Moje pierwsze spotkanie z Michałem miało miejsce w okresie, gdy rozpaczliwie poszukiwałam wsparcia. Niedawno wyszłam z toksycznej relacji. Czułam się upokorzona, zdruzgotana i przytłoczona smutkiem. Na początku nie miałam ochoty na nowy związek, przestałam ufać facetom i bałam się kolejnego zawodu. Michał zdawał się to pojmować.
Stopniowo, małymi krokami, zyskiwał moją ufność, a jednocześnie był taki czarujący i autentyczny... Codziennie z samego rana budziła mnie jego wiadomość: „Pobudka, śpioszku! Nie mogę się doczekać naszego spotkania”.
Byliśmy niemal nierozłączni
Oboje byliśmy zatrudnieni w centrum handlowym. On pracował w salonie sprzedającym urządzenia gospodarstwa domowego, ja natomiast zajmowałam się strzyżeniem w salonie fryzjerskim naprzeciwko. Dzięki temu mieliśmy szansę co jakiś czas rzucić okiem na drugą osobę.
Gdy kończyłam pracę, czekał na mnie i nigdy nie pozwolił, żebym wracała sama do mieszkania. Był sympatyczny, a rozmowy z nim sprawiały mi dużą przyjemność. Pewnego razu zwierzyłam mu się z mojego wcześniejszego związku, co bardzo nim wstrząsnęło.
– To dla mnie nie do pojęcia, jak on mógł cię tak długo zwodzić! O czym on myślał? Niewierność w relacji jest okropna, to kompletne lekceważenie partnera! Kochając kogoś, w życiu bym się tak nie zachował! A ty byś to zrobiła?
– Absolutnie nie. Znam ten ból, więc nie umiałabym zadać go ukochanej osobie – odparłam.
Wreszcie związaliśmy się ze sobą. Michał zyskał moją sympatię dzięki swojej wyrozumiałości, dbałości oraz... pysznym drożdżówkom, które codziennie przynosił mi do pracy. Straciłam dla niego głowę!
Każdą wolną minutę przeznaczaliśmy na spotkania. Wyjścia do kina, spektakle, imprezy taneczne, wypady poza miasto. Cudowne chwile!
Nie ukrywam, że od czasu do czasu zdarzały się między nami drobne nieporozumienia... Chociażby w sytuacjach, kiedy Michał odnosił wrażenie, że jakiś facet w klubie gapi się na mnie zbyt nachalnie lub gdy ja zbyt długo przyglądałam się komuś innemu. Mimo to, zawsze potrafiliśmy się dogadać i rozwiązać te małe problemy.
– Skarbie, daj spokój z tą zazdrością, przecież wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim! – starałam się go uspokoić.
– No tak, rozumiem, ale moje uczucia do ciebie są tak silne, że czasem trudno mi nad nimi zapanować – wyjaśniał.
– Gdyby ktoś miał się martwić o wierność, to raczej ja, biorąc pod uwagę moją ostatnią relację. Chyba nie masz za sobą przykrych doświadczeń w tej kwestii? Nigdy o tym nie wspominałeś...
Był chorobliwie zazdrosny
– Wiesz, do tej pory unikałem tego tematu, ale muszę w końcu wyznać, że los nie był dla mnie łaskawy, jeśli chodzi o relacje damsko–męskie. Rozumiesz, jak dotąd spotykałem kobiety, które można by określić mianem – wyzwolonych moralnie.
Prędzej czy później wychodziło na jaw, że nie były ze mną do końca szczere. Dlatego też proszę, nie dziw się mojemu postępowaniu, ponieważ zwyczajnie nie wyobrażam sobie, abym miał zostać opuszczony przez ciebie z takiego powodu – powiedział, tuląc mnie do siebie.
Wprawiło mnie w osłupienie to, co mi wyznał. Zawsze milczał na temat swoich wcześniejszych relacji. Ogarnęło mnie współczucie i poczułam, że łączy nas z Michałem jeszcze silniejsza więź. Obydwoje mieliśmy za sobą trudne doświadczenia.
Zdecydowałam, że dołożę wszelkich starań, aby nie stracił do mnie zaufania. Okazało się jednak, że to niełatwe zadanie. Po jakimś czasie wyszło na jaw, że na imprezach powinnam patrzeć tylko przed siebie, nie obdarzać nikogo uśmiechem, a w pracy – unikać pogawędek z klientami.
– Zauważyłem, że strzyżąc tego rudzielca bardzo się do niego wdzięczyłaś! Przyglądałem ci się – Michał wparował do mnie w przerwie.
– Skarbie, mam obowiązek być uprzejma wobec naszych klientów. Poza tobą, obserwuje mnie też moja szefowa – delikatnie przejechałam dłonią po jego twarzy. – Nikt nie będzie chciał ponownie skorzystać z usług naburmuszonej fryzjerki. Na pewno to rozumiesz, prawda? – starałam się wyjaśnić mu to w spokojny sposób.
– No tak, rozumiem. Wybacz, ale czy dałabyś radę odrobinę bardziej panować nad sobą? Bo mimowolnie wychodzą ci dość prowokujące pozycje – nie ustępował.
– Okej, postaram się nad tym zapanować – parsknęłam śmiechem, bagatelizując całą sytuację.
Wkroczyliśmy na nowy poziom
Kiedy nasza relacja trwała już jakiś czas, wkroczyliśmy na nowy poziom. Michał wyszedł z inicjatywą wspólnego zamieszkania.
– Znalazłem świetną kawalerkę, idealną dla nas! Obydwoje mamy pracę, poradzimy sobie! Mam już dość tych ekspresowych schadzek, kiedy nie ma twojej współlokatorki albo mojego taty w domu. Jak ci się widzi ten pomysł, skarbie?
Jego pomysł totalnie wytrącił mnie z równowagi. Między nami układało się świetnie, ale wciąż miałam wątpliwości, czy przeprowadzka to dobry krok. W końcu jesteśmy parą dopiero od paru miesięcy... Powiedziałam jednak Michałowi, że to przemyślę.
– Odbiło ci?! Chcesz mnie tu samą zostawić na lodzie? Skąd ja teraz wytrzasnę tak super współlokatorkę?! – Jolka, z którą dzieliłam mieszkanie, była w szoku. – Poza tym, nie sądzisz, że z tym Michałem to wszystko dzieje się w zastraszającym tempie?
– Strasznie nalegał... Ewidentnie jestem dla niego ważna. Mam przeczucie, że to miłość do grobowej deski! Jestem w nim zakochana po uszy, Jolu! – wyjaśniałam.
– Cóż, skoro tak sprawy się mają... Nie mogę cię tutaj trzymać na siłę. Poczekaj jednak do chwili, gdy znajdę kogoś na twoje mejsce, sama nie poradzę z opłatami.
Przystałam na to, ale Michał nie był zadowolony..
– Ile mam czekać, aż w końcu na dobre będziesz ze mną? Bez ciebie każda chwila dłuży się w nieskończoność.
Wszystko ułożyło się po naszej myśli i zaledwie kilka tygodni później wprowadziliśmy się do wspólnego mieszkania. Na początku układało się między nami idealnie! Michał wkładał mnóstwo wysiłku w nasz związek. Co rano witał mnie aromatem świeżo zaparzonej kawy, a na śniadanie serwował mi jeszcze ciepłe rogaliki...
Problemy zaczęły się, gdy mój facet dostał awans i został kierownikiem sklepu, a mój grafik uległ zmianie. Przestaliśmy wspólnie jeździć do roboty i z niej wracać. Widziałam, że Marcina strasznie to wkurzało.
Próbowałam go udobruchać
– Kochanie, wolałbym, żebyś zaczekała na mnie, aż skończę – tłumaczył. – Muszę odebrać towar.
– Michałku, ledwo zipię ze zmęczenia! Pojadę do domu i tam na ciebie poczekam. Zrobię ci coś pysznego na kolację, co ty na to? – próbowałam go udobruchać.
Zgodził się, lecz gdy wrócił, nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Nawet nie tknął przygotowanej przeze mnie kolacji. Wyraźnie się obraził.
Za każdym razem, gdy wracaliśmy osobno do mieszkania, całe zdarzenie miało podobny przebieg. Któregoś wieczoru zapowiedział mi, że będzie w domu o ósmej. Mając sporo czasu, postanowiłam nie spieszyć się z posiłkiem i po pracy zrelaksować się w gorącej kąpieli.
Niespodziewanie do łazienki wtargnął rozwścieczony Michał.
– Oszalałeś?! – wrzasnęłam.
– Kąpię się. Skąd ty się tu wziąłeś? Prawie dostałam zawału. Przecież miałeś wrócić za jakieś dwie godziny...
– Dokładnie! No to gadaj, gdzie on się schował?! Już tu dotarł, czy dopiero ma wpaść?! – Michał dosłownie wpadł w furię.
– Kto niby?! Nikogo tu nie ma oprócz mnie! O kim ty w ogóle mówisz?! – też zaczęłam tracić cierpliwość.
– No ten twój lovelas, z którym kręcisz na boku. Myślałaś, że wrócę później i będziesz miała okazję się z nim migdalić! A tu taka niespodzianka!
Nie było łatwo, ale w końcu zdołałam go trochę udobruchać. Mimo wszystko chyba nadal miał wrażenie, że na kogoś tam czekałam.
W pewnym momencie zaczęłam dostrzegać, że coraz częściej zerka na moją komórkę. Z początku robił to ukradkiem, ale potem już zupełnie otwarcie. Kiedy próbowałam coś z tym zrobić, kompletnie mnie ignorował.
– Muszę mieć cię na oku, bo ostatnio coś jest z tobą nie tak – tak zawsze mi tłumaczył.
– Michał, powoli tracę cierpliwość. Czuję się niekomfortowo, gdy mi nie ufasz. Traktujesz mnie jak jakiegoś dzieciaka. Nigdzie razem nie chodzimy, tylko gnijemy w mieszkaniu niczym staruszki. Kiedyś...
– Kiedyś zachowywałaś się inaczej. Liczyłem się tylko ja. A obecnie robisz maślane oczy do pierwszego lepszego kolesia! Aż wstyd mi za twoje zachowanie! Kręcisz zadkiem i wypinasz cycki jak jakaś nimfomanka... – urwał w pół zdania.
Sytuacja się pogarszała
Mój chłopak był niesamowicie zaborczy – przeglądał moją skrzynkę mailową i wiedział o każdym spotkaniu z przyjaciółkami. Niechętnie godził się na to, żebym gdzieś wyszła, a potem okazywało się, że stał pod knajpą i czekał aż wyjdę, żebyśmy mogli razem wrócić do mieszkania. Koleżanki mi mówiły, że mam szczęście do faceta, który tak o mnie dba, a ja miałam tego wszystkiego serdecznie dość.
Michał bez przerwy podejrzewał mnie o zdradę. Jeśli nie chciałam się z nim kochać, to na bank go zdradzałam. A jak miałam na to ochotę, to pewnie chciałam zagłuszyć wyrzuty sumienia po skoku w bok. I tak w kółko...
Pewnego razu, kiedy rozchorowałam się w domu, Michał z ociąganiem wychodził z mieszkania. Myślałam, że to z powodu troski o moje zdrowie. Koło południa zamierzałam wstać z łóżka i zaparzyć herbatę, ale nagle poczułam zawroty głowy i runęłam na podłogę.
Po odzyskaniu przytomności zdałam sobie sprawę, że potrzebuję wsparcia. Nie chcąc zawracać głowy Michałowi w pracy, postanowiłam skontaktować się z Jolką.
No i wyobraźcie sobie, że jak po trzydziestu minutach dotarła pod moje mieszkanie, to nawet nie dało rady jej wpuścić do środka. Michał zamknął mnie w domu i wziął klucze... Normalnie byłam uwięziona! Jolka się wkurzyła, pojechała prosto do mojego faceta, zrobiła mu niezłą zadymę, a potem wróciła do mnie z kluczami i moimi lekami.
Kiedy pojechała, w drzwiach pojawił się Michał.
– Co ty sobie wyobrażasz, wciągając tę pomyloną Jolkę w swoje nieczyste gierki?! Zamknąłem cię tutaj, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że jedynie udajesz chorą. Wymyśliłaś sobie niezły plan, co? Myślałaś, że pójdę do roboty, a ty w tym czasie będziesz figlować z kochankiem? Niedoczekanie, kochanie, nie jestem aż tak naiwny! – stał nade mną z twarzą purpurową od złości.
Miałam tego dość
Byłam tak wyczerpana, że nawet nie miałam siły wytłumaczyć mu, jak bardzo się myli. Następnego dnia jednak nie zamknął drzwi. Gdy poczułam się odrobinę lepiej, zdecydowałam się zrobić porządki. Podczas ścierania kurzu, przesunęłam doniczkę z rośliną stojącą na komodzie i wtedy... zaskoczenie – włączona kamera! Okazało się, że Michał nagrywał mnie pod swoją nieobecność!
– Muszę mieć świadomość, czym się zajmujesz, gdy mnie nie ma w domu. Wydawało mi się dziwne, że nie zaścieliłaś pościeli. Do tego w kuchni zauważyłem dwa nieumyte kubki, a przecież z samego rana pozmywałem wszystkie naczynia. Kłamiesz mi prosto w oczy! A ja tego wprost nie znoszę. No dalej, przyznaj się, masz kogoś na boku! – grzmiał rozzłoszczony.
– Nikogo nie mam, mówiłam ci to już wiele razy! – podniosłam głos, wyraźnie poirytowana.
– Skoro tak, to czemu reagujesz w taki sposób? Coś ukrywasz, przyznaj się! – drążył temat, nie dając za wygraną.
Byłam tym wszystkim wykończona. Zaczęłam się zastanawiać, czy warto dalej ciągnąć tę relację...
Kiedyś zatrzymałam się u Joli na dłużej. Zrobiło się późno i zdecydowałam, że lepiej nie iść samej w nocy. Miałam dosyć Michała, więc gdy zaproponował, że mnie odbierze, grzecznie podziękowałam.
– Olej go w końcu, dziewczyno! – poradziła kumpela po wysłuchaniu moich żali.
Jak się okazało, jej przypuszczenia były słuszne. Gdy rankiem pojawiłam się w domu, mój partner oskarżył mnie, że go zdradzam. Później wyszło na jaw, że śledził mnie z ukrytą kamerką nawet pod biurem. Co więcej, widziały go moje koleżanki. Poczułam się tak upokorzona...
Postanowiłam z nim zostać
– Dość tego, Michał! Mam cię dosyć, jesteś chory i nie zamierzam utrzymywać z tobą żadnych kontaktów! Boję się ciebie i nie widzę dla nas wspólnej przyszłości – zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
– Miałem racjęj! Jesteś identyczna jak reszta kobiet! A ja tak mocno cię kochałem! I wciąż kocham... – osunął się na podłogę.
– Ja również cię kocham, Michał, ale nie dam rady tak funkcjonować... Oskarżasz mnie o rzeczy, których nigdy nie zrobiłam i nie mam zamiaru robić. Brak ci do mnie zaufania... Odnoszę wrażenie, że nie potrafisz poradzić sobie sam ze sobą. Powinieneś poszukać wsparcia – wyjaśniałam mu łagodnie.
– W porządku, pójdę do terapeuty – odparł. – Zrobię to dla ciebie. Zobaczysz, że od teraz będzie inaczej. Przysięgam, że więcej cię nie skrzywdzę! Tylko nie odchodź, Ewo... Wybacz mi – przytulał mnie mocno.
Postanowiłam z nim zostać. Towarzyszyłam mu nawet podczas terapii. Wizyta u psychologa była dla niego krępująca, ale dotrzymał danego słowa, z czego byłam dumna. Terapeuta podejrzewał u niego zespół Otella, czyli chorobliwą zazdrość. Zaskoczyło mnie to, bo nie zdawałam sobie sprawy, że to jednostka chorobowa. Michał dostał wsparcie i bardzo się starał. Żyłam nadzieją, że sytuacja ulegnie zmianie, ponieważ mimo wszystko wciąż darzyłam go ogromnym uczuciem.
Jego natręctwa po jakimś czasie znowu dały o sobie znać. Kiedyś sama udałam się z wizytą do moich rodziców. Gdy wracałam, zatrzymałam się na stacji benzynowej, żeby zatankować auto i przy okazji wyzerować licznik kilometrów. Zauważyłam wcześniej, że Michał zawsze tak robił.
Moja wina, przyznaję się...
– Niezły myk z tym licznikiem. Myślałaś, że się nie połapię ile tak naprawdę nakręciłaś? W obie strony powinnaś mieć na liczniku jakieś pięćdziesiąt pięć kilometrów, a tu tylko siedem się świeci. Gadaj zaraz gdzie się szlajałaś i z kim?! No dalej, słucham! – najpierw padł pierwszy cios.
Zaraz po tym posypały się kolejne... Gdy to się stało, wiedziałam, że to koniec.
Poczułam, że nasza wspólna przyszłość będzie jedynie pasmem udręk i cierpienia. Dotarło do mnie, że pozostając z nim, zgadzam się na życie w koszmarze. Podjęłam decyzję o odejściu, choć było to niezmiernie trudne. Znalazłam nowe zatrudnienie, zamieszkałam pod innym adresem i zmieniłam numer.
On jednak wciąż próbuje mnie odnaleźć, nachodzi bliskich i znajomych... Czasem chce przeprosić, a innym razem ukarać za zdradę...
Natalia, 27 lat
Czytaj także:
„Chciałem służyć w sanatorium, bo przyświecał mi jeden cel. Nawinąć jakiejś babci makaron na uszy i zgarnąć spadek”
„Muszę mierzyć się z podejrzliwymi spojrzeniami, bo jestem samotnym ojcem. Ludzie myślą, że nie umiem zająć się córką”
„Mąż nie mógł upilnować się nawet we własnym domu. Poderwał narzeczoną naszego syna i uciekł na koniec świata”