Wydawało mi się, że los oszczędzi mi wojny pokoleniowej z moją córką. Miała już 18 lat i dogadywałyśmy się doskonale. Wysłuchując narzekań koleżanek na ich dzieci, cieszyłam się, że Danusia nie poddała się swoim hormonom, że okres buntu i zaprzeczenia przeszedł właściwie niezauważalnie.
Aż pewnego dnia, gdy sortowałam brudne rzeczy do prania, z kieszeni spodni córki wypadło puste pudełko po tabletkach na odchudzanie. Znałam ich nazwę z prasy i telewizji… Mój Boże, czyżby moja mądra córka nagle straciła rozum?!
Rodzinnie dziedziczone „grube kości”
Fakt, kobiet w naszej rodzinie nigdy nie można było nazwać smukłymi. Mój ojciec mawiał z zadowoleniem, że „zdrowo wyglądamy”. No cóż, może nie jest to jakiś wykwintny komplement, zwłaszcza pod adresem nastolatki, której marzeniem jest wyglądać pięknie, ale to nie znaczy, że zdrowy wygląd jest katastrofą! Jak mawiał Rudi Schubert – więcej ciała do kochania… Mój mąż, na szczęście, ma podobne zdanie. Czasem podejrzewam, że patrzy na mnie z ulgą – przynajmniej nie mogę wymagać, żeby on trzymał linię. I korzysta z tego całym sobą!
A wracając do Danki – myślałam, że udało mi sprawić, by polubiła siebie i swój rozmiar 44. I nagle okazało się, że wcale nie wiem, co siedzi w jej głowie i sercu. Najwyższy czas się dowiedzieć.
– Bądź delikatna – ostrzegła mnie przyjaciółka, która przeszła gehennę ze swoją Izą. – Po prostu spróbuj się dowiedzieć, dlaczego zaczęła się odchudzać.
– Nie żartuj. Przecież wiem. Od lat jest na diecie, bo sama widzisz, jak zdrowo wyglądamy. Obie… – skrzywiłam się, i to nie tylko dlatego, że nie jestem zadowolona ze swojego rozmiaru 48, ale przede wszystkim dlatego, że i na mnie działa ta medialna pralnia mózgów.
Ostatni raz tort jadłam na weselu kuzynki dwa lata temu. Czasami śni mi się puszysty krem. I zastanawiam się, czy warto tak się mordować. Raz się żyje… No tak, ale ja mam 48 lat, dwójkę dorosłych dzieci i męża. Mogę sobie pozwolić na zaspokojenie pragnień kubków smakowych.
Moja córka jest w zupełnie innej sytuacji. Zwłaszcza że nie tylko kobietom media wmawiają te głupoty. Mężczyznom też się zdaje, że ideałem kobiecego piękna jest, że tak powiem – chłopak z macicą. Zrobiłam więc aromatyczną herbatę, postawiłam na stole truskawki i zaprosiłam Dankę na babskie pogaduchy.
Cała prawda o odchudzaniu Danki
Gdy usiadła, przyjrzałam się jej uważnie. Fakt, wydała mi się szczuplejsza. Co nie znaczy, że ładniejsza. Cienie pod oczami, matowe włosy, skóra nieciekawa… Od jak dawna maltretuje swoje ciało? Czyżby zapomniała, że przy naszej fizycznej konstrukcji – grubych i ciężkich kościach – pościg za rozmiarem 38 jest bez sensu? Poczułam niepokój.
– Wydajesz mi się ostatnio jakaś zmęczona – zagaiłam. – Jakieś problemy?
– Matura. Dużo nauki. Mało snu.
Niby racja. Tylko te tabletki… Chciałam postawić puste pudełko na stole, wykrzyczeć swój gniew, błagać, by nie niszczyła zdrowia. Ale wiedziałam, że to nie był dobry pomysł.
– A może masz problemy sercowe? – spytałam, niby od niechcenia:
– Daj spokój – warknęła. – Kto by chciał… – zamilkła, spuszczając wzrok.
Jeszcze bardziej się zmartwiłam. Za tym odchudzaniem stoi jakiś chłopak!
Następnego dnia przydybałam więc Kasię, jej najlepszą przyjaciółkę. Wiła się jak piskorz, ale w końcu wyznała:
– To Jacek. Ona od zawsze chciała tylko jego, a teraz, jak kończymy szkołę, uznała, że to jej ostatnia szansa, zanim on pozna na studiach jakiś blond-wieszak.
Jacek! Jej przyjaciel z piaskownicy, który częściej jada obiady przy moim stole niż u siebie w domu. W życiu bym nie powiedziała, że Danka myśli o nim inaczej niż o kumplu. Prawdę mówiąc, lubiłam go bardzo i kiedyś nawet miałam nadzieję, że może córka przejrzy na oczy.
Zabawa w swatkę dla swojej córki
I to by było na tyle, jeśli mówimy o tym, jak dobrze matka zna duszę swojego dziecka… Co teraz? Nigdy nie byłam zwolenniczką wtrącania się w życie uczuciowe innych ludzi, ale w tym wypadku stawką było zdrowie Danki.
Zadzwoniłam więc do Jacka i zaprosiłam go na naleśniki, wiedząc, że córka wróci później.
– Smakują ci? – zagaiłam, trochę bez sensu, bo jadł, jakby głodował.
– Pani Jadziu, jest pani genialna. Znowu ratuje mi pani życie – powiedział i westchnął z zadowoleniem. – Kocham jeść!
– A nic po tobie nie widać… – odparłam. – Jaka jest twoja ulubiona potrawa, którą przygotowuje twoja matka?
– Pieczone brokuły – skrzywił się.
Brokuły? Musiał zauważyć moje zdziwienie, bo roześmiał się smutno.
– Moja mama jest weganką – wyjaśnił, lekko się wzdrygając. – I nie dlatego, że kocha zwierzęta, ale, że dzięki temu może nosić te swoje maciupkie sukienki.
Chwyciłam się szansy, by skierować rozmowę w pożądanym kierunku.
– Chce być piękna – powiedziałam. – Mężczyźni lubią szczupłe kobiety…
– Pani żartuje, prawda? – żachnął się Jacek. – Jak może podobać się kobieta, której nie można mocniej objąć ze strachu, że się złamie, albo że pokaleczy człowieka wystającymi gnatami?!
– A… jakie dziewczyny tobie się podobają? – rzuciłam, zbierając naczynia.
Jacek spiekł raczka. Och, czyżby?
– Jacku, znamy się już tyle lat, bardzo cię lubię i wiesz przecież, że możesz powiedzieć mi o wszystkim.
Poczerwieniał jeszcze bardziej.
– Takie jak Danka – wykrztusił.
– Takie jak Danka, czy Danka? – nie mogłam powstrzymać wypełzającego mi na twarz uśmiechu.
Zacisnął wargi i wreszcie wybuchnął.
– Ona nie patrzy na mnie w ten sposób. Próbowałem wzbudzić w niej zazdrość, umawiając się z innymi, ale to nic nie dało. Czuję, że kończy mi się czas. Idziemy na studia, ona pewnie pozna innych facetów i stracę jakiekolwiek szanse. Może zbyt długo się znamy i jestem dla niej jak brat?
– Dlaczego nie zaprosiłeś jej na randkę i nie powiedziałeś jej o tym?
– Pani żartuje? Nie chcę stracić jej przyjaźni. Jak się dowie, co do niej czuję, zacznie czuć się przy mnie niezręcznie!
Masz babo placek. Co powinnam zrobić? Powiedzieć mu, że Danka jest w nim zakochana? Nie miałam do tego prawa. Ale nie mogłam też pozwolić, by to nieporozumienie unieszczęśliwiło ich oboje.
– Masz rację – powiedziałam powoli. – Wasze życie się zmienia, jesteście na rozdrożu. Możecie się już nie spotkać. Chcesz oddać ją walkowerem jakiemuś obcemu chłopakowi, który nigdy nie będzie jej kochał tak jak ty?
– Nie.
– Więc musisz postąpić jak mężczyzna i zaryzykować. Po prostu wszystko jej powiedz. Tylko wtedy się dowiesz, czy masz jakieś szanse. Przynajmniej będziesz wiedział, że zrobiłeś to, co mogłeś.
Nalałam mu herbaty do kubka i wyszłam z kuchni, by przemyślał sprawę. Siedząc w sypialni słyszałam, jak wszedł do pokoju Danki. Jakiś czas potem wróciła córka… Czułam, jak ogarnia mnie ekscytacja. Czekała ją niespodzianka.
Nie wiem, o której Jacek wyszedł. Nie wiem, jak długo rozmawiali, nic nie słyszałam, bo poszłam spać. A rano zrobiłam śniadanie i zawołałam Danusię.… Chyba po raz pierwszy od czasów, gdy moja córka dorosła, ujrzałam na jej twarzy uśmiech prawdziwego szczęścia. I wiedziałam, że już nie muszę się o nią martwić.
Przeczytaj więcej listów do redakcji:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”