Każdy poranek z Karoliną zaczynał się od zapachu świeżo parzonej kawy i jej ciepłego uśmiechu, który wypełniał nasze mieszkanie światłem. Dla mnie była wszystkim, co najpiękniejsze w życiu – od pierwszego dnia, kiedy ją poznałem, wiedziałem, że nasze życie razem będzie jak idealny film. Nie przesadzam, naprawdę. Mieliśmy to, czego inni tylko mogli pragnąć – miłość, zrozumienie, wspólne plany na przyszłość. Kiedy się zaręczyliśmy, czułem, że właśnie rozpoczynamy kolejny, jeszcze piękniejszy rozdział.
Zacząłem się martwić
Byliśmy nierozłączni, a każdy dzień z nią to była przygoda. Spontaniczne wyjazdy na weekendy, śmieszne niespodzianki, które sobie robiliśmy, i te długie wieczory, które spędzaliśmy na rozmowach o wszystkim i o niczym. Nawet teraz, kiedy myślę o tych chwilach, czuję ciepło w sercu. To były najlepsze lata mojego życia.
Ale od pewnego czasu zaczęło się coś zmieniać. Karolina, zawsze pełna energii, nagle stała się bardziej zamyślona, jakby coś ją martwiło. Pytałem, ale zawsze zbywała mnie uśmiechem i mówiła, że jest tylko zmęczona. Tylko że to nie było zwykłe zmęczenie. Zauważyłem, że coraz częściej zamykała się w sobie, a nasza bliskość, która była dla mnie wszystkim, zaczynała się oddalać. Próbowałem to zignorować, udawać, że to tylko chwilowy spadek nastroju, ale nie mogłem. Coś w niej gasło, a ja nie wiedziałem, co to było.
Wciąż mieliśmy w planach nasz ślub, który miał być już za kilka miesięcy, ale w głębi duszy czułem, że Karolina czegoś się boi, że coś przed mną ukrywa. Wydawało mi się, że jakby walczyła z czymś, co było większe od niej samej, a ja nie potrafiłem jej pomóc. To zaczęło mnie przerażać, bo czułem, że coś tracę, coś, czego nie chciałem stracić za żadną cenę.
Byłem coraz bardziej zaniepokojony
Wróciłem wcześniej z pracy. Karolina siedziała na kanapie, patrząc w przestrzeń, jakby była gdzieś daleko, poza zasięgiem moich słów i dotyku. Czułem, że coś ją trapi, ale nie wiedziałem, jak do niej dotrzeć. Usiadłem obok, delikatnie biorąc ją za rękę.
– Wszystko w porządku? – zapytałem, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
Karolina uśmiechnęła się, ale to nie był ten sam uśmiech, który kochałem. Był jak maska, za którą ukrywała swoje prawdziwe emocje.
– Jestem po prostu zmęczona – odparła, próbując zbagatelizować sytuację.
– Karolina, widzę, że coś jest nie tak. Czy coś się stało? – naciskałem, coraz bardziej zaniepokojony.
Jej twarz stężała. Przez chwilę wydawało się, że chce coś powiedzieć, ale tylko spuściła wzrok.
– Rafał, czasem każdy potrzebuje trochę przestrzeni – powiedziała cicho.
Poczułem, jak serce mi zamarło. Czy naprawdę chciała, żebym się oddalił? Czymkolwiek było to, co ją dręczyło, nie zamierzała mnie do tego dopuścić.
Oddalaliśmy się od siebie
Od tamtej rozmowy coś we mnie pękło. Karolina zaczęła unikać mnie jeszcze bardziej. Każdy nasz kontakt był powierzchowny, jakby trzymała mnie na dystans. Zaczęła zaszywać się w pracy, zajmowała się wszystkim, byleby tylko nie musieć rozmawiać. Nasze wspólne wieczory, które kiedyś były naszą codziennością, zniknęły. Teraz spędzała czas sama, zatopiona w myślach, a ja nie mogłem do niej dotrzeć.
Z każdym dniem rosło we mnie podejrzenie. Czy miała problemy, o których mi nie mówiła? A może ktoś inny pojawił się w jej życiu? Ta myśl mnie przerażała, ale nie mogłem jej odrzucić. Zacząłem obserwować ją uważniej, szukając znaków, które mogłyby potwierdzić moje obawy. Każda nieodebrana rozmowa, każde spojrzenie, które odwracała, tylko potęgowało mój lęk.
Z jednej strony ufałem jej bezgranicznie, z drugiej jednak coś mi mówiło, że Karolina coś przede mną ukrywa. Czułem, jak narasta we mnie gniew, pomieszany z bezsilnością. Wiedziałem, że muszę znaleźć odpowiedzi na własną rękę, bo inaczej ta niepewność mnie zniszczy.
Poznałem tajemnicę narzeczonej
Pewnego wieczoru, kiedy Karolina wyszła na spotkanie z koleżanką, zauważyłem na jej biurku kopertę z logo szpitala. Moje serce przyspieszyło. Czy powinienem? Wahałem się, ale ciekawość i strach wzięły górę. Otworzyłem list z drżącymi rękami.
Słowa na papierze uderzyły mnie jak cios. "Zaawansowany stan choroby, pacjentka nie rokuje." Świat zawirował, a ja usiadłem, próbując złapać oddech. Wszystko nagle nabrało sensu – jej unikanie mnie, tajemnicze wyjazdy do lekarza, jej zamyślenie. Nie miała kogoś innego. Ona po prostu wiedziała, że umiera.
Zalała mnie fala przerażenia i żalu. Jak mogła mi o tym nie powiedzieć? Czy naprawdę chciała, żebym nie wiedział, żebym nie był przy niej? Poczułem się zdradzony, ale zaraz potem przyszło zrozumienie. Karolina nie chciała, bym widział jej cierpienie. Chciała, żebym zapamiętał tylko te dobre chwile.
Siedziałem tam długo, nie mogąc zebrać myśli. Wiedziałem jedno – muszę z nią porozmawiać, muszę wiedzieć, dlaczego chciała to wszystko ukryć.
Myślałem, że pęknie mi serce
Gdy Karolina wróciła, czekałem na nią w salonie, z listem w ręku. Zobaczyła go i natychmiast zrozumiała, że wszystko wiem. Jej twarz pobladła, a oczy zaszkliły się łzami.
– Rafał... – zaczęła cicho, ale ja nie pozwoliłem jej skończyć.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – wyrzuciłem z siebie z bólem, który rozrywał mi serce. – Myślałaś, że nie zauważę? Że nie będę się martwił?
Usiadła naprzeciw mnie, łamiącym się głosem próbując znaleźć słowa. – Nie chciałam, żebyś wiedział... – wyznała, drżącymi dłońmi ściskając swoje kolana. – Chciałam, żebyśmy cieszyli się każdą chwilą. Bez lęku, bez smutku... Tylko miłość i wspomnienia.
– Ale ja... – próbowałem powiedzieć coś, cokolwiek, ale wszystkie słowa wydawały się niewystarczające. – Karolina, myślisz, że to by coś zmieniło? Przeszlibyśmy przez to razem.
Jej oczy napełniły się łzami.
– Bałam się, że zaczniesz patrzeć na mnie inaczej. Jak na chorą, jak na kogoś, kto potrzebuje opieki. A ja nie chciałam, żeby nasze życie zamieniło się w czekanie na koniec...
Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. Po raz pierwszy od długiego czasu czułem, że nie ma już między nami tajemnic, tylko miłość, strach i bolesna prawda.
Liczył się każdy dzień
Po tej rozmowie nasze życie zmieniło się nieodwracalnie. Wszystko nabrało innego znaczenia. Każda chwila, każdy wspólny oddech były teraz jak cenny skarb. Nie rozmawialiśmy już o przyszłości – liczyło się tylko "tu i teraz".
Starałem się być silny, ale lęk przed nadchodzącą stratą ciążył mi na sercu. Karolina, mimo swojego stanu, robiła wszystko, by zachować pogodę ducha. Planowała małe przyjemności – krótkie spacery, wspólne oglądanie ulubionych filmów, a nawet weekendowy wypad nad morze, który zawsze odkładaliśmy na później. Chciała, żeby każdy dzień był wyjątkowy, nawet jeśli nad wszystkim wisiała nieuchronność tego, co miało nadejść.
Ja robiłem wszystko, by nie pokazać, jak bardzo mnie to boli. Dbałem o Karolinę, starałem się uśmiechać, żartować, chociaż w środku byłem rozbity na kawałki. Wiedziałem jednak, że Karolina potrzebuje mnie silnego, potrzebuje normalności, która choć na chwilę pozwoli jej zapomnieć o chorobie.
Każdy dzień był walką – o uśmiech, o siłę, o nadzieję. Zaczęliśmy dostrzegać piękno w drobnostkach, cieszyć się każdą chwilą, bo każda mogła być ostatnia. Ale pod powierzchnią tej pozornej radości wciąż tlił się ból, którego nie dało się zagłuszyć.
Czasami w nocy, gdy Karolina zasypiała, leżałem obok niej i słuchałem jej oddechu, bojąc się chwili, gdy ten oddech ucichnie.
Straciłem ją na zawsze
Stałem nad grobem Karoliny, a świat wokół wydawał się dziwnie cichy. Wiatr poruszał gałęziami drzew, ale ja nic nie czułem, jakby wszystkie zmysły nagle zamarły. Czułem tylko pustkę, chłód, który przeszywał moją duszę.
Wspominałem nasz wspólny czas – te krótkie, lecz intensywne miesiące, kiedy wiedzieliśmy, że zbliżamy się do końca. Pamiętałem jej uśmiech, mimo że z każdym dniem stawał się coraz słabszy. Jej oczy, które zawsze patrzyły na mnie z miłością, nawet gdy ból był nie do zniesienia. Nasza miłość była pełna nadziei, ale też przesycona cierpieniem, którego nie udało nam się oszukać.
Karolina odeszła spokojnie, trzymając moją dłoń, jakby chciała mnie uspokoić, że wszystko będzie dobrze. Ale dobrze nie było. Od tamtej chwili każda sekunda bez niej była jak życie na krawędzi.
Wiedziałem, że muszę znaleźć sposób, by iść dalej, jakby zacząć życie na nowo, choć bez niej u boku to życie było inne, puste. Karolina chciałaby, żebym znalazł w sobie siłę, żeby żyć, a nie tylko trwać w bólu. Wiedziałem, że nadszedł czas, by zacząć pisać nową historię – taką, w której będę żył, a nie tylko istniał. Mimo że nie byłem pewien, czy potrafię, odwróciłem się od grobu, gotowy podjąć ten pierwszy, najtrudniejszy krok ku nowemu życiu, niosąc w sercu wspomnienie o niej, o naszej miłości.
Rafał, 39 lat
Czytaj także: „Wmawiał mi, że jestem jedyna, a po kątach pisał do swojej eks. Wolę być samotną matką niż żyć ze zdradliwym nierobem”
„Zmarnowałam życie, czekając na miłość, która nigdy nie przyszła. Za późno zorientowałam się, że samotność to moja wina”
„Mój sąsiad to wymuskany laluś. Używanie szczotki i mopa jest dla niego bardziej skomplikowane niż budowa odrzutowca”