Jako szefowa w dużej firmie zawsze trzymałam dystans. Praca była dla mnie priorytetem – przez lata budowałam swoją pozycję, dbając o to, by nikt nie zarzucił mi braku profesjonalizmu. Przez ten czas nauczyłam się oddzielać życie osobiste od zawodowego, wiedząc, że zbyt bliskie relacje w pracy mogą przynieść więcej problemów niż korzyści.
Ale kiedy do zespołu dołączył Marcin, mój nowy asystent, wszystko się zmieniło. Był młody, ambitny i pełen energii, a jego uśmiech i życzliwość sprawiły, że zaczęłam czuć coś, czego nigdy nie powinnam była dopuścić. A jednak... nie mogłam przestać o nim myśleć.
Dostrzegłam jego zaangażowanie
„Arleta, to jest twój asystent, co ty robisz?” – myślałam, czując, jak uczucia zaczynają przejmować nade mną kontrolę.
Kiedy Marcin dołączył do firmy, od razu zauważyłam jego profesjonalizm. Był zaangażowany, skupiony, zawsze przygotowany. Widziałam w nim potencjał, który mógł pomóc rozwijać firmę. Przez pierwsze tygodnie pracowaliśmy razem, a ja traktowałam go jak każdego innego pracownika.
Jednak z czasem coś zaczęło się zmieniać. Marcin nie tylko okazywał się doskonałym asystentem, ale także człowiekiem pełnym ciepła i empatii.
– Szefowo, czy mogę pomóc z tymi raportami? Widzę, że mamy dużo do omówienia – zaproponował pewnego dnia, kiedy nasza praca zaczęła się kumulować.
– Doceniam to, Marcin. Zawsze jesteś tak dobrze zorganizowany – odpowiedziałam, a w środku czułam, jak rośnie we mnie ciepło.
Marcin zawsze starał się wspierać zespół, ale jego uśmiech skierowany do mnie zaczął wzbudzać we mnie emocje, których nie powinnam była czuć. Próbowałam tłumaczyć sobie, że to tylko jego zaangażowanie, że moje uczucia są nieracjonalne. Ale im więcej czasu spędzałam z nim, tym trudniej było mi to ignorować.
– Pani wsparcie pozwala mi się rozwijać – powiedział z uśmiechem, który jakby przeszył mnie na wskroś.
Każde takie pochlebstwo tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że Marcin jest kimś więcej niż tylko pracownikiem. Ale to była niebezpieczna myśl. Przecież różnica stanowisk była oczywista, a ludzie mogli zacząć plotkować.
Starałam się zachować profesjonalizm
Z każdym dniem stawał się dla mnie coraz ważniejszy, choć starałam się zachować profesjonalizm. Nasze rozmowy przestawały dotyczyć wyłącznie pracy – zaczęliśmy rozmawiać o naszym życiu. Marcin opowiadał mi o swoich planach, marzeniach i pasjach.
Odkryłam, że jego optymizm i energia były dla mnie inspirujące. Zaczęłam cenić jego obecność nie tylko jako asystenta, ale jako człowieka, którego chętnie poznałabym lepiej.
Jednak nie mogłam pozwolić, by te uczucia przejęły nade mną kontrolę. Wiedziałam, że w firmie są ludzie, którzy z łatwością mogą zniszczyć moją reputację. Kasia, koleżanka z działu HR, była jedną z tych osób, które uwielbiały plotkować. Jej podejrzenia mogłyby zrujnować wszystko, co budowałam przez lata.
Pewnego dnia, kiedy Kasia zauważyła, że spędzam więcej czasu z Marcinem, podeszła do mnie.
– Arleta, widziałam cię z Marcinem w kuchni. Nie sądzisz, że spędzacie razem trochę za dużo czasu? – zapytała, z wyraźnym uśmiechem, który nie wróżył niczego dobrego.
– To tylko praca, Kasia. Marcin jest moim asystentem, musimy współpracować blisko – odpowiedziałam, starając się brzmieć naturalnie, ale poczułam, jak niepokój wkrada się do mojego serca.
– Oczywiście. Ale wiesz, jak ludzie lubią plotkować... – dodała Kasia, zostawiając mnie z myślami, które tylko pogłębiały moje obawy.
Jej słowa sprawiły, że zaczęłam jeszcze bardziej analizować swoje zachowanie. Czy moje uczucia były zbyt oczywiste? Czy inni w firmie zaczęli coś zauważać? Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, zanim plotki wymkną się spod kontroli.
Związek mógł zrujnować moją pozycję
Moje uczucia do Marcina stawały się coraz silniejsze, mimo że starałam się z nimi walczyć. Wiedziałam, że związek z podwładnym może zrujnować mój autorytet. Zawsze stawiałam pracę na pierwszym miejscu, a teraz? Zaczynałam czuć, że Marcin staje się kimś, bez kogo nie wyobrażam sobie dnia.
– Co ja robię? – pytałam siebie każdego wieczoru, kiedy wspomnienie jego uśmiechu nie chciało opuścić mojej głowy.
Marcin też wydawał się inny. Każde jego spojrzenie, każda rozmowa stawała się bardziej osobista. Napięcie między nami rosło, a ja nie wiedziałam, jak długo będę w stanie to ukrywać. Kiedy któregoś dnia, po długim spotkaniu, podszedł do mnie z poważnym wyrazem twarzy, wiedziałam, że coś się zmieni.
– Arleta, musimy porozmawiać – zaczął niepewnie, ale stanowczo.
– O czym? – odpowiedziałam, choć wiedziałam, o co mu chodzi.
– Czuję, że coś się między nami zmienia. Nie mogę udawać, że tego nie zauważam – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
– Marcin, wiem, o co ci chodzi... Ale my nie możemy. To skomplikowane. Ludzie w firmie... plotki... różnica stanowisk – próbowałam tłumaczyć, choć w głębi serca czułam, że słowa tracą na sile.
– A co z tym, co my czujemy? Czy to naprawdę nie ma znaczenia? – zapytał, a w jego głosie słychać było emocje, których tak długo oboje tłumiliśmy.
Byłam rozdarta. Wiedziałam, że muszę podjąć decyzję – czy pozwolić uczuciom przejąć kontrolę, czy dalej budować mur, który zaczynał kruszyć się z każdą chwilą spędzoną z Marcinem.
Każdego dnia walczyłam z myślami
Po rozmowie z Marcinem nie mogłam już dłużej uciekać przed tym, co czułam. Każdego dnia walczyłam z myślami, które krążyły w mojej głowie. Nie chciałam, żeby moje uczucia wpłynęły na moją karierę, ale nie mogłam już ignorować tego, co działo się między nami.
Marcin był młodszy, był moim asystentem, a ja byłam jego przełożoną. Różnica stanowisk i plotki w firmie mogły nas zniszczyć, ale wiedziałam też, że uczucia, które pojawiły się między nami, nie były chwilowe. Byłam rozdarta między rozsądkiem a sercem.
Spotkaliśmy się tego wieczoru, po pracy, poza biurem, w miejscu, gdzie nikt z firmy nas nie mógł zobaczyć. Marcin patrzył na mnie z wyczekiwaniem, a ja wiedziałam, że to moment, w którym muszę podjąć decyzję.
– Marcin, wiem, że to, co się między nami dzieje, nie jest łatwe. Ale nie mogę dłużej udawać, że nic do ciebie nie czuję – zaczęłam, czując, jak ciężar spada z moich ramion. – Jeśli zdecydujemy się spróbować, musimy być ostrożni.
Marcin uśmiechnął się lekko, a jego oczy rozbłysły.
– Nie obchodzi mnie, co pomyślą inni. Ważne jest to, co czujemy. Będziemy uważać, ale warto spróbować – odpowiedział, chwytając moją rękę.
Wiedziałam, że to ryzyko, ale czułam, że jest to decyzja, której nie będę żałować.
Decyzja o związku z Marcinem nie była łatwa. Wiedziałam, że to może wywołać plotki, a moja pozycja w firmie była zagrożona. Ale czułam, że uczucia, które narodziły się między nami, były warte ryzyka. Nasz związek rozwijał się powoli i dyskretnie, a my staraliśmy się nie mieszać pracy z życiem osobistym.
Mimo ostrożności wiedzieliśmy, że prędzej czy później prawda może wyjść na jaw. Ale zamiast się bać, postanowiliśmy cieszyć się każdą chwilą. Marcin nie był już tylko moim asystentem – stał się kimś, kto rozumiał mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Wspieraliśmy się nawzajem w pracy i poza nią, a nasze uczucia rozwijały się w sposób, którego nie mogliśmy przewidzieć.
Choć nasz związek był trudny i pełen wyzwań, oboje wiedzieliśmy, że warto było zaryzykować. Miłość nie zawsze przychodzi w odpowiednim momencie, ale kiedy się pojawia, trzeba dać jej szansę.
– Zaryzykowałam i nie żałuję – pomyślałam, patrząc na Marcina. – Miłość czasem pojawia się tam, gdzie najmniej się jej spodziewamy.
Arleta, 38 lat
Czytaj także:
„Rodzina się mnie wyrzekła, bo wolałem brudzić ręce smarem, niż przerzucać akta spraw sądowych. Jeszcze do mnie wrócą”
„Teściowa przed ślubem musztruje mnie jak w wojsku. Muszę zdać test białej rękawiczki i egzamin z klepania kotletów”
„Zawsze w październiku jadę na weekend do lasu. Ale nie szukam tam podgrzybków, tylko przygody z krzepkim gajowym”