12 cudownych miesięcy temu bez żalu pożegnałam pracę zawodową i przeszłam na emeryturę. Finanse na tym ucierpiały, ale ja odżyłam, zapomniałam o dręczących migrenach, najwidoczniej związanych z wybuchowym charakterem mojego szefa, i zaczęłam snuć plany na przyszłość. Przede wszystkim podróże.
Nieważne dokąd, choćby nawet do sąsiedniego województwa
Pragnęłam poznawać świat, ludzi i cieszyć się każdym dniem. Marek był nieco bardziej powściągliwy, może dlatego, że ciągle jeszcze pracował. Nie chciał słyszeć o włóczęgach po kraju, interesowało go tylko wędkarstwo i transmisje sportowe w telewizji. Błagał, bym znalazła sobie koleżanki i nie zawracała mu głowy.
Przed śniadaniem, niezależnie od aury, obowiązkowo spacerowałam szybkim krokiem po okolicy, pracowałam nad kondycją. Właśnie kończyłam sobotnią rundkę, ciesząc się na filiżankę kawy, gdy usłyszałam znajomy głos…
– Dokąd tak pędzisz, Daga, w twoim wieku trzeba już uważać, przewieje cię i złapiesz ischias.
Pod ciepłym spojrzeniem mojego męża wprost kwitła
Ewelina! Tylko ona umiała na zawołanie zapomnieć, że urodziłyśmy się w tym samym roku. Kiedyś była fajną dziewczyną, ale z wiekiem zgorzkniała i stała się dokuczliwa. Odkąd została wdową, kłuła jak kaktus.
– O mnie się nie martw, złośnico – odparłam pogodnym tonem. – Powiedz lepiej ,co u ciebie słychać.
– Po staremu – skrzywiła się Ewelina. – Siedzę w domu samotna jak palec, nie mam do kogo gęby otworzyć.
– To wpadnij do nas – zaproponowałam nierozważnie na fali porannego radosnego entuzjazmu.
– Mogę teraz? Potem będzie powtórka serialu, który uwielbiam, nie przepuściłam ani jednego odcinka.
– Zapraszam, Marek się ucieszy. Ewelina wyraźnie się ożywiła.
– Szczęściara z ciebie, ciągle w parze, i to z fajnym facetem. Twój Marek całkiem nieźle się trzyma, szczupły, prosty jak trzcina.
– Bo uprawia sport za pośrednictwem telewizji – parsknęłam śmiechem. – Strasznie ostatnio stetryczał, ale niebawem wezmę go do galopu, chociaż to nie takie łatwe. Bardzo się opiera. Ja chciałabym zwiedzać, on woli siedzieć w fotelu i gapić się na ekran. Mówi, że przytłaczam go energią, powiedział, żebym poszukała sobie innej ofiary, bo on nie zamierza nigdzie się ruszyć.
– O męża trzeba dbać – wionęła tragicznym szeptem Ewelina.
– A co ja innego robię? Mareczku, mamy gościa! – krzyknęłam wkraczając do mieszkania.
Głos sprawozdawcy sportowego dobiegający z pokoju przycichł, co oznaczało, że Marek zaraz się pojawi, żeby pomóc Ewelinie zdjąć płaszcz. Zawsze zachowywał się z galanterią wobec kobiet, mawiał, że pochodzi ze starej szkoły, i wpojono mu żelazne zasady dobrego wychowania.
– Jak miło, że wpadłaś, Ewelino – powitał ją w swoim stylu, lekko kłaniając się i wyciągając pomocną dłoń. Ewelina zatrzepotała rzęsami i roześmiała się perliście. Chrząknęłam znacząco.
– To tylko mój mąż, znasz go od lat.
Ewelina nie zaszczyciła mnie uwagą, opowiadała coś z ożywieniem Markowi, wdzięcznie gnąc się w talii. Mąż rzucił mi rozbawione spojrzenie i zaprosił ją na kawę, którą oczywiście zrobić musiałam ja. Poszłam do kuchni, nasłuchując szczebiotania odmienionej Eweliny. Nalałam wodę do czajnika, dumając nad cudownym wpływem mojego męża na jej nastrój. Kiedy wnosiłam kawę, usłyszałam, jak reklamuje swoje zalety, tak różne od moich niedoskonałości:
– Ja też nie przepadam za podróżami, najchętniej usiadłabym nad brzegiem jeziora i popatrzyła w dal. Mogę tak siedzieć w ciszy godzinami.
Spojrzała zachęcająco na Marka, o którym wiedziała, że uwielbia łowić ryby. Czekała, żeby ją zaprosił na wspólną wyprawę? Zaczynałam żałować, że wpuściłam ją do domu.
– Mamy podobne upodobania, uwielbiam spokój i przyrodę – uśmiechnął się do niej mój własny mąż.
Nie myśl sobie, kochana, że łatwo ze mną wygrasz
Ewelina rozkwitła pod jego spojrzeniem. O mało trupem nie padłam, patrząc na ten teatr.
– Czyżbym była dla ciebie zbyt głośna i energiczna? – spytałam Marka niewinnym tonem. Wreszcie na mnie spojrzał.
– Nigdy tak nie mówiłem.
– Owszem, wczoraj – rozzłościłam się. Ewelina wykonała wdzięczny, uspokajający gest.
– Nie denerwuj się, kochanie, masz takiego wspaniałego, przystojnego męża, powinnaś czuć się szczęśliwa.
Mówiła do mnie a patrzyła na niego. Marek chyba nigdy w życiu nie usłyszał tylu komplementów naraz, w każdym razie nie ode mnie. Wyraźnie go zatkało, ale widziałam jak na dłoni, że poczuł się mile połechtany.
– Jestem szczęśliwa, Ewelinko, oboje z Markiem jesteśmy – odparłam z naciskiem. – Mówiłaś coś o serialu? Mam wrażenie, że zaraz się zacznie, chcesz obejrzeć go u nas?
Nie dała się złapać na haczyk, spojrzała ciepło na Marka i odmówiła.
– Pójdę do siebie, nie będę psuła Markowi poranka. Zdaje się, że oglądałeś mecz? Jeszcze zdążysz zobaczyć drugą połowę.
Jeden zero dla niej. Marek odprowadził ją do drzwi, a wróciwszy, zauważył, że to bardzo miła kobieta. Dyplomatycznie nie wyraziłam własnego zdania i temat Eweliny umarł śmiercią naturalną. Do następnej soboty. Znowu pojawiła się u nas po południu, z półmiskami okrytymi folią.
– Niespodzianka! Przyniosłam śliwki w boczku, własnej roboty – zaćwierkała. – Musicie ich koniecznie spróbować, to wspaniała, męska przekąska. A to, serowy przekładaniec: gorgonzola, gruszki i orzechy, proste, a jakie smaczne.
Marek łakomie zapuścił żurawia w prezentowany posiłek.
– Wspaniale gotujesz, Ewelinko.
– Staram się, ale teraz nie mam dla kogo. Córka wyjechała, a mąż…
– Wiemy – przerwałam jej obcesowo. Marek spojrzał na mnie zdumiony. – I bardzo ci współczujemy, chociaż minęło już sporo czasu od tego smutnego wydarzenia – poprawiłam się.
– Wydaje mi się, że to było wczoraj. Ale trzeba jakoś żyć, prawda? – obróciła się jak fryga i zaczęła rozkładać frykasy na stole. Marek się ożywił.
– Czerwone wino będzie pasować?
Zgrzytnęłam zębami i uśmiechnęłam się czarująco.
– Napijemy się po kieliszku, nie za dużo, bo Ewelinie skoczy ciśnienie.
– O mnie się nie martw – skwitowała krótko zaczepiona.
Mój ślubny nie miał nic przeciwko, jadł, pił i zabawiał nas rozmową. To znaczy Ewelinę, bo ja głównie milczałam, bojąc się, że wybuchnę, jak tylko otworzę usta. Zaróżowiona od wina Ewelina roztaczała swoje wdzięki, pod wzrokiem Marka z każdą minutą odnajdując w sobie więcej kobiecości. Jej zabiegi najwyżej by mnie rozbawiły, gdyby nie reakcja Marka. Obecność zajętej nim kobiety, która nie była jego żoną, najwidoczniej dobrze mu robiła, ożywił się i nie zerkał z utęsknieniem na wygaszony ekran telewizora.
Rozmawiali, śmiali się, nie zwracając na mnie uwagi
Flirtowali na moich oczach, cholera! Nawet najgorsze chwile kiedyś przeminą, więc i Ewelina poszła w końcu do domu. Nadszedł mój moment.
– Ona cię podrywała – powiedziałam z oburzeniem, odwracając się do męża.
– Tak myślisz? – Marek przeczesał palcami szpakowate włosy.
Spojrzałam z zainteresowaniem, nagle wydał mi się całkiem przystojny, oczywiście zawsze taki był, ale teraz patrzyłam na niego oczami Eweliny.
– A tobie się to podobało, uśmiechałeś się i wdzięczyłeś. Mamy wspólne upodobania, Ewelinko. Niesłychane!
– Kochanie, nie przesadzaj – przestraszył się Marek. – Chyba nie jesteś zazdrosna? To ty ją przyprowadziłaś, ja nie miałem z tym nic wspólnego.
– Jeszcze tego by brakowało! – parsknęłam resztką gniewu. Marek uśmiechnął się szeroko jak rasowy podrywacz.
– Zazdrość po tylu latach małżeństwa? No, no. Gorąca z ciebie osóbka.
Tego wieczoru nie oglądaliśmy telewizji, byliśmy zbyt zajęci sobą. Następnego dnia zaczęłam załatwiać dla nas pobyt na Mazurach. Wybiorę takie miejsce, które spodoba się nam obojgu, Marek będzie miał gdzie moczyć wędkę, ale tylko w wolnych chwilach, bo przede wszystkim będziemy zwiedzać okolicę.
To będzie nasz drugi miesiąc miodowy, spędzimy czas tylko we dwoje, z dala od zachwyconej moim mężem Eweliny. Marek twierdzi, że powinnam być jej wdzięczna, bo dzięki niej zauważyłam, jaki mam w domu skarb, i odkurzyłam wzajemną fascynację, o której zdążyliśmy trochę zapomnieć.
– O męża trzeba dbać – powiedział i pocałował mnie.
Zastanawiam się, czy nie usłyszał tego od Eweliny...
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Śmierć psa przeżyłam bardziej, niż śmierć matki
Matka odbiła mi faceta, w którym byłam zakochana
Mąż ukrywał przede mną choroby psychiczne w rodzinie