„Miałem na nowo zacząć życie po 50-tce. Po rozwodzie miałem być wolnym ptakiem, a okazało się, że będę tatusiem”

mężczyzna w średnim wieku z kochanką fot. Adobe Stock, simona
„Wieczór trwał w najlepsze, a ja razem z moim kolegą wymienialiśmy się anegdotami z dawnych lat. W pewnym momencie poszedłem do baru i spotkałem zjawiskową blondynkę. Tak się złożyło, że akurat mnie szturchnęła, dość mocno, i od razu zaczęła mnie przepraszać. Uśmiechnąłem się i zapewniałem ją, że to nic takiego”.
/ 21.05.2023 17:15
mężczyzna w średnim wieku z kochanką fot. Adobe Stock, simona

Nie sądziłem, że w tak dojrzałym wieku zdarzy mi się jeszcze coś takiego. To znaczy... Oczywiście, niby powinienem się cieszyć. Ale tak naprawdę wcale nie czuję się w roli ojca po pięćdziesiątce, w dodatku z młodszą o prawie 30 lat partnerką. Przykro mi, bo widzę, że Aneta bardzo chce tego dziecka.

Mam na imię Andrzej, a moje dotychczasowe małżeństwo nie należało do szczęśliwych. Z żoną, z którą związałem się praktycznie tuż po maturze, byliśmy ze sobą 28 lat. Ktoś mógłby powiedzieć, że tak długi staż musiał świadczyć o miłości.

Ale to nieprawda

Bo po urodzeniu się naszego pierwszego syna wszystko zaczęło się sypać i kolejne wspólne lata były już w zasadzie tylko podtrzymywaniem czegoś, co nie miało prawa trwać. Dlatego gdy obydwaj nasi synowie osiągnęli dorosłość i poszli na swoje, zdecydowaliśmy się na rozwód.

Kolejne lata upłynęły mi przede wszystkim na pracy. Rzadko wychodziłem do ludzi, wieczory spędzałem samotnie. Z dziećmi miałem kontakt w zasadzie tylko telefoniczny, bo porozjeżdżali się po kraju.

Mówią, że po pięćdziesiątce dopiero zaczyna się życie, ale w tamtym czasie sądziłem, że mnie to nie dotyczy. Bo po rozwodzie i przeprowadzce zaczęły się u mnie nuda, przygnębienie, stres i niepewność jutra.

Aż do pewnego letniego wieczora, gdy umówiłem się z dawno niewidzianym kumplem na miasto. Było ciepło, przyjemnie, większość młodych ludzi korzystała z życia, wędrując od knajpy do knajpy. Wśród nich ona. Długonoga blondynka o eleganckim chodzie, na którą od razu zwróciłem uwagę.

Okazało się, że kierowała się akurat do naszego lokalu

Wieczór trwał w najlepsze, a ja razem z moim kolegą wymienialiśmy się anegdotami z dawnych lat. W pewnym momencie poszedłem zamówić piwo i tuż przy barze spotkałem zjawiskową blondynkę. Tak się złożyło, że akurat mnie szturchnęła, dość mocno, i od razu zaczęła mnie przepraszać.

Uśmiechnąłem się i zapewniałem ją, że to nic takiego. Ale przedstawiliśmy się sobie. Ona miała na imię Aneta.

– Miło cię poznać, Andrzej. Jesteś sam?

– Tutaj z kolegą. – Nie wiedziałem, co odpowiedzieć na tak zadane pytanie. Ona wydawała się trochę skrępowana tą odpowiedzią, pokiwała głową, a potem zapadła chwila niezręcznej ciszy. – Dołączysz do nas? – zapytałem z grzeczności.

– Nie, jestem z kumpelą. Ale dzięki. Może jeszcze się spotkamy... Znaczy, tu przy barze.

Pokiwałem głową, a Aneta odeszła. Wróciłem do kolegi, ale przewidywania kobiety się sprawdziły, bo potem znów rzeczywiście na siebie wpadliśmy i już wtedy wiedziałem, że te przypadkowe spotkania muszą mieć jakieś ukryte znaczenie.

Znów zamieniliśmy ze sobą kilka słów, a potem ona zaproponowała, że możemy zakończyć wieczór u niej. Bez wahania się zgodziłem.

Noc była fantastyczna

Ale czułem, że to było coś więcej niż jednorazowy numerek. Z Anetą świetnie się rozumieliśmy i wyczułem, ze mamy nawet podobne poczucie humoru. Zapytałem ją o wiek, a ona odparła, że ma 24 lata. Wyglądała na nieco dojrzalszą i nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Jako 52-latek mogłem być jej ojcem!

Mimo tych obaw, od razu uspokoiłem się na myśl o tym, że już ukończyła studia. Z tego, co mówiła, wydawała się bardzo poukładaną życiowo młodą osobą, która wiedziała, czego chce. Z naszych rozmów wynikało, że Aneta nie ma żadnego innego mężczyzny, a ostatni związek zakończyła dwa lata wcześniej.

Po naszej namiętnej randce z happy endem zadzwoniłem do niej dwa dni później z propozycją wyjścia do restauracji. Zgodziła się. Spotkanie było wyjątkowo udane i upewniło mnie to w przekonaniu, że Aneta jest bardzo wartościowa. W dodatku podobnie jak ja, ona również zaangażowała się w relację. Z niecierpliwością oczekiwałem kolejnych takich przyjemnych chwil.

Kolejne tygodnie upływały nam na wspólnych rozmowach, pocałunkach i niekiedy również łóżkowych figlach.

To było to!

Aneta wprowadzała do mojego życia powiew młodzieńczej świeżości. Tak bardzo mi tego brakowało przez dekady nieudanego małżeństwa, a potem przez kolejne lata nudnej samotności.

Nasza znajomość rozwinęła się na tyle, że zdecydowałem się przedstawić moją wybrankę synom. Nie ukrywam, było mi trochę niezręcznie z tym, że Aneta była praktycznie w wieku moich dzieci. Bałem się jak Jacek i Paweł zareagują na nową partnerkę, ale o dziwo bardzo dobrze to wszystko wypadło.

Na tyle dobrze, że wszyscy razem wybraliśmy się nawet na wyjazd majówkowy nad morze. Te kilka dni wspominam bardzo dobrze. Do pewnego momentu. Bo wyjeżdżając, Aneta przejęzyczyła się i zamiast powiedzieć, że do auta wchodzi cała czwórka, powiedziała, że cała... piątka. Gdy ją poprawiłem, doznałem szoku, bo usłyszałem:

– Andrzej, muszę ci coś powiedzieć... Spodziewamy się dziecka.

Mój świat nagle zawirował.

– To... cudownie – wymamrotałem, choć serce podskoczyło mi do gardła. Jak to możliwe? Ja, ojcem, w tym wieku? To nie może być prawda. Aneta chyba dostrzegła moją niepewność.

– Nie cieszysz się?

– Oczywiście, że się cieszę, kochanie. Po prostu mnie zaskoczyłaś.

Tak naprawdę byłem przerażony

Nie tyle wizją ojcostwa. W końcu byłem dobrym tatą, a przynajmniej za takiego się uważałem. Ale po raz pierwszy w życiu bałem się, że tym razem nie podołam ze względu na swój wiek. I na to, że z Anetą być może już niebawem zaczną się pierwsze tarcia na tym punkcie.

Prawie trzydzieści lat różnicy z partnerką i tyle samo z niemowlęciem, które niebawem przyjdzie na świat. Dramat...

Jak podejrzewałem, już niebawem miały zacząć się w naszym związku pierwsze zgrzyty. Minęła faza miesiąca miodowego, a nadeszły kłótnie i konflikty. Aneta była już w trzecim miesiącu ciąży i choć obiecałem, że jej nie zostawię, to tak naprawdę czułem, że tracę kontrolę nad swoim życiem. Były dni, że miałem naprawdę dosyć.

Największe różnice w poglądach dotyczyły wizji wspólnej przyszłości. Ja jestem tradycjonalistą i uważałem, że mam zarabiać na rodzinę. Z kolei Aneta nie chciała iść na długi urlop macierzyński i pragnęła jak najszybciej po powrocie wrócić do pracy. Kolejne konflikty brały się już bardziej z frustracji, bo jednak przerażała mnie wizja tego, że mogę nie dożyć momentu, w którym moje trzecie dziecko skończy studia. Ta wizja spędzała mi sen z powiek.

Anecie chyba też coraz bardziej zaczynała doskwierać nasza różnica wieku. Podczas gdy jej znajomi kupowali pierwsze mieszkania i imprezowali na mieście, ona spędzała wieczory z dojrzałym facetem, który już w życiu tyle przeżył, że nie chciało mu się wychodzić. Przynajmniej ja tak to postrzegałem.

To wszystko sprawiło, że poczułem się jak w pułapce

Tak jakbym zataczał koło nieudanych związków, które koniec końców zakończą się frustracją i rozstaniem. Po tym wszystkim obydwoje uznaliśmy, że chyba jednak więcej nas łączy i dzieli. Zanim rozpadło się na dobre, zakończyliśmy relację i każde z nas poszło w swoją stronę. Ja obiecałem, że pomogę jej finansowo. Chociaż tyle mogłem jej obiecać.

Minęły kolejne tygodnie i Aneta przestała się odzywać. Podejrzewałem, że może tak być. Na pewno chciała odpocząć od negatywnych myśli i trochę ochłonąć po wszystkim, co razem przeszliśmy. Szczerze mówiąc, w tamtym momencie chciałem dać jej przestrzeń i spodziewałem się kontaktu dopiero bliżej rozwiązania.

Ale cisza się przedłużała. Aż do miesiąca spodziewanego porodu. Gdy nawet wtedy nie dała mi znaku życia, wreszcie zdecydowałem się przerwać milczenie i do niej zadzwonić. Nie odbierała telefonu. Próbowałem znów następnego dnia. Cisza. Do głowy przyszły mi czarne scenariusze. Odezwała się dopiero po tygodniu.

– Cześć, Andrzej, jak się masz. Nie odzywałam się, bo nie ma o czym rozmawiać. Straciłam ciążę.

Było słychać ogromny ból w jej głosie. W tamtej chwili chciałem ją tylko przytulić, pocieszyć, powiedzieć, że wszystko w porządku. Potem wyjaśniła mi, że być może powodem był stres i trudne emocje związane z naszym rozstaniem.

Po tym strasznym zdarzeniu coś zmieniło się w moim nastawieniu. Obiecałem jej, że już nigdy jej nie opuszczę. Że nie stchórzę przy pierwszej możliwej okazji. Że już zawsze będzie mogła na mnie liczyć. Nie pozwolę na to, by cyfry przy numerze PESEL stały naprzeciwko szczęściu mojej i ukochanej.

Wróciliśmy do siebie, a teraz... jesteśmy po ślubie i mamy cudownego synka.

Czytaj także:
„Tamta wredna baba naprawdę zagrała mi na nerwach. Nie miałem pojęcia, że już niedługo los znów nas połączy”
„Myślałam, że ten drań mnie zdradza, więc w odwecie wydałam wszystkie nasze oszczędności. Gorzko tego pożałowałam”
„Mąż bronił telefonu jak lew. Czułam, że ma kochankę, ale że wskoczył do łóżka mojej siostrze? Tego nie podejrzewałam”

Redakcja poleca

REKLAMA