„Mój kochanek przez 5 lat nie chciał zostawić żony. Ją zdradzał, a mnie wcale nie kochał. Zranił nas obie i zmarł”

kłócące się kobiety fot. Adobe Stock, Antonioguillem
„– Widziałam cię w szpitalu, a potem na pogrzebie czekałaś tak długo, abyśmy zostały same. Wbrew temu, co ci się wydaje, nie znaczyłaś dla niego tak wiele. Nie zostawiłby nas, nawet po pozytywnej diagnozie. Nie wiem, co ci opowiadał, ale pewnie niewiele z tego było prawdą – popatrzyła na mnie z nienawiścią”.
/ 05.09.2023 20:47
kłócące się kobiety fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Sześć lat temu, na trzecim roku zarządzania i rachunkowości, zatrudniłam się za grosze w międzynarodowej korporacji. W CV to zawsze ważny punkt. Tam poznałam Radka. Wycofany, małomówny, a przy tym szalenie przystojny chłopak po trzydziestce od razu zwrócił moją uwagę. Nie rozumiałam, czemu ktoś z jego aparycją trzyma się na uboczu firmowego życia towarzyskiego. Nie przychodził na służbowe imprezy, nie chodził z kolegami na piwo i niechętnie dzielił się swoim życiem podczas przerwy na lunch. Wszyscy wiedzieli o nim tylko to, że miał żonę (obrączka na palcu) i dzieci (dodatki do pracowniczych świadczeń). 

Był bardzo tajemniczy

– Może żona go bije, jeśli wróci do domu później? – żartowały dziewczyny, bo w głowach im się nie mieściło, że taki przystojniak zachowuje się, jak dzikus. Ale mnie intrygowała jego tajemniczość.
Od pierwszego spotkania na jednym z nudnych zebrań szukałam pretekstów, aby zamienić z nim choć kilka słów. Zapytać, jak się czuje, zmusić do uśmiechu, a przede wszystkim do zapamiętania mnie.

Gdy po miesiącach starań pewnego dnia usłyszałam, że jestem promykiem, który rozświetlił mu dzień, zaniemówiłam ze szczęścia. Od tamtej pory staliśmy się znajomymi. Mimo tego Radek niechętnie mówił o swoim życiu, jeśli już to o dwóch synkach. Nie krył dumy, gdy dostawali w szkole szóstki, a nauczyciele odkrywali w nich talenty. O żonie wspomniał dwa razy. Za pierwszym powiedział, że nie przypomina już kobiety, dla której stracił głowę. Za drugim rzucił, że od dawna nie sypiają już ze sobą.

– Nina jest dobrą matką i tyle – westchnął smutno. – Przypominasz mi mnie sprzed 10-15 lat. Obiecaj mi, że nikomu nie dasz zabić w sobie tej radości – poprosił.

To dla mnie poszedł na służbową imprezę, po której wylądowaliśmy w moim łóżku i zostaliśmy kochankami.

– Powinnaś dobrze się zastanowić – mówił. – Nie chcę cię okłamywać. Nie mogę zostawić Niny, bo straciłabym i synów, a nie wyobrażam sobie nie widywać ich. Są dla mnie wszystkim, w przeciwieństwie do ich mamy, dla której jestem jedynie kartą kredytową …

– Wtedy zamknęłam mu usta pocałunkiem, nie chciałam tego słuchać.

Tajny związek

Nie mogłam przedstawić go moim bliskim. W pracy musieliśmy się ukrywać. Niektórzy domyślali się, że łączy nas coś więcej, ale nigdy na ten temat nie puściłam pary z ust. Radek był rozdarty. Widziałam, jak po każdym spotkaniu z trudem przekonuje się, żeby wrócić do domu. Po trzech latach naszej znajomości, gdy jego synowie mieli 12 i 9 lat, niewiele brakowało, a powiedziałby żonie prawdę, ale wtedy Nina zachorowała na raka piersi. Konieczna była mastektomia, a później rehabilitacja, więc przez następne dwa lata dostosowywaliśmy się do choroby i samopoczucia chorej. Gdy tamtego popołudnia czytałam wiadomość od Radka, Nina następnego dnia miała udać się do onkologa na ostatnią konsultację.

– Odejdę od niej, jeśli lekarz powie, że wygrała z rakiem. Wiem, że poradzi sobie beze mnie, ale ja uduszę się bez ciebie – powiedział mi wtedy Radek na pożegnanie.

Potem napisał, jak mnie kocha i… Zamilkł. Nie zdziwiłam się, gdy nie odezwał się przed północą. Rozumiałam, że nie mógł.  

Następnego dnia wziął wolne, żeby towarzyszyć żonie podczas wizyty u onkologa, więc nawet nie zaniepokoiłam się, gdy nie odpowiedział na mojego buziaka. Dopiero gdy weszłam do biura, zrozumiałam, dlaczego nie dostałam od niego wiadomości.

Tragiczny wypadek

– Słyszałaś? Podobno wczoraj Radka potrącił samochód, jest w ciężkim stanie i nie wiadomo, czy przeżyje – koleżanki mówiły do mnie coś jeszcze, ale ja zapamiętałam jedynie adres szpitala.

Na miejscu podałam się za jego młodszą siostrę, więc pozwolono mi go zobaczyć. Leżał nieprzytomny i tak poraniony, że nie przypominał już siebie.

– Proszę się pożegnać – zasugerowała pielęgniarka, wpuszczając mnie do sali, więc przywarłam do jego dłoni i całowałam ją, póki nie kazali mi wyjść. Zapłakana nawet nie zauważyłam mijanej w korytarzu kobiety.

– Chciałabym zostać – dopadłam lekarza.

W odpowiedzi usłyszałam, że teraz u Radka jest żona, więc od niej zależy, czy będę mogła zostać. Nie znałam numeru telefonu Niny, więc nie wiedziałam nawet, o której godzinie umarł mój ukochany.

Poznałam jego żonę

Koleżanki odradzały mi obecność na pogrzebie, mimo że połowa firmy chciała pożegnać Radka. Czułam jednak, że nie wybaczyłabym sobie, gdyby nie towarzyszyła mu w ostatniej drodze. Widziałam, jak żałobnicy ustawiają się w kolejce do Niny i jej synków, lecz nie byłam w stanie się ruszyć. Dopiero gdy sama zbierała się do wyjścia, ośmieliłam się złożyć bukiet kwiatów na grobie ukochanego.

– Głupia, niepotrzebna śmierć – usłyszałam szept Niny.

Wychudzona, z zapadniętymi policzkami wyglądała jak bardzo chora kobieta.

– Jakie to dziwne, ja wyzdrowiałam, a on… I to teraz, gdy mogliśmy być tacy szczęśliwi… – nim zdążyła dokończyć zdanie, nie wytrzymałam i przytuliłam ją do siebie.

Odwzajemniła uścisk, ale w przeciwieństwie do mnie nie uroniła ani jednej łzy. Później wytłumaczyła mi, że nie miała już czym płakać. Przez chwilę sądziłam, że wie, kim jestem, ale nawet jeśli tak było, nie zdradziła się żadnym gestem.

Po co tam poszłam?

Wbrew zdrowemu rozsądkowi przyjęłam zaproszenie Niny i dwa tygodnie później odwiedziłam ją. Potrzebowałam kogoś, z kim mogłabym wspominać Radka i kto wiedziałby o nim tyle, co ja. Jego żona przyjęła mnie ciepło i po krótkim powitaniu, zaparzyła jego ulubioną kawę, a potem wyjęła album z ich zdjęciami – z czasów narzeczeństwa, ślubu, narodzin dzieci i wspólnych wakacji.

Z trudem zmusiłam się do oglądania ich szczęścia, patrzenia na jego rzeczy rozrzucone po mieszkaniu, wdychania zapachu jego wody toaletowej, którą Nina spryskała swoją koszulę. Im dłużej przebywałam w tym wnętrzu, tym bardziej czułam, jak moja rozpacz przemieniała się w złość.

Nikt nie wiedział o moim istnieniu, nie domyślał się, jak byłam ważna dla Radka, nie przypuszczał, że pięć lat trwałam w ukryciu w oczekiwaniu na swój czas. Już chciałam wstać i zapytać, czy ta kobieta jest tak głupia czy naiwna, gdy Nina uśmiechnęła się i wyszła po coś do sypialni.

– Muszę już iść! – krzyknęłam, lecz nim zdążyłam się ruszyć, Nina zjawiła się z popękanym telefonem Radka w dłoni.

– Ktoś znalazł go dzień po wypadku. Ktoś inny pomógł odtworzyć zapisane w nim wiadomości i zdjęcia. Czytając je, przypomniałam sobie, że widziałam cię w szpitalu, a potem na pogrzebie czekałaś tak długo, abyśmy zostały same. Wbrew temu, co ci się wydaje, nie znaczyłaś dla niego tak wiele. Nie zostawiłby nas, nawet po pozytywnej diagnozie. Nie wiem, co ci opowiadał, ale pewnie niewiele z tego było prawdą – popatrzyła na mnie z nienawiścią.

Zranił na obie

Wtedy zrozumiałam, że kawa, ubrania, zdjęcia, zapach były jedynie przemyślaną dekoracją, która miała mnie zaboleć i uzmysłowić, jakim epizodem byłam w życiu Radka. Dziwne, bo o ile jeszcze przed chwilą rzuciłabym się na nią z wściekłością, tak teraz poczułam się wolna. Chyba nawet uśmiechnęłam się do tej równie poranionej kobiety, jak ja, ale ona opacznie zrozumiała moje zachowanie, bo drżącą ręką zaczęła wybierać coś w telefonie, mamrocząc przy tym, że jeśli chcę się przekonać, jak Radek ją kochał, to mi pokaże.

– Zobacz! – machała mi przed oczami jakimiś zdjęciami i wiadomościami od męża bliska płaczu.

Mogłam ją wyśmiać albo zignorować i wyjść dumna, że jednak moje jest na wierzchu, ale zamiast tego po prostu delikatnie chwyciłam jej dłoń, a potem przytuliłam ją do siebie. Równie mocno, jak wtedy na cmentarzu, bo przecież obie straciłyśmy kogoś bliskiego i nic nie mogło tego zmienić. Nina najpierw próbowała mnie odepchnąć, potem rozpłakała się.

– Może kiedyś spotykamy się jeszcze i opowiesz mi, jaki był przy tobie – poprosiła, gdy się rozstawałyśmy.

Może kiedyś – pomyślałam, lecz od trzech lat żadna z nas nie zadzwoniła do drugiej. Pewnie z braku czasu, bo tyle się u nas działo. Ja zmieniłam korporację na rodzinną firmę, gdzie poznałam Marka, syna szefa. Rok temu wzięliśmy ślub, a wkrótce spodziewamy się dziecka. Z tego, co słyszałam, Nina jest zdrowa i cieszy się sukcesami synów, którzy zdobywają nagrody na olimpiadach. Podobno poznała kogoś, lecz waha się, czy dać szansę temu uczuciu. Nie dziwię się, w przeciwieństwie do mnie została zraniona i oszukana, jednak trzymam kciuki, żeby na nowo uwierzyła w miłość. Kto wie? Może nawet zadzwonię i jej to powiem?

Czytaj także: „Mąż poleciał w tango z kochanką i latami ukrywał romans. Gdy pojawił się kłopot, sam wszystko wyśpiewał żonie”
„Miałem dość trzpiotek, które chcą tylko leżeć i pachnieć. Miłość odnalazłem w ekstremalnych warunkach”
„Gdy chorowałam, mama traktowała mnie jak śmierdzącego lenia. Miałam wziąć się w garść i harować”

 

Redakcja poleca

REKLAMA