„Moja córka zakochała się w chłopaku, a ja… w jego matce! Moja Hania przecież nie może być z przyrodnim bratem!”

Zakochałem się w matce chłopaka swojej córki fot. Adobe Stock, Rido
„Nagle znikał, chował telefon, nie pozwalał im korzystać ze swojego laptopa. Młodzi detektywi pozbierali to wszystko do kupy i doszli do wniosku, że znajomość z „tamtą” panią trwa co najmniej od roku. Biedna Justyna... Jak on mógł coś takiego zrobić? Przecież to taka piękna, mądra, pomocna żona – mało szczęścia mu było?”.
/ 24.06.2022 12:15
Zakochałem się w matce chłopaka swojej córki fot. Adobe Stock, Rido

Najpierw moja przecudowna córka zakochała się pierwszą miłością w chłopaku. Jego rodzice się rozwiedli, a ja chyba pokochałem porzuconą mamę. Czy ta dziwna historia może się dobrze skończyć?

To opowieść skomplikowana, jak z filmu

Żaden mężczyzna, który nie musiał się zmierzyć z samotnym wychowaniem córki, nie ma pojęcia, co to znaczy. Pół biedy uszyć małej dziewczynce spódniczkę baletnicy czy nauczyć się zaplatać setkę warkoczyków, bo to powinien robić każdy ojciec, ale kiedy dorasta – sprawa się komplikuje. Jakieś fochy, dąsy nastolatki, tajemnice i zamykanie się w swoim pokoju, pierwsze miłości i sercowe rozczarowania. Do tego fizyczna przemiana w kobietę – przecież przez to powinna przeprowadzić ją jakaś dorosła kobieta, bo co facet może wiedzieć o dobieraniu rozmiaru stanika albo o najlepszych podpaskach?

Tymczasem ja zostałem postawiony przed tym wszystkim znienacka. Pewnego wieczoru jak grom spadła na nas wiadomość, że moja ukochana żona, mama mojej 17-letniej córki Hani zginęła w wypadku. Jakiś pirat drogowy potrącił ją na przejściu dla pieszych; w zderzeniu z rozpędzoną do stu kilometrów na godzinę wielką masą żelaza, moja drobna Anulka nie miała szans. Policjantów, którzy przyszli nas o tym poinformować, oglądałem jak by to był film.

Wydawało mi się, że mówią do kogoś innego. Że to się wydarzyło naprawdę, dotarło do mnie dopiero wtedy, kiedy zobaczyłem ciało ukochanej żony. Wtedy myślałem, że nie może mnie już spotkać w życiu nic trudniejszego. A jednak… Pogrążony w żalu przestałem zauważać córkę i to, że ona też przecież straciła – i to najważniejszą osobę na świecie – mamę. Ponieważ musiała sobie z tym radzić sama, poradziła najlepiej, jak umiała, uciekając do przyjaciółek i znajomych.

Ona też zostawiła mnie samego – biadoliłem przez telefon mojej siostrze.

– A daj dziewczynie spokój i czas, widocznie tak przeżywa żałobę – odpowiedziała, po czym dodała jak terapeuta: – Wiem, że ci ciężko, ale życie toczy się dalej. Zobaczysz, będzie dobrze.

Hania z czasem rzeczywiście zrozumiała, że jej dom jest tutaj i po kilku miesiącach, kiedy praktycznie przeprowadzała się od jednej koleżanki do drugiej, wróciła do swojego pokoju. Spoważniała, wydoroślała, ale przecież nadal była moją małą dziewczynką.

Tylko, że nikt nie napisał instrukcji obsługi nastolatki!

Dlatego z wielką ulgą przyjąłem propozycję od mamy jej najlepszej przyjaciółki. Pewnego wieczora zaprosiła mnie do siebie razem z Hanią, a kiedy dziewczyny zniknęły w pokoju, prosto z mostu wypaliła:

– Wiem, że mężczyznom trudno zajmować się dorastającymi pannami, a Hani też na pewno trudno zwrócić się z niektórymi pytaniami do ciebie. Ale nasze córki są przecież w podobnym wieku, mają podobne problemy, jeśli się więc zgodzisz, mogę wprowadzić też ją w kobiece sprawy czy jak będzie trzeba, zabrać do ginekologa.

– Ale czy to dla ciebie nie za duży problem? Nie chcemy się aż tak narzucać – powiedziałem, choć z całego serca miałem nadzieję, że natychmiast zaprzeczy.

– Nie wygłupiaj się, przecież wiem, jak jest ci ciężko – ucięła.

Jaka z tej Justyny mądra kobieta! Byłem pod wrażeniem. Hania znalazła w niej naprawdę pomocną duszę, coraz częściej widziałem, że zaczyna się uśmiechać. Justyna zapraszała ją czasem na wspólne wyjazdy: ona z mężem, ich dzieci – oprócz córki mieli też starszego syna – oraz moja córeczka.

– Przecież dla nas też tak lepiej, dziewczyny spędzają czas razem i się nie nudzą. Wiesz, jak trudno jest zająć jedną nadąsaną nastolatkę? – odpowiadała Justyna zawsze, kiedy pytałem, czy na pewno nie nadużywany ich gościnności.

Z jednego z takich wakacyjnych wyjazdów – na łódki na Mazurach – moja córa wróciła wyraźnie odmieniona. Chodziła z głową chmurach, zapominała o wszystkim, zacząłem się martwić, czy to nie jest coś poważnego. Kiedy zapytałem o to Justynę, ona oświadczyła:

– Owszem, jest, i to bardzo. Hania przeżywa pierwszą miłość.

– Ale jak to? Zakochała się? – wydukałem jak idiota, bo nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy.

– Ano tak to. Normalnie. A jeśli chcesz wiedzieć w kim, to możesz być spokojny. W naszym synu. Więc będę miała ich na oku, żeby nie robili żadnych głupstw – zaśmiała się serdecznie.

Dowiedziałem się jeszcze, że Kuba smalił cholewki do Hanki już od jakiegoś czasu, ale ona go ignorowała. Na Mazurach jednak zdarzył się pewien wypadek.

To znaczy dzięki Kubie się nie zdarzył

Kiedy mała dziewczynka wypłynęła za daleko na dmuchanym łabędziu i fale znosiły ją coraz bardziej na środek, on bez wahania wskoczył do wody i odholował ją do brzegu. Zaimponował tym Hance tak, że wreszcie zobaczyła w nim mężczyznę. Patrząc teraz na nich oboje, przypominałem sobie swoje szczenięce lata, wiersze recytowane dziewczynie pod oknem, bukiety polnych kwiatów, nieśmiałe pocałunki i trochę im obojgu zazdrościłem, że przez to przechodzą. W dodatku – jak zauważyła Justyna – nie zrobią żadnych głupstw, bo przecież czas spędzają u nas, więc zawsze mamy ich na oku.

– Szkoda, że się rozpadnie. Pierwsze miłości zwykle nie trwają wiecznie, ale są takie piękne – powiedziałem kiedyś do Justyny, gdy siedząc w ich ogrodzie, przyglądaliśmy się młodym wpatrzonym w siebie jak w obrazki.

I wspomina je się z nostalgią do końca życia. Mam więc nadzieję, że nawet jeśli przestaną być już „narzeczonymi”, nasze rodziny nadal będą się przyjaźnić, bo dlaczego nie – zauważyła ona.

Całe szczęście, że tak myśli. Nie chciałbym, żeby przez jakieś szczenięce zauroczenie Hanka straciła nie tylko chłopaka, ale też przyjaciółki: jego siostrę i mamę.

– Nie masz pojęcia, co się stało! – wrzasnęła parę tygodni później moja córka.

Wpadła do mieszkania jak rakieta, wzburzona, z rozwianym włosem, musiała biec, bo ledwie mogła zaczerpnąć tchu. Niech mi tylko nie powie, że rozstała się z Kubą. Jak ona to zniesie. Moje obawy okazały się nietrafne.

– Rozstali… rozstali… – zaczęła córka.

Biedactwo.

Nie potrafi tego nawet wypowiedzieć

Podszedłem szybko i przytuliłem ją z całych sił.

Wiem, że ci ciężko kochanie. Ale nie martw się, to minie, każdy przez to przechodzi. Kiedyś będziesz wspominać Kubę z uśmiechem.

Hanka odskoczyła jak oparzona.

– Co ty opowiadasz? Przecież my się kochamy na śmierć i życie.

Niczego z tego nie rozumiałem, widać jest zdenerwowana bardziej, niż przypuszczałem. Delikatnie, żeby jej nie urazić, powiedziałem.

– Kochanie, przecież mówisz, że rozstaliście się z Kubą. Dobrze rozumiem?

Hanka nadal patrzyła na mnie wielkimi oczami, po czym w końcu wydusiła:

Nie ja z Kubą, tylko jego rodzice się rozstali! Biorą rozwód!

Teraz to ja stanąłem jak zamieniony w słup soli, całkiem tracąc zdolność mówienia. Że co? Taka przykładna para, wzorowa rodzina z dwójką udanych dzieci? Przecież nic na to nie wskazywało. Co tam się wydarzyło? Ugryzłem się w język, żeby nie zapytać o to córki, ale ona pociągnęła temat sama:

– Kuba mówi, że jego ojciec perfidnie zdradził mamę. I że nie tylko ona, ale oni – to znaczy jej dzieci – nigdy mu tego nie wybaczą. I jeszcze patrząc, jak mama cierpi, zapewnił, że on nigdy nie zdradzi mnie! Nigdy i przenigdy!

Hania odzyskała już całkiem mowę i zaczęła opowiadać różne historie z ich wyjazdów, które nagle zaczęli sobie przypominać, jak tata nagle znikał, chował telefon, nie pozwalał im korzystać ze swojego laptopa. Młodzi detektywi pozbierali to wszystko do kupy i doszli do wniosku, że znajomość z „tamtą” panią trwa co najmniej od roku. Biedna Justyna...

Była taka szczęśliwa w małżeństwie

Jak on mógł coś takiego zrobić? Przecież to taka piękna, mądra, pomocna żona – mało szczęścia mu było? Jeszcze chwila, a dojdę do wniosku, że faceci to naprawdę świnie.

– Faceci to świnie – powiedziała tymczasem za mnie Hania, ale natychmiast dodała: – Oczywiście nie wszyscy. Dlatego myślę, że tak jak do tej pory pani Justyna wspierała nas, teraz to my powinniśmy wspierać ją i jej rodzinę. Spędzać razem więcej czasu i w ogóle.

No tak, Hanka chyba już widziała oczami wyobraźni, jak mieszkamy razem, dzięki czemu spędza cały czas z Kubą. Ale ma dziewczyna rację, nie możemy teraz tak zostawić Justyny i jej dzieci.

– Mówiłaś, że wybieracie się znowu na Mazury – zacząłem.

– Chyba nie myślisz, że pojedziemy tam jakby nic z tobą zamiast pana Piotra. Wiesz, jakie oni mają wspomnienia związane z tym miejscem? – storpedowała.

– Nie, córcia, to mi do głowy nie przyszło. Ale skoro i tak wszyscy już się nastawiliście, to pojedźmy razem gdzieś, gdzie Justyna nie była. Wy wybierzcie miejsce. Wasza sprawa, detektywi, jak dojdziecie do tego, co jej się spodoba.

Młodzi poradzili sobie szybko i sprawnie i już 2 dni później usłyszałem: pojezierze lubuskie. Bo jest tam mało ludzi, dużo jezior, lasów i spokoju, można odetchnąć, naładować baterie i zapomnieć o całym świecie. Justyna trochę marudziła, że trzeba jechać tak daleko, ale w końcu dała się przekonać. W samochodzie szybko zasnęła, a kiedy obudziła się kilka godzin później, gdy dojeżdżaliśmy na miejsce, usłyszałem:

– Jak tu pięknie.

Wieczorem jej dzieci podziękowały mi, że po raz pierwszy od dnia, kiedy zdrada ojca wyszła na jaw, zobaczyły na jej twarzy uśmiech. Był to, co prawda, jeszcze uśmiech przez łzy, ale zawsze coś. Jak kiedyś rodzina Justyny wzięła pod swoje skrzydła moją zranioną przez los córkę, tak teraz ja i Hania wzięliśmy pod swoją opiekę ją. Hanka jest oczywiście wniebowzięta, bo spędzamy razem długie dni, gotujemy kolacje, gramy w scrabble.

Jeszcze trochę tata, a może razem zamieszkamy. W sumie ojciec zostawił im duży dom, nasze mieszkanie się wynajmie, więc będziemy mieli kasę na więcej wyjazdów – zauważyła przytomnie.

Pogroziłem jej palcem jak dziecku – w sumie wciąż nim była – ale muszę przyznać, że sam zacząłem o tym nieśmiało myśleć. Oczywiście nie teraz, bo minęło za mało czasu, ale Justyna mi się coraz bardziej podobała i przyciągała swoim ciepłem. Spojrzała z kanapy w moim kierunku takim przeciągłym wzrokiem, że aż przeszedł mnie dreszcz. Miejmy tylko nadzieję, że szczenięca miłość Hanki i Kuby jeszcze trochę przetrwa. Bo w przeciwnym razie wyjdzie prawdziwa filmowa tragedia: nie będę przecież mógł się spotykać z matką byłego chłopaka mojej córki, bo jak młodzi się w tym odnajdą?

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA