„Mój szef to obrzydliwy wyzyskiwacz. Płacił mi 1500 zł za etat i nadgodziny, a na koniec awansował kogoś po znajomości”

Mąż uważał, że kobieta nie powinna pracować fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Starałam się nadal być miła i uczynna, choć czasem wychodziło mi to bokiem. Na przykład wtedy, gdy musiałam szyć po nocach maskotki dla dzieci pracowników, bo niebacznie pokazałam im zdjęcie córy z moimi dziełami. I nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby zaproponować zapłatę, choć własną pracę cenią sobie wysoko”.
/ 23.01.2023 22:00
Mąż uważał, że kobieta nie powinna pracować fot. Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Odkąd mąż zlikwidował swoją firmę i przeszedł na etat, wysyłałam CV na wszystkie ogłoszenia, a panie w biurze pracy to już bladły na mój widok. Któregoś dnia doczekałam się dobrej wiadomości: gmina dostała dofinansowanie unijne i mogła mnie zatrudnić. Na pół roku tylko i za śmieszne, choć europejskie, pieniądze, ale dobre i to.

Tak oto jako blisko czterdziestoletnia „stażystka” stałam się człowiekiem do wszystkiego w miejscowym domu kultury. I nie paliłam, choć Bóg mi świadkiem, czasami miałam straszliwą ochotę. Nawet kombinowałam, czy by nie kupić papierosa elektronicznego!

Ledwo odgoniłam pokusę

Wtedy pani Ewa, miejscowa muzyczka, zawierzyła mi tajemnicę – podobno kierownik zastanawia się, czy nie zatrudnić mnie na stałe; dużo umiem zrobić i do tego okazałam się miła i uczynna…

To prawda, że ma pani skończone liceum ekonomiczne? – zapytała, a gdy potwierdziłam, klasnęła w ręce. – Nasza księgowa, sama pani widzi, już nie bardzo sobie radzi. Gdyby nie zrobiła pani porządku w dokumentach, popłynęlibyśmy w czasie ostatniej kontroli!

I zaczęła narzekać, że niektórzy to jakby mogli, dopiero na cmentarzu zwolniliby miejsce pracy dla innych, i siedzą choć nie wiadomo po co, skoro już dawno im się proponuje wcześniejszą emeryturę. Tak więc starałam się nadal być miła i uczynna, choć czasem wychodziło mi to bokiem. Na przykład wtedy, gdy musiałam szyć po nocach maskotki dla dzieci pracowników, bo niebacznie pokazałam im zdjęcie córy z moimi dziełami. I nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby zaproponować zapłatę, choć własną pracę cenią sobie wysoko. Albo wtedy, gdy zgadzałam się na gminnych imprezach zostawać do późna, choć nikt nie płacił mi nadgodzin. Zastanawiałam się nawet, czy nie jechać z resztą pracowników na wycieczkę – gdy zrezygnuję, czy nie pomyślą, że się wywyższam albo coś?

– Dziewczyno, ty zarabiasz półtora tysiąca, a oni po cztery tysiące! – oświecił mnie mąż. – Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie ci miał za złe, jeżeli zrezygnujesz. Opanuj się, Marzena, i nie tucz gołębia na dachu, dobrze?

Mniej więcej miesiąc temu zadzwoniła do mnie znajoma z firmy produkującej karmę dla zwierząt, i powiedziała, że zwolniło się miejsce. Dwa dwieście na rękę, z możliwością podwyżki po trzech miesiącach. Straszny miałam zgryz, ale zdecydowałam się zostać w domu kultury. Tym bardziej że już nie tylko pani Ewa, ale i kierownik mówił o tym, że zostanę na stałe.

Wzięli mnie pod włos?

– Czy to takie dziwne, że wolę pracować w zawodzie, niż ładować do puszek mięsne resztki?! – naskoczyłam na męża, gdy próbował wpłynąć na moją decyzję. – Ty wiesz, jak tam cuchnie? Nawet z samochodu czuć, gdy się przejeżdża! Sam się tam zatrudnij!

„Aby coś zyskać, trzeba coś poświęcić – myślałam. – Tak jak z papierosami”.

Dlatego tamtego dnia bez szemrania wybierałam zdjęcia z panem Tadziem od kultury, chociaż sama zdecydowałabym się na inne, lepsze artystycznie. No ale cóż… Ważny był wizerunek gminy i pokazywanie jej osiągnięć było głównym kryterium zbliżającej się wystawy. Niespodziewanie weszła sekretarka i zawołała mnie do kierownika.

– O, jest nasza gwiazdka – powitał mnie zwierzchnik z szerokim uśmiechem i serce aż stopniało mi z radości. Zaproponuje mi pracę!

– Pani Genia zdecydowała się jednak odejść i od jutra będziemy mieć nową księgową – ciągnął szef. – Chciałbym, żeby pomogła pani tej dziewczynie, wprowadziła ją w obowiązki i…

Słucham?!

– W końcu ma pani wykształcenie ekonomiczne – wyjaśnił łaskawie.

– A nowa pracownica takiego nie ma? – wyrwało mi się.

Spojrzał na mnie wyniośle i oświadczył, że tamta jest po studiach. Nieważne jakich, na pewno sobie poradzi! Wyszłam z biura na miękkich nogach i schowałam się w ubikacji, żeby jakoś dojść do siebie. Ledwo dotrwałam do końca dniówki. Wieczorem zaś dowiedziałam się od znajomej, że nasza nowa księgowa jest córką kierowniczki biblioteki. Tamta przyjęła do pracy siostrzenicę kierownika, a on właśnie jej się rewanżuje. I owszem, dziewczyna jest po studiach, ale po AWF. Cholera! Wykorzystali mnie z zimną krwią, oszuści! Krwiopijcy! 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA