„Mój mąż to stary grzyb. Zamiast korzystać z emeryckiego życia, woli grzać stary fotel i gapić się w pudło”

leniwy facet fot. Getty Images, Yulia Naumenko
„Pewnego wieczora wróciłam do domu i coś było nie tak. Telewizor wyłączony. Fotel pusty... Kogoś tak bardzo w nim nie było, że stanęłam zdumiona. Poszłam na górę. I nagle spadł na mnie inny grom z tego przysłowiowego nieba jasnego”.
/ 30.09.2024 22:00
leniwy facet fot. Getty Images, Yulia Naumenko

Mój mąż, Zbigniew, to klasyczny emeryt z memów i innych dowcipów o starych grzybach. Nawet nie mogę o nim powiedzieć, że nie korzysta z życia, bo on jakby... w ogóle nie żyje. Siedzi na tym swoim fotelu, jak na tronie, gapiąc się w telewizor i łaskawie przełączając kanały. Śmieszny widok, wręcz groteskowy. A ja? Anna, jego żona, również emerytka, ale bynajmniej nie stereotypowa – pełna wigoru i młoda duchem.

Ja żyję za dwóch, a on nie żyje

Wracam na przykład do domu z zakupami i zastaję mojego Zbycha rozpartego w swoim wiecznym fotelu, z pilotem w dłoni. Na ekranie leci kolejny odcinek o tych durnych policjantach.

– Może byś tak wyszedł z domu, co? – proponuję.

– Eee... – dochodzi mamrotanie z fotela. – Przecież zaraz będzie walka z gangiem. Muszę zobaczyć, jak się z nim uporają.

– Co ty gadasz? Jaki gang? Piękny dzień, słońce świeci, a ty grzejesz fotel jak stary dziad! Stary dziad z ciebie, a nie łapacz gangów.

– Co ty wiesz, to nie jest zwykły serial.

– Tak, tak, tylko tam strzelają i biegają, a ty co najwyżej umiesz dobiec do lodówki po kanapkę z pomidorem.

– Przecież nie będę latał po mieście i ścigał przestępców, Ania – mówi.

– Mógłbyś zacząć od wyniesienia śmieci, bo w tym fotelu to zawału niedługo dostaniesz.

Nie odpowiada, tylko wpatruje się znowu w ten swój telewizor jak zaklęty.

Już od jakiegoś czasu mnie podrywał

I tak w kółko od kilku lat. W końcu i mnie wciągnie to koło, ten kołowrotek – pomyślałam i powiedziałam: wysiadam. Na najbliższej stacji „Romans”. Tak, to był naprawdę świetny pomysł, aby znaleźć sobie kochanka. Nie musiałam długo szukać, bo już od jakiegoś czasu startował do mnie, czy też po prostu próbował odnowić kontakt mój dawny kolega z pracy, Adam. Umówiłam się więc na spotkanie i czułam, jakbym umawiała się z wolnością, z dodatkowym oddechem. Jakby wyrosły mi skrzydła.

– Cześć, Adam – powiedziałam, wchodząc do kawiarni. – Jak się masz?

Poczułam wyjątkowy klimat kawiarni – wszędzie unosił się zapach świeżo parzonej kawy i ciast.

– Cześć! – Adam uśmiechnął się i zatrzymał na mnie tajemniczy wzrok. – No trochę nudno, ale nie mogłem się doczekać, kiedy cię zobaczę, więc teraz jest już ok, Aniu. A u ciebie?

– W sumie podobnie, Zbychu znowu utknął przed telewizorem i zostawiłam go gapiącego na tych durnych policjantów – usiadłam naprzeciwko niego i serce jakoś zaczęło mi bić szybciej.

– No i bardzo dobrze, że go zostawiłaś. Nie rozumiem, jak można tak marnować czas. Wiesz, co chętnie bym teraz zrobił?

– Co? – zapytałam.

– Wziąłbym cię za rękę i zabrał na spacer. Może nad rzekę? – pochylił się w moim kierunku i spojrzał mi w oczy. – Albo na górkę, podziwiać zachód słońca.

– Brzmi fajnie, ale... Zbychu pewnie zapytałby, dlaczego tak późno wracam.

– A tam, zostaw tego Zbycha. On nie ma pojęcia, co to znaczy cieszyć się życiem! Ania, ty naprawdę zasługujesz na dużo więcej!

Po prostu z nim poszłam

Popatrzyłam na niego.

– Nie wiem, o ile ja sama już nie zdziadziałam przy nim... Sama już nie wiem. – Rozejrzałam się wokół.

– Wiesz... i właśnie tutaj jestem, aby ci to powiedzieć.

Im bardziej rozglądałam się po tej gustownej, przyjemnie pachnącej kawiarni, im dłużej patrzyłam na Adama, tym bardziej rozpogadzałam się od środka. Jakby ktoś zapalił mi latarkę.

– Może masz rację, może... powinnam być odważniejsza.

Uniosłam filiżankę do ust i dopiłam kawę. Smakowała jakoś tak orzechowo, aromatycznie, inaczej – jak początek nowego życia. Roman podniósł się i złapał mnie za rękę.

– Po prostu chodźmy.

Prężnym krokiem ruszyłam z nim w stronę wyjścia. Liczyło się tylko moje odrodzenie. Złapałam ten tak zwany, słynny wiatr w żagle.

Mąż niczego nie podejrzewał

I się zaczęło. Adam był dla mnie ucieczką i uciekałam tak wieczorami w siną dal romansu. Zbyszek nie podejrzewał, że mogę gdzieś romansować, bo on o żadnych sinych dalach nie miał nawet pojęcia. Przynajmniej tak mi się wydawało... Spędzał wieczory na oglądaniu meczów i tych swoich seriali, a ja w tym czasie odkrywałam restauracje, kina, nowe parki, a przy okazji odkrywałam siebie.

Pewnego wieczora wróciłam do domu i coś było nie tak. Telewizor wyłączony. Fotel pusty... Kogoś tak bardzo w nim nie było, że stanęłam zdumiona. Jakby zniknął z powierzchni ziemi Pałac Kultury w Warszawie.

– Zbyszek? – zawołałam, ale nikt nie odpowiedział.

Ostatecznie mógł spać w sypialni, więc poszłam na górę, by to sprawdzić. W sypialni jeszcze bardziej go nie było – ta cisza stawała się coraz głośniejsza. Już chciałam schodzić na dół, ale kątem oka zobaczyłam uchylone drzwi do pokoju gościnnego. Weszłam i co zobaczyłam? Zbycha siedzącego na łóżku i pakującego walizkę. Jakoś tak dziwnie na mnie popatrzył. 

– Co ty robisz? Wyjeżdżasz gdzieś? – zapytałam.

– Tak, jadę na kurs jogi i medytacji – powiedział mój mąż.

Normalnie jakby ktoś chlasnął mnie wodą, i to taką zimną, żywą, alkaliczną. Jakbym nagle obudziła się na środku ulicy w Nowym Jorku, a wokół trąbiłyby samochody. Co jest? Długo tak stałam bez słowa w progu pokoju.

– Joga? Ty? – Nic więcej nie byłam w stanie z siebie wydusić.

Musiałam się przesłyszeć

Mój Zbigniew, który ledwie ruszał nogą, aby podejść i wziąć pilota z ławy, rusza na... jogę? Zaśmiałam się.

– Wiesz, Aniu, życie to nie tylko telewizja, ale... – jakoś tak dziwnie popatrzył na mnie, zawieszając wzrok na kilku odpiętych guzikach mojej nowej bluzki.

Kupiłam ją dwa tygodnie temu i już w garderobie czułam się w niej wyjątkowo pociągająco. Była obcisła, podkreślała zmysłowo zaokrąglone kształty.

– Ale co? – zapytałam, mrużąc oczy.

On coś wiedział!

– Ale sama już to zauważyłaś, prawda?

Co? Przeżyłam szok. On to powiedział! Zrobiło mi się dziwnie zimno. W ogóle Zbyszek był jakiś taki inny – bardziej stanowczy, dynamiczny i tajemniczy. Nawet spodobał mi się ten nowy Zbyszek, intrygował mnie. To już nie te same ciepłe kluchy, co wczorajszego wieczora. A może... on od kilku dni taki był? Jakoś częściej robił sobie kanapki, nie czekając, aż mu je podstawię pod nos. Chodził bardziej zamyślony...

I nagle spadł na mnie inny grom z tego przysłowiowego nieba jasnego – Zbyszek, ten nowy Zbyszek powiedział dosyć donośnym, stanowczym głosem:

– A tak w ogóle, to wiem wszystko. Wiem o Adamie.

Co? Jakie wiem o Adamie? Mój mąż... wie... o... Adamie. Jasna cholera! Zbigniew patrzył mi bezczelnie w oczy. Czułam, jak płoną mi co najmniej policzki. Boże!

Nie doceniłam mojego męża

Okazał się nie taki głupi, na jakiego wyglądał. Potem wstał, podszedł do tego swojego zapyziałego telewizora i włączył coś. Myślałam, że chce mi pokazać ten swój serial o policjantach, ale nie miałam pomysłu, po co. Na ekranie byłam ja z... Adamem. Staliśmy w ogrodzie, przed domem. Co? Jak to możliwe? Ten mój Zbychu, flegmatyczny Zbychu... zabawił się w policjanta czy innego detektywa? – myślałam, obserwując jak na ekranie całuję się z Romanem.

– Co, nie spodziewałaś się po swoim mężu, że zainstaluje kamerę w ogrodzie? Że nie zorientuję się, że gdzieś znikasz wieczorami, a przed domem długo świeci się światło? Specjalnie się nie kryliście.

– Dlaczego nic nie powiedziałeś?

– Czasem lepiej pozwolić komuś uwierzyć, że kontroluje sytuację, i zrobić własny ruch. Tak robią często gliniarze – ci z telewizora, których uważasz za durniów. Joga to dopiero początek. Zostawiam ci cały dom i fotel... Może Adam go polubi.

Naprawdę nie wiedziałam wtedy, co powiedzieć. Tak zszokowała mnie ta sytuacja, że musiałam wyjść z domu, aby wszystko przemyśleć. To było tydzień temu. Zostałam sama ze swoim romansem z Adamem, ale odkryłam, że to już nie to, że romans stracił cały blask. Mój mąż wraca za kilka dni, pewnie zupełnie odmieniony. Jak też się zmieniłam. Może jest jeszcze dla nas szansa?

Anna, 61 lat

Czytaj także:
„Myślałem, że żona wydaje krocie na ubrania. Tymczasem ona inwestowała w coś, co miało 2 metry i kaloryfer na brzuchu”
„Gdy zorientowałem się, że duża liczba zer na koncie nie jest najważniejsza, było już za późno. Sukces był zbyt drogi”
„Gdy ja obrabiałem gospodarstwo, brat bawił się w najlepsze w mieście. Nie wiem dlaczego, dostajemy w spadku po równo”

Redakcja poleca

REKLAMA