„Mój mąż 20 lat myślał, że Ela jest jego córką. Staraliśmy się o dziecko 3 lata, z kochankiem wystarczył jeden raz”

Kobieta z rodzinną tajemnicą fot. Adobe Stock
„Dwa miesiące później okazało się, że jestem w ciąży. Podejrzewałam, że to dziecko Marka. Gdy mu o wszystkim opowiedziałam, zbył mnie bez żadnych wyrzutów sumienia”.
/ 19.04.2024 13:05
Kobieta z rodzinną tajemnicą fot. Adobe Stock

Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam mówiąc mu – i to po tylu latach – prawdę. Nie mogłam już jednak dłużej dźwigać ciężaru tej tajemnicy…

Tajemnicę nosiłam w sercu przez 20 lat

Czemu akurat teraz postanowiłam ją z niego wyrzucić? Niewygodna prawda uwierała mnie już od dawna. Była jak zadra w ciele – jeśli nie wyjmiesz jej od razu, otorbi się i zamieni we wrzód, który w końcu pęknie. Ten moment nadszedł właśnie kilka dni przed Wielkanocą.

Bo przecież święta, to czas odpuszczenia win, pojednania. Kiedy ćwierć wieku temu wychodziłam za Adama, nie byłam w nim zakochana. On za mną szalał, a ja wciąż się wahałam, nie byłam pewna. Dopiero po dwóch latach, powiedziałam mu „tak”. Trochę ze strachu, że nie trafi mi się lepsza partia.

Szybko okazało się, że dobrze wybrałam. Adam był opiekuńczy, niezwykle zaradny, bardzo pracowity. To dzięki niemu przenieśliśmy się do Warszawy, kupiliśmy tutaj mieszkanie, ustatkowaliśmy na przyzwoitym poziomie. Mieliśmy jednak pewien kłopot – brak dzieci. Staraliśmy się rok, dwa, trzy... i nic. Wtedy nie było jeszcze klinik leczenia niepłodności. Kiedy spytałam ginekologa, dlaczego ciągle nam z mężem nie wychodzi, po prostu wzruszył ramionami i powiedział, że czasem tak jest.

Dziś widzę to wyraźnie – Adam bardzo przeżywał, że nie możemy „zaskoczyć”. Pochodził z wielodzietnej rodziny, nie raz i nie dwa zwierzał mi się, że marzy mu się co najmniej trójka maluszków. A tu nic. Nasz dom był cichy, spokojny, przewidywalny. Jak grób. Zaczął więc z niego uciekać. Ale nie w objęcia innych kobiet czy na zakrapiane spotkania z kumplami. Na to był zbyt uczciwy i odpowiedzialny. Dłużej zostawał w pracy, brał nadgodziny. A ja czułam się coraz bardziej samotna.

Byłam wtedy zatrudniona w fabryce spożywczej. Robota na zmiany, przy taśmie. Ale zespół był zgrany, żeby nie powiedzieć – rozrywkowy. Romanse i flirty, były tam na porządku dziennym. Kiedy więc Marek – jeden z szefów zmiany – zaczął mi czynić awanse, w końcu mu uległam. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy już dwa miesiące później okazało się, że jestem w ciąży. Podejrzewałam, że to dziecko Marka. Ten jednak, gdy mu o wszystkim opowiedziałam, zbył mnie powiedzonkiem: „U mężatki, nie ma wpadki”.

Postąpiłam podle

To znaczy, przyznałam się, ale… tylko do ciąży. A Adam oszalał z radości. Nareszcie. Nasze relacje natychmiast się poprawiły. Mąż urywał się z pracy, brał wolne – żeby tylko być przy mnie i spełniać wszelkie zachcianki.

Jego euforia sięgnęła zenitu, gdy na świat przyszła Ela. Natychmiast stała się dla niego najukochańszą, najcudowniejszą córeczką. Rozpieszczał ją, nosił na rękach. W naszej rodzinie nareszcie zagościły harmonia i szczęście. I tylko ja, kiedy na nich patrzyłam, coraz częściej miałam wrażenie, że serce ściska mi lodowata obręcz. Zdradziłam męża. Być może to nie było jego dziecko. Źle się z tym czułam.

Początkowo myślałam, że z biegiem czasu mi przejdzie. Zapomnę, pogodzę się… Niestety. Z roku na rok – szczególnie w czasie takich rodzinnych świąt jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc – chciało mi się płakać, rwać włosy z głowy. No i w końcu się przyznałam.

Na co liczyłam? Na przebaczenie? Odpuszczenie win? Srodze się zawiodłam. Adam wpadł w szał. Oznajmił, że się wyprowadza. Ela uciekła do chłopaka. Żadne z nich nie chciało ze mną rozmawiać, słuchać tłumaczeń. Nasza rodzinna idylla skończyła się z hukiem. Choć więc zrzuciłam z barków ciężar tajemnicy, znów płaczę i rwę włosy. Ale jest coś jeszcze…

Bardzo kocham Adama

I poprzysięgłam sobie, że muszę go odzyskać. Chociaż się wyprowadził, dzwonię do niego codziennie, zapewniam o swoich uczuciach, tłumaczę, że moja zdrada była tylko jednorazowym wybrykiem. Przez pierwsze dni rzucał słuchawką. Ostatnio jednak zgodził się wreszcie na spotkanie. Może więc jest jeszcze dla mnie nadzieja?

Czytaj także:
„Szybko zostałam wdową i nie wiedziałam, jak żyć. Podczas drugiego ślubu czułam, jakbym zdradzała pierwszego męża”
„Wydaliśmy fortunę na edukację córki, ale ona wybrała własną drogę. Woli myć gary w knajpie i szaleć z kolejnymi gachami”
„Przez swoje durne obietnice, żona teraz musi pomagać byłemu facetowi. Ten cwaniak tylko czyha, żeby odbić mi Baśkę”

Redakcja poleca

REKLAMA