„Miłość życia odnalazłam na wideo ze ślubu przyjaciółki. Musiałam czekać 10 lat, ale nie zmarnuję drugiej szansy”

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, asife
„Przez lata żałowałam swojego idiotycznego zachowania, układając w głowie dziesiątki scenariuszy tamtej rozmowy. W twarzach spotykanych chłopaków szukałam choćby śladu podobieństwa do niego, jego ust, podbródka… A teraz proszę – odnalazłam go na filmie z wesela”.
/ 12.04.2022 14:02
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, asife

Miałam dwa śluby jednego dnia, no ale musiałam wybrać uroczystość kuzynki, bo byłam jej świadkiem.
– Cóż, siła wyższa – westchnęła smutno Elżbieta, słysząc moje przeprosiny. – W takim razie zobaczysz mój ślub na video, już dzisiaj zapraszam cię na uroczystą projekcję.

Kilka tygodni później zasiadłyśmy przed telewizorem w mieszkaniu koleżanki.
– Pięknie wyglądałaś – westchnęłam.
Ksiądz rozpoczął mszę, kamerzysta filmował przejęte twarze pary młodej i zgromadzonych gości. W pewnej chwili w tłumie zobaczyłam kogoś, na widok którego serce zaczęło mi bić mocniej.

„Marek? To niemożliwe, przecież od lat jest za granicą” – przebiegło mi przez myśl, lecz odtąd z podwójną uwagą wpatrywałam się w ekran. „Pokaż go jeszcze raz” – błagałam w duchu operatora i moje życzenie się spełniło. Teraz nie miałam już wątpliwości. To był Marek. Moja dawna miłość.

Sama nie wiem, dlaczego postąpiłam tak idiotycznie

Zakochałam się w nim jeszcze w liceum. Był w równoległej klasie, ale nie mieliśmy wspólnych znajomych, więc nie mogłam go poznać. Sama też nigdy się nie odważyłam do niego zagadać. Peszyła mnie jego bliskość. Wystarczyło, że spojrzał na mnie, a ja już oblewałam się rumieńcem. Nie miałam szans go zdobyć… Będąc już na studiach, przyjechałam do domu na weekend. W niedzielę poszłam na mszę. W tłumie zgromadzonych poczułam, że słabnę, zaczęłam więc przeciskać się do wyjścia. Przepraszając wszystkich, nagle wpadłam na Marka.
– Cześć – powiedział, ale widząc, jak jestem blada, zrozumiał, że potrzebuję świeżego powietrza i wyszedł ze mną.
– Źle się poczułam, dziękuję – powiedziałam, siadając na murku.
– Słyszałem, że studiujesz medycynę? – zapytał spokojnie.
Spojrzałam na niego zaskoczona. „To on jednak wie, kim jestem” – pomyślałam uradowana.
– Może pójdziemy dzisiaj wieczorem do pubu? – zaproponował.
– Ja… – odezwałam się po dłuższej chwili. – Dzisiaj nie mogę, jestem już umówiona – skłamałam.
Zobaczyłam, jak na jego twarzy odmalowało się rozczarowanie. Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego nie powiedziałam mu zwyczajnie, że wieczorem wracam na uczelnię, ale za tydzień znowu będę w domu, więc możemy się spotkać? Do dzisiaj nie wiem, czemu tak postąpiłam. Pożegnaliśmy się pod kościołem i nie wymieniliśmy numerami telefonów. Nigdy więcej już go nie spotkałam. Później dowiedziałam się, że Marek wyjechał za granicę, bo wujek załatwił mu tam pracę.

Przez te wszystkie lata miał miejsce w moim sercu

Przez lata żałowałam swojego idiotycznego zachowania, układając w głowie dziesiątki scenariuszy tamtej rozmowy. W twarzach spotykanych chłopaków szukałam choćby śladu podobieństwa do niego, jego ust, podbródka… A teraz proszę – na filmie z wesela zobaczyłam prawdziwego Marka. Wyglądał jak zwykle świetnie. Miał teraz 31 lat i nie był już chłopcem, lecz mężczyzną.
– Wydaje mi się, że wśród twoich gości zobaczyłam kolegę ze szkoły – powiedziałam do Eli, starając się, aby mój głos nie drżał z podniecenia.
– Który to? – ożywiła się.
– Ten w ciemnym prochowcu, miał chyba na imię Marek – sięgnęłam po pilota i przesunęłam film wstecz. – Zdaje się, że wyjechał do Niemiec – dodałam, pokazując Eli Marka.
– W takim razie to na pewno on. To kuzyn mojego męża, Marek Tomaszewski. Był w Monachium, studiował i nawet się ożenił… – opowiadała ucieszona.
Na dźwięk ostatniego wypowiedzianego przez nią słowa moje serce zamarło.
– …z jakąś Niemką – kontynuowała Ela. – Ale się szybko rozwiódł i wrócił do Polski. Teraz jest dyrektorem pewnej niemieckiej firmy handlowej w Warszawie – skończyła, a moje serce wykonało radosnego fikołka i znowu zaczęło bić.

„Marek jest wolny i też mieszka w stolicy. Los daje mi kolejną szansę. Muszę się przełamać” – tłumaczyłam sobie, wystukując jego imię i nazwisko w wyszukiwarce internetowej. Pojawiło się zdjęcie, krótka notka biograficzna, numer telefonu oraz mail.

„Wiele bym dała, aby usłyszeć jego głos – pomyślałam. – A może by tak…”.

Jak jakaś napalona nastolatka wykręciłam numer do biura, lecz kiedy usłyszałam kobiecy głos, rzuciłam słuchawką. „Sekretarka!” – olśniło mnie po czasie. Poczułam się jak ostatnia idiotka.

W ciągu kilku najbliższych dni nie mogłam się jednak powstrzymać, aby nie wchodzić na stronę firmy Marka i nie wpatrywać się w jego zdjęcie. Czułam, że muszę coś zrobić, ale nie potrafiłam się przełamać. Było dokładnie tak jak wtedy przed kościołem czy w czasach liceum. Zaczynałam pisać do Marka maila i kasowałam go w panice…Dlatego, gdy to on zadzwonił do mnie, po prostu zaniemówiłam.
– Magda? Jesteś tam? – zapytał zaniepokojony moim milczeniem.
– Jestem… – wykrztusiłam.
– Tak sobie pomyślałem, że dawno się nie widzieliśmy, więc… Może pójdziemy na kawę? – zapytał.
– Z przyjemnością – odparłam, nie wierząc własnemu szczęściu.

Marek już dawno chciał mnie poznać

Gdy go zobaczyłam przy kawiarnianym stoliku, odniosłam wrażenie, jakby czas cofnął się o 10 długich lat.
– Jak mnie znalazłeś? – odważyłam się zapytać, gdy obgadaliśmy już wszystkich wspólnych znajomych.
– Właściwie… To bardziej ty mnie odnalazłaś – stwierdził ze śmiechem.
– Powiedziałaś Eli, że mnie znasz, a ona powtórzyła mi twoje słowa. Ale jeszcze wtedy nie byłem pewny, czy się do ciebie odezwać. Nie wiedziałem, czy tego chcesz, przed laty przecież dałaś mi kosza. No ale gdy dostałem pustego maila na swój służbowy adres, a w rubryce nadawcy znalazłem twoje nazwisko, pomyślałem, że muszę znowu spróbować.

Moje policzki gwałtownie zapłonęły.

– Nie chcę stracić ponownej szansy na poznanie ciebie – ciągnął Marek. – Podobałaś mi się; wiem, że ja też ci wpadłem w oko, ale żadne z nas nie odważyło się zrobić pierwszego kroku. A jak już się na niego zdobyłem, odmówiłaś spotkania…
– Wtedy miałam pociąg do Krakowa – przyznałam ze skruchą.
– Zrozumiałem to po latach. Ale tamtego dnia byłem przekonany, że nie jesteś mną zainteresowana – uśmiechnął się.
– Tak nie było – odważyłam się wreszcie wyznać swoje uczucia. – Bardzo mi na tobie zależy i teraz wiem, że już nie przegapię drugiej szansy.

Czytaj także:„Przyjaciółka zrobiła mi straszne świństwo. Podrzuciła mojej córce do plecaka rzekomo skradzione pieniądze”„Wpadłam o obsesję liczenia pieniędzy i odkładam każdy grosz. Niestety znajomi się ode mnie odwrócili”„Miał być rycerzem na białym koniu, a okazał się oszustem. Wyznawał mi miłość, a potem pokornie wracał do żony”

Redakcja poleca

REKLAMA