„Mój mąż miał 2 rodziny, a żona Jacka sypiała z każdym, kto miał tętno. Wiele nas łączyło, więc mogliśmy być szczęśliwi”

szczęśliwa para fot. Getty Images, Emely
„Prosiłam go, cierpliwie perswadowałam i wyjaśniałam. Mówiłam, że Magda nie jest go warta. Że jej uczucia to jedno wielkie kłamstwo. Że oszukała go, więc nie ma wobec niej żadnych zobowiązań. Ale zdawałam sobie sprawę, że moje starania pójdą na marne”.
/ 14.08.2024 21:15
szczęśliwa para fot. Getty Images, Emely

Nasze uczucie, które nie zdążyło się w pełni rozwinąć przed swoim końcem, przypomina historię z pewnego utworu muzycznego - ona obarczona bagażem minionych doświadczeń, on także niosący ciężar przeszłości. A może odwrotnie, to nie ma znaczenia... Nasze drogi skrzyżowały się podczas wesela. Żenił się kuzyn mojego męża, a wybranka jego serca okazała się siostrzenicą żony Jacka.

Dla nas obojga impreza była fatalna

Marek zalał się w trupa po jakichś 60 minutach i padł jak długi na ławeczce w korytarzu. Tkwiłam samotnie przy stoliku gdzieś z boku sali, bawiąc się w dłoni niemal opróżnionym kieliszkiem wina. Całkiem poważnie zastanawiałam się nad złapaniem taryfy i wróceniem do domu bez niego.

– Jak widzę, bawi się pani równie dobrze jak ja – zaczepił mnie samotny mężczyzna siedzący przy sąsiednim stoliku. – Tą królową parkietu jest moja małżonka – kiwnął w kierunku blondwłosej kobiety tańczącej kankana w towarzystwie czterech wstawionych gości weselnych. – Raczej nie wróci do stolika przed nastaniem świtu, chyba że w celu uzupełnienia płynów. Ma świadomość, że będę na nią czekał z anielską cierpliwością – wydał z siebie westchnienie.

– Mój ślubny zasnął w korytarzu, nawalony jak meserszmit. Zapewne go pan mijał, idąc do toalety. Kocham imprezy weselne, za każdym razem jest niezły ubaw – wyszczerzyłam zęby z przekąsem.

– To może lampkę winka?

Nie czekając, aż zareaguję, chwycił butelkę, przysunął się i nalał nam do kieliszków.

Przez długi czas wiódł podwójne życie

Po kwadransie gadaliśmy ze sobą jak starzy znajomi. Parę godzin później, gdy Jacek pakował Marka do taksówki, zdałam sobie sprawę, że oddałabym naprawdę sporo, żeby to właśnie on został moim mężem. Przekazaliśmy sobie namiary na siebie. Jednak mimo to przez następne parę miesięcy nie odbyliśmy ani jednej rozmowy, a co dopiero mówić o jakichś schadzkach. W zamian za to sporo esemesowaliśmy.

Narzekałam mu, że ciągle nie ma mojego męża, że mam wrażenie, jakby mnie w ogóle nie dostrzegał, że czasami czuję się bardziej jak jego sprzątaczka niż żona. On z kolei zwierzył mi się, że doskonale zdaje sobie sprawę z licznych zdrad Magdy, która sypia z innymi facetami podczas każdego wyjazdu służbowego.

Starałam się go jakoś pocieszyć, mówiąc: „Ale może to tylko twoje przypuszczenia?".

– Ona nawet nie próbuje tego ukrywać, specjalnie zostawia na wierzchu włączony laptop z mailami od kochanków albo telefon z fotkami z imprez. Zupełnie jakby ją bawiło to, że jestem taką mięczakowatą mameją i to akceptuję – odpowiedział.

Poruszaliśmy również inne tematy... Rozmawialiśmy o kinie, literaturze, muzykach, sprawach społecznych i przyrodzie. W przeciwieństwie do Marka, Jacka ciekawiło wiele różnorodnych kwestii. Posiadał niezwykły talent do ujmowania wydarzeń w jednym, treściwym stwierdzeniu. Co wieczór snułam fantazje o tym, jakie mogłoby być nasze wspólne życie.

Żył na dwa fronty

Pamiętam, jak kiedyś wydawało mi się to tylko snem. Jednak rok temu wszystko się zmieniło. Marek zginął w wypadku gdy jechał autem z Poznania do Gorzowa. Mnie okłamał, mówiąc, że wybiera się służbowo do stolicy. Prawda wyszła na jaw bardzo szybko. Spotkałam się z Ewą, drugą żoną Marka, w kostnicy. To, jak błyskawicznie połączyłam fakty, chyba pokazuje, że od dawna miałam przeczucia.

Po prostu za wszelką cenę starałam się je ignorować. Wyjazdy bez przerwy, nawet w dni świąteczne. Druga komórka, którą odkryłam w jego marynarce, a której istnienie bezwzględnie negował. Pudło z klockami Lego, które Marek usiłował ukryć w szafie, kiedy niespodziewanie wróciłam do mieszkania. Głupio się tłumaczył, że to prezent dla dzieciaka kumpla, który odebrał w jego imieniu ze sklepu.

Krótko mówiąc, Marek przez dekadę naszego związku małżeńskiego żył na dwa fronty. W Gorzowie założył drugą rodzinę – miał tam żonę Ewę i ich wspólnego, ośmioletniego syna. Ewa kompletnie nie wiedziała, że ja istnieję. W tamtej chwili ogarnęły mnie uczucia zdrady, upokorzenia, a nade wszystko złości. Opuściłam budynek kostnicy w pośpiechu i natychmiast sięgnęłam po telefon, by skontaktować się z Jackiem. Opowiedziałam mu o całym zajściu.

– Spotkajmy się najszybciej, jak to możliwe. Zmarnowaliśmy już wystarczająco dużo czasu. Ja u boku bigamisty, a ty z kobietą uzależnioną od seksu. Jacek, dla nas dwojga wciąż jest szansa na szczęście...

Chciałam go tylko dla siebie

Zupełnie spontanicznie, w przypływie desperacji, wykrzyczałam te słowa. Nie śmiałam nawet marzyć, że Jacek porzuci dla mnie swoją żonę. Ot tak, z minuty na minutę. Czy choćby, że ją ze mną zdradzi.

– Za dwie godziny będę u ciebie. Wyślij mi tylko adres – odparł.

Kiedy usłyszałam pukanie, natychmiast otworzyłam drzwi i wtuliłam się w jego ramiona. Nie padło między nami żadne słowo. Po prostu zaczęliśmy namiętnie całować się i zrywać z siebie ciuchy. Po godzinie przytuleni do siebie leżeliśmy w pościeli, w której zazwyczaj sypiałam ze swoim mężem.

– Słuchaj, Jacek, czy to, że robię to kiedy Marek spoczywa w kostnicy, czyni ze mnie okropną osobę? – zwróciłam się do niego z pytaniem.

– Ale czy to w ogóle istotne? W końcu zaczynasz myśleć o sobie. To jest najważniejsze – odparł szeptem, po czym znów zaczął mnie obcałowywać.

Zdecydowałam, że nie będę kłócić się z Ewą w sprawie pogrzebu Marka. Niech sobie spoczywa w Gorzowie, przecież mieszka tam jego syn, może będzie odwiedzał jego miejsce spoczynku. Moi bliscy byli tym zszokowani.

– No ale Anka, to przecież ty jesteś jego prawowitą małżonką, jak możesz się na to godzić? – oburzała się moja siostra.

– Jak nie rozumiesz, to nie zamierzam ci tego wyjaśniać. Trudno – ucinałam dyskusję.

Jakkolwiek to zabrzmi, odpuściłam sobie uroczystość pogrzebu. Obecność dwóch żon opłakujących jednego faceta to trochę za dużo jak dla mnie.

Po upływie czterech tygodni wybraliśmy się z Jackiem na siedmiodniowy wypad do Grecji. Nie przesadzę twierdząc, że w czasie tego krótkiego urlopu czułam się najszczęśliwsza w swoim życiu. Bawiliśmy się świetnie, a on zadeklarował, że gdy wrócimy do domu, ogarnie swoje sprawy raz a dobrze.

Miała go za mięczaka

Gdy oznajmił Magdalenie, że wnosi o rozwód, parsknęła śmiechem.

– W końcu! Już od jakiegoś czasu zastanawiałam się, kiedy przestaniesz tolerować moje zdrady i zaczniesz postępować jak prawdziwy mężczyzna. Muszę ci powiedzieć, że od dawien dawna nie mam dla ciebie szacunku.

Jacek wyznał mi, że nigdy wcześniej nie odczuwał tak silnego pragnienia, by spoliczkować swoją małżonkę.

– Nie odważyłem się tego zrobić. Ale jak najbardziej na to zapracowała.

Jacek spędził w moim mieszkaniu parę kolejnych dni. W weekend udał się do domu, aby zabrać swoje pozostałe rzeczyNie pojawiał się dłuższy czas.

– Przepraszam cię, Ania, ale jestem zmuszony zostać z Magdą. Nie mam innej opcji. Choroba postępuje w zastraszającym tempie. Okazało się, że ma raka kości. Dowiedziałem się o tym, gdy kończyłem pakowanie. W tej sytuacji nie jestem w stanie jej opuścić. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.

Będę na niego czekać

Wciąż do niego dzwonię, choć wiem, że to bez sensu. Starałam się go odwieść od tego pomysłu. Tłumaczyłam mu, że Magda go nie szanuje. Że ich związek to kłamstwo. Że nie jest jej nic dłużny. Ale z góry wiedziałam, że moje słowa nic nie zmienią. Bo Jacek właśnie taki jest. I właśnie za to tak bardzo go kocham.

Czasami uda nam się spotkać. W jakiejś knajpce albo na spacerze. Gadamy wtedy o wszystkim i o niczym. Muśnięcie dłoni, buziak w policzek. Na więcej nie możemy sobie pozwolić. Czasami nachodzą mnie takie myśli, że wkurzam się na nią za to, że tak sprytnie oplotła Jacka swoją siecią. Zupełnie jakby chciała zrobić na złość nam obojgu.

Zdaję sobie jednak sprawę, że to bez sensu i nie powinnam tak myśleć. W końcu nikt z nas nie decyduje o tym, na co zachoruje… Ale zaraz potem złoszczę się na Jacka. Bo po raz kolejny dał się jej podejść. I pewnie bezpowrotnie przekreślił moją ostatnią życiową szansę na prawdziwe szczęście. Jedno mogę powiedzieć na pewno – nie zamierzam się poddawać. I będę cierpliwie czekać.

Anna, 37 lat

Czytaj także:
„Życie potraktowało mnie jak worek treningowy. W końcu zaszłam w ciążę z przypadkowym kolesiem, żeby nie być samotna”
„Związek z szefem nie pomógł mi w awansie. Łukasz w pracy wycierał mną podłogi, a w sypialni zrobił ze mnie służącą”
„Babcia sprowadza mi pod dom nieudaczników. Tak bardzo chce wnuków, że wydałaby mnie nawet za grabarza”

Redakcja poleca

REKLAMA