„Mój sąsiad to wymuskany laluś. Używanie szczotki i mopa jest dla niego bardziej skomplikowane niż budowa odrzutowca”

facet fot. iStock by Getty Images, andreonegin
„Przeszło mi przez myśl, że może nie udaje bogatego chłopczyka, a po prostu nie ma pojęcia, jak się za to zabrać. Sprawiał wrażenie nastolatka, który raz po raz, z zażenowaniem, przyznawał się do totalnego braku umiejętności sprzątania”.
/ 20.08.2024 22:00
facet fot. iStock by Getty Images, andreonegin

Od lat mieszkam w niewielkiej kamienicy wielorodzinnej, która znajduje się praktycznie w sercu miasta. To przedwojenna kamieniczka z piękną klatką schodową, ozdobioną misternie ułożonymi płytkami ceramicznymi. Moje niewielkie, dwupokojowe lokum ma okna wychodzące na schludny dziedziniec. Sąsiedztwo też jest całkiem niezłe. Znam osobiście tylko kilka osób, ale zawsze witamy się przyjaźnie, posyłając sobie uśmiechy i zamieniając grzecznościowo kilka słów.

Musieliśmy oszczędzać

Życie w zabytkowej kamienicy niesie ze sobą liczne zalety – niepowtarzalną atmosferę i solidne ściany, zapewniające w okresie zimowym ochronę przed chłodem, a gdy przychodzą upały, wnętrza pozostają przyjemnie chłodne. Niestety, są też pewne wady. Choćby taka, że nasz piękny budynek nie jest objęty opieką żadnej wspólnoty mieszkaniowej, a co za tym idzie, sami mieszkańcy muszą troszczyć się o właściwy stan techniczny nieruchomości.

Mniejsze usterki usuwamy we własnym zakresie, natomiast przy poważniejszych awariach nie mamy wyjścia i musimy poczekać na specjalistów, którzy, co oczywiste, liczą sobie za usługi niemałe pieniądze. Nie zawsze jest wielu chętnych do ponoszenia dodatkowych wydatków.

Zdarza się, że kłócimy się zaciekle o stawki i zasadność przeprowadzania remontów, ale mimo wszystko próbujemy wypracować jakiś kompromis. W końcu chodzi o nasz wspólny dom. Co miesiąc każdy z nas przeznacza ustaloną kwotę na wspólne konto, dzięki czemu mamy fundusze na konieczne naprawy i ulepszenia: wymianę rynien, otynkowanie i ocieplenie budynku, a także opłacenie osoby sprzątającej, oraz zimową odśnieżarkę chodnika przed domem.

Ten rok zmusił nas do zaciskania pasa. Kryzys odcisnął piętno na wszystkich mieszkańcach naszego bloku. Na pierwszy rzut poszły panie sprzątające. W trakcie jednego ze spotkań bez jakichkolwiek sprzeciwów postanowiliśmy, że nie ma sensu wydawać kasy na coś, co jesteśmy w stanie zrobić samodzielnie.

Ustaliliśmy nowe zasady

– Jeśli co tydzień każdy z nas posprząta fragment korytarza przy swoich drzwiach, to uda nam się utrzymać porządek – wyjaśniał zarządca naszej niewielkiej społeczności, a my od razu przyznaliśmy mu rację.

Uważałam, że to dobry pomysł, ponieważ dbanie o porządek na naszym piętrze absolutnie nie było dla mnie problemem. Tak naprawdę sądziłam, że może to być fajna okazja do regularnego, cotygodniowego ruchu, a przy okazji świetny pretekst do lepszego poznania ludzi mieszkających obok.

Niedługo po tym, jak przegłosowaliśmy tę decyzję, na moim piętrze pojawił się nowy najemca. Sędziwa kobieta, która do tej pory rezydowała w lokalu na wprost, sprzedała go i przeniosła się do swojego syna. Nowo przybyły sąsiad przywitał się dość formalnie. Do moich uszu dotarło jedynie niewyraźne imię „Konrad” i to był ostatni raz, kiedy go ujrzałam. Opuszczał mieszkanie bladym świtem, a do domu wracał późną porą. „Pewnie jest bardzo zaabsorbowany swoją pracą zawodową” – dumałam, nieraz słysząc, jak powoli wspina się po stopniach schodów.

Facet był w podobnym wieku co ja, ale jakoś nie przypadł mi do gustu. Sprawiał wrażenie zarozumiałego i pyszałkowatego. Takich gości nie trawiłam, bo za bardzo kojarzyli mi się z moim poprzednim chłopakiem, który poza własnym nosem nic nie dostrzegał. Dla niego liczyło się tylko to, jaką prezencję ma i co sobie inni o nim myślą. Zawsze chodził wystrojony jak z żurnala. Nic w tym dziwnego: w swojej garderobie miał od groma przeróżnych koszul, garniturów, pasków i krawatów we wszystkich kolorach tęczy. Nawet moja szafa nie mogła się równać z jego pod względem liczby modnych ciuchów!

Nie polubiłam go

Gdy skończyłam z moim byłym, poprzysięgłam sobie, że koniec z facetami dbającymi tylko o siebie.

– Sprawia wrażenie strasznie zapatrzonego w siebie – podzieliłam się z przyjaciółką przemyśleniami na temat nowego sąsiada.

Moje przeczucia podpowiadały mi, że to straszny pedant, skupiony wyłącznie na własnej osobie. Na dodatek wygląda na takiego, co nie potrafi ciekawie opowiadać i nie nadaje się na dobrego kumpla. Nie planowałam zatem spędzać z nim czasu na długich pogadankach, ale wypadało go powiadomić o naszym tygodniowym grafiku wspólnego sprzątania klatki schodowej.

– Szczerze mówiąc nie jestem przekonany czy dam radę – na jego twarzy zagościł uśmiech, a ja poczułam jakby ktoś mnie kopnął w kostkę.

– Umycie podłogi to pestka. Po prostu ściągnij marynarkę, podwiń rękawy koszuli i do roboty – warknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam do swojego mieszkania, trzaskając drzwiami.

Sama nie wiem co bardziej wyprowadziło mnie z równowagi – jego bezwstydny wyraz twarzy czy to, że przypominał mi mojego byłego jeśli chodzi o zamiłowanie do nienagannego wyglądu.

Trudno go rozgryźć

Ciężko było uniknąć kolejnych spotkań. Pierwsze z nich miało miejsce rankiem w sobotę. Ja byłam przygotowana do działania, niosąc ze sobą miotłę, mopa oraz wiadro wypełnione wodą, a on dzierżył w dłoni malutką miotełkę. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że gość nie ma zielonego pojęcia, jak się tego używa.

– Wygląda na to, że nie mam jeszcze wprawy w tej robocie – stwierdził, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu i wzruszając ramionami.

– No dobra – odburknęłam pod nosem, po czym wręczyłam mu mój mop. – Niech pan da spokój, każdy z nas kiedyś zaczynał – dodałam pokrzepiająco. Następnie oparłam się plecami o ścianę, z zamiarem obserwowania, jak sobie radzi z przyswajaniem nowych umiejętności.

Obserwując go, jak ubrany w poszarpane spodnie i t-shirt klęczał nad miednicą, przeszło mi przez myśl, że być może wcale nie udaje aroganckiego bogatego chłopczyka, a po prostu nie ma pojęcia, jak się za to zabrać. Sprawiał wrażenie przeciętnego nastolatka, który raz po raz, z zażenowaniem, przyznawał się do totalnego braku umiejętności sprzątania.

Niewiele brakowało, a sama chwyciłabym za ścierkę i przejęła jego obowiązki. Tego dnia zdecydowałam się jednak twardo trzymać swojego postanowienia. Dlaczego niby miałabym odwalać robotę za niego?

Nie wiedział jak użyć mopa

– Ogromnie się cieszę i dziękuję – odparł z uśmiechem na twarzy, gdy skończył. – Niedługo zaopatrzę się w odkurzacz i pozostałe niezbędne rzeczy do sprzątania – oznajmił z wyraźną satysfakcją.

– To pana pierwsze samodzielne mieszkanie? – zdziwiłam się nie na żarty.

– Owszem. Do tej pory dzieliłem mieszkanie z dziadkiem, którym się opiekowałem. Teraz zastąpiła mnie w tym siostra, a ja zainwestowałem całe swoje oszczędności właśnie w to – tu pokazał na drzwi za swoimi plecami.

Niewiarygodne! Ten chłopak okazał się taki troskliwy i zwyczajny… Kompletnie się co do niego myliłam! A to wszystko przez ten jego garnitur. „Jestem strasznie zmanierowana” – przemknęło mi przez głowę, gdy siedziałam w kuchni, popijając herbatę. Czułam, że mój nowy sąsiad z każdą chwilą coraz bardziej wpada mi w oko.

– Słuchaj, chyba do tej pory byłam zbyt sceptycznie nastawiona do kolesi w garniakach. Ten Konrad to całkiem fajny gość – rzuciłam do kumpeli, kiedy do niej zadzwoniłam, i na szybko streściłam jej wydarzenia z przedpołudnia.

Okazał się w porządku

Któregoś kolejnego dnia dowiedziałam się, że mój świeżo upieczony sąsiad był zatrudniony w banku na stanowisku konsultanta. Garnitur stanowił element jego zawodowej garderoby, a nie był jedynie wyrazem zbytku. Gdy ponownie natknęliśmy się na siebie w przejściu między mieszkaniami, otwarcie przyznał, że nie znosi swojego służbowego uniformu i początkowo czuł się w nim okropnie niekomfortowo.

– Nie mam pojęcia dlaczego. Prezentujesz się w nim znakomicie – wyznałam zaskoczona własną reakcją, jednocześnie przechodząc na ty.

Nie da się zaprzeczyć, że to była stuprocentowa prawda. Konrad miał naprawdę niezłą budowę ciała, a garnitur wyglądał na nim jak na profesjonalnym modelu z wybiegu. Choć bardziej przypadł mi do gustu, kiedy nosił mniej oficjalne ciuchy, to i w tym eleganckim wydaniu mógł przyprawić niejedną kobietę o szybsze bicie serca.

To tylko moje wcześniejsze uprzedzenia sprawiły, że do tej pory jakoś nie zwracałam na to uwagi… Cóż, patrzyłam na niego oczami osoby zranionej przez kogoś innego w przeszłości… Postanowiłam jednak, że już nigdy więcej nie dam przeszłości odebrać sobie radości z życia i szansy na docenienie nowo poznanych osób. A jeśli chodzi o Konrada, to póki co widujemy się co tydzień, gdy robimy porządki.

Karina, 27 lat

Czytaj także:
„Chciałam pomóc przyjaciółce w potrzebie, a ona bezczelnie to wykorzystała. Traktowała mój dom jak klub towarzyski”
„Ufałam siostrze bezgranicznie, ale ona perfidnie oszukała całą naszą rodzinę. Poszło o ukryty testament ojca”
„Żona szczuła mnie na rodziców, a ja nie wiedziałem, dlaczego. Gdy odkryłem, dlaczego, zaczęło się prawdziwe piekło”

Redakcja poleca

REKLAMA