Iwana poznałam na dworcu w Krakowie. Pytał mnie o drogę i od razu zwrócił moją uwagę. Był wysoki, przystojny, nieco nieśmiały. Widać, że zamożny obcokrajowiec, który ledwo mówił po polsku, co tylko dodało mu uroku. W podzięce za poinstruowanie zaproponował mi kawę. Akurat miałam wolną godzinę, więc się zgodziłam. Rozmowa była na tyle sympatyczna, a mój partner na tyle obiecujący, że umówiliśmy się na drugą randkę.
Myślałam sobie wtedy, że jestem dość szalona. Przecież ja nic nie wiem o tym mężczyźnie! Nie wiem, z jakim zamiarem przyjechał do Polski ani czym dokładnie się zajmuje. A może to oszust lub złodziej?
Trafiła mnie strzała Amora!
Starałam się wszystko racjonalizować, by nie zwariować, ale motyle w brzuchu były bardzo odczuwalne. Niebawem umówiliśmy się na kolejne spotkanie, a potem kolejne, kolejne... Trafiła mnie strzała Amora!
Nasz związek rozwijał się w szalonym tempie.
Wspólnie przeszliśmy przez wiele wyzwań i radości, budując naszą wspólną przyszłość. Iwan zawsze był przy mnie, wspierając mnie w trudnych chwilach i śmiejąc się razem ze mną w tych radosnych. Byłam pewna, że to miłość na całe życie.
— Fascynujesz mnie, Ewelino — wyszeptał pewnego dnia, kręcąc sobie wokół palców kosmyk moich włosów. — Jesteś taka piękna. Zupełnie inna, niż wszystkie inne. Jesteś kobietą z moich snów.
Zarumieniłam się. Żaden inny mężczyzna mnie w ten sposób nie traktował. Czułam się jak księżniczka, jak ktoś naprawdę dla kogoś ważny. Myślałam wtedy, że właśnie tak powinny wyglądać idealne związki z facetami. Że to mój książę z dalekiego wschodu, który wreszcie przyjechał ocalić mnie od smutnej i szarej rzeczywistości.
Niepokoiła mnie ta jego tajemniczość
— Iwan... Nie mów tak, bo mnie zawstydzasz — grałam niedostępną.
— Ale to prawda, więc dlaczego mam kłamać? Nigdy nie spotkałem kogoś takiego.
— A w twoim kraju nie ma pięknych kobiet? — zdecydowałam się w końcu poruszyć wątek jego pochodzenia. Mój ukochany wyraźnie się zmieszał na to pytanie.
— Kochana... Czasem człowieka wywiewa w inne rejony — odparł tajemniczo.
Najbardziej w naszej relacji niepokoiła mnie ta jego tajemniczość. Ja podzieliłam się z nim najważniejszymi faktami o moim życiu, a on? Ledwie tylko wspomniał o tym, że jest z Armenii, że przybył tu w interesach. Nie chciał jednak zdradzać mi szczegółów swojego pobytu. Wtedy nie zapaliła mi się jeszcze w głowie czerwona lampka. A szkoda!
Minęło jeszcze kilka tygodni, a głupia ja, zakochana do granic, zaproponowałam mu wspólne zamieszkanie. Miałam już dość tych schadzek, tych randek na mieście. Myślałam, że to dobry kolejny krok w naszym związku. Podarowałam Iwanowi klucze i... gorzko tego pożałowałam.
Pamiętam to dobrze. Padał deszcz i wracałam zmęczona z pracy. Burczało mi w brzuchu i nie marzyłam o niczym innym, jak tylko o obiedzie i kąpieli. Myślałam sobie: "Pewnie mój ukochany mężczyzna już czeka na mnie z jakimś dobrym jedzeniem". Bo wtedy miał akurat rzekomo dzień wolny.
Jednak gdy tylko przekręciłam klucz w drzwiach wejściowych, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Od progu powitał mnie dziwny zapach, jakby spalenizny połączonej z odorem alkoholu i papierosów.
Skrzywiłam się i pełna niepokoju, weszłam do środka. Było bardzo cicho, jakby nikogo nie było w środku.
— Iwan? — zawołałam. — Jesteś tu?
Nie usłyszawszy odpowiedzi, zamarłam i serce zaczęło mi bić mocno. Niemal słyszałam swój głośny świszczący oddech. Byłam przerażona. Ale największy szok przeżyłam, gdy wreszcie minęłam przedpokój i stanęłam w progu salonu. Wszystko było rozwalone!
Co miał w głowie, żeby zrobić coś tak odrażającego!
Droga kanapa, którą przecież kupiłam dopiero miesiąc wcześniej, zniknęła. Lodówka, mikrofala, tablet, który leżał na stole... Nie było ich! Nawet obrazy, które zdobiły ściany i przypominały mi o dobrych chwilach, zniknęły jak za dotknięciem różdżki jakiegoś czarnoksiężnika.
To niemożliwe! A w dodatku w całym mieszkaniu panował niemiłosierny bałagan. Wszystko było albo potłuczone, albo zalane. W rogu stała pusta butelka po denaturacie, wszędzie walały się niedopałki papierosów. Tak jakby ktoś przed demolką i kradzieżą zrobił sobie tutaj niezłą balangę.
Oczywiście Iwana ani śladu. Co ten frajer nawyczyniał?! Co miał w głowie, żeby zrobić coś tak odrażającego!
Załamana, rozpłakałam się i kucnęłam w tym całym bałaganie. Nie wiedziałam, od czego zacząć. Zgłosić sprawę na policję? Ale zanim oni cokolwiek zrobią, to przecież muszę gdzieś mieszkać, muszę mieć jakieś ludzkie warunki. Muszę też mieć gdzie trzymać jedzenie, na czym gotować. Rozpaczałam głośno i byłam załamana. Nie tylko tą sytuacją, ale też swoją głupotą, naiwnością.
Te wszystkie pytania nie dawały mi spokoju
Ten padalec musiał coś takiego planować od samego początku. Najpierw uwiódł mnie swoją egzotycznością i szarmanckim podejściem, a potem, gdy już owinął mnie sobie wokół palca, po prostu skorzystał z okazji.
Zrabował wszystko cenne, co miałam, a potem zabawił się moim kosztem i zostawił mnie z takim bajzlem, wiedząc, że ucieknie od konsekwencji. W końcu nawet nie wiedziałam, czy personalia, które mi podawał, były prawdziwe. A może był w Polsce nielegalnie albo ścigano go jakmiś listem gończym? Te wszystkie pytania nie dawały mi spokoju.
Wyprowadziłam się z mieszkania. Zatrudniłam firmę sprzątającą i poleciłam im uporządkowanie tego, co jeszcze zostało z moich rzeczy. Po tymczasowym "zameldowaniu się" u mojej kuzynki, od razu niezwłocznie poszłam na policję i zgłosiłam sprawę. Policjantka, która przyjmowała moje zeznania, bardzo mi współczuła i chyba była w szoku. Ale potem powiedziała mi:
— A wie pani, że chyba jakieś pół roku temu była tu inna pani i zgłaszała coś podobnego? Że cudzoziemiec, że zdemolował mieszkanie, że okradł ją ze wszystkiego, co miała. Od jakiegoś czasu mamy w bazie portret pamięciowy. Może rozpozna Pani sprawcę?
Gdy policjantka pokazała mi rysunek, przeszły mnie dreszcze. To był Iwan.
— Tak naprawdę nie ma na imię Iwan, tylko Anatolij. I jest poszukiwany międzynarodowym listem gończym za te i inne, jeszcze gorsze przewinienia. Ma pani szczęście, że skończyło się tylko na dewastacji mienia i rabunku.
To był jego plan od samego początku
Iwan, ten uroczy człowiek o szarmanckim uśmiechu i egzotycznym uroku, okazał się oszustem. Jego plan od samego początku miał na celu wykorzystanie mnie i zabranie wszystkiego, co cenne. Był w tym bezwzględny.
Mężczyzna przez wiele lat miał unikać odpowiedzialności za swoje czyny, a teraz musiał stawić czoła konsekwencjom swojego postępowania. Miałam nadzieję, że byłam jego ostatnią ofiarą i wreszcie złapią tego drania... Przynajmniej o tym mogłam jeszcze marzyć.
Moje życie od tej chwili zmieniło się na lepsze. Z pomocą rodziny i przyjaciół zaczęłam odbudowywać to, co straciłam. Choć straty materialne były bolesne, ostatecznie przekonałam się, że prawdziwa wartość tkwi w ludziach i wspólnych chwilach, a nie w rzeczach.
Historia z Iwanem, czy też Anatolijem, była dla mnie bolesnym rozdziałem w moim życiu, ale nauczyła mnie ostrożności i umiejętności rozpoznawania oszustów. Zakończyłam ten wątek, a teraz mogłam już rozpocząć nowy. Mądrzejsza, silniejsza, bardziej świadoma. Już nigdy więcej nie będę tak naiwna!
Czytaj także:
„Kochanki wyrastały przed moim mężem, jak grzyby po deszczu. Rwał, co chciał. Przesadził, gdy połasił się na synową przyjaciółki”
„Mój facet to śliniący się na mój widok słodziak. Ja chcę fajerwerków i harców w lesie, a on serwuje mi obiadki i masuje stópki”
„Znajomi umówili mnie na randkę w ciemno, i to dosłownie. Gdy zobaczyłem z kim mam zjeść kolację, pociemniało mi przed oczami”