„Mój były traktował mnie jak zabaweczkę, a ja biegłam na każde jego zawołanie. Aż nie dowiedziałam się o nim czegoś strasznego”

Mój były bawił się moimi uczuciami fot. Adobe Stock, Lightfield Studios
„– Spędźmy razem ten weekend, może być bardzo przyjemnie, ale postawmy sprawę jasno. Co było, nie wróci, jesteśmy dorośli, więc nie obiecujmy sobie zbyt wiele. Zobaczymy, jak będzie. Umowa stoi? – zapytał, a ja zachłysnęłam się tą propozycją. Chciał spędzić weekend tylko ze mną! Na pewno mnie nadal kocha i o mnie nie zapomniał”.
/ 20.10.2022 18:30
Mój były bawił się moimi uczuciami fot. Adobe Stock, Lightfield Studios

– Właśnie Julek był miłością mojego życia, nigdy później już tak nie kochałam – zakończyłam zwierzenia, zastanawiając się, czy dobrze robię.

Dziewczyny nie znały mojej łzawej miłosnej historii, poznałyśmy się dużo później, w epoce po nim.

To dlatego nie możesz sobie nikogo znaleźć, wszystkich porównujesz z nim… – Mania zaciągnęła się z niesmakiem e-papierosem, odzwyczajała się od palenia, ale jej nie szło. Twierdziła, że udawany dymek to nie to samo.

Może ty go jeszcze kochasz? Pierwsza miłość jest najważniejsza – Zuza pochyliła się w moją stronę, taksując mnie wszechwiedzącym spojrzeniem.

– Kto tak powiedział? Powtarzasz utarte opinie, które mają się nijak do życia – Mania znienacka weszła w tryb walki, widać e-papieros działał na jej nałóg tytoniowy jak płachta na byka. – Pierwsza miłość jest szczeniacka i niedojrzała, zwykle ląduje na śmietniku historii.

Zaczęły się spierać, patrzyłam na nie i czułam się bardzo samotna.

Nie rozumiały, co przeżywam

Jak można wyrzucić uczucia do śmietnika? Moje były zbyt bolesne. Nawet teraz, po latach, wspomnienie o Julku uwierało, nauczyłam się traktować je ostrożnie, jak chory ząb, którego lepiej nie dotykać, by nie zaczął pulsować bólem. Swoją drogą, trzeba mieć pecha, by natknąć się na tę prawdziwą, jedyną miłość w wieku dziewiętnastu lat, kiedy większość zmienia partnerów, szuka i nie jest pewna, czego chce.

My wiedzieliśmy, to znaczy ja wiedziałam. Julek tylko się bawił, testował nowe możliwości, które znienacka się przed nim otworzyły. Przystojny student politechniki, w dodatku umiejący i lubiący tańczyć. Która by takiego nie chciała? Nie zawsze był tak atrakcyjny, gdy poznaliśmy się na studniówce, wyglądał marnie.

– Lilka, pomóż nam z Julkiem, strasznie wierzga – szepnęła mi do ucha Justyna, usiłując jednocześnie dokądś pobiec.

– Z kim? – nie zrozumiałam. Nie znałam żadnego Julka.

– Znajomy Maćka i Filipa, przemycili go na studniówkę, a ten głupek nawalił się jak stodoła. No, chodź.

Justyna złapała mnie za ramię i pociągnęła, rezygnując z dalszych wyjaśnień. Kiedy wyszłyśmy przed szkołę, zobaczyłam, o kim mówi. Chłopak w rozchełstanej koszuli słaniał się na nogach, wyrywając się jednocześnie ku sali gimnastycznej, w której tańczono. Trzymało go dwóch kolegów, trzeci próbował ogarnąć garderobę kumpla.

– Upił się jak ostatni idiota, ktoś przyniósł nalewkę na spirytusie. Mówiłem, uważaj, ale do głuchego ta mowa. Wytrąbił, co było, na hejnał – zademonstrował picie duszkiem. – Żeby chociaż spać poszedł, ale nie, on chce tańczyć. Jak go zobaczy baba od matmy, to mogiła, mamy przechlapane.

– Nie wiem, jak ja mogłabym wam pomóc – zaśmiałam się rozbawiona widokiem wierzgającego Julka. – Pogadaj z nim, może ciebie posłucha? – zaproponował rozpaczliwie jeden z kolegów. – Nie mamy na niego pomysłu, a trzeba go spacyfikować.

Słyszałeś? Trzeba cię uspokoić – podeszłam do Julka, pewna, że w pijanym widzie mnie nie dostrzeże.

– Zatańczysz ze mną? – spytał całkiem trzeźwo, nachylając się nade mną.

– Z pijanym nie tańczę – powiedziałam, odsuwając się.

– To chociaż posiedź ze mną, o tu, na schodkach – Julek zrezygnował z siłowania się z kolegami i zaczął współpracować.

Z mozołem zdjął marynarkę, rzucił ją na beton i zaprosił, żebym usiadła.

– Pilnuj go, niech wytrzeźwieje – chłopcy błyskawicznie skorzystali z okazji, nagle wszyscy zniknęli; zostaliśmy sami.

Nasze pierwsze chwile nie były zbyt romantyczne, chociaż świecił księżyc, a w krzewach świergolił jakiś ptak.

Prawie nie rozmawialiśmy

Julek walczył z grawitacją, ja zastanawiałam się, kiedy ktoś przyjdzie mnie zmienić. Dałam Julkowi numer telefonu tylko po to, żeby się odczepił, byłam pewna, że rano nie będzie mnie pamiętał. Zadzwonił wczesnym popołudniem, najwcześniej, jak wypadało po studniówce, która trwała do rana. Wyrwał mnie z płytkiego snu.

Ty naprawdę istniejesz? – ucieszył się, gdy odebrałam. – Niewiele pamiętam z balu, ale ciebie mam przed oczami.

– Może mnie sobie wyobraziłeś?

– Ciemne włosy, lekko kręcone, z tym że po prawej stronie bardziej. Szarozielone oczy, mocno zarysowane brwi, cudowny uśmiech – wyliczał. – Sukienka granatowa z białym, długie kolczyki.

– To nie była sukienka – sprostowałam mile połechtana, że tak mnie pamięta – ale reszta się zgadza.

– Sorki, ciemnawo było – powiedział.

Pomyślałam, że na trzeźwo to całkiem fajny chłopak i zgodziłam się z nim spotkać. Tak się zaczęło. Julek był objawieniem, grom z jasnego nieba uderzył w moją biedną głowę, informując, że to właśnie TEN. Dziewczyny latami czekają na właściwego partnera, ja trafiłam na niego za pierwszym podejściem. Miałam szczęście. Trwało ono dokładnie cztery lata. W tym czasie przeżyłam wszystko, co powinnam. Wielkie uniesienia, romantyczne zachwycenia, spokojną pewność, że zacumowałam we właściwym porcie.

Nie rozmawialiśmy o przyszłości, wszystko działo się samo, byłam pewna, że będziemy razem do końca życia. Nie chciałam nikogo innego, Julek mnie kochał, więc co stało na przeszkodzie? Ostatnie lato spędziliśmy nad jeziorem, szukając samotności. Dotarliśmy z plecakami do ustronnej polanki na skraju lasu, tafla jeziora błyszczała w słońcu. Było jak w raju, bez słowa zrzuciliśmy ciężary z ramion i położyliśmy się w trawie. Słońce piekło, sosny szumiały, bełkotały fale jeziora.

– Kocham cię – powiedziałam.

Nie była to żadna nowość, mówiłam to nieraz, ale miałam ochotę powtarzać to Julkowi ciągle.

Wiem, Liluś – powiedział miękko i pocałował mnie delikatnie.

A potem zerwał się i podał mi rękę, brutalnie przerywając cudowną chwilę.

– Wstawaj, chyba odpoczęłaś? Za chwilę zajdzie słońce, musimy postawić namiot.

To nie była prawda, letni dzień trwał przecież długo, zdążylibyśmy urządzić obozowisko przed zmrokiem, ale nie protestowałam. Nigdy tego nie robiłam, jeśli nie musiałam, zadowolenie ukochanego było dla mnie najważniejsze. Spędziliśmy na tej polance najlepsze dwa tygodnie mojego życia, byłam tak szczęśliwa, że aż zapierało mi dech w piersiach. Niestety, po powrocie Julek stał się inny, trochę nieobecny.

Wyczułam, że oddala się ode mnie

Pytałam, co się stało, ale zbywał mnie, a jeśli nastawałam, denerwował się i zarzucał mi babskie przewrażliwienie. Gdybym miała więcej doświadczenia, wiedziałabym, że nasz związek dobiega końca, ale byłam młoda, zakochana i takie wyjaśnienie nie mieściło mi się w głowie. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego tak się stało, chociaż Julek dokładnie mi to wyjaśnił.

– Nie mogę się jeszcze wiązać, jestem w najlepszym wieku, świat się właśnie otworzył, chcę wykorzystać swoją szansę.

– A ja ci w tym przeszkadzam? – spytałam zdumiona i zrozpaczona.

Dowiedziałam się, że potrzebuje wolności. I tyle, więcej nie miał mi nic rozsądnego do powiedzenia. Zniknął, upewniając się elegancko, że pozostaniemy w przyjaźni. Wtedy go znienawidziłam, później zaczęłam za nim tęsknić. To uczucie nigdy nie minęło, chociaż z czasem stępiało, nie było już tak dojmujące. Lata mijały, a ja nie byłam w stanie z nikim związać się na dłużej, żaden mężczyzna nie był taki jak Julek. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, nie żaliłam się, żeby nie wyjść na ofiarę. Dopiero Zuza i Mania wyciągnęły ze mnie zwierzenia. Gdybym wiedziała, co z tego wyniknie, milczałabym jak grób.

Nie wierzyłam własnym uszom, kiedy w słuchawce usłyszałam głos Julka. Poznałabym go wszędzie.

– Liluś? Kopę lat!

Milczałam zszokowana, przez głowę przelatywały mi tysiące możliwości. Odnalazł mnie, tęsknił za mną, zrozumiał, że rozstanie było błędem?

Halo, Liluś, słyszysz mnie? Halo! Może się spotkamy?

Jak mogłabym odmówić, czekałam na tę chwilę tyle lat, wiedziałam, że kiedyś nadejdzie. Taka miłość jak nasza nie umiera.

– Albo nie – Julek zmienił zdanie w jednej chwili. – Zbliża się weekend, może gdzieś wyskoczymy? Jak kiedyś?

Na naszą polankę nad jeziorem – odparłam natychmiast, bo to było pierwsze, co przyszło mi do głowy.

– No dobrze, niech ci będzie – odparł ze znacznie mniejszym entuzjazmem. – Tylko… O! Tak właśnie mi się zdawało, w piątek mam ważne spotkanie służbowe. Nie czekaj na mnie, dojadę sam na tę polankę.

Zatkało mnie.

Lila, nie komplikuj – upomniał mnie. – Będziemy się dobrze bawić, niekoniecznie na tym odludziu. Coś wymyślimy.

Nie było tak, jak chciałam, ale przystosowałam się. Zrobiłabym wszystko, żeby go zobaczyć. Wrzuciłam sprzęt kempingowy do samochodu i pojechałam na spotkanie. Czekałam na Julka na polance, przed namiotem, jak kiedyś, tylko teraz nie był to samotny biwak, a pole kempingowe należące do rolnika. Oprócz mojego namiotu, stało też kilka innych, ale zawsze można było sobie wyobrazić, że jesteśmy sami. Przyjechał samochodem jako pasażer.

Przywiozła go piękna dziewczyna

– Moja koleżanka, Iwona, jedyna dziewczyna w naszym dziale, w dodatku piękna i pomocna. Nie wiem, co bym bez niej zrobił – przedstawił ją.

Byłam w szoku – zaplanował weekend we troje? Ale Iwona tylko na chwilę wysiadła z samochodu, bez żalu pożegnała się z Julkiem i odjechała.

– Miło z jej strony, że cię podwiozła – zagaiłam, chcąc się czegoś dowiedzieć.

– Miała po drodze, wczoraj mocno zabalowałem, nie mogłem wsiadać za kierownicę – machnął lekceważąco ręką.

„Tak wygląda powitanie kochanków po latach” – pomyślałam smutno.

Nagle straciłam ochotę na zabawę w przeszłość, nie było jak wtedy, nic się nie zgadzało.

– Staliśmy się inni – powiedziałam, ku swojemu zdumieniu, na głos.

– Mów za siebie, ja nie mam zmarszczek koło oczu – zbył mnie niegrzecznie. – To co będziemy robić? Wspominać dawne dzieje?

– Taki był plan – przyznałam, idąc w stronę namiotu. – Teraz nie jestem już pewna.

– I słusznie, zanudzilibyśmy się na tej łączce na śmierć.

Naprawdę tak myślisz? – nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać.

Kiedyś byłam dla niego wyjątkowa, dałby się pokroić za pół godziny sam na sam.

– Lilka, ej, nie rób dramy – jednak dotarło do niego, co przeżywam. – Co było nie wróci, ale zawsze możemy się zabawić. To co, zgoda? Przyjaźń?

Wyciągnął rękę. Po chwili wahania uścisnęłam ją, a wtedy mnie przyciągnął do siebie. Przez jedną chwilę myślałam, że nasza miłość wróciła.

– Spędźmy razem ten weekend, może być bardzo przyjemnie, ale postawmy sprawę jasno. Co było, nie wróci, jesteśmy dorośli, więc nie obiecujmy sobie zbyt wiele. Zobaczymy, jak będzie. Umowa stoi?

Nie potrafiłam tak od razu się z nim rozstać, więc zgodziłam się na warunki, udając, że mi pasują. Spakowaliśmy namiot i wyruszyliśmy nad morze, ja za kierownicą, Julek tuż obok. Ledwo wyjechałam z lasu, już spał, pozostawiając swój los w moich rękach. Był zmęczony po imprezie i chyba nie miał mi za wiele do powiedzenia. To były dziwne dni, Julek raz stwarzał dystans, innym razem był taki jak kiedyś, czuły i kochający, wracało to, co było między nami.

Pierwsze koty za płoty

Może przy odrobinie cierpliwości znów nam się ułoży, pasowaliśmy do siebie jak dwa elementy układanki, czas nie mógł tego zmienić. A jednak nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że nie wszystko jest takie, jak bym chciała. I nie było, ale wolałam się oszukiwać, by zatrzymać miłość. Po weekendzie rozstaliśmy się czule.

– Zadzwonię – obiecał. – Mam sporo pracy, nie mogę poświęcić ci tyle czasu, ile bym chciał, ale czekaj cierpliwie.

Czekałabym do dziś, zadowalając się ofiarowanymi mi okruchami, gdyby Zuzy nie zaczęło uwierać sumienie.

– Lilka, musisz uwierzyć, że chciałyśmy z Manią dobrze – zaczęła spowiedź – Byłaś taka nieszczęśliwa, dlatego… Dlatego odnalazłyśmy twojego Julka. Mańka wysłała mu numer twojej komórki, ale przedtem starała się go wybadać. Przysięgam, nie wiedziałyśmy, że on jest żonaty.

– Co? Co powiedziałaś? – poczułam, że brakuje mi powietrza.

– Mańka sprytnie przeprowadziła sondę, spytała, czy nie przeszkadza w rodzinnym życiu, a on odparł, że jest sam. Zapomniał tylko dodać, że chwilowo, bo jego żona wyjechała do Austrii, gdzie pracuje jako radiolog przez część roku.

– Julek się ożenił?

– Przecież mówię. Usiądź, bo jeszcze się przewrócisz. Mówię ci to, żebyś sama zdecydowała, co chcesz zrobić.

Pierwsza myśl była jasna i klarowna: chcę Julka! Ale za jaką cenę? Mam być kochanką? A jeśli tak, to przelotną, czy na stałe? Julek nie miał mi nic do zaoferowania poza weekendem nad morzem, a właściwie nawet tego nie. Zadzwonił do mnie, bo nadarzyła się okazja, był chwilowo sam, nudził się, a dziewczyny podały mu na tacy mój numer telefonu.

Nie musiał zbytnio się wysilać, by mnie odzyskać. Tym razem to ja z nim zerwałam, i tylko czasem nachodzą mnie wątpliwości, czy dobrze zrobiłam. A jeśli źle go oceniłam? Może on też tęsknił za mną? Wtedy powtarzam sobie, że to niemożliwe, bo nic dwa razy się nie zdarza. Gdyby było inaczej, walczyłby o mnie, nie pozwoliłby mi tak łatwo odejść. Prawda? 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA