– Całkiem fajna laska, chętnie bym ją przytulił na całą noc – przyznał rudzielec, kiwając z aprobatą.
– No wiesz, mam klasę i stać mnie na najwyższy poziom – Konrad, mój partner, dumnie wypiął pierś.
Choć w sumie to już raczej były partner, bo po tych tekstach na mój temat chyba nie widzę przyszłości dla naszej relacji.
Jego upartość mi imponowała
Nie miałam stuprocentowej pewności, czy to obecne zachowanie Konrada odzwierciedla jego rzeczywistą naturę, czy może po prostu błędnie go osądzam… Szczęśliwie wróciłam z łazienki w samą porę, aby podsłuchać pogawędkę tej dwójki.
Poczułam się z siebie naprawdę zadowolona, zazwyczaj brakowało mi takiego sprytu i przebiegłości, nie umiałam zadbać o to, co dla mnie ważne. Czyżby przebywanie u boku Konrada czegoś mnie nauczyło?
To moje bujanie w obłokach i oderwanie od rzeczywistości było cechą, która w największym stopniu ujęła Konrada.
– Mój ty aniołku, przepadłabyś jak kamień w wodę, gdyby nie ja – przy każdej sposobności szeptał z miłością.
Bez wahania dawałam wiarę jego słowom, a i po co miałabym się sprzeciwiać? Nie było mi dane zakosztować samodzielności i radzenia sobie na własną rękę. Jeśli mam być szczera, taka perspektywa napawała mnie lękiem.
Moi rodzice nie dawali mi zbyt wiele swobody. Trochę mi to przeszkadzało, ale tylko odrobinę. Nigdy nie byłam typem buntowniczki. Bez wątpienia, żyłam trochę w oderwaniu od rzeczywistości.
Konrada poznałam przez kumpli. Najwidoczniej zrobiłam na nim kolosalne wrażenie, bo chodził za mną krok w krok. Jego zapał trochę mnie zaskoczył, ale upartość chłopaka naprawdę mi imponowała. No bo która laska nie lubi być obiektem westchnień? Zwłaszcza taka, która – tak jak ja – w relacjach damsko-męskich wzoruje się na romansach.
Brakowało mi obycia w relacjach
Zasadniczy kłopot stanowił fakt, iż brakowało mi obycia w relacjach z przedstawicielami odmiennej płci. Cała moja wiedza wywodziła się z platonicznego uczucia do niejakiego Jacka oraz paru niezbyt fortunnych spotkań z młodzieńcami, których oczekiwania znacząco odbiegały od moich.
Dali mi jasno do zrozumienia, że niepotrzebnie zgrywam nieprzystępną i przez to w życiu nie znajdę chłopaka. A jeśli przypadkiem ta sztuka mi się powiedzie, to z góry mu współczują, bo będzie mu ciężko jak diabłu w święconej wodzie.
Zupełnie nie mogłam pojąć, czemu faceci już na pierwszej randce rzucali się z całusami, licząc na to, że entuzjastycznie zareaguję na ich zaloty. Porażki w randkowaniu dały mi do myślenia, że gdzieś jest problem. Albo to ja nie pasuję do tego świata, albo świat do mnie. Nie miałam jednak zamiaru się zmieniać.
Konrad miał parę lat więcej ode mnie i w odróżnieniu ode mnie twardo stąpał po ziemi. Nie zniechęciła go niezbyt dobra reputacja, którą niechcący zdobyłam u facetów. Wręcz przeciwnie, to chyba właśnie zwróciło jego uwagę. Nie rzuciłam mu się w ramiona, nie kokietowałam go podczas rozmowy, głównie dlatego, że nawet o tym nie pomyślałam.
Pogadaliśmy, odprowadził mnie pod sam dom i nie próbował mnie pocałować. Tylko tyle, ale mnie zaintrygował. Był inny. Nie myliłam się. Konrad pod wieloma aspektami różnił się od facetów, których znałam. Odnosił się do mnie inaczej i prowadził inne życie.
Miał to, czego większości moich kumpli brakowało – portfel pełen kasy. Moi rodzice go kochali, myśląc, że znaleźli gościa, który zajmie się ich jedyną córeczką. Ale się grubo mylili. Ja tkwiłam w tym bałaganie i nic nie rozumiałam. Cóż, taki układ był dla mnie normalny.
Musiałam dorosnąć później i to w ekspresowym tempie. Ale na razie żyłam jak w bajce. Dziewczyny zazdrościły mi księcia i próbowały mi go sprzątnąć sprzed nosa, co pewnie by im się udało bez większego wysiłku, bo byłam strasznie łatwowierna, gdyby Konrad im na to pozwolił.
Totalnie się w tym zatraciłam
Ale on nie patrzył na żadną z nich, kochał tylko mnie. Jasne, dostrzegałam, że Konrad nie jest dla mnie partnerem do pogaduszek na ambitne tematy, ale przecież nie każdy musi nim być. Miał zamiast tego inne atuty, które odkrywałam z wypiekami na twarzy. Był moim pierwszym facetem i chyba nieźle mu to schlebiało. Jednak im dłużej nad tym dumałam, tym mniej fajnie się z tym czułam.
Czemu dla Konrada aż tak istotne było to, że nie mam doświadczenia? Odpowiedź sama pchała się na usta, ale tak zapamiętale grał rolę rycerza ratującego swoją nietkniętą księżniczkę, że byłam oczarowana. Niewiele dziewczyn ma szansę przeżywać bajkę w prawdziwym życiu.
Powiedziałabym nieprawdę, gdybym stwierdziła, że czułam się nieszczęśliwa. To otrzeźwienie przypominało skok do lodowatej wody. Pewnego dnia Konrad zwyczajnie stracił zapał. Pojawił się w mieszkaniu mocno przygnębiony i poirytowany, od razu dało się zauważyć, że coś mu nie wyszło w biznesie.
Zaabsorbowany własnymi problemami, nie miał już ochoty odgrywać rolę szlachetnego rycerza, czyli mówiąc wprost, skończyło się cackanie. Usiłowałam dowiedzieć się, z jakimi kłopotami się zmaga, chciałam podzielić także jego troski, ale wyśmiał moje starania. Najwyraźniej zabrakło mu do mnie cierpliwości.
– Słuchaj, masz w ogóle pojęcie, ile na ciebie wydaję? – ryknął. Jeszcze nigdy nie zwracał się do mnie w taki sposób. Te słowa zraniły mnie niczym policzek, poczułam piekące rumieńce na twarzy.
– Trochę pieniędzy przepadło, więc teraz będzie mniej kasy na twoje wyjścia do teatru, królewno – kontynuował sarkastycznie. – Nie rób takiej miny, to nie koniec świata, jakoś to przełkniemy. Czemu tak sterczysz? No chodź. Powinnaś teraz stanąć na wysokości zadania, zapewnić rozrywkę swojemu facetowi, po coś cię w końcu trzymam.
Kiedy to powiedział, sądziłam, że sobie ze mnie żartuje, ale wcale tak nie było. Mówił całkiem serio. Dał mi jasno do zrozumienia, że jestem jego własnością, czymś w rodzaju drogiej, ekskluzywnej kurtyzany, która na zawołanie zamieni jego życie w istny raj. W jednej chwili pojęłam, czemu tak bardzo zależało mu na tym, bym nie miała doświadczenia. Towar musi być nieużywany i najwyższej jakości – za to się płaci i tego się oczekuje. W co ja się wplątałam?
Powinnam była odejść
Do mojej świadomości z trudem przenikała myśl, że jestem uwikłana w relację, której normalnie bym nie tolerowała. Więc co mnie przy nim trzymało? Chyba lęk przed niezależnością. Potrzebowałam czasu, aby dojrzeć. Po jakimś czasie biznes Konrada zaczął kwitnąć, bo pojawił się rudzielec. Ani trochę mu nie ufałam, przeczucie mówiło mi, że od gościa na kilometr czuć przekrętem.
Powinnam była odejść od Konrada, który ewidentnie mieszał w szemranych interesach, ale jak zawsze brakowało mi odwagi, by zdecydować i ponieść tego konsekwencje. Trwałam przy nim, wmawiając sobie, że muszę mieć niezbite dowody.
Wieczorową porą wpadł do nas rudzielec, usiadł z Konradem i zaczęli pić piwo. Na chwilę ich opuściłam, a po powrocie dosłyszałam, co mówią na mój temat. Przystanęłam i nadstawiłam ucha.
– Konrad, ty to masz gust. Sporo cię musi kosztować ta ślicznotka – stwierdził z przekonaniem rudy.
– Kosztuje, ale przynajmniej wiem, że to porządna dziewczyna. Nie rozgląda się za facetami, ma inne priorytety. Aga to fajna laska, tylko trochę łatwowierna jak przedszkolak – tak mnie opisał mój obecnie były facet.
Takiego Konrada nie spotkałam wcześniej. Rudzielec parsknął śmiechem, zupełnie jakby usłyszał od kumpla najnowszy kawał.
– Wiesz jaki jestem, stawiam na klasę, nie trwonię kasy na byle co. Aga to luksusowy towar. Jest oczytana, ogląda filmy, kiedyś nawet zaciągnęła mnie do opery, uwierzysz?
Po wejściu do sypialni, od razu wskoczyłam pod pierzynę. Przez moment delektowałam się uczuciem spokoju, jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że reaguję bardzo dziecinnie. Nadszedł czas, by wreszcie zmierzyć się z sytuacją i zdecydować, co dalej, zamiast chować głowę w piasek.
Poszukałam azylu u rodziców
Przez dwie doby starałam się zebrać w sobie. Tyle wystarczyło, żeby spakować rzeczy i skreślić parę słów do mojego chłopaka. Obawiałam się, że moja dopiero co osiągnięta wolność może nie przetrwać konfrontacji, dlatego zdecydowałam się uniknąć bezpośredniej wymiany zdań z Konradem. Nie miałam pewności, czy podołam.
Zdawałam sobie sprawę, że powinnam odejść, więc wybrałam najprostsze rozwiązanie. Zwyczajnie zwiałam. Poszukałam azylu u moich rodziców, ale szybko zrozumiałam, że wpadłam z jednego kłopotu w drugi. Moja mama okazała się być gorliwą zwolenniczką Konrada.
– Skarbie, chyba coś się stało między wami, co? A może by tak dać facetowi drugą szansę? Jakoś było mi lżej na sercu, jak cię pilnował – stwierdziła.
– Gadałaś z nim? – w jednej chwili dotarło do mnie, że Konrad odpuścił sobie zbyt szybko.
Owszem, parę razy próbował się skontaktować, ale później odpuścił, abym mogła wszystko na spokojnie rozważyć.
– Nie zamierzam na ciebie naciskać, sama do mnie przyjdziesz. Kto inny da ci tyle szczęścia? – rzucił.
W końcu należałam do niego, byłam uroczą dziewczynką, którą z radością się opiekował.
– Regularnie z nim gadam, to naprawdę sympatyczny chłopak – broniła go mama. – Wydzwania, dopytuje co u ciebie. Tęskni za tobą.
Trzymał mnie w złotej klatce
– Nie mam wątpliwości, ale w jego rozumieniu uczucie to zwykły handel wymienny, a później złota klatka. Pręty lśnią, są solidne i udaremniają wszelkie próby ucieczki.
– Nie wyolbrzymiaj – mama spojrzała na mnie ze zrozumieniem. – Nie miałaś najgorzej z Konradem, realizował wszystkie twoje zachcianki. Niewielu facetów się tak zachowuje.
Wolałam nie wtajemniczać mamy w to, co ostatnio odkryłam na temat mechanizmów działania naszej relacji. Nie pojęłaby tego, a być może nawet by nie przyjęła do wiadomości faktu, że jej ulubieniec różni się od wyobrażeń, jakie sobie na jego temat stworzyła.
– No właśnie tu jest pies pogrzebany, mamo – wymamrotałam pod nosem. – Traktujesz mnie, jakbym była dzieciakiem, którego zaadoptował dorosły mężczyzna. Konrad patrzył na to podobnie. Po prostu akurat miał na to chęć. Wiesz, raz mu się odwidziało i w tym momencie...
– W jakim momencie? – mama zrobiła się niespokojna. Zrobiłam bezradny gest.
– Przejrzałam na oczy, w co się wpakowałam. Spakowałam manatki i wyniosłam się stamtąd.
– Zrobiłaś głupotę, kochanie, drugiego takiego faceta ze świecą szukać. Troskliwy, zakochany i, nie oszukujmy się, przy forsie. Trafił ci się ideał, ale nie umiesz tego zauważyć i być wdzięczna.
Ideały rodem z XIX wieku, które zakorzeniły się w jej umyśle, zwyczajnie mnie męczyły. Nie byłam towarem na sprzedaż, który trzeba korzystnie ulokować. Chodziło o moje życie i nie mogłam ponownie dać się wplątać w bagno udawanej miłości.
Gdy czegoś pragniesz całym sercem, jesteś w stanie to zdobyć, nawet jeśli nie radzisz sobie najlepiej, tak jak ja. Zacisnęłam zęby, obiecując sobie, że dam radę. Wszystko będzie dobrze.
Podjęłam decyzję – koniec z Konradem i mieszkaniem u niego. Zamierzam stanąć na własnych nogach, bez względu na to, jak trudne by to nie było. Na początek udało mi się znaleźć pracę, a jedna z moich koleżanek zaoferowała mi pokój w mieszkaniu, który wynajmuje z innymi.
Nie jest jakiś ogromny, ale koszt też nie powala. Przeliczyłam wszystko i dam radę to ogarnąć. Sporo się we mnie pozmieniało – kiedyś nie miałam pojęcia o cenach, za to znałam wszystkie godne przeczytania książki. Nie zrezygnowałam z czytania, ale mam teraz inne priorytety. Twardo stoję na nogach i nie odrywam się od rzeczywistości. Nie ma szans, żebym się teraz poddała.
Agnieszka, 20 lat
Czytaj także:
„Mąż nie wiedział, ile kosztuje kobieca uroda. Gdy to pojął, na kolację zamiast krewetek był pasztet i zalewajka”
„Córka poszła do szkoły ze starym plecakiem. Wróciła zapłakana, bo dzieci ją wyśmiały, że jest biedna”
„Zajmowałem się domem, a żona zarabiała. Byłem szczęśliwy, ale rodzina widziała we mnie tylko pantoflarza w fartuszku”