Miałam 27 lat i byłam zaręczona z Michałem. Wszystko wydawało się być idealne – planowaliśmy ślub, kupowaliśmy mieszkanie i marzyliśmy o wspólnym życiu. Jednakże wszystko zmieniło się, kiedy stałam w potrzebie, a Michał okazał się tchórzem.
Wszystko było idealne, jak z bajki
Kiedy poznałam Michała, wiedziałam, że to jest miłość mojego życia. W końcu znalazłam kogoś, kto mnie rozumie, kto mnie kocha i kto jest gotów poświęcić dla mnie wszystko. Był wspaniałym człowiekiem, uwielbiał mnie, słuchał mnie, a kiedy patrzyłam na niego, moje serce biło szybciej.
Wszystko było idealne, jak z bajki. Z czasem zaczęły się jednak pojawiać niewielkie niedoskonałości. Był to przystojny mężczyzna, ale bardzo przewrażliwiony i podejrzliwy. Miał też skłonności do tchórzostwa, ale wtedy byłam tak zakochana, że nie zauważałam jego wad.
Wszystko zmieniły następujące po sobie zdarzenia. To one doprowadziły do naszego rozstania. Ale po kolei.
Jak niby mam mu ufać?
Był to zwykły dzień w pracy, gdy nagle poczułam się źle. Bolał mnie brzuch, kręciła mi się głowa, czułam się osłabiona. Kiedy poprosiłam mojego narzeczonego, Michała, żeby mnie zawiózł do lekarza, odmówił. Powiedział, że ma ważne spotkanie w pracy i nie może mnie zawieźć. Musiałam poradzić sobie sama przy wsparciu mojej najlepszej przyjaciółki i koniec końców okazało się, że z moim zdrowiem wszystko jest w porządku. Ale mimo tej dobrej wiadomości, nie potrafiłam przejść obok wszystkiego obojętnie.
Zapaliła mi się wtedy pierwsza czerwona lampka. Czy mój przyszły mąż podoła wspólnemu życiu? Jak niby mam mu ufać w takich sytuacjach?
Na domiar złego, kilka miesięcy potem, zdarzyło się coś jeszcze straszniejszego.
Nie spodziewałam się, że to się wydarzy
Właśnie zaczęliśmy planować nasz ślub, kiedy nagle wydarzyła się rzecz, której nigdy nie spodziewałam się doświadczyć. Pewnej nocy, wracając z pracy, zostałam zaatakowana na ulicy przez dwóch mężczyzn.
Byłam przerażona, krzyczałam, ale nic nie działało. W końcu, po krótkiej walce, udało mi się uciec i dotrzeć do domu. Kiedy powiedziałam o tym Michałowi, był bardzo zaniepokojony i obiecał, że nigdy więcej nie pozwoli, by coś mi się przytrafiło. Wtedy jeszcze wierzyłam, że mój przyszły mąż stanie za mną murem w każdych okolicznościach.
W kolejnych dniach próbowałam rozmawiać z Michałem na temat tego, co się stało, ale on po prostu unikał tematu lub mówił, że nie wie, co powiedzieć. Czułam się jakby był zupełnie nieobecny, niezainteresowany tym, co się ze mną działo. W końcu, kiedy zapytałam go bezpośrednio, czy może zrobić coś, aby pomóc mi się poczuć bezpiecznie, odpowiedział tylko, że powinnam być ostrożniejsza i uważać na siebie.
Niedługo potem musiałam stawić się na rozprawie, by zeznawać przeciwko moim napastnikom. Jak niemile zaskoczyłam się, gdy się okazało, że Michał był zupełnie gdzie indziej. Powiedział, że ma jakieś zobowiązania w związku z pracą. Niemożliwe, on znowu się miga od odpowiedzialności!
Byłam zszokowana i zraniona. Chciałam, aby był tam ze mną, ale zamiast tego musiałam radzić sobie sama.
Sytuacja na rozprawie była dla mnie bardzo trudna i stresująca. Czułam się osamotniona i zaniedbana przez osobę, na której powinnam w takiej sytuacji najbardziej polegać. Byłam przekonana, że Michał jest dla mnie najważniejszy i że nigdy mnie nie opuści, a tu znowu się myliłam.
Zaczęłam rozumieć, że nie mogę na niego liczyć w trudnych sytuacjach i że muszę być gotowa na to, by radzić sobie sama. To była dla mnie ważna lekcja życiowa, która nauczyła mnie, że nie można polegać wyłącznie na innych ludziach, a trzeba być też gotowym na walkę o swoje prawa i dobro.
Nie miałam pewności, czy chcę spędzić resztę życia z takim człowiekiem.
Z czasem zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy rzeczywiście chcę spędzić resztę swojego życia z takim człowiekiem. Czułam się oszukana, wiedząc, że nie mogę na niego liczyć w trudnych sytuacjach.
Zawsze wierzyłam, że moje życie z moim narzeczonym było takie piękne i idealne, jak tylko mogło być. Kochaliśmy się, mieliśmy plany na przyszłość, i byliśmy gotowi na życie razem. Jednak pewnego dnia odkryłam, że mój narzeczony był zwykłym tchórzem.
To była trudna lekcja, którą musiałam przyswoić. W życiu ludzie zmieniają się, a nasze marzenia nie zawsze się spełniają. Wtedy musimy być silni i podjąć decyzje, które są dla nas najlepsze, nawet jeśli są bolesne.
Nie mogę poślubić takiego faceta!
Po tym wszystkim miałam już pewność, że nie mogę poślubić takiego faceta! Przecież Michał nie jest w stanie pomóc mi w potrzebie i przekonałam się o tym na własnej skórze. To było dla mnie ostateczne przypieczętowanie faktu, że nie jestem w związku z przyszłym mężem, na którego mogę liczyć. A tak mi się kiedyś wydawało... Zdałam sobie sprawę, że jeśli nie jest w stanie wesprzeć mnie w tak trudnej sytuacji, to jak miałby to zrobić w innych sytuacjach życiowych?
Musiałam odwołać ślub. Czy targały mną wątpliwości? Oczywiście. Przecież było to jedno z najtrudniejszych wyzwań, jakie musiałam podjąć w moim życiu. Natomiast wiedziałam, że nie chcę spędzić reszty swojego życia z mężczyzną, który nie jest gotów stanąć na wysokości zadania i wspierać mnie w trudnych sytuacjach.
W końcu nadszedł dzień, w którym musiałam podjąć decyzję. Czułam się gotowa do zerwania zaręczyn, chociaż byłam z tego powodu zrozpaczona. Wiedziałam jednak, że muszę zrobić to, co jest dla mnie najlepsze. Powiedziałam mu wszystko, co czułam, i jak bardzo mnie zranił swoim brakiem wsparcia. On próbował się tłumaczyć, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Musiałam skupić się na sobie i swoim zdrowiu psychicznym. Było to dla mnie bardzo trudne, ale wiedziałam, że to jedyna właściwa decyzja.
Zdecydowałam, że lepiej jest zakończyć związek i podjąć nowe wyzwania.
Tak bardzo jeszcze w życiu nie cierpiałam
Zerwanie zaręczyn okazało się bardzo bolesne. Musiałam zmierzyć się z żalem i bólem, który towarzyszył mi przez cały ten czas. Tak bardzo jeszcze w życiu nie cierpiałam. Przecież nie chodziło o zwykłe rozstanie, tylko o całą kaskadę niefortunnych zdarzeń, które bardzo zachwiały moim poczuciem własnej wartości. Negatywnie odbiło się to także na mojej pewności siebie. Straciłam tak wiele, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę być silna.
Było wiele dni, kiedy chciałam po prostu zapaść się pod ziemię i nigdy już się nie obudzić. Jednak musiałam znaleźć siłę, by wstać i podjąć kolejne kroki. Nie było to łatwe, ale w końcu udało mi się przejść przez ten trudny czas.
Jedną z najważniejszych rzeczy, które pomogły mi w tym procesie, było wsparcie rodziny i przyjaciół. Bez nich, nie wiem, czy byłabym w stanie przejść przez to wszystko.
Moja rodzina i przyjaciele byli ze mną, wysłuchiwali moich opowieści, i pomagali mi podjąć decyzję. Ich miłość i wsparcie dały mi siłę, by walczyć i podjąć kroki, które były dla mnie najlepsze.
Znalazłam prawdziwe szczęście
Po pewnym czasie udało mi się znaleźć prawdziwe szczęście. Poznałam mężczyznę, który mnie kochał i szanował. Był dla mnie wsparciem i zawsze starał się pomóc mi w trudnych sytuacjach. W końcu zrozumiałam, że zasługuję na kogoś, kto mnie wspiera i kocha bezwarunkowo.
Zdałam sobie sprawę, że byłam związaną z Michałem tylko dlatego, że baliśmy się zmiany i obydwoje nie chcieliśmy być sami. Teraz wiem, że bycie samemu jest lepsze niż bycie z kimś, kto nas nie szanuje i nie kocha tak, jak powinien. W końcu znalazłam prawdziwe szczęście i cieszę się, że wszystko potoczyło się właśnie w ten sposób.
Czego się nauczyłam po związku z tchórzem, który uciekał od problemów? Przede wszystkim tego, jak ważne jest mieć w życiu ludzi, na których można polegać w trudnych sytuacjach. Dowiedziałam się też, że nigdy nie warto ukrywać swoich emocji i problemów przed bliskimi, bo to tylko prowadzi do pogłębiania się kłopotów.
Zrozumiałam, że nie warto zostawać w związku, w którym nie czujemy się szanowani i wspierani, bo to tylko prowadzi do niepotrzebnego cierpienia i frustracji. Ostatecznie, nauczyłam się, że muszę kochać i szanować samą siebie, by inni mogli mnie kochać i szanować.
Czytaj także:
„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”
„Nakryłam męża w łóżku z nianią naszych córek. Zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą”
„Syn narzeka, że go kontroluję. Mam do tego prawo, bo całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”
„Związałem się z alkoholiczką. Co tydzień obiecywała mi, że przestanie pić. Ja wciąż wierzę, że się zmieni”