„Mężczyźni ode mnie uciekali, więc stworzyłam sobie fikcyjny związek. Wystarczyło tylko dobrze zapłacić”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Khaligo
„– Zrobiłaś ze mnie marionetkę! Żywą zabawkę! Chciałaś się bawić w dom i rodzinę z prawdziwym mężczyzną, chciałaś doświadczyć, jak to jest, a ja, chytry idiota, wlazłem w to, jak w krowi placek na łące! Jeśli stąd nie ucieknę, to będzie mój koniec!”.
/ 29.02.2024 18:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, Khaligo

Kiedy mój mąż miał dobry dzień, mówił do mnie „małpko". Gdy zrobił coś złego, narobił kłopotów, wydał za dużo pieniędzy lub miał nową kochankę, przekształcałam się w "małpeczkę". Na co dzień byłam po prostu "małpą", czyli zwykłą, niezbyt atrakcyjną, nieco starszą od niego, śmieszną... 

Zaakceptowałam to, mimo że mam ładne imię – Wiktoria.

– Wiktoria kojarzy mi się z królową – mówił. – Ale ty jesteś małpa i koniec!

Taka się urodziłam

Sama go wręcz błagałam, żeby zdecydował się na małżeństwo ze mną! Przyrzekłam, że zgodzę się na cokolwiek, nie będę miała żadnych zastrzeżeń, że nie pozwolę na zawarcie intercyzy, bez względu na to jak bardzo moi rodzice by tego chcieli.

– Teraz tak mówisz – drażnił się. – Ale jak przyjdzie co do czego, to zaczną się awantury! Poza tym, czy ja jestem głupi, żeby się angażować, zwłaszcza z... kimś takim.

"Kimś takim"... I w tym miejscu dochodzimy do najważniejszego – jestem osobą niepełnosprawną. Niestety, taka się urodziłam. Nie zamierzam opisywać moich niedoskonałości, wystarczy, że są widoczne.

Nauczyłam się z nimi egzystować. Ukończyłam studia, jeżdżę samochodem. Choć wiele zadań jest dla mnie za trudnych, z większością sobie radzę. Jestem w stanie żyć samodzielnie.

Mój tata, gdyby tylko mógł, owinąłby mnie folią bąbelkową i umieścił w ramkach, ale mama jest rozsądna! Wcześnie rzuciła mnie na głębokie wody i to jej zawdzięczam moją samodzielność i to, że nie potrzebuję opieki czy pomocy.

Gdyby tylko mama była w stanie zaszczepić we mnie odporność na nieszczęśliwe uczucia, mogłabym stwierdzić, że nie jest tak źle. Niestety, na ten problem najwyraźniej nie znalazła rozwiązania. 

Poznałam go przypadkiem

Dlatego, kiedy po raz pierwszy ujrzałam tego jasnowłosego chłopaka z brązowymi oczami, całkowicie przestałam myśleć racjonalnie. Zakochałam się w nim tak mocno, jak tylko można – beznadziejnie, szaleńczo, z rozpaczą i namiętnością. To uczucie nie przechodzi, mimo że przeszłam przez tyle bólu, że każda inna dziewczyna powiedziałaby "Dość"! Ja nie potrafię.

Najpierw usłyszałam jego głos. Leżałam na kozetce podczas rehabilitacji, a on był po przeciwnej stronie białego parawanu. Dyskutował z masażystką. Flirtował z nią, uwodził, mówił miłe słowa... Ona reagowała śmiechem. Powiedziała, że jest młodą żoną i takie zagrywki nie robią na niej wrażenia. Zrozumiałam, że on trenuje i poprawia sprawność nogi po złamaniu. Mówił o szaleństwie związanym z jazdą na snowboardzie, planował kolejne wyjazdy, wspominał różne miejsca, które odwiedził, i przygody, które przeżył. Słuchałam go jak zaczarowana!

Wyobraziłam sobie, że jest szczupłym mężczyzną o ciemnych włosach i niebieskich oczach, jednak okazał się zupełnie inny. Miał niezwykle jasne, gęste i falujące włosy, a jego oczy miały kolor kasztanowy. Był bardzo wysoki, silnie zbudowany i przystojny.

Czekałam na niego

Zdałam sobie sprawę, że nasze zabiegi są zaplanowane na identyczną godzinę. Zdecydowałam, że będę przyjeżdżać trochę wcześniej i siedzieć w samochodzie, czekając aż się pokaże przed budynkiem. Tak parkowałam samochód, by móc wejść do środka razem z nim. Liczyłam na to, że mnie zobaczy, mimo że czułam się przy nim jak malutka mrówka.

Moje przypuszczenia okazały się trafne. Za trzecim razem nie pomknął w górę po trzech stopniach, lecz zatrzymał się i nawet otworzył przede mną drzwi. Spojrzał na mnie tymi oczami, a ja przepadłam.

– Czy to jest pani auto? – spytał, uśmiechając się. – Pani sama jeździ?

– Tak, sama. Daję radę – odparłam.

– Widzę, że to auto najwyższej klasy... Czy mogę zerknąć do środka?

– Jasne – odpowiedziałam, czując, jak serce mi bije ze szczęścia. – Po rehabilitacji zapraszam...

Chciałam go poznać

Już wtedy wiedziałam, jak silną moc mają pieniądze. Moje koleżanki były dla mnie miłe, ponieważ dostawały ode mnie prezenty. Miały możliwość spędzać u mnie całe dnie, jeść, pić, oglądać telewizję, siedzieć na necie. Robiłam to wszystko, aby nie odczuwać samotności. Sądzę, że nie bez znaczenia było było też to, że każda z nich przy mnie czuła się jak piękna modelka! To podnosiło ich poczucie własnej wartości. Lubiły mnie, bo przy mnie mogły polubić same siebie. Postanowiłam sprawdzić, czy przystojny blondyn jest odporny na mamonę.

– Ma pan prawo jazdy? – zapytałam – No to wsiadamy. Proszę, odwiezie mnie pan do domu, dzisiaj czuję się trochę gorzej... Zrobi pan dobry uczynek!

Zdawał się być zaskoczony tą ofertą, bo przecież, kto ot tak pozwala obcemu człowiekowi na prowadzenie swojego luksusowego samochodu? Zapewne uznał, że jestem niepełnosprawna nie tylko pod względem fizycznym, ale ja dobrze wiedziałam, co robię. Chciałam, aby zobaczył nasz dom, który naprawdę robił ogromne wrażenie!

– O rany– powiedział, kiedy przyjechaliśmy – Ładnie sobie pani mieszka! Sama?

– Sama w jednej części willi, druga należy do moich rodziców, ale nie przeszkadzamy sobie. Jak pan widzi, dom jest bardzo duży...

– Wielki – zgodził się. – I piękny, na pewno w środku są same luksusy?

Na to właśnie czekałam.

– Proszę ocenić, zapraszam do środka... Potem pana odwiozę. Albo nawet lepiej, niech to zrobi szofer mojego taty! Ruszamy?

Oczywiście, że się zgodził. Był w szoku, prawdopodobnie po raz pierwszy miał styczność z dużymi pieniędzmi. Złapał się na przynętę...

Mama mnie przejrzała 

Moja matka tylko raz na niego rzuciła okiem i natychmiast wiedziała, o co chodzi.

– Chcesz go sobie kupić? – zapytała. – Nie będzie to trudne, bo widzę w jego oczach pazerność, ale zastanów się – czy naprawdę tego potrzebujesz?

Nie było sensu kłamać, więc otwarcie powiedziałam, że pragnę z nim być bez względu na wszystko. Najlepiej na stałe... Mama znała mnie na tyle dobrze, że wiedziała, że jak postawię na swoim, to nie odpuszczę.

Rodzice bardzo mnie kochają, jestem ich jedynym dzieckiem, oczkiem w głowie, choć trochę niedoskonałym i pełnym wad, ale zrobiliby dla mnie wszystko, co w ich mocy. Więc jeśli czegoś chciałam, starali się spełnić moje marzenie. W ten sposób próbowali zrekompensować mi to, czego nie mogłam mieć: normalne życie bez ciekawskich spojrzeń i uwag, przeciętny wygląd i nadzieję, że ktoś mnie pokocha.

Na szczęście, dość prędko zrozumiałam, że to jest nierealne i postanowiłam, że skoro nie da się inaczej, zdobędę siłą lub podstępem wszystko, czego zapragnę.

– I tak los nie był dla mnie łaskawy, więc dlaczego miałabym być lepsza niż inni, zdrowi, sprawiedliwi, silni, atrakcyjni? Już dość się nacierpiałam i jeszcze będę cierpieć, mam prawo do kilku momentów szczęścia!

Zachęciła go kasa

Chłopak, który mnie odwiózł, nazywał się Tomek. Był 8 lat młodszy ode mnie. Nie miał stałego zatrudnienia i żadnej konkretnej fuchy, mieszkał u znajomych albo w wynajętych pokojach. Jedyną rzeczą, którą ukończył na 100%, był kurs na prawo jazdy. Naprawdę uwielbiał samochody – prowadził je z niesamowitym talentem, pewnością siebie, bezpieczne. Niestety, nie miał wystarczająco pieniędzy na własny samochód! Wtedy dostrzegłam swoją szansę...

Poprosiłam go, aby został moim szoferem i ochroniarzem. Z powodu mojej niepełnosprawności, faceci często do mnie podchodzili, zwłaszcza gdy wchodziłam lub wychodziłam z mojego samochodu. Byli natarczywi, agresywni i lubili prowokować. Wiedziałam, że Tomek może mi pomóc.

Moi rodzice popierali ten pomysł. Zaoferowali mu stałą pracę, z wynagrodzeniem i ubezpieczeniem. Dali do zrozumienia, że może zamieszkać u nas, dostanie pokój z łazienką, pod warunkiem, że będzie dostępny czasowo i zapewni mi odpowiednią ochronę. Miał także prawo do wolnego czasu i urlopu, oczywiście, jeśli wcześniej omówi to ze mną.

Pewnie od początku zrozumiał, o co mi rzeczywiście chodzi, przecież nie mógł nie dostrzec mojego zauroczenia. Wszystko było tak oczywiste, że tylko osoba nierozgarnięta nie pojęłaby, czego od niego chcę. Mógł odmówić, mógł otwarcie stwierdzić, że taki układ mu nie pasuje, ale przynęta była zbyt kusząca. Złapał ją bez zastanowienia.

Chciałam być żoną

Dopiero po pewnym czasie zauważył haczyk i zaczął się niepokojąco wiercić, bo zdawał sobie sprawę, że nie do końca ma możliwość płynąć w kierunku, w którym by chciał, że jest przecież na smyczy.

– Czego ty jeszcze chcesz? – wzdychał. – Praktycznie się z tobą nie rozstaję, jestem na każde twoje zawołanie. Robię wszystko, co sobie zamarzysz. Jeszcze ci mało?

Weź ze mną ślub – odpowiadałam. – Wtedy będę spokojniejsza, że tak szybko ode mnie nie uciekniesz . Już mój tata wraz ze swoimi prawnikami tak mnie zabezpieczy finansowo, że ucieczka nie będzie dla ciebie opłacalna. Rozumiem, że nigdy nie będziesz mnie kochał. To nie ma znaczenia. Ważne, że ja cię kocham. I to się nie zmieni.

Moja matka błagała mnie, abym się opamiętała.

– To nie jest uczucie – wyjaśniała. – Przechodzisz nad przepaścią po cienkiej linie, a cierpisz na lęk wysokości. Czy nie obawiasz się, że w końcu upadniesz?

– Absolutnie nie – odparłam, unosząc ramiona. – Odpowiedz mi, mamo, co jest lepsze: upaść i nawet stracić życie, ale wcześniej dostrzec, jak piękny może być świat i doznać odrobiny szczęścia, czy bezpiecznie siedzieć na tyłku i umierać z przygnębienia? No, podaj odpowiedź! Przecież mnie kochasz, pragniesz dla mnie jak najlepiej, więc zdecyduj za mnie.

– Skąd masz pewność, że on przyniesie ci szczęście?

– Ja to wiem. Wiem to na pewno, bo kiedy jest w pobliżu, wszystko jest łatwiejsze i możliwe do zniesienia. On jest moim lekiem na życie, bez niego wszystko mnie rani. Czy chcesz mnie pozbawić tego leku?

Miałam swoje warunki

Wzięliśmy ślub cywilny. Od samego początku wiedzieliśmy, że będziemy spać oddzielnie. Nigdy nie pomyślałabym o rozbieraniu się przed Tomkiem, fizyczny aspekt naszego związku w ogóle nie był brany pod uwagę. Tomek też odetchnął z ulgą, kiedy zrozumiał, że nie chodzi o seks i że nie musi się do niczego zmuszać. Wszystko inne mógł sobie jakoś zorganizować i przetrwać.

Miał mnie zabierać wszędzie, gdzie tylko zechcę. Miał być zawsze wesoły i nie dawać oznak zmęczenia czy niezadowolenia. Miał ze mną gadać, oglądać filmy, grać w karty, jeść. Musiał mieć zawsze uśmiech na twarzy, być pogodny, uprzejmy i sympatyczny. Nie musiał natomiast: nosić obrączki ślubnej, okazywać mi uczuć, rezygnować ze swoich przyjemności, w tym seksu (pod warunkiem, że ja o tym nie wiem); przedstawiać mi swojej rodziny, zabierać mnie na spotkania do swoich kolegów.

Prawda była taka, że mógł robić to wszystko, nie będąc ze mną w związku małżeńskim, ale wtedy nie miałabym jego nazwiska i nie byłabym oficjalnie z nim związana. Być może niektórzy to bagatelizują, ale dla mnie była to ważna kwestia. Gdy kobieta nie ma perspektyw na normalne życie, a nagle pojawia się jej coś na kształt podróbki normalności, to i tak jest zadowolona. Tak właśnie było ze mną.

Nie tak to miało wyglądać 

Z pewnością, nie można powiedzieć, że Tomek był aniołem, ale zawsze potrafił sprawić, że się śmiałam. Fascynująco mówił o wyścigach samochodowych. Gdy zabierał mnie na wypady poza miasto, był jak mały chłopiec: biegał, popisywał się swoimi umiejętnościami, wspinał się na drzewa, a nawet robił koziołki, jakby miał dwanaście lat.

Miesiące i lata leciały, a moje uczucie do Tomka nie zanikało. Za to on zaczął się nudzić i coraz częściej uciekał do swojego własnego świata, w którym dla mnie nie było miejsca. Zostawałam sama. Cierpiałam. Tęskniłam. Obawiałam się o to, co przyniesie przyszłość.

Tomek często sięgał po alkohol. Czasami zdarzało mu się, że po piwie wsiadał za kółko. Ja go nie powstrzymywałam. W każdym razie, i tak by mnie nie posłuchał! Kiedyś wypił trochę więcej niż zazwyczaj. Był w bardzo złym stanie, bo nagle zaczął robić awanturę.

– Nie mogę tu dłużej wytrzymać! – wołał. – Muszę stąd uciec. Oszaleję, jeśli zostanę tu choć chwilę dłużej! Mam dość tego złotego więzienia, tej klatki... Co ze mną zrobiłaś? Zrobiłaś ze mnie marionetkę, mumię, klauna! Żywą zabawkę! Chciałaś się bawić w dom i rodzinę z prawdziwym mężczyzną, chciałaś doświadczyć, jak to jest, a ja, chytry idiota, wlazłem w to, jak w krowi placek na łące! Jeśli stąd nie ucieknę, to będzie mój koniec!

– Dokąd idziesz? – spytałam, gdy chwycił klucze. – Piłeś. Nie jedź, jeszcze gdzieś przywalisz.

Mówiłam to z pełną świadomością, bez nerwów, zdając sobie sprawę, że go drażnię i że na to się zdecyduje. Nie czułam żalu. Doskonale znał konsekwencje swojego działania, kiedy wchodził do tej klatki, o której wspominał. Był już dorosły. Chciał czerpać korzyści, nie oferując nic w zamian. To nie działa w ten sposób! No cóż, wszyscy wiedzą, że małpy są złośliwe...

Teraz nigdzie nie ucieknie

Często los jest brutalny, a czasami może po prostu sprawiedliwy! Choć wypadek był przerażający, Tomek się nie zabił. Jego motocykl uderzył w drzewo. Nadal żyje i będzie żył, ale jest sparaliżowany i całkowicie zależny ode mnie. Wreszcie mam go tylko dla siebie. I to na stałe. Ale... teraz zaczyna mi to trochę doskwiera .

Jestem zmęczona ciągłym bólem, niepełnosprawnością, bezradnością i cierpieniem. Przeżywam to na co dzień, po co mi jeszcze więcej? Wystarczy, że muszę sobie radzić z moim nieszczęściem.

Początkowo sądziłam, że moje uczucia do niego będą trwały aż do śmierci, ale życie, o którym myślałam, miało być inne. To smutne, co się stało z Tomkiem... Naprawdę smutne. Nie zostawię go samego, ale sama gdzieś zniknę. Życie jest pokręcone, co nie ? Kto by pomyślał, że wszystko potoczy się w ten sposób?

Czytaj także: „Moja żona zawierzyła nasze małżeństwo Matce Boskiej. Zanim wejdzie ze mną pod kołdrę, klepie pacierz na kolanach” „Myślałam, że mąż to anioł niezdolny do zdrady. A on po kryjomu kupował zmysłową bieliznę kochance”
„Radek najpierw mnie potrącił, a później poślubił. Cały czas myślę, że zrobił to tylko z litości”

Redakcja poleca

REKLAMA