Praca barmana jest bardzo ciekawa, na pewno nie nudna, a czasami... bywa nawet niebezpieczna! Sam się o tym niedawno przekonałem. Pamiętam doskonale tamto popołudnie. Gość jak zwykle zamówił whisky. Był przesadnie wymuskany.
„Specyficzny typ” – myślałem wtedy.
Jestem barmanem w modnej knajpce i bardzo lubię tę pracę. W poprzednim lokalu wieczory bywały trudne do zniesienia. Codziennie dyskoteka, ścisk, nieciekawa, zaczepna młodzież.
Tu jest inny świat
Mniejszy ruch. Dzięki temu rozpoznaję stałych bywalców. Obserwuję gości i dla rozrywki próbuję zgadnąć, kim są. Ten lokal to taki klub dla pracowników okolicznych korporacji. Wpadają odstresować się po męczącym dniu. Niektórzy jednak nadal rozmawiają przez komórki o niedokończonych kontraktach, a przy stolikach zawsze widuję kilka otwartych laptopów. Nalałem alkohol do szklanki i podałem gościowi. Już wcześniej zwróciłem na tego typa uwagę. Doskonałe maniery, wymanikiurowane dłonie i drogi garnitur. Włosy lekko pofalowane przez fryzjera i na moje oko odrobinę rozjaśnione, do tego mina człowieka sukcesu.
„Cherubinek biznesu” – pomyślałem sobie złośliwie.
Siedział na wysokim stołku przy końcu baru i uważnie przyglądał się paniom. Starał się nie rzucać w oczy. Od razu domyśliłem się, że jest na polowaniu. Następnego dnia znów się pojawił. Gdy przy barze usiadła młoda kobieta, zerknął badawczo. Zorientował się, że była tu nowa, bo z zaciekawieniem rozglądała się po sali. Przesiadł się bliżej i po chwili zaczął rozmowę. Potem zamówił drinki dla obojga. Najwyraźniej zrobił wrażenie na tej pani, bo śmiała się zalotnie. Minęło pół godziny i wciąż gruchali jak gołąbki, a ja przygotowywałem im kolejne drinki.
– Zapłacimy! – zawołał w końcu do mnie i sięgnął do kieszeni. – Cholera, zostawiłem portfel w drugiej marynarce – zwrócił się do towarzyszki. – Pomożesz człowiekowi w niezręcznej sytuacji? Jutro ja stawiam – zapewnił, uśmiechając się uwodzicielsko.
Kobieta odpowiedziała uśmiechem
– Jasne – powiedziała.
Następnego dnia nie zjawił się. Ani przez kilka kolejnych. Szczerze mówiąc, wcale mnie to nie zdziwiło. Czułem, że tak właśnie skończy się ta znajomość. Po jakimś czasie jednak znów przyszedł. Usiadł przy barze i czatował na kolejną naiwną. Znalazł szybciej, niż się spodziewałem. Pani, która usiadła obok, była grubo po czterdziestce, więc starsza od niego o kilkanaście lat. Szeroka, platynowa bransoletka na prawej ręce świadczyła o jej finansowym statusie. Cherubinek odczekał, aż skończy rozmowę przez komórkę i przesiadł się bliżej.
– Miły lokal, dobre towarzystwo, a panią widzę tu pierwszy raz – odezwał się.
Ona spojrzała na niego niechętnie, ale coś odpowiedziała. Rozmawiali przez jakieś pół godziny, a po kolejnych drinkach, zaczęli sobie mówić po imieniu. Kobieta coraz częściej śmiała się, i przysuwała do gościa. Widać było, że mało ze skóry nie wyjdzie, żeby się podobać.
„I po co się, paniusiu, tak wdzięczysz. Żebyś nie żałowała” – pomyślałem ze współczuciem.
Byłem przekonany, że ten cwaniak znajdzie sposób, by ją naciągnąć. Tymczasem para przesiadła się do stolika. Obsługiwałem innych klientów, zerkając czasem w tamtą stronę. Zauważyłem, że w pewnej chwili pan objął dłonie świeżo poznanej partnerki i spojrzał jej głęboko w oczy. Potem coś szeptał, pochylając się do niej.
„To się chłop nagle zakochał. Jak na zawołanie” – pomyślałem, śmiejąc się pod nosem.
Naiwnie liczyłem na rozsądek babki
Jednak wyszli razem, trzymając się za ręce, a nazajutrz o tej samej porze od razu usiedli przy stoliku. Sytuacja powtórzyła się przez trzy kolejne wieczory. Potem przez dwa tygodnie żadne się nie pokazało. Właśnie robiłem drinki dla gości przy stoliku i odwróciłem się na chwilę od baru, gdy usłyszałem kobiecy głos.
– Nie widział pan ostatnio Andrzeja?
Odwróciłem się i rozpoznałem panią, która zaprzyjaźniła się z cherubinkiem.
– Czy chodzi o tego pana, którego widywałem w pani towarzystwie? – spytałem.
– Tak, pan Andrzej, prezes tej dużej firmy – wskazała ręką na budynek po drugiej stronie ulicy. – Nie zna go pan?
– Niestety, dawno go u nas nie było.
– Umówiłam się tu z nim. Ma mi oddać pieniądze.
– Pożyczyła mu pani… – zacząłem zaskoczony. – Domyślam się, że prezesom pożycza się duże sumy – stwierdziłem.
– Ma chwilowo zablokowane konto. Rozwodzi się z żoną – wyjaśniła ochoczo. – Babsko już zdążyło położyć łapę na jego aucie. Krótko mówiąc, chciał kupić samochód. Jeździliśmy po mieście jakimś gratem, pożyczonym od znajomego… Po prostu wstyd… Dziś dzwoniłam do niego kilka razy, ale komórka nie odpowiada.
– Cóż, nie znam tego pana. Nie zauważyłem również, by miał tu znajomych. Czy jest pani pewna, że ten Andrzej jest prezesem tamtej firmy? To znana międzynarodowa spółka i…
– Co pan sugeruje? – syknęła kobieta.
Jej wzrok zabijał
– Że padłam ofiarą oszusta? Jest pan bezczelny! – krzyknęła.
W lokalu zapanowała cisza. Wszyscy spoglądali w moją stronę. Poczułem się nieswojo. Przecież nie mogłem wszystkim tłumaczyć, na czym polegało moje przewinienie wobec tej pani. Cóż, prawda była dla niej nie do zniesienia i musiała znaleźć winnego. Akurat byłem pod ręką… Gdy kobieta wyszła obrażona, podszedł do baru jeden ze stałych gości, z którym od dawna się znaliśmy. Najwyraźniej skręcał się z ciekawości. Wyjaśniłem mu, o co chodzi. Skinął głową ze zrozumieniem. Potem opowiedział historię przy swoim stoliku i już nikt nie patrzył na mnie jak na prostaka, obrażającego kobiety. Uspokoiłem się, bo zależało mi na opinii uprzejmego i dyskretnego barmana. Nie przewidziałem jednak, że z powodu pana Andrzeja, czy jak on się tam naprawdę nazywa, ponownie znajdę się w tarapatach. Tym bardziej, że nie przychodził do naszej knajpki przez pół roku.
Pewnego dnia znów go zobaczyłem. Przy barze siedziała dziewczyna, której kwadrans przedtem podałem drinka. Laptop w eleganckiej teczce leżał obok niej na blacie. Była bardzo ładna. Właśnie kombinowałem, jakby tu do niej zagadać, gdy zjawił się on. Usiadł obok i zaczął rozmowę. Po chwili dziewczyna odebrała telefon i odeszła w stronę holu, by porozmawiać bez świadków.
– Co dla pana Andrzeja? – huknąłem, żeby słychać mnie było na całej sali.
Cherubin zbladł i zaniemówił. Po chwili odwrócił się i... odszedł. Wtedy zauważyłem, że z blatu zniknął laptop należący do dziewczyny.
– Złodziej, zwinął laptop! – zawołałem.
Dwóch mężczyzn zareagowało od razu i ruszyli za „prezesem”. Tymczasem dziewczyna wróciła, spojrzała na blat...
– Gdzie laptop, łobuzie? – wrzasnęła.
Wzięła zamach torebką i walnęła mnie w głowę. Zobaczyłem konstelację gwiazd.
– Mamy go! – rozległo się od drzwi.
Panowie triumfalnie weszli, niosąc odzyskany laptop. Dziewczynę zamurowało. Po chwili dotarło do niej, co się stało.
– Nie wiedziałam… – powiedziała cicho. – Jak mogłabym pomóc?
– Poproszę lód na głowę – odpowiedziałem żartem, ale ona potraktowała to serio.
Wpakowała się za bar, sięgnęła po ściereczkę i zawinęła w nią kostki lodu. Delikatnie przyłożyła mi do czoła.
– Za chwilę przestanie boleć – szepnęła.
Przymknąłem oczy. Faktycznie przestało.
Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”