„Mój brat ma klapki na oczach... Jego zmanierowana i zadzierająca nosa panienka robi z niego idiotę"

Młoda kobieta fot. Adobe Stock, oneinchpunch
„Są moje urodziny. Przyszłam się tu bawić, a tymczasem dowiedziałam się, że jestem za gruba, za niska, fatalnie ubrana i źle umalowana. Serdecznie dziękuję za taką imprezę".
/ 22.07.2021 09:21
Młoda kobieta fot. Adobe Stock, oneinchpunch

Zawsze dogadywałam się ze Stasiem całkiem nieźle. Nie darliśmy kotów jak typowe rodzeństwo, a jeżeli już dochodziło do konfliktu, to walczyliśmy głośno, ale krótko. Każda kłótnia była jak gwałtowna burza, która oczyszcza atmosferę. Wobec rodziców trzymaliśmy sztamę. Wymienialiśmy informacje, ostrzegaliśmy się o minach, a w razie czego kryliśmy się nawzajem.

Ten idealny układ trwał do czasu, kiedy Staś zakochał się w Agnieszce. Wtedy skończyły się nasze wspólne wyjścia, balangi, pogaduchy, a także gra w pokera do późnej nocy przy herbacie i stosie kanapek.

Na punkcie tej dziewuchy dosłownie mu odbiło. Dla niej zgolił brodę i doprowadził czuprynę do porządku. Sprane dżinsy, wymiętoszone koszulki i skórzaną kurtkę zastąpił garniturami. Zamiast traperów zaczął nosić eleganckie półbuty i przestał „się wyrażać”. Zastanawiał się nawet nad usunięciem tatuażu z ramienia.

Jakby ktoś mi brata podmienił!

Próbowałam nim wstrząsnąć. Nabijałam się na całego. Wyzywałam go od gogusiów i japiszonów. Nic na niego nie działało.

– Jestem innym człowiekiem. Zmieniłem się – stwierdził, przybierając tak patetyczny, nienaturalny dla siebie ton, że aż przysiadłam. – Zrozumiałem, że zabawa to nie wszystko, a ja marnuję sobie życie. Trzeba znaleźć cel i ku niemu dążyć. Nie mogę być grafikiem komputerowym do śmierci.

– Niby czemu nie? Grafik komputerowy to jedyne pewne zajęcie w dzisiejszym obrazkowym świecie. O ile się ma talent, rzecz jasna, a ty go masz jak jasna cholera.

– Nie wyrażaj się.

– Bo co? – prychnęłam. – Bo Agusia tego nie lubi? Gadasz ze mną, a nie z tą snobką.

– Nie mów tak! – oburzył się. – Mylisz się co do Agnieszki. To dama. Ma klasę. Dotąd nie spotkałem takiej kobiety. Może ci się to nie podobać, ale ja ją kocham.

Zmarszczyłam brwi.

– Wiesz, co jest jutro? – spytałam nagle.

– Sobota? – nie zrozumiał.

– Też. -Wysil się trochę.

– Dorotko! – w tym momencie do pokoju wpadła mama. – Nic nie mówiłaś, ale wolę się upewnić. Robisz jutro jakąś imprezę z racji urodzin czy wybywasz na miasto?

– Uratowany w ostatniej chwili… – mruknęłam, patrząc na brata z ironią.

Staszek się zarumienił.

– Twoje urodziny! – wykrzyknął. – Dwudzieste pierwsze. Jak mogłem zapomnieć?!

– Mnie nie pytaj – wzruszyłam ramionami i zwróciłam się do mamy: – Wybywam, bez obaw, to nie osiemnastka. Nie musisz uprzedzać i przepraszać sąsiadów. Staszek  zabiera mnie do knajpy.

– Zabieram? – zdziwił się, ale zaraz się zreflektował. – Gdzie chcesz iść?

– Wybierz coś, zrób mi niespodziankę...

Zrobił. I to jaką! Umówiliśmy się na miejscu, w najmodniejszej dyskotece w mieście. A mój najdroższy braciszek przyszedł tam z... Agnieszką.

Miałam ochotę go zabić!

– Po coś ją tu ciągnął? – syknęłam wściekle, gdy księżniczka udała się do toalety.

– Bardzo chciała przyjść. Jak jej powiedziałem, gdzie się wybieramy...

– Nie trzeba było jej nic mówić! – warknęłam. – To moje urodziny.

– A cóż ci ona przeszkadza? Dlaczego tak jej nie lubisz? Jesteś zazdrosna czy co?

– Nie pochlebiaj sobie, głąbie – skrzywiłam się, ukrywając zmieszanie, bo tak naprawdę chyba byłam trochę zazdrosna.

No bo przecież dawniej poświęcał czas tylko mnie. Byliśmy przyjaciółmi, zawsze mogłam na niego liczyć, a teraz...

– Nie uprzedzaj się z góry, Dorota – dodał. – Daj jej szansę. Proszę cię…

– Dobra, spróbuję – mruknęłam. – Ale tylko ze względu na stare, dobre czasy.

Siedzieliśmy jak na stypie. Dookoła ludzkość szalała, a my sączyliśmy drinki (piwo nie wchodziło w grę; Agnieszka spożywała wyłącznie koktajle) i prowadziliśmy banalną gadkę o niczym. Piłam obrzydliwie słodkie malibu, drogie jak cholera, zgodnie z obietnicą próbując znaleźć w ukochanej brata jakiekolwiek pozytywne cechy.

Była bardzo ładna, fakt. Gładka cera, długie, spływające kaskadą blond loki, błękitne oczy, wysoka i smukła sylwetka. Wiedziała też jak się ubrać, by nie pokazać za wiele, ale należycie pobudzić męską wyobraźnię.

Nie dziwiłam się, że Staś gapił się w nią jak ta sroka w gnat. Nie on jeden zresztą. Gdy raczyła zatańczyć, faceci mało szyj sobie nie skręcili od śledzenia jej seksownych ruchów. Na tym plusy się kończyły.

Czułam się przy niej jak kuchta, ale przy Agnieszce nawet Marilyn Monroe nabawiłaby się kompleksów.

Musiałam wysłuchiwać pozornie życzliwych tekstów na temat swojego zbyt wyzywającego makijażu, nietwarzowych ciuchów i gwarowego słownictwa. Gryzłam się w język, żeby czegoś nie chlapnąć

Staszek powinien był mnie bronić, ale gdzie tam! Potakiwał każdemu jej słowu. Mało łeb mu nie odpadł.

– Zawsze uważałem, że ładna z ciebie dziewczyna. Powinnaś posłuchać Agnieszki i trochę nad sobą popracować...

– Pewnych rzeczy oczywiście nie da się przeskoczyć – dodała księżniczka. – Na przykład wzrostu. Jesteś dosyć niska, Doroto, ale od czego są obcasy!

– Nie cierpię obcasów, nogi sobie na nich wykręcam – warknęłam wściekle.

– Przywykniesz – skomentowała. – Powinnaś też zrezygnować z mini. Przy twoich dość mocnych udach nie prezentujesz się w krótkich spódniczkach najlepiej. Za dużo kolczyków i tuszu – ciągnęła. – Mocny makijaż cię postarza. Umówię cię z moją wizażystką. Doradzi ci, jak ukryć pyzate policzki i wydatną szczękę, nie używając tony pudru i różu. I zapuść włosy, mężczyźni wolą kobiety z długimi włosami.

– Widzisz mnie w długich włosach, Stasieńku? – zapytałam spokojnie, choć byłam bliska wybuchu, bo odkąd skończyłam dziesięć lat, strzygłam się krótko, po męsku.

– Skoro Agnes uważa, że tak będzie lepiej... – powiedział mój zdradziecki brat.

Dosyć tego! Próbowałam ją polubić. Bezskutecznie. Obrażała mnie, ledwie się odezwała. To miał być mój wieczór. Miałam się świetnie bawić. Tymczasem nie dość, że Staś ubrał się jak jakiś zafajdany makler, to na dokładkę zafundował mi towarzystwo swojej zmanierowanej panienki…

– Idę tańczyć – wstałam z miejsca.

– Naprawdę? Przy tym jazgocie? – Agnieszka wydęła pogardliwie usta.

– W moim stanie ducha zatańczyłabym nawet przy dudach – wyjaśniłam uprzejmie. – Są moje urodziny. Przyszłam się tu bawić, a tymczasem dowiedziałam się, że jestem za gruba, za niska, fatalnie ubrana i źle umalowana. Serdecznie dziękuję.   Do widzenia.

Szalałam na parkiecie. Głośno skandowałam znane mi teksty piosenek. Zmieniałam partnerów. Może nie byłam tak piękna i zgrabna jak Agnieszka, ale umiałam się bawić. W przeciwieństwie do tej okropnej góry lodu. Osadzała człowieka jednym wyniosłym spojrzeniem. Ja wolałam się do ludzi uśmiechać i prowadzić żartobliwe rozmowy. Faceci łapali się na to równie ochoczo jak na kształtny tyłek i długie włosy.

Wróciłam do stolika zziajana, spocona i w znakomitym humorze.

– Piwa! – mrugnęłam porozumiewawczo do przechodzącej obok kelnerki, a na widok miny Agnieszki dodałam: – Może to nie jest napój dla damy, ale ja nie jestem damą. Mam jeża, kolczyki w uszach, pępku i nosie i uwielbiam piwo!

– Staszku, uważam, że powinniśmy wyjść. Dorota się upiła – oświadczyła księżniczka.

– Tańcem? – zachichotałam. – O, piwo!

Potem wypadki potoczyły się błyskawicznie. Ktoś trącił kelnerkę, ta się zachwiała, a piwo poleciało prosto na nadętą Agnes.

Gdybym tego nie usłyszała na własne uszy, nie uwierzyłabym. Dama zerwała się na równe nogi i zaczęła wyzywać Bogu ducha winną kelnerkę od najgorszych.

Zamarłam. Stasia niemal sparaliżowało. Nim się ocknął, miła Agniesia zdążyła już wypowiedzieć się na temat matki, babki i wszystkich przodków nieszczęsnej kelnerki.

– Aga, do cholery, opanuj się! – mój brat się wreszcie obudził. – Co się z tobą dzieje? Dziewczyna oblała cię piwem. Zdarza się. Czemu aż tak się wściekasz?

– Zamknij się! – warknęła dama. – Mam cię dosyć. Myślałam, że cię wychowam, ale byłeś i pozostaniesz... nikim. A ta twoja cholerna siostra to zwykła prostaczka!

– Nie waż się obrażać mojej siostry – nagle wycedził lodowatym tonem Staś.

Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu. Miałam okazję zobaczyć, jak wygląda człowiek, któremu właśnie spadły klapki z oczu. Mieszanina szoku i złości. Głównie na siebie, że pozwolił robić z siebie idiotę.

– Jak mogłem być tak ślepy? – pokręcił głową z niedowierzaniem, po czym poluzował krawat, zdjął marynarkę i uśmiechnął się do przerażonej kelnerki.

– Przyniesie nam pani dwa piwa, duże? Dla mnie i dla mojej siostry.

– O... oczywiście – wybąkała dziewczyna.

– A co ze mną? Staszku, mówię do ciebie! Jestem mokra, śmierdzę piwem. Żądam, żebyś mnie odwiózł do domu!

Nie doczekawszy się odpowiedzi obróciła się na pięcie i niczym dzika furia ruszyła do wyjścia. Gdy znikła, wreszcie zaczęła się prawdziwa zabawa.

Czytaj także:
„Moja siostra popełniła samobójstwo. Skoczyła z 10. piętra razem z maleńkim synkiem, którego tuliła do piersi"
„Syn i synowa stawiali na bezstresowe wychowanie. Gabrysia ubierała się jak galerianka i nie szanowała innych”
„Teściowie się nas wyrzekli, bo mieliśmy niepełnosprawne dziecko. Uważali, że to kara za grzechy i kazali je oddać”

Redakcja poleca

REKLAMA