Gdy się poznaliśmy, oboje tkwiliśmy w związkach bez miłości. Tyle że ja nie kochałam mojego męża nigdy. Ryszard zaś mówił, że był przez długie lata szaleńczo w żonie zakochany. Ale gdzieś po drodze uczucie wygasło.
Choć to ja miałam małe dziecko, szybciej zakończyłam moje małżeństwo. Bardzo ułatwił mi to mąż. Pewnego dnia przyszedł do domu jeszcze bardziej pijany niż zwykle. I po raz pierwszy spróbował mnie uderzyć. Odepchnęłam go, wzięłam Asię pod pachę i pojechałam do mamy. Następnego dnia z bratem wróciłam do swojego mieszkania.
– Masz dwie godziny, żeby się spakować i wyprowadzić – zapowiedziałam. Wojtek stał w drzwiach i tylko groźnie patrzył. Ale Witek i tak nie był w nastroju do walki. Miał kaca giganta i wyglądał żałośnie.
– Kasia, przepraszam, byłem pijany, to już się powtórzy. Nie chcę bez ciebie żyć – szlochał.
Nie dałam się przekonać. Zbyt dobrze to znałam. Nasz tata też był alkoholikiem. I damskim bokserem. Bił, a potem przepraszał i obiecywał poprawę. I mama mu wybaczała. Latami. Dopiero gdy pewnego dnia w jej obronie stanął czternastoletni Wojtek i ojciec złamał mu szczękę, mama powiedziała dość. I poszła na milicję. Ojciec trafił do więzienia. A my wyprowadziliśmy się do innego miasta.
Witek się wyprowadził. Rozwiedliśmy się. Poszedł na terapię i po roku pozwoliłam mu znowu spotykać się z Asią. Dziś jest trzeźwy, ma nową żonę i podkreśla, że tylko dzięki mnie wyszedł na prostą i jest szczęśliwy. Na swój sposób nawet się przyjaźnimy. Zresztą zawsze byliśmy tylko przyjaciółmi. Raz, po jakiejś imprezie obudziliśmy się w łóżku. Wiele nie pamiętałam, ale do czegoś musiało dojść, bo okazało się, że jestem w ciąży. Ślub wzięliśmy, bo tak wypadało. Nie kochaliśmy się. Podejrzewam, że to jedna z przyczyn, dla których Witek pił coraz więcej. Ale powtarzałam sobie, że muszę wytrzymać, dla dobra córki. To nie jej wina, że rodzice się nie kochają.
Ryszarda poznałam w parku, na spacerze. To było jeszcze przed rozwodem. Ja byłam z Asią, on z wnukiem Alusiem. Przysiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Kilka dni później spotkaliśmy się znowu. Aż w końcu zaczęliśmy się widywać codziennie. Choć Ryszard jest starszy ode mnie o prawie 15 lat, przy żadnym mężczyźnie nie czułam się nigdy tak dobrze. Jest doskonałym słuchaczem. Po miesiącu spotkań w parku, spacerach i niekończących się rozmowach zaczęłam rozumieć, że to coś więcej niż luźna znajomość. Wiedziałam, że Ryszard ma żonę i dorosłe dzieci. I nie miałam pojęcia, czy też czuje to co ja, czy sobie coś wmówiłam.
Któregoś popołudnia w czasie spaceru delikatnie wsunęłam swoją dłoń w jego. Nie odtrącił jej. Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się. Wtedy już byłam pewna. Wieczorem po raz pierwszy spotkaliśmy się poza parkiem. Ryszard zaprosił mnie na kolację. Witkowi powiedziałam, że idę się spotkać z koleżankami. Po kolacji pozwoliłam mu, by odprowadził mnie do domu. Zatrzymaliśmy się dwie przecznice wcześniej.
– Dalej już pójdę sama. Dziękuję za uroczy wieczór…– Ryszard nie dał mi dokończyć myśli. Pochylił się i zaczęliśmy się całować jak szaleni. Jego ręce na moich plecach paliły mnie przez żakiet. Wiedziałam, że jak szybko nie znajdziemy sposobu, żeby móc być razem, to zwariuję.
Ryszard chyba czuł to samo, bo następnego dnia dostałam sms-a. „Wyrwiesz się na weekend? Błagam”.
Witek wiedział, że mam przyjaciółkę ze studiów we Wrocławiu, Magdę. Nie znał jej, nie miał do niej telefonu. Postanowiłam ją wykorzystać.
– Kompletnie zapomniałam, ale Magda ma w sobotę 40 urodziny. Muszę do niej pojechać, tak dawno się nie widziałyśmy – skłamałam. – Asią zajmie się moja mama, będziesz mieć weekend dla siebie – dodałam szybko.
Ten argument zadziałał. Mogłam jechać!
Wiedziałam, że Witek zaprosi kolegów na brydża i pewnie przez dwa dni nie będzie trzeźwieć, ale w tym momencie już mało mnie to obchodziło. Ryszard wynajął nam pokój w pensjonacie na Podlasiu. Spotkaliśmy się na dworcu. Choć zwykle mieliśmy sobie dużo do powiedzenia, tym razem prawie całą drogę milczeliśmy. Każde z nas wiedziało, po co jedziemy do tego pensjonatu. I chyba ta świadomość nas krępowała.
Pensjonat stał na polanie pod lasem. Urocze miejsce. Poszliśmy na spacer. Ryszard złapał mnie za rękę.
– Wiem, że w moim wieku takie deklaracje brzmią śmiesznie, ale ja jestem w tobie do szaleństwa zakochany. I nic nie mogę z tym zrobić – Ryszard bezradnie rozłożył ręce.
Rzuciłam mu się na szyję.
– To tak jak ja – wyszeptałam.
To był nasz pierwszy i ostatni spacer po tym pięknym lesie. Przez resztę weekendu nie wychodziliśmy z pokoju. Mieliśmy mało czasu i chcieliśmy go jak najlepiej wykorzystać. Przez dwa miesiące spotykaliśmy się dwa trzy razy w tygodniu w hotelach i motelach. Z początku nawet mi się to podobało, ale zaczęło być męczące. Kilka razy przymierzałam się, żeby powiedzieć Witkowi prawdę. Ale nie umiałam. Odeszłam od niego bo chciał mnie uderzyć, ale tez dlatego, że nigdy go nie kochałam. W głębi duszy wiedziałam, że zostawiam go dla Ryszarda.
Po wyprowadzce Witka było nam łatwiej spotykać się z Ryszardem. Spotykaliśmy się w moim mieszkaniu, ale tylko, gdy nie było Asi. Moja córka znała go jako dziadka Alusia z parku. Nie byłam jeszcze gotowa, żeby jej o nas powiedzieć. Ryszard też przez lata okłamywał swoje dorosłe dzieci. I żonę. Oboje wiedzieli, że nic już ich nie łączy. Nie zdziwiło go, że Maria z ulgą przyjęła jego decyzję, że będzie sypiał w gabinecie. Musiała podejrzewać, że on ma kogoś innego. Kobiety to wiedzą. Ale głośno nic nigdy nie zostało powiedziane. Chodzili razem na świąteczne kolacje, na imieniny znajomych, na rodzinne wesela i pogrzeby.
Gdy wyjeżdżaliśmy gdzieś razem, nie chwaliliśmy się tym na facebooku. Zawsze pilnowaliśmy też, żeby moim znajomym, z którymi spędzaliśmy czas, nie przyszło do głowy pokazywać gdzieś nasze wspólne zdjęcia.
Ja kryłam się przed córką, Ryszard przed rodziną
Mijały lata. Byliśmy szczęśliwi, ale też zmęczeni tą konspiracją. Asia skończyła 18 lat. Dzieci Ryszarda dawno miały swoje życie. A jednak on nie umiał powiedzieć prawdy żonie. A ja ciągle nie przyznałam się do wszystkiego córce.
Ryszard ma firmę budowlaną. Współpracuje na największymi deweloperami w naszym mieście. Pół roku temu zabrał mnie na budowę. Zaprowadził na ostatnie piętro apartamentowca do dużego, dwupoziomowego mieszkania z wielkim tarasem.
– Będzie gotowe za pół roku. Zamieszkamy tu razem. Rozumiesz? Mamy pół roku, żeby posprzątać w naszym życiu i w końcu zacząć być szczęśliwymi. Co ty na to?
Popatrzyłam na niego uważnie.
– Ryszard. Nie składaj obietnic, których nie potrafisz dotrzymać.
– Nie żartuję. Zobaczysz, za pół roku będę wolnym człowiekiem.
Bardzo chciałam mu uwierzyć. Ale dlaczego akurat teraz miałby zrobić to, czego przez tyle lat nie umiał?
Ja postanowiłam moją część zobowiązania zrealizować od razu. Wiedziałam, że najwyższa pora. Asia w kółko mnie wypytywała gdzie jadę, z kim wychodzę. Kiedyś przyłapałam ją na przeglądaniu mojego telefonu. Musiałam jej wszystko wyjaśnić, choćby miała mnie znienawidzić. Każdy moment był równie dobry jak ten.
– Asia, chcę ci coś powiedzieć… – zaczęłam.
– Najwyższa pora – fuknęła moja córka.
– Od dawna z kimś się spotykam. Z mężczyzną. Poznałam go jeszcze, zanim rozstałam się z tatą. Najpierw uważałam, że jesteś za mała, a potem nie umiałam znaleźć właściwego momentu. Przepraszam…
Zastanawiałam się, jak zareaguje Asia. Ciągle była jednak nastolatką.
– Nareszcie. Dziękuję. Bardzo mi było przykro, że mnie okłamujesz. Przecież uczyłaś mnie, że zawsze trzeba mówić prawdę. Szpiegowałam cię, bo byłam wściekła. Ale nie na to, że kogoś masz. Tylko że nie chcesz mi powiedzieć. Przecież ja zawsze wiedziałam, że przy tacie cierpiałaś. Myślisz, że wychowałaś córkę, która nie chce szczęścia swojej mamy?
Jednak nie doceniłam mojej córki. Obie zaczęłyśmy płakać. Głaskałam ją po głowie i przepraszałam.
– Chyba jesteś bardziej dorosła niż ja – szepnęłam.
Dwa dni później zaprosiłam Ryszarda na kolację. Po południu zebrałam się w sobie i powiedziałam córce ostatnią rzecz, którą przed nią zataiłam.
– Muszę cię uprzedzić, że znasz tego mężczyznę. Pamiętasz chłopca, z którym bawiłaś się w parku? Kilka lat młodszy od ciebie. Aluś – Asia spojrzała na mnie dziwnie, więc szybko dokończyłam. – Spotykam się z Ryszardem, jego dziadkiem. Przychodził z nim do parku. Tak się poznaliśmy.
Asia zaczęła się śmiać.
– Naprawdę? Jasne że pamiętam, dawał mi żelki. Trochę moim zdaniem za stary, ale…
Asia nie dokończyła, bo oberwała ścierką i uciekła do przedpokoju. Kolacja był bardzo miła. Gdy Asia już poszła do siebie, usiedliśmy przytuleni na kanapie.
– Nie wiem, czemu tyle czasu z tym czekałam.
Ryszard nic nie powiedział. Wiedziałam, o czym myśli. Miesiące upływały szybko. Byłam na budowie kilka razy, pomagałam wybierać kolor ścian, kafelki. Ale o nic nie pytałam. Ryszard chodził spięty, widziałam, że walczy ze sobą. Zastanawiałam się, czy dotrzyma obietnicy. A jak nie? Czy powinnam wtedy odejść? Czy dać mu kolejną szansę? Pół roku od tamtej rozmowy miało minąć lada dzień. Co zrobię, gdy nic się nie wydarzy.
Czy powinnam odejść?
Ani w czwartek, ani w piątek nie widziałam Ryszarda, ani z nim nie rozmawiałam. Zadzwonił w sobotę z samego rana.
– Zapytaj Asi, czy ma jakieś plany na wieczór. I czy może je odwołać.
Poszłam do córki.
– Może kino z dziewczynami, nic konkretnego… A co? – Asia wyglądała na zaintrygowaną.
Powtórzyłam odpowiedź córki Ryszardowi.
– To świetnie. Czekajcie na mnie koło siódmej. Mam niespodziankę.
Gdy już siedziałyśmy w aucie Ryszarda, zorientowałam się, że jedziemy w stronę jego nowego mieszkania. W salonie, na jedynym stoliku, stał szampan.
– Kasiu, Asiu. Jak tylko będziecie chciały, możemy tu zamieszkać razem, w trójkę. Już oficjalnie. Właściwie to ja mieszkam tu już od wczoraj, bo Maria wyrzuciła mnie z domu. To była trudna rozmowa, okropna. Ale cieszę się, że mam już ją za sobą.
Asia poszła obejrzeć swój pokój. Wyczuła, że powinniśmy zostać sami.
– A dzieci? Rozmawiałeś z nimi?
Ryszard powoli skinął głową.
– Chyba na razie nie będziemy się widywać. Julia powiedziała mi, że nie chce mnie znać. I że już nigdy nie zobaczę wnuków. Tomek nie powiedział nic. Chyba uznał, że musi być solidarny z mamą i siostrą.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Wypiliśmy szampana, pokręciliśmy się po mieszkaniu i Ryszard odwiózł mnie i Asię do domu. Po raz pierwszy został ze mną na noc. Spał niespokojnie. Rzucał się, mamrotał. Rano poczekałam, aż Asia pójdzie do szkoły.
– Ryszard. Ja czuję, że ty cierpisz. Nie mogę na to patrzeć. Wiem, jak kochasz córkę, syna, wnuki. Rozumiem, że do Marii już nie możesz wrócić. Ale może jak nie będziesz ze mną, to dzieci ci wybaczą?
Ryszard długo nie odpowiadał. Chyba ze sobą walczył. W końcu wstał, złapał mnie za ręce i spojrzał mi w oczy.
– Kasia. Ja już podjąłem decyzję. Od dawna wiedziałem, że chcę być z tobą. I w końcu to zrobiłem. Nie wiedziałem, że dzieci zareagują aż tak gwałtownie. Ale naprawdę nie żałuję. Zrobiłem to, co musiałem. Nie dla ciebie. Dla siebie.
Ryszard tłumaczył mi potem, że jego wyznanie było większym szokiem dla jego córki niż żony.
– Maria dawno wiedziała, że mnie straciła. A dla Julki to był szok. Ona tak bardzo lubi, jak wszystko jest na miejscu. Doskonałe. I nagle na jej idealnym obrazie świata pojawiła się rysa. Ukochany tatuś, doskonały mąż, który od lat ma kochankę. Nie wiem, czy to się zdarzy za miesiąc, czy za rok. Ale wierzę, że nawet ona w końcu mi wybaczy.
Dwa miesiące później wprowadziliśmy się do nowego mieszkania. Ryszard regularnie wysyła dzieciom zaproszenia na niedzielny obiad. Na razie poddał się Tomek. Był u nas ze swoją dziewczyną Matyldą. Julia milczy. Wczoraj zadzwonił do Ryszarda Aluś. Nie wiem, o czym rozmawiali. Ale po raz pierwszy widziałam, jak mój mężczyzna płacze. Mam nadzieję, że wszystko się w ułoży. Tak bardzo o tym marzę.
Czytaj także:
„Porzuciłem córkę i spokojnie żyję bez wyrzutów sumienia. Tak jest lepiej dla nas wszystkich”
„Mam 41 lat i potrzebuję mężczyzny tylko do seksu. Związek bez zobowiązań jest dla mnie idealny”
„Mam męża i kochanka, których kocham po równo. Gdybym dziś musiała między nimi wybierać, nie wiem z kim bym została”