„Pierwszy mąż pił, drugi był pedofilem. Przestałam wierzyć w miłość. Wyjazd do sanatorium udowodnił, że się myliłam”

Znalazłam miłość w sanatorium fot. Adobe Stock, PT88
Moi dotychczasowi mężowie byli życiowymi nieudacznikami i psychicznymi popaprańcami. Nic dziwnego, że marzyłam o mężczyźnie silnym, który wie, czego chce i dokąd zmierza. Ale aby znaleźć... muszę przecież szukać. Tak trafiłam do sanatorium.
/ 14.07.2021 11:50
Znalazłam miłość w sanatorium fot. Adobe Stock, PT88

Po fatalnych dwóch mężach pytałam tylko jak kiedyś Danuta Rinn: „Gdzie ci mężczyźni?!“.

Tamtej zimy planowałam jechać na wczasy nad morze. Czas sztormów jest podobno najlepszy dla dróg oddechowych, bo właśnie wtedy w powietrzu unosi się najwięcej jodu. Ja zaś miałam problem z oskrzelami. Do wyjazdu zostały mi zaledwie dwa dni, a ja wciąż wahałam się, czy wybrać się w tę podróż, czy jednak sobie odpuścić.

Od dłuższego czasu czułam się bowiem bardzo samotna

Często wychodziłam z domu, żeby nie siedzieć w czterech ścianach pełnych wspomnień, ale to niewiele dawało. W końcu musiałam tam wrócić i spędzić sama kolejny długi wieczór. W moim mieszkanku byłam szczęśliwa tylko przez kilka tygodni po ślubie.

Szybko okazało się, że zamiast mojego towarzystwa mąż woli kolegów. Początkowo, gdy wracał do domu pijany, następnego dnia zaklinał się, że to po raz ostatni, że źli przyjaciele go namówili i tak dalej…

Która z kobiet nie słyszała podobnych wymówek? Ja najpierw w nie wierzyłam i wciąż miałam nadzieję na lepsze dni. Jednak po jakimś czasie skończyły się przeprosiny i mąż zaczął się obrażać, że mam czelność robić mu wyrzuty za spotkania towarzyskie. A przecież nie chodziło mi nawet o częste wyjścia, tylko o to, co wtedy robił: pił na umór.

Problem narastał. Nie chcę opisywać w szczegółach, co się działo. W każdym razie nie było dobrze. W końcu wywalili go z roboty na zbity pysk po tym, jak przez miesiąc nie chodził do pracy, bo był w pijackim ciągu. Nie wiem, co mną kierowało, lecz nadal miałam nadzieję, że pewnego dnia wszystko się zmieni na lepsze… Nic z tego.

Pewnej nocy mąż nie wrócił do domu

Następnego dnia znaleziono go w jakimś śmietniku, gdzie przysnął i zamarzł na śmierć. Ciężko przeżyłam jego odejście, gdyż właśnie byłam w 3. miesiącu ciąży. Planowanej. Tak, wiem, idiotka ze mnie, ale, jak wiele kobiet przede mną i wiele po mnie, ubzdurałam sobie, że dziecko go zmieni i on zacznie się leczyć.

Bo jak tylko pojawi się powód, by przestał pić, to przestanie. Gdyby nie rodzice, nie wiem jak bym sobie poradziła w życiu. Właściwie to mama z ojcem wychowali mi córkę. Tak to już bywa, że rodzice często dostają w kość za głupotę swoich nierozważnych dzieci.

Zamiast odpoczywać i cieszyć się jesienią życia, nadal harują jak woły, bo córeczce coś się wydawało, bo myślała, bo miała nadzieję, bo… Dziś czuję za to na siebie złość. Rodzice już nie żyją, a ja nigdy nie zdołałam im podziękować za pomoc.

Po pewnym czasie poznałam swojego drugiego męża

Tym razem zanim zgodziłam się za niego wyjść, przeprowadziłam dyskretny wywiad, czy aby nie lubi zaglądać do kieliszka. Wszyscy jak jeden mąż twierdzili, że jest abstynentem. I rzeczywiście był. Za to uwielbiał kobiety. Wszystkie, nawet te baaardzo młode…

Dostał mi się zatem erotoman i pedofil. Nie czekałam z rozwodem. Wywaliłam go z domu, gdy pewnego dnia Gosia poskarżyła się, że jej nowy tatuś dotykał ją, gdzie nie powinien. 10 lat później moja córka, wówczas już 24-letnia, wyszła za mąż za Anglika, którego poznała niedługo po wyjeździe na Wyspy do pracy.

I tak zostałam sama

Ponieważ moja pensja nie jest wysoka, więc co miesiąc córka przysyła mi pieniądze. Dla niej 200 funtów to niewiele (przynajmniej tak twierdzi), dla mnie zaś to 1200 złotych dodatkowej gotówki. Córka uznała, że skoro pomaga mi materialnie, ma też prawo wytykać mi życiowe błędy.

Zresztą dałam jej ku temu pretekst, gdy zaczęłam żalić się na swoją samotność i szare, smutne życie. W jednym z listów od Gosi wyczytałam, że jestem życiową nieudacznicą, która wiecznie narzeka, której wiecznie coś się wydaje.

„Zamiast marzyć, może wreszcie zaczniesz realnie stąpać po ziemi? Masz już swoje lata, więc nie licz na Casanovę. Rozejrzyj się za jakimś starszym, majętnym człowiekiem, który zapewni Ci dostatnie życie. Takiego najprędzej złapiesz w sanatorium”.

Może i córka miała rację, ale prawdę mówiąc, poczułam się dotknięta jej słowami. Mimo to pomyślałam, że z tym wyjazdem do sanatorium, aby zapolować na faceta, to niegłupi pomysł. Miałam zaledwie 50 lat.

Mężczyźni wciąż oglądali się za mną na ulicy z powodu mojej zgrabnej figury

Dlaczego wybrałam morze? Dwa miesiące wcześniej, podczas spaceru, w wypożyczalni wideo zobaczyłam film opowiadający historię Francisa Drake’a.

Był korsarzem, a raczej kaprem na usługach Jej Królewskiej Mości, Elżbiety I, królowej Anglii. Strasznie łupił hiszpańską flotę i w tamtym czasie był jednym z najbardziej znienawidzonych i poszukiwanych przestępców świata.

Wypożyczyłam płytę, bo zaciekawiła mnie jego historia, a po obejrzeniu filmu zachwycił mnie również on sam. Chyba o takim właśnie mężczyźnie marzyłam przez całe życie. Odważnym, ale i roztropnym. Bezczelnym, ale i pełnym kurtuazji. Dowcipnym, ale i poważnym w chwilach, które tego wymagają.

A jeśli nie znajdę go wśród stetryczałych chłopów? Obejrzałam film chyba ze 20 razy. Już od pierwszej minuty oglądania zrodziło się we mnie przeświadczenie, że doskonale znam tego żeglarza. Kto wie, może każdy z nas żyje wielokrotnie i w poprzednim wcieleniu byłam kochanką Drake’a?

Skąd coś podobnego przyszło mi do głowy? W głowie namąciła mi moja przyjaciółka, w pewnych kręgach znana ezoteryczka. Maja nie tylko zarabia jako wróżka, ale i potrafi ludzi hipnotyzować i cofać ich w poprzednie wcielenia. Nazywa to hipnozą regresywną, o ile pamiętam.

Kiedyś byłam jej stałą klientką i nasłuchałam się tych różnych teorii

Ale tak naprawdę byłam po prostu bardzo samotna i spragniona wielkiej miłości… I chociaż nie chciałam się do tego przyznać, pragnęłam jeszcze mieć obok siebie jakiegoś partnera.

Moi dotychczasowi mężowie byli życiowymi nieudacznikami i psychicznymi popaprańcami. Nic dziwnego, że marzyłam o mężczyźnie silnym, który wie, czego chce i dokąd zmierza. A przede wszystkim troszczy się o swoją kobietę i robi wszystko, żeby była szczęśliwa… Ponieważ film tylko rozbudził moją ciekawość, zaczęłam szukać książek o sławnym Angliku po antykwariatach i bibliotekach.

Po pewnym czasie wiedziałam tyle o życiu korsarza, że w teleturnieju poświęconym historii jego życia mogłabym spokojnie walczyć o główną wygraną. Może właśnie przez tego Drake’a wahałam się, czy jechać nad morze. 

Ale wczasy zostały już opłacone, a córka byłaby na mnie zła, że zrezygnowałam z tak głupiego powodu. Obiecałam sobie, że na czas nadmorskiej wyprawy zapomnę o moim piracie, którego portret sfotografowałam z jednej z historycznych książek, oprawiłam w ramki i postawiłam na komodzie w swojej sypialni.

Dni w sanatorium płynęły leniwie. Chodziłam na zabiegi i długie spacery, czytałam książki i odpoczywałam, ale przede wszystkim snułam się po ośrodku bez celu. Prawdę mówiąc, nudziło mi się potwornie. Bardzo brakowało mi towarzystwa.

Tamtego dnia zaspałam na śniadanie już po raz drugi z rzędu. W pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Nałożyłam szlafrok i poszłam otworzyć. Na progu stał mężczyzna ubrany w strój kelnera.

– Znowu nie było pani w stołówce – uśmiechnął się. – Jak tak dalej pójdzie, to zupełnie nam pani zmarnieje.

Nie czekając na zaproszenie, wszedł i postawił na stole tacę ze śniadaniem. Gapiłam się na niego w osłupieniu i czułam, że za chwilę… zemdleję. Gdyby dołożyć mu perukę i wąsy, byłby z niego wykapany korsarz!

Ruszyłam w jego stronę, ale w tej samej chwili moja noga zahaczyła o dywan i potknęłam się. Nie upadłam jednak, bo mój „pirat” błyskawicznie skoczył jak tygrys i mnie podtrzymał. W jego ramionach poczułam się bezpiecznie.

Jak się potem dowiedziałam, Franciszkowi wpadłam w oko już pierwszego dnia. Nie miał jednak śmiałości do mnie podejść. Wreszcie koledzy znaleźli dla niego pretekst i zaproponowali, żeby zaniósł mi śniadanie.

Jesteśmy po ślubie już dwa lata

Chociaż jest ode mnie o 9 lat młodszy, to nie przeszkadza nam ta różnica. Znalazłam w mężu wszystko to, o czym śniłam na jawie. Franek jest odważny, ale i roztropny. Bezczelny, ale i pełen kurtuazji. Dowcipny, ale i poważny w chwilach, które tego wymagają. Moja córka, która niedawno nas odwiedziła, stwierdziła, że odmłodniałam o kilka lat.

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA