Plaża, morze, drinki z parasolką i sączące się z głośników gorące rytmy – w takiej atmosferze łatwo o zapomnienie, a zapomnienie może słono kosztować. Wiem to najlepiej. Z gorącej Hiszpanii wróciłam goła, ale wbrew temu, co mówi stare porzekadło, na pewno nie wesoła. Drań z długimi, kręconymi włosami i ciemną karnacją obiecywał, że dla mnie przeprowadzi się do Polski. Raczej tego nie zrobi, skoro wyczyścił mi konto do zera i przepadł bez śladu.
Szansa na nowe znajomości
To miał być mój pierwszy urlop od trzech lat. Zaplanowałam każdy szczegół i namówiłam przyjaciółkę, żeby poleciała ze mną. Na miesiąc przed planowanym wylotem Sylwia zadzwoniła do mnie i powiedziała: „Sorry, Julka, ale z naszych planów nici. Dwie osoby z mojej firmy rzuciły pracę, więc szef cofnął mi urlop”.
Było mi bardzo przykro, bo naprawdę liczyłam, że będzie mi towarzyszyć na wakacjach. Obiecywałyśmy sobie ten wyjazd od dawna. Ale z siłą wyższą nikt jeszcze nie wygrał, więc nie mogłam mieć do niej pretensji. Poza tym samotne wakacje są świetnym pretekstem, by zawrzeć nowe znajomości. Z natury jestem ekstrawertyczką, więc nie mam żadnych problemów z nawiązywaniem kontaktu z nieznajomymi. Pomyślałam więc: „Co mi tam, lecę sama”.
Wolałam integrować się z Hiszpanami
Gdy dotarłam do hotelu, było już późne popołudnie. Ale dzień był piękny, a nie po to leciałam do słonecznej Hiszpanii, by lenić się w pokoju. Wyjęłam z walizki klapki, kostium kąpielowy i kwiecistą narzutkę. Chwilę później byłam już w barze na plaży i zamawiałam owocowy koktajl.
– Pierwszy dzień w Hiszpanii? – zapytał barman.
– Po czym pan poznał? – zdziwiłam się.
– Po braku opalenizny – powiedział, a ja skryłam twarz w dłoniach, by ukryć wstyd wywołany moim głupim pytaniem.
– Zostaję dwa tygodnie, więc nie zabraknie mi okazji, by złapać trochę koloru.
– Pani z Polski, prawda? Od razu poznałem po akcencie. W tym roku jest tu wielu pani rodaków, więc może złapie pani nie tylko kolor, ale i narzeczonego.
– Z rodakami obcuję na co dzień, więc tutaj chętnie od nich odpocznę.
– Więc proszę zostać do wieczora. Dziś organizujemy dyskotekę na plaży i na pewno przyjdzie wielu miejscowych. Sam nie wiem dlaczego, ale turyści wolą kluby od zabawy na świeżym powietrzu.
– Dziękuję, na pewno tak właśnie zrobię – powiedziałam i dopiłam koktajl.
Poznałam go w tańcu
Gdy słońce zaczęło skrywać się za horyzontem, z głośników popłynęły hiszpańskie rytmy, a nad parkietem rozbłysły girlandy. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Nogi same poniosły mnie do tańca. Byłam w swoim żywiole i czułam się jak w transie.
Nagle poczułam, że nie tańczę już sama. Za mną stał wysoki facet z ciemnymi, kręconymi włosami sięgającymi do ramion. Idealnie czuł mój rytm. Obróciłam głowę i obdarzyłam go uśmiechem, a w tym momencie on objął mnie w talii i zaczął ocierać się o moje pośladki.
Gdyby coś takiego spotkało mnie w Polsce, koleś od razu dostałby w twarz. Ale to przecież Hiszpania. Południowcy mają gorętszą krew i są bardziej temperamentni. Dla nich taki odważny i ekspresyjny taniec to przecież nic niezwykłego.
Gdy piosenka się skończyła, podziękował za taniec i pocałował mnie w dłoń.
– Miło mi cię poznać, jestem Mateo – przedstawił się.
– Julia. Świetnie tańczysz – zauważyłam.
– My, Hiszpanie, mamy to we krwi. Jesteś przecież w ojczyźnie flamenco, bolero i pasodoble.
– Skoro już się poznaliśmy, to może dasz mi kilka lekcji?
– Z przyjemnością, ale pozwól, że najpierw postawię ci drinka.
– Zgoda, ale tylko jednego – zaznaczyłam, pamiętając o mojej słabej głowie.
Przyznaję, że rozkochał mnie w sobie
Spędziliśmy na plaży całą noc. Świetnie nam się rozmawiało, mimo że mój hiszpański wymaga jeszcze podszlifowania. Ale nic to, bo deficyty w ojczystej mowie Mateo łatałam anglojęzycznymi wstawkami.
Spotkaliśmy się następnego dnia. Mój nowy znajomy obiecał, że pokaże mi Hiszpanię, do której nie docierają turyści. „Ten kraj to nie tylko zabytki i plaże przy hotelach. Jeżeli chcesz, pokażę ci taką Hiszpanię, o jakiej nie przeczytasz w przewodnikach turystycznych” – zaproponował, a ja zgodziłam się bez wahania.
Następne dni upłynęły nam na zwiedzaniu sennych miasteczek, małych wiosek i dzikich plaż, znanych tylko lokalsom. To była magiczna przygoda. Dzięki Mateo mogłam poczuć prawdziwą atmosferę tego pięknego kraju, bez tego całego chłamu, który wciska się turystom.
Zakochałam się w Hiszpanii i zaczęłam podkochiwać się w moim towarzyszu. Urzekła mnie jego ekspresyjna mowa i żywiołowe gesty. Spodobało mi się jego ekstrawertyczne usposobienie. No i ta południowa uroda! Choćbym nie wiem, jak się wzbraniała, nie mogłam pozostać obojętna na jego czar.
– Pokazałeś mi niezwykłe miejsca, więc może dzisiaj ja pokażę ci mój pokój? – zaproponowałam trzeciego dnia naszej znajomości.
– Za tobą pójdę wszędzie, choćby na koniec świata.
Spędziliśmy tę noc razem, potem kolejną i kolejną. Byłam pewna, że to już nie jest zwykłe zauroczenie. Zakochałam się w nim po uszy, a on zapewniał mnie, że czuje do mnie to samo.
– Julia, nie chcę, żeby nasza znajomość skończyła się wraz z twoim wyjazdem.
– Ja też tego nie chcę – powiedziałam, tuląc się do niego.
– Wyjadę z tobą do Polski – powiedział stanowczym i pewnym głosem.
– Oszalałeś? Chcesz wszystko dla mnie zostawić? A co z pracą? Co z rodziną?
– Nie mam żadnej rodziny, a pracę zawsze mogę zmienić. Wczoraj dużo o tym myślałem. Mam oszczędności. Będę sprowadzał i sprzedawał hiszpańskie produkty regionalne. Wino, oliwę, szafran i szynki. Zresztą, mogę robić cokolwiek. Bylebym mógł być z tobą.
Dałam się omotać
Tej nocy zasnęłam jak dziecko i spałam jak kamień do białego rana. Gdy się obudziłam, mojego boskiego Hiszpana nie było obok. Myślałam, że bierze prysznic, ale łazienka była pusta. Nie było jego ciuchów ani żadnych innych rzeczy. Spojrzałam na szafkę nocną. Jego telefonu też nie było. Leżał tylko mój i o dziwo ekran był odblokowany, ale wtedy nie zwróciłam na to uwagi. „Na pewno poszedł po kawę” – tłumaczyłam sobie.
Minęła godzina, potem następna. Mateo nie wracał, a ja zaczęłam pluć sobie w brodę. „Uwierzyłam, że jestem dla niego ważna, a on po prostu chciał się mną zabawić. Ależ byłam głupia!” – karciłam samą siebie. Nie chciałam siedzieć w pokoju i rozpaczać. W końcu nie po to wyjechałam na wakacje, żeby wylewać łzy. Poszłam do baru na plaży i zamówiłam mój ulubiony koktajl owocowy. Barman wskazał na terminal, a ja przyłożyłam telefon.
– Transakcja odrzucona – powiedział.
– Niemożliwe. To na pewno jakiś błąd sieci. Spróbujmy jeszcze raz.
– Odrzucona. Chyba powinna pani sprawdzić stan konta.
Zapłaciłam gotówką i usiadłam przy stoliku. Zalogowałam się do bankowości internetowej. Saldo było zerowe na wszystkich rachunkach – osobistym, oszczędnościowym i walutowym! „Jak to możliwe?” – pytałam samą siebie. Wtedy przypomniałam sobie o odblokowanym ekranie telefonu.
Policja się ze mnie śmiała
Sprawdziłam historię wszystkich działań na moich kontach. W nocy ktoś przelał wszystkie moje środki na konto walutowe i wypłacił je w bankomacie. Wcześniej ta sama osoba usunęła limit wypłat. Wytłumaczenie było jedno. „Ten drań mnie okradł!” – krzyknęłam z przerażeniem. Gdy spałam, musiał przyłożyć mój palec do skanera linii papilarnych. To otworzyło mu dostęp do aplikacji bankowej. Zajrzałam do portfela. Były w nim wszystkie dokumenty. Brakowało tylko karty.
Czym prędzej udałam się na najbliższy komisariat policji i o wszystkim opowiedziałam. Przyjmujący zgłoszenie policjant rozmawiał ze mną po angielsku. Chyba z góry założył, że nie znam hiszpańskiego.
– Co tam masz, Jorge?
– Kolejną głupiutką turystkę, która uwierzyła złodziejowi – powiedział, a wszyscy w komisariacie zaczęli się śmiać.
Nawet nie próbowałam bronić swojego dobrego imienia. Miał rację. Byłam tylko głupiutką przyjezdną, która dała się ponieść chwili i uwierzyła w wielką miłość. Biję się w pierś, to wyłącznie moja wina. Manipulował mną jak lalką na sznurkach, a ja jadłam mu z ręki. Straciłam wszystkie oszczędności, a przy okazji – godność.
Julia, 28 lat
Czytaj także:
„Nikt z rodziny nie chciał opiekować się babcią, ale gdy przepisała na mnie dom, zaczęły się pielgrzymki”
„Nie miałam kasy na drogie prezenty, więc na Komunię dałam chrześnicy Biblię. Z rozczarowania zalała się łzami”
„Sprzedaliśmy mieszkanie, by zapłacić za dom opieki. Dzieci się obraziły, bo chciały tę kasę dla siebie”