„Mój facet był załamany, gdy stracił ukochane auto. Tylko ja wiedziałam, że świsnął mu je mój brat”

smutna dziewczyna fot. Adobe Stock, zigres
„Nie powiedziałam Jankowi o swoim odkryciu. Nie chciałam rzucać oskarżeń, zanim nie wyjaśnię sprawy. Ale już w poniedziałek wzięłam wolne w pracy i przyjechałam rano pod dom rodziców. Zatrzymałam się na tyle daleko, żeby brat mnie nie widział. Czekałam, aż wyjedzie rano do pracy. Pojechałam za nim”.
/ 29.05.2023 15:30
smutna dziewczyna fot. Adobe Stock, zigres

Zbierał na ten samochód przez sześć lat. Jeździł starym, wysłużonym oplem, ale marzył o sportowym mercedesie. Mnie samochody jakoś nigdy nie kręciły. Ważne było tylko to, żeby się nie psuły i mało paliły. Szanowałam jednak pasję i marzenie Janka. Imponowało mi, że potrafi być tak konsekwentny i odmawiać sobie przyjemności, żeby zaoszczędzić na upragnione cacko. Z każdej pensji odkładał tysiąc złotych, a przez ostatnie dwa lata pracował w dwóch firmach, żeby dorobić. I w końcu go sobie kupił. W dobrym stanie, czarny, z przyciemnianymi z tyłu szybami, w środku skórzana tapicerka. Nie powiem, lubiłam, gdy mnie nim gdzieś podwoził.

Janek oszalał na punkcie tego auta

Dbał o nie, trzymał w garażu, sprzątał w nim częściej niż w domu i widać było, że sprawia mu to przyjemność. Gdy ja wieczorem szłam się kąpać i odprężyć w wannie, on wsiadał w samochód i dla relaksu jeździł po mieście. Aż pewnego dnia stało się coś strasznego! To była majówka. Pojechaliśmy na długi weekend z przyjaciółmi Janka nad jezioro. Niedaleko, jakieś trzydzieści kilometrów za naszym miastem. Zatrzymaliśmy się w niewielkim pensjonacie z gabinetem spa. Leżałam właśnie na porannym masażu, gdy do gabinetu wpadł przerażony Janek. Był blady jak ściana. Od razu wiedziałam, że stało się coś złego.

– Nie ma go, rozumiesz?! Nie ma! – krzyczał.

Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale zerwałam się na równe nogi i owinięta w sam ręcznik pobiegłam za Jankiem do ogrodu. Na parkingu przed pensjonatem stał tylko czerwony fiat naszych znajomych i samochód właścicieli posesji. A mercedesa Janka nie było. Zniknął, rozpłynął się w powietrzu...

– Ukradli go, cholera jasna, po prostu go w nocy ukradli! – Janek przykucnął na trawie i ukrył twarz w dłoniach.

Mercedes był ubezpieczony. Janek miał odzyskać większość pieniędzy, ale nie w tym był problem. To było wymarzone, dopieszczone cacko mojego narzeczonego.

Był z nim związany emocjonalnie

Nie mógł pogodzić się z tym, że go stracił. Zgłosił sprawę na policję, ale nie miał złudzeń. Zresztą sami policjanci na komendzie poinformowali nas, że istnieje najwyżej pięć procent szans na to, żeby samochód się znalazł.

– Proszę pana, to zawodowcy – zwrócił się do Janka mundurowy. – Oni doskonale wiedzieli, po jaki samochód przyjechali. Musieli już pana wcześniej obserwować. Innych aut nie ruszyli, bo za tanie. Wzięli tylko ekskluzywną brykę, już pewnie mają na nią kupca.

Do domu odwieźli nas znajomi. Janek był załamany. Pocieszałam go, jak mogłam. Próbowałam odwrócić uwagę od tematu, fundowałam mu różne rozrywki, ale widziałam, że cały czas myśli o skradzionym samochodzie. W końcu za namową mamy zorganizowałam w swoim rodzinnym domu na wsi dużą imprezę. Akurat zbliżały się moje urodziny, więc pomyślałam, że zaprosimy moich i Janka znajomych i pobalujemy przez weekend.

– Kochanie, dajemy wam nasz dom do dyspozycji na cały weekend już od piątku – powiedziała mama. – U nas jest dużo miejsca, możecie sobie zaprosić nawet ze trzydzieści osób. Niech Janek się w końcu wyluzuje i choć przez chwilę zapomni o tej przykrej sytuacji.

Uwielbiam moją mamę

Ona zawsze myśli o innych i stara się tak wszystko zorganizować, żeby jej bliscy czuli się komfortowo. Goście dopisali. Przyjechało ponad trzydzieści osób i wszyscy od razu wzięli w obroty Janka. Widziałam, że dużo się śmiał, nawet chętnie tańczył. Chyba faktycznie na krótko zapomniał o tym swoim nieszczęsnym cacku. Mnie, z racji urodzin, wszyscy chcieli upić już w pierwszej godzinie zabawy. W końcu poczułam, że kręci mi się w głowie stanowczo zbyt mocno, jak na tak wczesną godzinę i wymknęłam się na górę. Sypialnia rodziców była zamknięta na klucz, więc weszłam do pokoju mojego brata, Karola, który nadal mieszkał z rodzicami. Nie chciał przyjść na imprezę, choć był zaproszony. Powiedział, że ma jakąś fuchę do zrobienia w weekend, podobno świetnie płatną, więc szkoda mu było odmówić. Położyłam się na jego łóżku i chyba na chwilę zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk telefonu. Denerwujący, natarczywy, choć jakby trochę przytłumiony. Bardzo chciałam go wyłączyć, ale nie wiedziałam, skąd dobiega dźwięk. Zaczęłam rozglądać się po pokoju i w końcu znalazłam źródło hałasu. Melodyjka dochodziła z dużej szafy stojącej pod oknem. Już w dzieciństwie Karol zrobił z niej rupieciarnię i najwyraźniej tak już zostało. Najpierw trzymał w niej modele samolotów, później części do rowerów i deskorolek, które przerabiał za pieniądze.

Podeszłam do szafy, otworzyłam ją i… omal nie straciłam życia! Z górnej półki spadło na mnie wielkie pudło z narzędziami, mocno uderzając mnie w głowę. Dotknęłam ręką włosów. Nie było krwi. Za to na dole szafy, na spodniach Karola leżał włączony telefon, na który ktoś usilnie próbował się dodzwonić. Wyłączyłam go i odetchnęłam z ulgą. Potem wdrapałam się na krzesło, bo chciałam schować na górę to przeklęte pudło. Próbowałam przez dobre pół minuty je tam upchać, ale chociaż miejsca było dość, nie chciało się zmieścić.

Coś ewidentnie zawadzało. W końcu odłożyłam karton i próbowałam wymacać przeszkodę. To było coś metalowego i całkiem sporego. Jakby blacha...Wyjęłam to i… stanęło mi serce. To były tablice rejestracyjne, a wśród nich – tablica z samochodu mojego chłopaka!

Karol jest przestępcą? Wszystko na to wskazuje

Nie powiedziałam Jankowi o swoim odkryciu. Nie chciałam rzucać oskarżeń, zanim nie wyjaśnię sprawy. Ale już w poniedziałek wzięłam wolne w pracy i przyjechałam rano pod dom rodziców. Zatrzymałam się na tyle daleko, żeby Karol mnie nie widział. Czekałam, aż wyjedzie rano do pracy.

Pojechałam za nim. Rzeczywiście udał się do hurtowni, w której pracował na pół etatu. Ale już po godzinie stamtąd wyszedł, wsiadł w samochód i odjechał. Ja oczywiście za nim. Zaparkował przy przydrożnej knajpie, za chwilę podjechało tam kilku podejrzanie wyglądających facetów w czarnych bmw. Nie wychodziłam z auta, czekałam na rozwój wydarzeń. Po jakichś czterdziestu minutach wszyscy wyszli, wsiedli do samochodów i ruszyli dalej.

Dojechałam za nimi do dużego budynku z ogrodzonym siatką parkingiem. Na środku stał samochód Karola, a obok, kilkanaście innych aut. „To dziwne, że obok budynku, który wygląda na starą, opuszczoną fabrykę parkuje tak dużo osób”, pomyślałam. Furtka była otwarta, weszłam do środka. To była duża hala, w której oprócz mercedesa Janka, stało kilka innych luksusowych aut. Kilka było już rozebranych na części. Uciekłam stamtąd, zanim ktokolwiek mnie zobaczył. Wieczorem pojechałam do Karola. Miałam ochotę sprać go na kwaśne jabłko, tyle było we mnie wściekłości.

– Jak możesz być takim draniem!? – krzyczałam. – Nie dość, że jesteś przestępcą, złodziejem, to jeszcze ukradłeś samochód mojemu chłopakowi! Poza tym, jak możesz przetrzymywać w domu rodziców tablice rejestracyjne z kradzionych aut? Przez ciebie mogą mieć kłopoty.

– Te tablice leżały u mnie tylko kilka dni – powiedział cicho Karol. – Pojutrze przyjeżdża do miasta człowiek, który zabiera je hurtowo po akcjach.

Mój brat nie zamierzał się więcej przede mną tłumaczyć. Poprosił tylko, żebym nie mówiła nikomu o tym, co wiem.

– Janek odzyska pieniądze z ubezpieczenia, a ja przecież nie mogę zwrócić teraz tego auta, bo ci kolesie mnie zabiją – powiedział. – Wiem, że przegiąłem, ale zamiećmy sprawę pod dywan, proszę. Skończę z tym, obiecuję. Zajmę się uczciwą robotą. Tylko mnie nie wsyp.

Nie powiedziałam nic ani Jankowi, ani rodzicom. Uznałam, że faktycznie to tylko skomplikuje całą sprawę. Janek w końcu kupił sobie nowy samochód. Trochę tańszy, ale też ładny. Widzę, że znów ma frajdę z wieczornych kursów po mieście. Karolowi nie wybaczyłam tego, co zrobił, ale ostatnio powiedział, że wybiera się do pracy do Anglii. Chyba faktycznie zerwał kontakty z półświatkiem i chce zacząć wszystko od nowa. Mam nadzieję.

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA