„Mój mąż nie rozstaje się z telefonem. Chciałabym włamać się do jego komórki, bo podejrzewam, że mnie zdradza”

mężczyzna z telefonem fot. Getty Images, Morsa Images
„Nagle wszystko zaczęło układać się w zgrabną całość. Moja tak zwana przyjaciółka od początku próbowała wybić mi z głowy pomysł myszkowania w telefonie Marcina. Myślałam, że z troski chce mi oszczędzić szoku. Nic z tych rzeczy. Ona po prostu wiedziała, co tam znajdę”.
/ 20.02.2024 08:30
mężczyzna z telefonem fot. Getty Images, Morsa Images

Komórka jest jak prywatny pamiętnik. Historia połączeń i przeglądania, wiadomości, zdjęcia – to wszystko mówi o nas bardzo dużo, nawet więcej, niż byśmy chcieli. Przeglądając czyjś telefon, de facto narusza się jego prywatność. Czy można to jakoś usprawiedliwić? Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Wiele osób mogłoby uznać za naganne, że myszkowałam w komórce męża, ale miałam ku temu dobry powód.

Nie wiedziałam, jak mam to zrobić

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – powiedziała mi moja przyjaciółka Gabrysia, gdy wyjawiłam jej swój plan. – Pamiętaj, Ulka. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.

– Proszę cię! Rzucasz ludowymi mądrościami, jakbyś była moją babcią. Muszę poznać prawdę, choćby najgorszą. Lepsze to niż życie w niewiedzy.

– Naprawdę zamierzasz grzebać Marcinowi w komórce?

– A jakie mam wyjście? Przecież nie stanę się jego cieniem. Nie mogę śledzić go dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mówię ci, on ma coś na sumieniu.

Poprosiłam ją o rozmowę, bo, po pierwsze, musiałam się komuś zwierzyć, a po drugie, potrzebowałam porady. Nie wiedziałam, jak mam się dostać do telefonu mojego męża. Gabryśka jest informatykiem i zna się na tym lepiej ode mnie.

– Zrobisz, jak zechcesz. Żebyś tylko potem nie żałowała.

– Doceniam twoją troskę, ale bardziej potrzebuję porady.

– Niech zgadnę. Ma zabezpieczony dostęp do telefonu, czy tak?

– Otóż to.

– Co to za model?

– Nie mam pojęcia. Wiesz przecież, że nie znam się na tym.

– To ten sam smartfon, który miał dwa tygodnie temu? Wiesz, wtedy, kiedy jedliśmy razem chińszczyznę.

– Nie zmieniał aparatu od pół roku.

– Proste. Ten model jest zabezpieczony skanerem linii papilarnych. Gdy będzie spał, po prostu przyłóż czytnik do jego palca.

– Nic z tego. Niedawno zalał komórkę kawą i ta funkcja przestała działać. Od tego czasu używa skanu twarzy. Próbowałam odblokować telefon, gdy spał, ale na ekranie pojawił się komunikat, że oczy muszą być otwarte.

– Więc zapomnij. Nie odblokujesz aparatu bez jego wiedzy.

– I naprawdę nic się nie da zrobić?

– Są specjalne programy, ale nie poradzisz sobie z nimi. Musiałabyś wykraść telefon Marcinowi i mi go przynieść.

– Jak długo to potrwa?

– Przynajmniej cztery godziny.

– Nic z tego. Zorientuje się.

– Więc obawiam się, że inaczej ci nie pomogę.

Miałam powód, by włamać się do telefonu

Nie jestem zazdrośnicą. Nie robiłam mężowi awantury, gdy na ulicy oglądał się za ładnymi dziewczynami. Nie wpadałam w panikę, gdy rozmawiał z koleżanką. Przecież zaufanie jest fundamentem udanego małżeństwa. Wszystko ma jednak swoje granice.

Jakiś czas temu Marcin zaczął sprawiać wrażenie, że jest zrośnięty ze swoją komórką. Nie rozstawał się z nią nawet na krótką chwilę. Przez cały czas miał ją w kieszeni spodni. Gdy szedł do łazienki, zabierał ją ze sobą, a nocą wkładał to przeklęte urządzenie pod poduszkę (daremny trud, bo ma na tyle twardy sen, że nie obudzi go nawet wybuch bomby). No i te wiadomości. Co chwilę dźwięk dzwonka oznajmiał nadejście nowego SMS-a.

Kiedyś zapytałam nawet, z kim prowadzi tak ożywioną konwersację. „Z kolegą z pracy” – odpowiedział wymijająco. Raz próbowałam zajrzeć mu przez ramię. Wściekł się wtedy nie na żarty. Zaczął krzyczeć, że próbuję odebrać mu resztki prywatności i przyznaję, przez chwilę poczułam się głupio. Uczucie wstydu szybko minęło, a podejrzliwość pozostała.

– Nie sądzisz, że przywiązanie do komórki to za mało, żeby podejrzewać zdradę? – zapytała Gabryśka.

– Gdyby tylko o to chodziło. Ostatnio dziwnie często ma nadgodziny w pracy. No i te wieczorne wyjścia.

– Co masz na myśli?

– Przez długi czas prawie nie spotykał się z kolegami, a nagle zaczął odnawiać wszystkie stare znajomości.

Wróciłam do domu zrezygnowana. Obiecałam sobie jednak, że nie poddam się. Rozwiązania mojego problemu zaczęłam szukać w internecie, choć nie miałam dużej nadziei, że znajdę choćby jedną konkretną poradę. Ku mojemu zdziwieniu, już na pierwszej grupie dyskusyjnej natknęłam się na wiele rzeczowych wpisów. „Ten telefon bez problemu można odblokować zdjęciem” – brzmiała treść postu. „Potwierdzam. Sprawdziłem i działa niezawodnie” – napisał ktoś w odpowiedzi.

Nie mogłam uwierzyć, że to takie proste. Ale skoro wiedziały o tym dzieciaki zakręcone na punkcie technologii, Gabryśka też musiała znać ten sposób. W końcu pracuje jako ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa. Dlaczego więc zależało jej, bym nie dostała się do telefonu Marcina? W pierwszej chwili pomyślałam, że chciała uchronić mnie przed ewentualnym rozczarowaniem. Prawda była jednak zgoła inna.

Gabryśka odwodziła mnie od tego planu

Wyczekałam chwili, aż Marcin położy się do łóżka. Gdy upewniłam się, że twardo śpi, sięgnęłam pod jego poduszkę. Nawet nie drgnął. „Świetnie. Niech sobie spokojnie śpi, a ja zorientuje się, co w trawie piszczy” – pomyślałam. Odszukałam w swojej galerii pierwsze lepsze zdjęcie męża. Metoda, którą znalazłam w internecie, zadziałała niezawodnie. Po kilku sekundach miałam dostęp do wszystkiego.

Zaczęłam od przejrzenia wiadomości. Kilka SMS-ów od kolegów z pracy, trochę SPAM-u – niby nic podejrzanego. Scrollowałam listę, aż natknęłam się na konwersację z osobą, którą w kontaktach miał zapisaną jako Kotek. Niby spodziewałam się najgorszego, ale i tak nie mogłam uwierzyć własnym oczom.

Ten cały Kotek wysyłał do mojego męża pikantne wiadomości, a on odpowiadał w ten sam sposób. Natknęłam się nawet na kilka nagich fotek, ale na żadnym nie było widać twarzy nadawcy. Zachciało mi się płakać. Miałam ochotę rozbić ten przeklęty telefon o ścianę. Coś mnie jednak tknęło, żeby zajrzeć do galerii. Znalazłam tam film, na którym mój mąż uwiecznił swoje igraszki z kochanką.

Obiektyw latał chaotycznie, więc widziałam tylko fragmenty jej ciała. Zauważyłam, że ma wytatuowany odcisk kociej łapy na lewym pośladku. „No tak. Kotek”. Z trudem wyczekałam momentu, aż będzie widoczna twarz tej lafiryndy. Aż przetarłam oczy ze zdumienia! Marcin miał romans z Gabryśką!

Nagle wszystko zaczęło układać się w zgrabną całość. Moja tak zwana przyjaciółka od początku próbowała wybić mi z głowy pomysł myszkowania w telefonie Marcina. Myślałam, że z troski chce mi oszczędzić szoku. Nic z tych rzeczy. Ona po prostu wiedziała, co tam znajdę.

Skoro jego Kotek tak go kręci, to nie ma po co wracać do domu
Chciałam obudzić męża i urządzić mu dziką awanturę, ale w porę się opamiętałam. „Rozegraj to inaczej. Poczekaj na dogodny moment” – pomyślałam. Nie musiałam być przesadnie cierpliwa, bo już następnego wieczora Marcin oznajmił mi, że zamierza obejrzeć mecz u kolegi. „Wrócę późno, więc nie czekaj na mnie” – powiedział na do widzenia.

Gdy wyszedł, zaczęłam pakować jego rzeczy. Wszystko zmieściło się do dwóch walizek. Wrzuciłam je do bagażnika i pojechałam pod blok Gabryśki. Znałam kod otwierający drzwi wejściowe, więc nie musiałam przeszkadzać im w zabawie. Położyłam walizki pod jej drzwiami. Do jednej doczepiłam kartkę z krótką notatką. „Możesz tu zostać. Wkrótce skontaktuje się z tobą mój prawnik”.

Jej bezczelność nie miała granic

Wróciłam do domu i zadzwoniłam do całodobowego ślusarza. Poleciłam fachowcowi zmienić wszystkie zamki. Dwie godziny później zadzwonił mój telefon. To była Gabryśka.

– Miau – odebrałam, naśladując miauczenie kota.

– Miau? A co to za powitanie? Nieważne. Dzwonię, bo przed drzwiami znalazłam walizki z dziwnym liścikiem. Wydaje mi się, że rozpoznałam twój charakter pisma.

– Dobrze ci się wydaje.

– Możesz mi powiedzieć, co to znaczy?

– Nie udawaj głupiej.

– Naprawdę nie mam pojęcia, o co ci chodzi.

– Nie wiedziałam, że zrobiłaś sobie tatuaż na tyłku.

Milczała przez dłuższą chwilę. Już miałam się rozłączyć, by nie ciągnąć dalej tej błazenady, gdy Gabryśka w końcu się odezwała.

– Więc jednak dostałaś się do jego telefonu?

– Tak. To było prostsze, niż myślałam.

– Ulka, nie wiem, co mam ci powiedzieć.

– Daruj sobie. Możesz go sobie wziąć. On mnie już nie interesuje. Żadne z was już mnie nie interesuje. Nie chcę was więcej widzieć. Powiedz mu, że nie ma po co wracać do domu. Zmieniłam zamki. W walizkach ma swoje rzeczy. Może przyjechać po resztę, ale będzie musiał uzgodnić to z moim prawnikiem. 

Czytaj także:
„Ręce świerzbią mnie na widok szałowych emerytów. Może jestem stara, ale wciąż jara”
„Chciałam odebrać siostrze spadek, bo nic jej się nie należy. Kiedy ja znosiłam zrzędzenie rodziców, ona się bawiła”
„Życie w mojej rodzinie to bal przebierańców. Udajemy, że się kochamy i szanujemy, by za chwilę skakać sobie do oczu”

Redakcja poleca

REKLAMA