„Córka nalega, żebym na jej ślubie pogodziła się z byłym mężem. Mam wyciągać rękę do drania, który złamał mi serce?”

Smutna starsza pani fot. Getty Images, Daisy-Daisy
„Od momentu, gdy Żaneta skończyła roczek, aż po finał jej studiów, robiłam wszystko w pojedynkę, na przekór przeciwnościom losu! A ten drań? Cieszył się chwilową rozkoszą na starcie, by potem już tylko zbierać profity z mojego mozolnego trudu”.
/ 07.05.2024 14:30
Smutna starsza pani fot. Getty Images, Daisy-Daisy

Na pewno nie! To, czego tym razem zażądała moja córka, zdecydowanie przekroczyło wszelkie granice. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że miałabym przebywać z jej ojcem w jednym pokoju, a co dopiero siedzieć z nim przy stole!

Są pewne ograniczenia jeśli chodzi o poświęcenie, a ja właśnie dzisiaj osiągnęłam swój limit.

– Zdaję sobie sprawę, że nie wypada odmawiać przyszłej pannie młodej… – odsunęłam swoje krzesło i podniosłam się z miejsca. – Ale narzeczona również powinna zachować odrobinę umiaru. Nie wszystkie prośby da się spełnić. Nie mam ochoty dłużej dyskutować na ten temat, Żaneta.

Spodziewałam się, że zechce mnie zatrzymać, ale ona siedziała jak skamieniała, podpierając brodę rękami. No cóż, widocznie już zdecydowała i nie zmieni zdania. Ale ja tym razem też będę uparta. Faceta nie widziałam od ponad dwóch dekad i jeśli mam jakieś życzenie w związku z tym, to tylko jedno – żeby ta sytuacja trwała w nieskończoność, a przynajmniej do momentu, aż jedno z nas kopnie w kalendarz.

Czasami, żeby dodać sobie otuchy, wyobrażam sobie, że teraz jest obrzydliwie gruby, łysy i ma na nosie gigantyczną, owłosioną kurzajkę… Ale gdzie tam. W moich wspomnieniach nadal jest szczupłym szatynem o wielgachnych, szarych oczach i dłoniach jak u pianisty. Zresztą, to nic dziwnego, bo Żaneta to wykapany ojciec, jakby ktoś zdarł z niego skórę.

Nie zgadzam się i koniec

Osiągnęłam już pewien wiek, a mówiąc wprost, powoli zbliżam się do jesieni życia. Zdaję sobie sprawę, że z obiektywnego punktu widzenia moje słowa to kompletne głupoty… Być może skupiam się na nich, aby zagłuszyć rzeczywisty powód, dla którego postanowiłam już nigdy nie spotykać się z Wiktorem. Wolę pielęgnować w sobie nieuzasadnioną urazę niż zmierzyć się z tym, co naprawdę czuję.

Koniec, nie mam zamiaru do tego nawiązywać. Decyzja podjęta. Pod wieczór zadzwoniła moja siostrzyczka, mówiąc, że nikogo nie ma w domu – może wpadłabym na małą kawkę? Ciasto ma obłędne, dopiero co teściowa przysłała prosto z Italii. Coś mi nie grało, zapach intrygi wciskał się niemal przez telefon, aż szczypało w oczy…

– Nie najlepiej się czuję, Martusiu – zadecydowałam, mimo że samotność dawała mi się we znaki tego dnia chyba mocniej niż zazwyczaj. – Łyknęłam mleko z czosnkiem i wyleguję się pod kocykiem.

No i siostra została spławiona, choć może nie do końca sprawiedliwie. Ja natomiast czułam, że mi głowa ciąży, jakby zaraz miała spaść i wylądować gdzieś pod szafą. Aż tu nagle, trach! Apsik! Przyszło ciężkie kichnięcie.

No cóż, chyba nie powinno się kpić z chorób, więc machnęłam ręką i rzeczywiście wypiłam szklankę ciepłego mleka. W środku pływały byle jak wciśnięte włókienka czosnku i równie marnie rozpuszczony miód.

Byłam osłabiona i dręczyło mnie poczucie osamotnienia, ale najbardziej doskwierał mi żal do mojego dziecka. Od kiedy Żaneta skończyła roczek, aż do ukończenia przez nią studiów, wszystko robiłam sama, własnymi rękoma, pod prąd! A ten drań co robił?

Na samym początku miał z tego chwilową frajdę, a potem już tylko zbierał profity z mojego mozolnego trudu, zabierając córkę do kina, teatru czy muzeum, od kiedy osiągnęła wiek szkolny. A teraz jak gdyby nigdy nic ubzdurał sobie, że poprowadzi Żanetę przed ołtarz, żeby tam oddać ją w ręce pana młodego…

Wiktor będzie lśnił niczym gwiazda, taki elegancki, czarujący i pełen wdzięku, a ja w międzyczasie ustawię się gdzieś z boku jak pomywaczka i sprzątaczka w jednym, bo najwidoczniej zarówno dla niego, jak i dla naszej pociechy tym właśnie jestem. Osobą od brudnej roboty, którą w chwilach triumfu bez pardonu spycha się poza nawias, ot tak po prostu.

Całą noc wiłam się na posłaniu w dręczącym półśnie, nie mając pojęcia, gdzie przebiega granica między snem a urywkami jawy. Zupełnie jakbym była widzem filmu o mnie samej, a jednocześnie odgrywała w nim rolę!

Byłam w nim szaleńczo zakochana

Tego majowego wieczora, kiedy moje oczy po raz pierwszy spoczęły na Wiktorze… Opierał się plecami o ścianę wiaty przystankowej, a futerał zwisał z jego ramienia niczym nieżywe stworzenie.

– Skrzypce panu zaraz wypadną – rzuciłam, muskając jego bark dłonią.

Odwrócił głowę w moją stronę, a jego szare oczy przeszyły mnie na wskroś, jakby patrząc w pustkę.

– To altówka – odpowiedział odruchowo.

Gdy autokar podjechał na przystanek, wchłonął Wiktora do swego wnętrza, ja natomiast stałam jak wryta. Porażona niespodziewanym uczuciem, które dotąd uważałam za ckliwą fantazję z tanich romansideł. W jednej chwili moje aspiracje i marzenia skurczyły się do pragnienia, by następnym razem mnie dostrzegł. By mnie zapamiętał. I w końcu pokochał.

Tamtego dnia dotarłam do pracy po czasie i musiałam tłumaczyć się szefowi przychodni, ale niewiele z tego pamiętałam. Za to doskonale przypominam sobie, co działo się tydzień później, kiedy Wiktor trafił do ortopedy ze złamaną nogą.

I tak krok po kroku oplotłam go niczym opatrunek gipsowy, przesiąkłam go moją troskliwością i zrobiłam wszystko, żeby wyrzucił z pamięci kobietę, która go zostawiła. Dobra, może to tylko moje przypuszczenia, bo oszalałam z radości i postradałam zmysły.

Czułam się jakbym żyła w bajce!

Ceremonia zaślubin, mieszkanie od mamy i taty w prezencie, a niedługo potem pojawienie się na świecie naszej córeczki – Żanety – odnosiłam wrażenie, że każdy dzień jest jak Gwiazdka, a jedynie od czasu do czasu niespodziewany niepokój powodował, że w środku nocy otwierałam oczy z pytaniem w głowie: czy taka sielanka może być nieskończona?

Ani przez moment nie wątpiłam, że Wiktor jest tego wart, ale co ze mną? Czy dorastam do pewnych standardów? Bez wytchnienia parłam więc do przodu, by stać się ideałem, a tu nagle znowu się zjawiła. Ta druga.

Skontaktowała się z nim, a potem Wiktor oznajmił, że mnie zostawia. Ot tak. Bez większego wahania czy wyjaśnień, zupełnie jakby to było jasne jak słońce, że byłam tylko przystanią na czas sztormu, a nie punktem docelowym. Gdyby nie to, że miałam przy sobie mamę i siostrę, chyba bym się po tym nie pozbierała.

Musisz żyć dalej, Basiu – rzuciła Marta. – Ta głupia gęś i tak da mu kosza, zobaczysz. A wtedy sama zrobię popcorn i z ogromną satysfakcją obejrzymy ten cyrk.

Nie da się zaprzeczyć, że Marta miała spore doświadczenie w temacie związków – w końcu dwukrotnie przechodziła przez rozwód. Dzięki temu zdążyła się przekonać, że trzeba przede wszystkim pilnować swoich spraw. I faktycznie, przynajmniej po części miała rację, bo tamta kobieta przepadła jak kamień w wodę.

Tyle tylko, że Wiktor wcale do mnie nie wrócił. Najpierw był zbyt zajęty pikowanym upadkiem na dno, a potem heroiczną wspinaczką z powrotem na powierzchnię. Dopiero gdy Żaneta zaczęła chodzić do szkoły, pojawił się jak królik z kapelusza. Złożył do sądu wniosek, żeby uzyskać prawo do kontaktów z córką.

Ja nigdy bym się na to nie zgodziła

Bo czego można oczekiwać po takim ojcu, poza tym, że skradnie serce małej, a później znowu przepadnie? Żanetka jednak totalnie oszalała na jego punkcie, krewni nagle stwierdzili, że lepszy ojciec taki niż żaden, a ja zrozumiałam, że potrafię przystać na sporo, o ile tylko nie będę musiała w tym uczestniczyć.

Ostatnio widziałam Wiktora dwukrotnie w sali sądowej i to i tak stanowczo za często, bo skończyłam na lekach na uspokojenie. A teraz cała rodzina spodziewa się, że pojawię się na ślubie córeczki, mając świadomość, że on również tam będzie?!

Mam mieć ochotę na przyjemną rozmowę albo wspólny taniec? Żaneta przecież idzie do ślubu i marzy o tym, żeby jej wesele było niczym z bajki – lukrowane i oplecione różową pianką! Ciekawe, czy pojawią się też jednorożce i wróżki? A co z dyniową karetą? No jasna cholera!

Ale z ciebie cynik – moja siostra nie kryła zdziwienia kiedy jak w każdą sobotę odwiedziłyśmy naszego ojca w ośrodku.

Tatuś zajmował miejsce pomiędzy mną a siostrą, spoglądając na przemian na nasze twarze. Od dłuższego czasu miewał problemy z odróżnieniem nas od siebie, a tak naprawdę, od kiedy pewnego razu podrapał Martusię za uszkiem, mlaskając jak gdyby właśnie głaskał swoją starą kicię, kompletnie nie wiedziałyśmy, z kim nas myli.

Nasze wizyty w tym miejscu odbywały się regularnie, bo mu ufałyśmy, a rozmowy na skomplikowane tematy przychodziły nam łatwiej w jego towarzystwie niż pod jego nieobecność... Zupełnie jakby sam fakt, że był obok nas, stanowił pewnego rodzaju rękojmię, że nie rzucimy się sobie do gardeł.

– Też coś! – zareagowałam, prychając. – Moja córka jest po prostu przyzwyczajona, że mamusia spełni każde jej życzenie. Ale nie tym razem, bardzo mi przykro.

– Daj spokój, to raptem parę godzin – Marta tylko nieznacznie uniosła ramiona. – A pamiętasz, jak mała była w szpitalu w liceum? Wtedy jak jej wyrostek pękł?

Może jednak zdołam wybaczyć

Jak mogłabym zapomnieć? To było istne piekło na ziemi! Moja córcia pojechała pierwszy raz sama na kolonie i nagle w środku nocy telefon, że moja kruszynka choruje prawie osiemset kilometrów ode mnie, na jakimś zapyziałym wygwizdowie! Gdyby w ostatnim momencie nie udało im się przetransportować jej do szpitala, gdyby szefa oddziału akurat tam wtedy nie było…

– No i jak myślisz, Baśka, komu zawdzięczasz całą tę akcję ratunkową? Kto poruszył niebo i ziemię, kiedy ty dostałaś histerii? Kto wyłożył kasę na ten cały interes?

Zdenerwowałam się.

– E tam, Wiktor nawet o tym nie wiedział! Dopóki Żaneta go nie uświadomiła, gdy... Że co? Wiedział?! A ty knułaś za moimi plecami?! Niesamowite.

Ojciec chwycił mnie za rękę i obrócił ją wewnętrzną stroną do góry, zupełnie jakby chciał z linii na dłoni wyczytać, co przyniesie przyszłość. Przysuwał swoją twarz coraz bliżej, a następnie nagle chuchnął i zacisnął moje palce na tym powietrzu, jak gdyby było namacalne, choć niezwykle delikatne.

Spojrzałam na Martę, przytaknęła ruchem głowy, po czym rzekła:

– To już wiekowy mężczyzna, Basiu. Bez twojej zgody raczej się tu nie pojawi.

– Utrzymujecie jakiś kontakt?

Byłam totalnie zaskoczona!

Zawsze sądziłam, że lojalność siostry jest dla mnie oczywista i niepodważalna!

– Któreś z nas musi zachowywać się rozsądnie – po raz kolejny uniosła ramionami. – Pomyśl o tym w ten sposób… Pójdę do pokoju po sweter dla taty, bo widzę, że cały się trzęsie, pewnie z chłodu.

Odprowadzał ją wzrokiem, kiedy znikała w głębi korytarza, po czym ponownie chwycił moją zaciśniętą pięść. Z czułością powoli rozluźnił moje palce, ostrożnie ujął w swoje dłonie niewidoczną zawartość i podrzucił ją do góry, na jego twarzy pojawił się dziecięcy uśmiech.

– Wszystko słyszałeś? – spytałam. – Jak mam sobie z tym poradzić, tatusiu?

Jego dłoń musnęła mój policzek w tak charakterystyczny sposób, a palce delikatnie przesunęły zabłąkany kosmyk za ucho.

Wybaczenie jest ponad moje siły, nie dam rady – wytłumaczyłam. – Chyba po prostu nie należę do porządnych ludzi.

– Ależ skąd, córeczko – na twarzy taty zagościł uśmiech, a bijące od niego ciepło wniknęło w moje wnętrze, topiąc po trochu bryłę lodu, która zagnieździła się w sercu.

Marta znowu zjawiła się w pokoju, starając się ułożyć na barkach ojca sweter z wełny.

– Lepiej się czujesz? – dopytała z troską.

– Owszem – przytaknął, kiwając lekko głową. – Córciu, zawsze mi pomagasz, jesteś taka kochana.

Poczułam się jak kompletna kretynka. Jak mogłam sądzić, że tata daje mi wskazówki, skoro nawet nie jest świadomy, gdzie się znajduje i jaki mamy dzień? Mimo to, zlodowaciałe serce zaczynało tajać, a razem z lodem znikały mój upór i złość…

Barbara, 60 lat

Czytaj także:
„Pod łóżkiem w sypialni znalazłam cudze majtki. Myślałam, że mąż mnie zdradza, ale zaprzeczał”
„Latami byłam gąbką dla gorzkich żali i łez moich bliskich. Gdy na starość chciałam się komuś wypłakać, zostałam sama”
„Zdradzałem żonę z 20-latką. Byłem dumny, że mam taką młodą kochankę. Do czasu, gdy nie zaczęła brykać”

Redakcja poleca

REKLAMA