„Mężczyźni mają mnie za gorszy sort, bo chodzę o kulach. Liczą, że jestem zdesperowana i z każdym pójdę do łóżka”

Niepełnosprawna kobieta, która wykorzystują mężczyźni fot. Adobe Stock, Karyna
„Nie było mężczyzn w moim życiu. Pojawił się raz jakiś obcokrajowiec, który zapytał, czy może u mnie zamieszkać w zamian za seks, Chłopak, który stwierdził, że jest moją ostatnią szansą i ten świr Borys. Czy przez to, że chodzę o kulach, nie jestem warta miłości?”.
/ 30.12.2021 07:07
Niepełnosprawna kobieta, która wykorzystują mężczyźni fot. Adobe Stock, Karyna

Nie znoszę jesieni i zimy. Kojarzą mi się z problemami w pokonaniu drogi z domu na przystanek, bolesnymi upadkami na śliskich chodnikach i upokarzającym proszeniem o pomoc przypadkowych przechodniów. To takie poniżające. Mama przekonywała mnie, abym udzielała korepetycji w domu, ale ja nie chciałam tak żyć, zamknięta w czterech ścianach.

Rok temu dostałam wymarzoną pracę w szkole językowej. To było dla mnie ważne, bo podczas rekrutacji pokonałam zdrowych konkurentów i przekonałam dyrekcję, że poradzę sobie z nauczaniem.

– Kule nie przeszkadzają mi w prowadzeniu lekcji – wyjaśniłam podczas rozmowy kwalifikacyjnej. – Przecież nie będę nauczycielką wuefu ani tańca – uśmiechnęłam się.

Już od pierwszych zajęć pokochałam tę pracę. Wcześniej robiłam tłumaczenia z angielskiego, ale dopiero praca z grupą młodych ludzi dała mi prawdziwą satysfakcję. Czułam, że jeśli chodzi o sprawy zawodowe, to osiągnęłam sukces. Udało mi się też dostać kredyt na mieszkanie i trafiłam świetną okazję: dwupokojowy apartamencik z widokiem na starą część miasta. Miałam przyjaciółki, świetne relacje z rodzicami, nie miałam jednego: miłości.

– Spróbuj na portalu randkowym – poradziła Asia, moja siostra. – Zrobię ci ładne zdjęcia, napiszesz parę słów o sobie i na pewno kogoś znajdziesz.

– Ale czekaj… – zawahałam się. – Mam pisać, że jestem niepełnosprawna? Przecież to odstraszy facetów.

Długo nad tym debatowałyśmy. Do dyskusji przyłączyła się Karolina, zwana Ziutą, czyli moja najlepsza przyjaciółka, dwie inne koleżanki, a nawet brat, który wystąpił w charakterze eksperta od mechanizmów męskiego myślenia. Ostatecznie stanęło na tym, że nie warto ukrywać tak ważnej rzeczy. Napisałam więc, że jestem towarzyska i ciekawa świata, uwielbiam podróżować i poznawać nowych ludzi, lubię horrory oraz nieźle gotuję. A także, że nie boję się myszy i jestem osobą z niepełnosprawnością.

– Ja bym do ciebie napisał – orzekł Bartek po zatwierdzeniu mojego opisu. – Ale to zdjęcie to musisz zmienić. Faceci lubią, jak laska się uśmiecha tak, że widać zęby. I może pokaż trochę cycki, to nie zaszkodzi.

Przez niepełnosprawność nikt mnie nie chciał

Przewróciłam oczami, ale ustawiłam się do zdjęcia tak, żeby w kadrze znalazł się mój dekolt oraz błysnęłam zębami w uśmiechu. Asia zrobiła mi dwa portrety, byłam na nich widoczna do pasa i nie miałam kul. Uznałam, że jeśli ktoś będzie chciał wiedzieć o mnie więcej, to powiem mu zgodnie z prawdą, że od siedemnastego roku życia mam problemy z poruszaniem się. Przez pierwszy tydzień odezwało się do mnie tylko dwóch mężczyzn. Jeden chyba nie doczytał opisu, bo strasznie się zdziwił, kiedy w trzeciej wiadomości wspomniałam coś o kulach, a potem zamilkł. Drugiego musiałam zablokować, bo od pierwszego zdania składał mi propozycje seksualne. Najgorsze było to, że zauważył notatkę o mojej niepełnosprawności i właśnie dlatego do mnie napisał. Otwarcie zaproponował mi seks, dodając, że to może być moja jedyna szansa. Poczułam się upokorzona i dotknięta do tego stopnia, że nie przyznałam się do tej historii przyjaciołom. A oni coraz bardziej się o mnie martwili.

– Daj mi jeszcze raz spojrzeć na ten opis – poprosiła Ziuta, moszcząc się przed moim laptopem. – Dobra, wywalimy to o horrorach i napiszemy, że interesujesz się grami online. Faceci to lubią.

– Ale ja już od dawna nie gram…

– Nieważne! – uciszyła mnie. – Patrz, teraz na pewno kogoś złapiesz!

Nie skomentowałam tego „złapiesz”. Ziuta nie miała nic złego na myśli, po prostu chciała, żebym miała kogoś bliskiego. Kolejne dni przynosiły kolejne rozczarowania. Nikt do mnie nie pisał, a kiedy ja próbowałam inicjować kontakt, byłam ignorowana albo w najlepszym razie bardzo uprzejmie spławiana. Pojawił się raz jakiś dziwny obcokrajowiec, który zapytał, czy może u mnie zamieszkać w zamian za seks, oraz mocno starszy facet pytający, czy szukam platonicznego związku, bo jego seks nie interesuje, ale chciałby mimo wszystko mieć towarzyszkę życia.

– Mam dosyć! – tym razem przyznałam się dziewczynom do porażek. – Faceci zakładają z góry, że nikt mnie nie chce i zgodzę się na wszystko, byle ktoś się mną łaskawie zainteresował! Kasuję ten cholerny profil!

Ale nie zdążyłam niczego usunąć, bo w skrzynce mailowej znalazłam wiadomość od niejakiego Borysa: „Hej, jutro przyjeżdżam do Twojego miasta. Poradzisz mi, gdzie tu można dobrze zjeść?” Zerknęłam na jego profil. Zwykły, normalny facet, może nie superprzystojny, ale miał miły uśmiech, a z opisu wynikało, że właśnie się przeprowadza ze względu na pracę i szuka znajomych w nowym mieście. Nie oferował mi seksu ani platonicznego związku, nie nawiązywał do mojej niepełnosprawności, po prostu wyglądał jak ktoś, kto potrzebuje towarzystwa. Odpisałam mu.

Bardzo się stresowałam przed pierwszym spotkaniem z Borysem, ale poszło nieźle. Usiedliśmy w miłej knajpce, on zapytał o moją pracę, potem zaczął opowiadać o sobie. I właściwie nie mógł skończyć… Po dwóch godzinach słuchania o jego karierze w branży elektronarzędzi, wyczerpującym opisie poprzedniego stanowiska pracy oraz charakterystyce wrednego szefa i zazdrosnych kolegów, przez których musiał odejść ze sklepu, zaczęłam się wiercić, dając sygnały, że chciałabym skończyć randkę.
Ale Borys rozsiadł się wygodnie i zaczął historyjkę o sezonowej pracy w Niemczech.

– Szwabów ogólnie to nawet można polubić, ale najgorsi to czarni tam są… – rozwijał swoje ciasne poglądy na świat, aż w końcu powiedziałam, że muszę iść.

Bałam się, że zostanę stara panną

Tu Borys postanowił być dżentelmenem i odwieźć mnie autobusem do domu. Mówiąc szczerze, wolałabym jechać sama, bo nieustannie gadał, a na ogół miał do powiedzenia wiele negatywnych rzeczy o innych. Narzekał na obcokrajowców, władzę, policję, własną rodzinę i znajomych, przepisy drogowe i obcych ludzi.

– Fajnie, że masz poukładane w głowie – ja chyba za to mu się podobałam. – Nie wiem, po co kobiety chodzą w butach na obcasach! Przecież to nienaturalne. Serio myślą, że ktoś pomyśli, że są wyższe, bo włożyły na nogi szczudła?

Chodzę w obuwiu na płaskim obcasie z konieczności, nie z wyboru, i dziwiłam się, jak można tego nie pojmować. Ale nie wyjaśniłam tego Borysowi, bo zwyczajnie nie miałam kiedy otworzyć ust. Facet był zajęty krytykowaniem, żaleniem się i obśmiewaniem wszystkiego, co nas otaczało. Kiedy w końcu zamknęłam drzwi swojego mieszkania, odetchnęłam z ulgą. Już miałam napisać do Ziuty i Asi, że wróciłam z najbardziej wyczerpującej psychicznie randki w życiu, kiedy Borys przysłał mi wiadomość: „Dziękuję za ekstrapopołudnie. Fajna z ciebie babeczka, super mi się z tobą gadało. Może wyskoczymy gdzieś w sobotę?”.

– A w życiu! – sapnęłam na głos.

Dosłownie trzy minuty później zadzwoniła Ziuta.

– Jesteś w domu? – zapytała. – Mam kupę żarcia i stoję pod twoim blokiem.

Ziuta pracowała w cateringu i nieraz wpadała z pudełkami pełnymi niewykorzystanych przez firmę smakołyków. Chwilę później zajadałyśmy się tatarem z łososia i pierożkami z serkiem ricotta.
Kiedy nalewałam wrzątku do filiżanek, zawibrował mój telefon i Ziuta odruchowo na niego spojrzała.

– Dostałaś esemesa – poinformowała mnie, a potem zapiszczała radośnie. – Ej, to od jakiegoś faceta! To dzisiaj była ta randka? I nic nie mówisz? On cię zaprasza do kina w sobotę! Dziewczyno, ale numer! Będziesz mieć chłopaka!!

– Wyluzuj, kochana – mruknęłam, stawiając przed nią herbatę. – Właśnie miałam ci opowiedzieć, jak było. No więc ten gość to buc i było koszmarnie.

Przyjaciółka wysłuchała, co miałam do powiedzenia, po czym spojrzała na mnie z dezaprobatą.

– Słuchaj, nie jesteś dla niego za ostra? Pewnie się stresował pierwszym spotkaniem. Co ci szkodzi iść z nim do tego kina? Może się ogarnie i będzie fajnie?

Najpierw próbowałam jej wytłumaczyć, że nie zamierzam spędzić ani sekundy dłużej w towarzystwie kogoś, kto krytykuje wszystko i wszystkich, ale po piętnastu minutach wysłuchiwania argumentów przyjaciółki, wreszcie skapitulowałam.

– Dobra, może masz rację… – westchnęłam, biorąc się za pisanie odpowiedzi do Borysa. – Ale wiesz co? Skoro tak bardzo go bronisz, to może weźmiesz Michała i pójdziecie z nami?

Ziuta się zgodziła, chociaż zaznaczyła, że zaraz po seansie ona i jej chłopak się zmyją, żebym mogła pobyć z Borysem sam na sam. Spotkaliśmy się przed kinem we trójkę. Mój amant napisał, że się spóźni dziesięć minut, po czym spóźnił się dwadzieścia pięć i weszliśmy na salę po napisach początkowych. W kinie głośno komentował film, przepychał się, żeby iść po popcorn i złapał mnie za kolano. Dwa razy, bo za pierwszym razem łagodnie odsunęłam jego rękę, ale to go nie zraziło. Ziuta to wszystko widziała i byłam pewna, że zrozumie, dlaczego po seansie twierdziłam, że boli mnie głowa i muszę wracać do domu.

– Co ty robisz? – syknęła mi do ucha, kiedy panowie się nieco oddalili. – On na ciebie leci! Czemu go tak traktujesz? Idź z nim gdzieś! Bądź trochę milsza!

Spojrzałam na nią zdziwiona.

– Ale ja na niego nie lecę – wyjaśniłam. – Błagam cię, Ziuta, nie chcę mieć faceta, który na głos komentuje piersi aktorki na ekranie, siorbie colę na całą salę i próbuje mnie obmacywać w kinie!

Nie spodziewałam się tego, ci mi powiedziała

Moja najlepsza przyjaciółka wytknęła mi, że poruszam się o kulach i powinnam być zadowolona, że „normalny” facet się mną zainteresował. Jej zdaniem robiłam z siebie księżniczkę, bo może Borys nie był ideałem, ale „przynajmniej mnie chciał”, jak się wyraziła. Byłam tak zszokowana jej słowami, że nawet nie zareagowałam, kiedy zabrała Michała i pożegnała się z Borysem. Ten ostatni zresztą wyglądał na bardzo z tego zadowolonego.

– My idziemy na piwko – zadecydował i objął mnie w geście posiadania.

Kiedy zostałam z nim sama, chciało mi się płakać. Czy naprawdę musiałam „brać, co jest”, bo jestem inwalidką? Czy tylko Ziuta tak uważała, czy może inni także? Nagle przypomnieli mi się tamci faceci z portalu, którzy byli przekonani, że w podskokach zgodzę się na wszystko, bo w ogóle raczyli mnie chcieć.

– Słuchaj, Borys, nic z tego nie będzie – oznajmiłam, przełykając łzy. – Nie czuję, że do siebie pasujemy…

Chwilę później stałam na chodniku sama, a mój niedoszły chłopak oddalał się wściekłym krokiem. Na koniec rzucił mi w twarz, że zrobił mi przysługę, że w ogóle się ze mną umówił.

– Myślałem, że to docenisz, ale chyba ci się to kalectwo na mózg rzuciło – warknął i przez moment bałam się, że mnie popchnie ze złości.

Nie miałam siły brnąć w błocie pośniegowym do dalekiego przystanku, a potem czekać na kolejkę, więc zadzwoniłam do brata, żeby po mnie przyjechał. Bartek zjawił się kwadrans później, obok niego w samochodzie siedziała mama.

– Co się stało? – była zaniepokojona.

– Co ty tu robisz sama?

Myślałam, że chociaż mama mnie zrozumie i opowiedziałam jej o dwóch okropnych randkach i komentarzu Ziuty. Przez chwilę milczała, a później zapytała pojednawczym tonem:

– Ale nie możesz z nim po prostu porozmawiać? Może powiedz mu, co ci przeszkadza, i on się zmieni? Myślę, że jak zadzwonisz i przeprosisz, to on się z tobą jeszcze spotka.

– Co?! – nie wierzyłam własnym uszom. – Co jest z wami wszystkimi?! Dlaczego uważacie, że mam się zmuszać do umawiania z kolesiem, którego po prostu nie trawię?! Bo jestem kaleką? Bo nikt inny mnie nie zechce? To ma być powód?

Mama próbowała mnie uspokajać i przekonywać, że chce tylko mojego szczęścia, ale ja miałam dosyć. Do końca jazdy nie odezwałam się ani słowem, a kiedy podjechaliśmy pod mój blok, nie chciałam, żeby mama pomogła mi dojść do klatki.

– Ja z tobą pójdę – rzucił Bartek, parkując auto.

Brat do tej pory nie skomentował mojego wybuchu, ale kiedy weszliśmy na schody, powiedział:

– Wiesz co myślę, Agniecha? Że Ziuta i mama nie mają racji. Jesteś niezłą laską, masz łeb jak sklep, superpracę. Poważnie – patrzył na mnie bez mrugania. – Nie musisz się decydować na pierwszego lepszego faceta. Z tego, co mówisz, wynika, że ten koleś jest kretynem i dupkiem, a ty zasługujesz na kogoś sto razy lepszego.

Nigdy nie traktowałam poważnie mojego o siedem lat młodszego brata, ale wtedy dotarło do mnie, że jako jedyny mnie rozumiał i stał po mojej stronie. Przez kilka tygodni miałam żal do Ziuty i mamy, ale z czasem im wybaczyłam. Obie zrozumiały, że życie z niepełnosprawnością nie oznacza bycia gorszą i że mam prawo szukać właściwego partnera jak każdy inny człowiek. Wciąż pisuję z różnymi mężczyznami przez internet, byłam na kilku randkach i nie tracę nadziei, że kiedyś uda mi się znaleźć kogoś, w kim się zakocham z wzajemnością. Tak samo jak każdy!

Czytaj także:
„Popełniłam świętokradztwo. Zostawiłam dzieci same w święta, by spotkać się z ukochanym”
„Teściowa dała mi pod choinkę komplet ogromnych majtasów w kolorowe kropki. To był otwarty początek wojny”
„W święta najgorsze są prezenty. 2 lata temu dałam kuzynce tylko czekoladę, a ona mi drogie perfumy”

Redakcja poleca

REKLAMA