzielą wspólny dorobek i dopiero wtedy ruszą dalej. Skoro jej przełożony nie jest w stanie tego zrobić, to najwyraźniej ma w nosie zarówno swoich najbliższych, jak i ją.
– Co ty tam wiesz?! Ty i twoje przyjaciółeczki z parafii?! – wydarła się na mnie Bożena. – Totalnie nic!
– A co ty niby wiesz, smarkulo? Masz jakieś pojęcie o realnym świecie, o związkach? O relacjach, złożonych przyrzeczeniach, deklaracjach? Jeszcze mniej!
Moje wrzaski ściągnęły ojca, ale kiedy tylko zauważył, w jakich jesteśmy humorach i jak na siebie warczymy, czmychnął czym prędzej do sypialni. No i masz, o tym właśnie mówię. Tak się zachowują chłopy, gdy przychodzi co do czego. Jak mięczaki, składają uszy po sobie i pryskają do nory. Wzięłam więc porządny haust powietrza i spróbowałam raz jeszcze pogadać z moją małą.
– Forsa to nie całe życie. Prędzej czy później dostaniesz od losu fakturę za swoje błędy, a tej nie ureguluje się żadnym przelewem. Słuchaj mnie uważnie, mała. Pozycja kochanki jest do niczego, zazwyczaj i tak skazana na klęskę. Facet, który raz puścił się w romans z młodszą, w dodatku z kimś z pracy, prędzej czy później to powtórzy. I co z tego, że zabierze cię do jakiegoś wypasionego apartamentu w górach? To i tak nigdy nie będzie należeć do ciebie. On zresztą też nie. Kiedy mu się znudzisz, koniec z wypadami, a ty zostaniesz z niczym, no może jeszcze z urażoną dumą.
– Dumą? Mamo, chyba sobie kpisz! Co to w ogóle znaczy? Można na tym zarobić? Nie. A stracić? Jak najbardziej. To włóż gdzieś tę swoją dumę i dodaj do swojej nędznej emerytury, którą ledwo płacisz za codzienne życie. Mam dosyć tej całej biedy, rozumiesz? Odliczania każdej złotówki. Zobaczysz, ja się wybiję. Andrzej dał mi słowo, że weźmie rozwód i ja tego dopilnuję. Jeszcze przyjdziesz do mnie pożyczyć kasę na leki, bo zmarnowałaś zdrowie, harując za marne grosze. Tyle jest warty twój honor! – wykrzyczała i wypadła z mieszkania, przy okazji zatrzaskując drzwi z taką siłą, że aż w oknach zadrżały szyby.
Nie miałam kontaktu z córką od tego czasu
Nędza i ubóstwo? Nie twierdzę, że opływaliśmy w luksusy ani nie zaspokajaliśmy każdego kaprysu Bożenki, jednak jeśli chodzi o najpotrzebniejsze rzeczy, to niczego jej nie brakowało. Nigdy nie musiała czuć zażenowania w towarzystwie rówieśniczek z powodu braku telefonu czy laptopa. Być może nie były to najnowocześniejsze modele, ale je miała. Jeżeli uważa to za niewystarczające i nie potrafi tego docenić… jest mi z tego powodu bardzo smutno, ale nie planuję nikogo za to przepraszać.
Zdaję sobie sprawę, że Bożenka walczyła do upadłego, usiłując wymusić na swoim przełożonym, aby dotrzymał danego jej słowa, lecz w świetle zaistniałej sytuacji musiała odpuścić. Jej szef prawdopodobnie sam się opamiętał albo małżonka zdołała go nakłonić, a może wręcz zmusić, żeby powrócił do rodzinnego gniazdka.
Bożenka po raz kolejny wylądowała na bruku, tracąc robotę, a przy okazji również możliwość korzystania z aut służbowych, willi wakacyjnych w nadmorskich i górskich kurortach, no i prezenty otrzymywane za to, że trzymała język za zębami. Wdając się w romans z facetem po ślubie, okazała się jednocześnie zbyt łatwowierną i pazerną babką.
W końcu ponownie została bez niczego – ani jakiejś pracy, ani pieniędzy, a o poważaniu mogła zapomnieć. Nasze miasteczko nie było jakąś wioską, ale przecież wszędzie ludzie lubią obgadywać innych. Bożena szukała zajęcia, gdzie tylko się dało. Bez rezultatu, choćby próbowała dostać etat ekspedientki w spożywczaku. Tyle udało mi się usłyszeć z pogłosek, które i do mnie docierały.
Mam nadzieję, że jeszcze za mojego życia zmądrzeje, pomyślałam sobie. Ale co ja mogłam poradzić na to, co wyczynia trzydziestolatka? Sama podejmowała decyzje i musiała mierzyć się z ich następstwami. Musiała uczyć się życia na własną rękę. Oby tylko nie zapłaciła za to zbyt wysokiej ceny.
Agata, 53 lata
Czytaj także:
„Wychowałam męża i synów na kompletne lebiody. Mają dwie lewe ręce i przypalają nawet wodę na herbatę”
„Siostra tak wyszkoliła rodzinkę, że chodzili jak w szwajcarskim zegarku. Dążenie do perfekcji niemal rozbiło jej dom”
„Były mąż próbował zrobić ze mnie swoją kochankę. Zamiast róż dostawałam jednak anonimowe maile i głuche telefony”