Jak długo znam Ewę? Ponad dwadzieścia lat. Zaprzyjaźniłyśmy się na studiach. I chociaż po skończeniu nauki każda z nas poszła swoją drogą, to nasza przyjaźń przetrwała. Spotykałyśmy się, kiedy tylko mogłyśmy. Zwierzałyśmy się sobie ze swoich problemów, wspierałyśmy, pomagałyśmy wybrnąć z trudnych sytuacji. Dzięki temu udawało nam się uniknąć wielu kłopotów i przetrwać kilka życiowych burz.
Oczywiście czasem się na siebie boczyłyśmy, zwłaszcza gdy miałyśmy odmienne zdanie na jakiś temat, ale nie trwało to długo. Wystarczyło kilka godzin i dochodziłyśmy do porozumienia. Ostatnio jednak nasze kontakty właściwie ustały. Martwi mnie to. Nie dlatego, że czuję się urażona czy zapomniana. Po prostu nie chcę, żeby ktoś ją zranił i skrzywdził.
Cała historia zaczęła się półtora roku temu, gdy od Ewy odszedł mąż. Po 20 latach małżeństwa! Pewnego pięknego dnia oświadczył, że zakochał się w sekretarce, spakował swoje rzeczy i tyle go widziała. Kompletnie się wtedy załamała. Bartek był całym jej światem, bo nie mieli dzieci. A tu nagle taki cios! Z nikim się nie spotykała, nigdzie nie wychodziła. Całymi dniami leżała w łóżku, płakała i obwiniała siebie za to, co się stało.
Twierdziła, że jest stara, brzydka i do niczego się nie nadaje. Byłam przy niej przez cały czas. Tłumaczyłam, że to nieprawda, że ciągle jest piękną, atrakcyjną kobietą, i że na pewno jeszcze spotka księcia z bajki. A o Bartku niech szybko zapomni, bo to drań niewart tego, by za nim tęsknić.
Ewa niby słuchała, kiwała głową, przyznawała mi rację, a chwilę później znowu zalewała się łzami. Bałam się, że za chwilę wpadnie w totalną depresję i zrobi sobie coś złego. Nawet zaczęłam jej szukać psychologa, bo czułam, że mimo najszczerszych chęci, nie zdołam wyciągnąć jej z tego dołka.
Przełom nastąpił nagle, tuż po orzeczeniu wyroku rozwodowego. Spodziewałam się, że Ewa wyjdzie z sądu przybita i roztrzęsiona. A ona, o dziwo, była bardzo spokojna. Zaprosiła mnie nawet na kawę.
Baw się dobrze, złam kilka męskich serc
– Wiesz, Jola, masz rację. Nie ma co płakać, rozpamiętywać, tego, co było. Życie toczy się dalej – stwierdziła.
– No, wreszcie zmądrzałaś – ucieszyłam się szczerze.
– Właśnie… Bartek nie jest jedynym mężczyzną na świecie. Wielu facetów chce umówić się ze mną na randkę. Mogę przebierać i wybierać!
– Naprawdę? A gdzie ich poznałaś? – zdziwiłam się, bo przecież od kilku miesięcy nigdzie nie wychodziła.
– Przez internet. Kilka dni temu zalogowałam się na portalu randkowym. Wrzuciłam kilka swoich najlepszych fotek i zostałam gwiazdą. Nie mogę się opędzić od propozycji!
– Ty? Zawsze śmiałaś się z kobiet, które w ten sposób próbują znaleźć partnera. Twierdziłaś, że wystawiają się na sprzedaż jak towar w sklepie.
– Zmieniłam zdanie. To najprostszy sposób na zawarcie nowej znajomości.
– No dobra, tylko bądź ostrożna. W internecie aż roi się od oszustów… Faceci piszą, że są samotni, a tak naprawdę mają żony i dzieci. Chcą się tylko zabawić.
– O rany, przestań. Przypominam ci, że jestem mądrą, rozsądną i doświadczoną kobietą w lekko średnim wieku, a nie głupiutką nastolatką – popatrzyła na mnie z politowaniem.
– W takim razie baw się dobrze i złam kilka męskich serc – odparłam.
Cieszyłam się, że przyjaciółka odzyskuje radość życia. Przez następnych kilka tygodni Ewa rzeczywiście świetnie się bawiła. Rozmawiała z mężczyznami przez internet, z kilkoma nawet się spotkała. Z każdej randki zdawała mi oczywiście relację. Z jej opowieści wynikało, że zachowuje zdrowy rozsądek. Nie daje się zwieść pięknym słówkom, nie ulega emocjom. Potem jednak poznała Michała… Pierwszy raz usłyszałam o nim jakieś trzy miesiące temu. Ewa wpadła do mnie rozpromieniona.
– Zaczepił mnie wczoraj na czacie kapitalny facet. Gadaliśmy prawie do świtu. Miałam wrażenie, że znamy się od zawsze – szczebiotała od progu.
– Umówiłaś się z nim? – zapytałam.
– Jasne. Co prawda mieszka w innym mieście, ale obiecał, że za tydzień przyjedzie specjalnie dla mnie. Wyobrażasz to sobie? – piała z zachwytu.
– Wyobrażam, wyobrażam… Tylko wiesz… – chciałam jej przypomnieć, by uważała, ale tylko się skrzywiła.
– Nawet nie zaczynaj. On jest naprawdę cudowny – powiedziała rozmarzonym głosem.
Czułam, że jest na najlepszej drodze do tego, by się zakochać. Nie pomyliłam się. Michał kompletnie zawrócił Ewie w głowie. Po pierwszym spotkaniu zaprosiła go do siebie do domu, a miesiąc później oświadczyła, że poprosiła, by jak najszybciej się do niej wprowadził. Gdy o tym usłyszałam, złapałam się za głowę.
– Zwariowałaś? Nic o nim nie wiesz!
– Wiem, jak się nazywa i gdzie pracuje. Jest przedstawicielem handlowym jednej z sieci komórkowych.
– I tak może nagle zmienić miejsce zamieszkania? A co z pracą?
– Nic. Przecież nie siedzi w biurze, tylko jeździ po całej Polsce.
– Nie sądzisz, że to podejrzane?
– Wiesz co, szukasz dziury w całym. Kochamy się, chcemy być razem. Mnie to wystarczy!
– Ale…
– Żadnego ale! Ufam Michałowi i kropka – naburmuszyła się.
Postanowiłam więc zmienić front
– Przedstawisz mi go? – zaproponowałam z niewinną minką.
– No, nie wiem… – zawahała się
– Oj, nie daj się prosić… Może gdy go poznam, zrozumiem dlaczego tak oszalałaś na jego punkcie? – uśmiechnęłam się przekornie.
– No dobrze, przyjdź w niedzielę na obiad – zgodziła się.
Naprawdę się o nią martwię, nie ufam Michałowi. Nie ukrywam, Michał naprawdę robił wrażenie. Elegancki, pioruńsko przystojny, dojrzały facet z wypielęgnowaną bródką. A do tego szarmancki i bardzo miły. Nadskakiwał Ewce, prawił jej komplementy. Gdyby nie to, że z natury jestem podejrzliwa, sama pewnie uległabym jego urokowi. Ale nie dałam się zwieść. Przez skórę czułam, że coś jest nie tak.
Gdy Ewa poszła do kuchni przygotować drugie danie, wzięłam Michała na spytki. Odpowiadał na wszystkie pytania w miarę gładko, ale im byłam bardziej dociekliwa, tym bardziej nerwowy się robił.
Uciekał wzrokiem, zacierał ręce, pocił się. Widać było, że kłamie. W końcu spojrzał na zegarek i dramatycznym głosem oświadczył, że musi, niestety, wyjść, bo chyba nie jest mile widziany w tym domu. Ewa była niepocieszona. Przepraszała go i z pięć razy pytała, czy wróci. Własnym oczom i uszom nie wierzyłam.
– Co ty najlepszego wyprawiasz? To zwykły oszust! Założę się, że wszystko, co mówi, jest kłamstwem. Powinnaś go przepędzić na cztery wiatry! On chce tylko twojej kasy! – powiedziałam, gdy wyszedł.
– Przestań! I to ja się pytam, co ty wyprawiasz?! Zaprosiłam cię, bo myślałam, że chcesz poznać Michała. A ty przyszłaś tylko po to, by go obrażać!
– Nic podobnego. Chciałam tylko…
– Nie obchodzi mnie, co chciałaś. Najlepiej też wyjdź. I to jak najszybciej – otworzyła drzwi.
Poszłam, bo co miałam zrobić?
Od tamtej pory przyjaciółka się do mnie nie odzywa. Od znajomych wiem, że Michał się do niej wprowadził. Nie mogę przez to spać. Co mam zrobić? Nie wtrącać się, czy jeszcze raz spróbować przemówić jej do rozumu. Tylko jak? Ona nie chce mnie słuchać!
Czytaj także:
„Mąż zdradził mnie dzień przed ślubem. Teraz się mszczę i sypiam z kimś za jego plecami”
„Żona zostawiła mnie, bo nie było mnie stać na większe mieszkanie, lepszy samochód i egzotyczne wakacje”
„Wychowuję nie swoje dziecko. Żona mnie zdradziła i zaszła w ciążę z... moim bratem”