„Mąż zostawił mnie tuż przed porodem, bo mu się odwidziała zabawa w tatusia. Zostawił mnie samą w brudnych pieluchach”

kobieta w ciąży fot. Getty Images, RUTH JENKINSON
„– Maciek, czy ty oszalałeś? – sądziłam, że to jakiś ponury żart. Tymczasem to była moja nowa rzeczywistość, w której znalazłam się z dnia na dzień, zupełnie do tego nieprzygotowana. Ze łzami w ochach błagałam go, żeby został”.
/ 17.04.2024 18:30
kobieta w ciąży fot. Getty Images, RUTH JENKINSON

Snuliśmy tyle pięknych planów na przyszłość. Miłość, wsparcie i szacunek przysięgaliśmy sobie przed ołtarzem. Kochałam Maćka tak bardzo, że zupełnie nierealne wydało mi się to, że cokolwiek mogłoby nas rozdzielić. Tymczasem na miesiąc przed narodzinami naszej córeczki wyciął mi taki numer, że dosłownie straciłam chęć do życia.

Byliśmy zgodną parą

Nasza historia niewiele różni się od historii wielu innych par. Poznaliśmy się w szkole średniej i szybko zaczęliśmy się spotykać. Byliśmy w sobie zakochani do szaleństwa i pragnęliśmy spędzać razem każdą wolną chwilę. Maciek był całym moim światem.

Byłam dumna, że spotkałam tak wspaniałego faceta, a kiedy mi się oświadczył, popłakałam się ze szczęścia. Pobraliśmy się jeszcze na studiach. Wydawało mi się, że złapałam pana Boga za nogi. Z moim ukochanym wszystko było prostsze i łatwiejsze. Niejednokrotnie rozmawialiśmy o tym, jak cudownie będzie razem się zestarzeć.

Oczywiście, chcieliśmy mieć dzieci. Maciek gorliwie zapewniał, że będę cudowną mamą, a wychowywanie naszych pociech będzie dla niego radością i zaszczytem. Nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że i on sprawdzi się jako rodzic. Co więcej, dałabym sobie za to rękę uciąć. Cóż, gdyby rzeczywiście tak się stało, dzisiaj byłabym kaleką. 

Cieszył się, gdy zaszłam w ciążę

Dwie kreski na teście ciążowym były najlepszym wytłumaczeniem mojego samopoczucia w ostatnim czasie. Podejrzewałam, że coś jest na rzeczy. Kiedy okres zaczął mi się mocno spóźniać, udałam się do apteki, a następnie do ginekologa. Klamka zapadła. Byłam w ciąży.

Zastanawiałam się, jak te fantastyczne wieści przekazać Maćkowi. Nie chciałam robić tego w tak oczywisty sposób, jak poinformowanie go, że po prostu będziemy mieć dziecko i kropka. Uznałam, że okoliczność ta wymaga nieco podnioślejszej oprawy. Dlatego też przygotowałam kolację przy świecach, podczas której wręczyłam mężowi drobny upominek. Była to ładnie zapakowana para małych bucików. Jego mina na ich widok była bezcenna.

– Nie wierzę… – spoglądał raz na nie, raz na mnie. – Naprawdę zostanę tatą?

– Tak, kochanie – przytaknęłam.

Mogłabym przysiąc, że dostrzegłam w jego oczach zachwyt i wzruszenie. Nie szczędził mi zresztą cudownych słów. Tym bardziej do dziś nie potrafię zrozumieć tego, co się później wydarzyło. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie to pojąć…

Byłam w szoku

Nie ukrywam, że ciąża dała mi ostro w kość. Musiałam w końcu pójść na zwolnienie lekarskie, chociaż się przed tym broniłam. Nie dawałam jednak rady, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie czułam się na siłach. Lekarz zalecał dużo odpoczynku i mało stresu, więc nie pozostawało nic innego, jak stosować się do tych wskazówek. Jednak na miesiąc przed porodem poczułam, jakby na moją głowę runęła tona gruzu.

– Nie jestem na to gotowy – oznajmił ni stąd, ni zowąd Maciek.

– Ale na co? – patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– Na bycie ojcem, to mnie przerasta – powiedział to z takim spokojem, że aż mnie zmroziło.

– O czym tu mówisz? – to, co przed chwilą zakomunikował, wydawało się totalnym absurdem.

– Wybacz, odchodzę – oświadczył chłodno.

– Maciek, czy ty oszalałeś? – sądziłam, że to jakiś ponury żart.

Tymczasem to była moja nowa rzeczywistość, w której znalazłam się z dnia na dzień, zupełnie do tego nieprzygotowana. Ze łzami w ochach błagałam go, żeby został.

– Tak bardzo cię kocham, nie rób mi tego – płakałam jak bóbr.

Nic do niego nie docierało, absolutnie nic. Niczym mantrę powtarzał, że to wszystko stało się za szybko i on nie tak to sobie wyobrażał. Nie mogłam uwierzyć, że słowa te padły z ust człowieka, którego kochałam ponad wszystko. Stwierdził, że rozmowa nie ma sensu i że się wyprowadza. Upchnął do walizki trochę swoich rzeczy i wyszedł – tak po prostu, mając za nic wspólne lata. Zanim zamknął drzwi, rzucił krótko, że niedługo dostanę papiery z sądu. Złożył pozew rozwodowy! Mój Boże, a ja niczego nie podejrzewałam.

Załamałam się

Po tym, jak Maciek opuścił mieszkanie, siedziałam na kanapie i wyłam przez kilka godzin. Wydzwaniałam do niego, ale nie odbierał. Wreszcie zatelefonowałam do mamy i szlochając, opowiedziałam jej, co się stało. Przyjechała z ojcem pół godziny później.

Nie zostaniesz tu sama – tuliła mnie i głaskała po głowie. – Zajmiemy się tobą.

Zamieszkałam z rodzicami. Nie chciałam przebywać w miejscu, które miało być gniazdkiem dozgonnej miłości – mojej i Maćka. Wiązało się z tym zbyt dużo wspomnień, a to strasznie bolało. Załamałam się. Wiedziałam, że to nie jest dobre z uwagi na mój stan, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie spałam po nocach i cały czas płakałam.

Żal do Maćka przerodził się w złość i wściekłość. Z jednej strony kochałam go, a z drugiej nienawidziłam. Zostawił mnie jak niepotrzebną zabawkę. Odszedł bez słowa wyjaśnienia. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tak podle postąpić? Chciałam, żeby wytłumaczył swoją decyzję, ale jego telefon milczał jak zaklęty. Nie potrafiłam pogodzić się z odejściem Maćka. To był istny koszmar. W mojej głowie pojawiły się bardzo złe myśli, ale nie przyznałam się do tego rodzicom. Bardzo się o mnie martwili, nie chciałam dokładać im dodatkowych problemów.

Nie cieszyłam się, że zostałam mamą

Amelka przyszła na świat na dwa tygodnie przed planowanym terminem. Po jej narodzinach depresyjne objawy tylko się nasiliły. Była taka niewinna i słodka, a ja skupiałam się jedynie na tym, że przypomina mi o Maćku. Gdyby nie mama i tata, nie dałabym sobie rady.

– Powinnaś jak najszybciej pójść do psychiatry – nalegali – bo to się źle skończy.

Jest mi wszystko jedno – odpowiadałam zgodnie z prawdą.

– Nie mów tak, zacznij się leczyć.

Tak długo wiercili mi dziurę w brzuchu, że dla świętego spokoju udałam się do lekarza. Mała jadła z butelki, bo karmienie jej piersią przerastało mnie. Dlatego też mogłam brać leki zapisane przez psychiatrę.

Dziś jestem wdzięczna rodzicom za to, że się nie poddali i zmusili mnie do tego, żebym zadbała o swoje zdrowie. Początkowo nie czułam się po lekach zbyt dobrze, ale po paru tygodniach nastąpiła poprawa. Dużo mi też dawały sesje u terapeuty, dzięki którym krok po kroczku wygrzebywałam się z głębokiego dołu. Pomału zaczęłam postrzegać świat w bardziej przyjaznych barwach i wreszcie cieszyłam się macierzyństwem.

Rozwód był udręką

Przeżyciem, które zakłóciło ten stan, była sprawa rozwodowa. Maciek pojawił się w sądzie w towarzystwie jakiejś kobiety i zachowywał tak, jakbym była dla niego kompletnie obcą osobą. Nie ukrywam, że to mocno zabolało, ale robiłam, co w mojej mocy, żeby utrzymać emocje na wodzy.

Ojciec mi doradzał, żebym nie odpuszczała draniowi, ale ja nie chciałam od niego już nic. Po urodzeniu córki postanowiłam nie ujawniać, kto jest ojcem i nie podałam takiej informacji w urzędzie. Niemniej jego obojętność podczas rozprawy sprawiła, że wszystkie lęki wróciły, a ja popadłam w marazm i otępienie. Nigdy mu nie wybaczę tego, że mnie zostawił. Ślubował miłość po grób, a zachował się jak zwykły tchórz. Na szczęście rozwód dostałam od ręki.

Jestem samotną matką

Od rozwodu minął już ponad rok. Wciąż borykam się z rozmaitymi trudnościami, ale uważam, że zrobiłam postęp. Przede wszystkim podjęłam pracę – na razie na pół etatu, bo na cały nie jestem gotowa. Mam nowe koleżanki, z którymi spotykam się od czasu do czasu „po godzinach”, o ile rzecz jasna obowiązki rodzicielskie mi na to pozwalają. Amelka rośnie jak na drożdżach i – co najważniejsze – ma wspaniałych dziadków, którzy są w nią wpatrzeni niczym w święty obrazek.

Wróciłam też do moich artystycznych pasji. W wolnych chwilach zajmuję się tworzeniem biżuterii, na czym udaje się zarobić przysłowiowych parę groszy. Kokosów z tego nie ma, ale czerpię radość z samego faktu tworzenia.

Nie zaprzątam sobie głowy szukaniem faceta. Obawiam się, że jeszcze mnóstwo czasu minie, zanim zdecyduję się na bliższą znajomość z jakimś mężczyzną, bo trudno będzie mi znów zaufać.

Czytaj także: „Mąż spędził majówkę brykając z kochanką w naszym małżeńskim łóżku. O zdradzie dowiedziałam się z Facebooka”
„Mąż kazał mi siedzieć w domu i bawić dzieci. To dzięki teściowi uwierzyłam w siebie i skończyłam studia”
„Mamy komornika na karku, a żona wciąż szasta pieniędzmi. Nie wie, że to resztki, bo jesteśmy bankrutami”

 

Redakcja poleca

REKLAMA