„Mój pierwszy chłopak zadzwonił i zburzył nasze spokojne życie. Od 20 lat byłam szczęśliwą mężatką, nagle straciłam głowę”

kobieta która nie wie co ma robić ze swoim życiem fot. Adobe Stock, Aliaksei
Po co on się w ogóle odzywał po tylu latach?! Po co mnie szukał?! Ponad 20 lat żyłam ze świadomością, że w Stanach znalazł sobie inną i przestał mnie kochać. Tymczasem okazało się, że on po prostu stracił pamięć w wyniku wypadku...
/ 08.06.2021 16:37
kobieta która nie wie co ma robić ze swoim życiem fot. Adobe Stock, Aliaksei

Jeszcze niedawno moje życie było spokojne i ustabilizowane. Od prawie dwudziestu lat miałam przy boku kochającego męża, udane dzieci. Mieszkałam w pięknym domu pod miastem, niczego mi nie brakowało. Wydawało mi się, że tak będzie już zawsze, że nie czekają mnie żadne niespodzianki. Myliłam się…

Ostatnio wydarzyło się coś, co zburzyło mój uporządkowany świat

A ja nie wiem, co zrobić. To było kilka tygodni temu. Byłam wtedy sama w domu. Mąż pojechał do kliniki, do pilnego wezwania, a dzieciaki wyszły do znajomych. Rozsiadłam się wygodnie na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Miałam nadzieję, że spokojnie obejrzę kolejny odcinek ulubionego serialu. I wtedy zadzwonił telefon.

– Ewelina? Ewelina Stokowska? – usłyszałam niski męski głos.
– Rzeczywiście, kiedyś tak się nazywałam. Kto mówi? – zdziwiłam się.
– Tu Wojtek… Wojtek Pomianowski. Pamiętasz mnie jeszcze? – zapytał.

W pierwszej chwili nie mogłam skojarzyć, z kim rozmawiam. Dopiero po kilku sekundach doznałam olśnienia. To niemożliwe! Minęło przecież tyle czasu… Czyżby to naprawdę był on? Moja jedyna, prawdziwa wielka miłość? – zaczęłam się zastanawiać.

Poznaliśmy się w liceum. Wojtek był w równoległej klasie

Wpadliśmy na siebie na korytarzu i poczuliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, snuliśmy plany na przyszłość. Wyobrażaliśmy sobie, że po maturze oboje pójdziemy na weterynarię, a potem zamieszkamy gdzieś na wsi. Z dala od zgiełku miasta. Tam zbudujemy dom, wychowamy nasze dzieci… Będziemy hodować konie. Niestety, życie dość szybko zweryfikowało nasze plany.

Ja dostałam się na studia, Wojtek nie. Zabrakło mu tylko dwóch punktów! Był załamany. Nie bardzo wiedział, co ma ze sobą zrobić. Pocieszałam go, prosiłam, żeby się nie przejmował, przekonywałam, że za rok pójdzie mu lepiej, ale nie słuchał. Stwierdził, że nie potrafi bezczynnie czekać tak długo, że skoro nie może studiować, to wyjeżdża do wujka do Stanów. Nie chciałam słyszeć o rozstaniu, prosiłam, płakałam, ale on się uparł.

– Zarobię raz dwa na ten nasz wymarzony domek i stadninę, i wrócę. Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma – przekonywał.

Po cichu liczyłam jeszcze na to, że nie dostanie wizy, ale jak na złość mu ją przyznali. Miesiąc później żegnałam Wojtka na lotnisku.

– Ale wrócisz, prawda? – dopytywałam się ze łzami w oczach.
– Oczywiście, że tak. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie opuścił – obiecał i przytulił mnie.

Z czasem moje uczucia jakby przygasły

Na początku okropnie za nim tęskniłam. Z niecierpliwością czekałam na jakąkolwiek wiadomość od niego. Na szczęście Wojtek dość często pisał. Jego listy były ciepłe, pełne miłosnych wyznań, wspomnień ze spędzonych wspólnie chwil. „A ty pewnie już o mnie zapominasz?”– pytał w nich. „Jak możesz tak myśleć, przecież wiesz, że zawsze będę kochała tylko ciebie” – odpisywałam urażona. Ale gdzieś tam w głębi duszy bałam się, że jeśli szybko nie wróci, czas i odległość nas rozdzielą. Na dodatek moja mama tylko utwierdzała mnie w tych wątpliwościach.

– Bądź realistką. Przecież to zdrowy, dorosły mężczyzna. Na pewno ma już inną dziewczynę. Zobaczysz, wkrótce ułoży sobie życie w Stanach i przestanie pisać. Zapomnij o nim. Tak będzie najlepiej – przekonywała mnie.

Niestety, miała rację. Listy rzeczywiście przychodziły coraz rzadziej. Ciągle były pełne miłosnych wyznań, ale złapałam się na tym, że nie czekam na nie już z taką niecierpliwością jak na początku i nie czytam z wypiekami na twarzy. Kiedy więc po dwóch latach przestały w ogóle przychodzić, przyjęłam to ze spokojem. No cóż, czas zapomnieć o Wojtku. Było, minęło – pomyślałam.

Wiodłam normalne studenckie życie. Zakuwałam do egzaminów, a w wolnych chwilach bawiłam się na imprezach. Na jednej z nich poznałam Franka, świeżo upieczonego lekarza weterynarii. Facet kompletnie oszalał na moim punkcie. A ja? Ja go po prostu polubiłam.

Zaczęliśmy się spotykać. Kilka razy zaprosiłam go do domu na obiad

Moi rodzice byli nim po prostu zachwyceni.

– Co za przemiły, kulturalny młody człowiek. I taki odpowiedzialny, ambitny – ekscytowała się mama.
– Córeczko, trzymaj się go ze wszystkich sił. Lepszego męża nie znajdziesz – wtórował jej tata.

Kiedy więc po dwóch latach Franek poprosił mnie o rękę, powiedziałam tak. Nie kochałam go, ale byłam przekonana, że będzie dla mnie dobry. I że zapewni mi i naszym dzieciom dostatnie życie. Nie zawiodłam się. Franek jest moim najlepszym przyjacielem, mam w nim oparcie. Przez te prawie dwadzieścia lat tworzyliśmy udany związek. Może bez większych uniesień i namiętności, ale i bez kłótni, wzajemnych pretensji i żalów. Dzięki jego pracowitości mamy własną, świetnie prosperującą klinikę weterynaryjną. Nasze nastoletnie dzieci, Kasia i Igor, chodzą do prywatnych szkół… Nigdy nie żałowałam, że za Franka wyszłam, nigdy nie miałam wątpliwości. Aż do teraz…

W czasie tamtej rozmowy telefonicznej umówiłam się z Wojtkiem na kawę

Gdzieś tam pod skórą czułam, że to nie jest dobry pomysł, ale nie potrafiłam się powstrzymać. Pamiętam, jak weszłam do kawiarni. Od razu go poznałam. Posiwiał, postarzał się, ale to wciąż był on. Ten sam chłopak, z którym snułam plany na przyszłość. Zerwał się od stolika i podbiegł do mnie. W ręce trzymał olbrzymi bukiet róż.

– O Boże, jesteś piękna jak dawniej, nic się nie zmieniłaś – szepnął.

W jego oczach zobaczyłam zachwyt i miłość. Takie same, jak kiedyś, gdy byliśmy razem. Poczułam, że zalewa mnie fala gorąca, a motyle w brzuchu rozpoczynają szalony taniec.

Przez chwilę znowu czułam się młoda i zakochana

Przegadaliśmy kilka godzin. Wojtek wyjaśnił, że przestał pisać, bo miał wypadek. Pracował na budowie, spadł z rusztowania, stracił pamięć. Wiele miesięcy spędził w szpitalu, lecząc rany i próbując przypomnieć sobie fakty z przeszłości. Potem nie wiodło mu się najlepiej. Trochę tułał się po Stanach, w końcu osiadł na Południu. Wtedy znowu zaczął do mnie pisać, ale nigdy nie dostał odpowiedzi. Wiedziałam dlaczego. Gdy skończyłam czwarty rok studiów, rodzice sprzedali nasze duże mieszkanie i kupili dwa mniejsze. Przeprowadziłam się do własnej kawalerki…

Spotkałam się z Wojtkiem jeszcze kilka razy. Wyjechaliśmy nawet razem na weekend. Mężowi powiedziałam, że jadę z przyjaciółkami do SPA, a tak naprawdę spędziłam czas z nim. Wiele opowiadał mi o swoim życiu. Po latach niepowodzeń wreszcie zaczęło mu się układać. Zaczął remontować zrujnowane domy i odsprzedawał je z zyskiem. Ma własną firmę budowlaną i pokaźne konto. Nigdy się nie ożenił. Wynajął w Polsce detektywa, by ustalił mój adres, telefon. A gdy dostał wszystkie dane, przyjechał do kraju, by powiedzieć, że ciągle mnie kocha.

– Wyjedź ze mną. Minęło wiele lat, ale nie jest jeszcze za późno. Możemy nadrobić stracony czas – przekonywał.

Kiedy tego słuchałam, byłam szczęśliwa i podekscytowana. Czułam się tak jak wtedy, gdy mieliśmy po dziewiętnaście lat. Miałam ochotę iść za głosem serca. Rzucić się Wojtkowi na szyję, powiedzieć, że się zgadzam. Ale potem wracał rozsądek. Stawało mi przed oczami moje dotychczasowe życie. Wojtek, dzieci. Nasz dom, klinika…

– Daj mi czas, muszę wszystko spokojnie przemyśleć – mówiłam więc tylko.

Nie chciałam podjąć od razu decyzji, nie potrafiłam. Na razie Wojtek wrócił do Stanów

Zostawił mi swój adres, telefon. Tak jak kiedyś odprowadziłam go na lotnisko.

– Będę czekał na ciebie do końca życia, Ewelinko. Wystarczy jedno twoje słowo i będziemy razem – powiedział mi na pożegnanie.

Gdy zniknął za bramkami, ledwie się powstrzymałam, by się nie rozpłakać. Od czasu jego wyjazdu nie potrafię znaleźć sobie miejsca. W domu udaję, że wszystko jest w porządku. Jak zawsze uśmiecham się, żartuję, robię to, co do mnie należy. Jestem czuła dla męża, dobra dla dzieci. Ale w środku we mnie toczy się prawdziwa wojna. Naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Chwilami wydaje mi się, że minione lata nigdy nie istniały, że kocham tylko Wojtka i chcę z nim być.

A z drugiej strony… Nie potrafię znieść myśli, że mogłabym skrzywdzić Franka. Przecież on ciągle świata poza mną nie widzi. Miałabym go opuścić, po tylu latach szczęśliwego życia? Nie zasługuje na to. No i co z dziećmi? Kochają ojca. I pewnie nie darowałyby mi, gdybym go skrzywdziła. Ach ten Wojtek, po co znowu pojawił się w moim życiu…

Czytaj także:
Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnuki
Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temu
Sąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem

Redakcja poleca

REKLAMA