Reklama

Moje małżeństwo rozpadło się po niespełna dekadzie. Rozwód był dla mnie traumatycznym przeżyciem, zwłaszcza że zostałam porzucona dla młodszej kobiety. Straciłam nadzieję na miłość. Nie sądziłam, że jest mi ona pisana, a moje serce tak bardzo chciało kochać. Niewiele brakowało, a wpadłabym przez to w poważne tarapaty.

Reklama

Zdradził mnie

Rozwód odcisnął bolesne piętno na mojej samoocenie, która mocno poleciała w dół. Kiedy mąż zostawia cię dla kobiety, która mogłaby być jego córką, to jest to szalenie przykre doświadczenie. Poczułam się nieatrakcyjna i wybrakowana, widziałam w sobie jedynie wady i niedociągnięcia. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i pozostać tam już na zawsze.

Nie rozumiałam, dlaczego właśnie mnie to spotkało. Przecież tyle razy mówił, że kocha, a ja dwoiłam się i troiłam, aby było mu jak najlepiej. Gotowałam obiadki, prasowałam koszule, dom był wysprzątany na błysk. Stawałam na głowie, żeby mu dogodzić, a on pewnego dnia jak gdyby nigdy nic oznajmił, że się zakochał i wyprowadził się do nowej wybranki.

O mało nie umarłam z zazdrości, gdy ją zobaczyłam – miał czelność przyjść z nią do sądu. Rozwód dostaliśmy na pierwszej rozprawie. Jedyną rzeczą, jaka dawała mi ulgę, był fakt, że nie posiadamy dzieci, bo zapewne tak gładko by nie poszło. On by nie odpuścił i upokorzył mnie jeszcze bardziej.

Straciłam głowę

Od rozwodu minęło pół roku, a ja nadal taplałam się w wyrzutach sumienia i poczuciu winy.

– Marek to idiota, powtarzam ci to od dawna – przyjaciółka usiłowała dodać mi otuchy. – Do pięt ci nie dorasta.

– Wybacz, ale nie pojmuję, jak mógł tak postąpić – byłam zrozpaczona.

– Anka, nie możesz dłużej tak funkcjonować, czas się ogarnąć i wyjść do ludzi.

– Nie dam rady – westchnęłam ciężko.

– Dasz – odparła stanowczo Iza. – Tylko pozwól sobie pomóc.

Machnęłam ręką, bo tak naprawdę było mi wszystko jedno. Nie miałam siły tłumaczyć Izie, że do niczego się nie nadaję, ale ona to niezwykle uparta osoba. Postanowiła wyciągnąć mnie na imprezę do jakiejś swojej koleżanki. Moje protesty na nic się zdawały. Poszłam z nią dla świętego spokoju i żeby nie było jej przykro.

Wtedy spotkałam Arka. Gości było sporo, a on się wyróżniał. Wysoki, przystojny, elegancko ubrany. Wpadł mi w oko, co pragnęłam skrzętnie ukryć. W najśmielszych myślach nie przypuszczałam, że po rozwodzie ktoś przykuje moją uwagę.

Czułam się nieatrakcyjna

Już na starcie poczułam się przegrana. Przecież nie miałam najmniejszych szans u takiego faceta. Był otoczony wianuszkiem kobiet. Mógł w nich przebierać niczym w ulęgałkach, a ja się do nich nawet nie umywałam.

Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem, ale zaczęliśmy rozmawiać. Poprosił mnie do tańca i tak się zaczęło. Natychmiast znalazłam się pod jego urokiem. Nigdy wcześniej nie usłyszałam tyłu komplementów.

– Chyba trochę przesadzasz – wyszeptałam zakłopotana.

– Ani trochę, uwierz mi – jego oddech rozgrzał moją szyję.

Pogawędka kleiła się fantastycznie, a ja miałam wrażenie, że jestem niczym filmowa gwiazda. Poprosił o numer telefonu, który oczywiście mu dałam. Bałam się, że nie zadzwoni, ale moje obawy okazały się bezpodstawne. Odezwał się na drugi dzień i umówiliśmy się na randkę. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę.

Moja znajomość z Arkiem rozwijała się w zawrotnym tempie. Spotykaliśmy się praktycznie codziennie. Sądziłam, że złapałam Pana Boga za nogi. Arek traktował mnie jak księżniczkę. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłam.

Potrzebował pieniędzy

– Kochanie, mam do ciebie małą prośbę – usłyszałam któregoś wieczoru podczas kolacji.

– Coś się stało?

– Nie, skąd – roześmiał się. – Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po prostu potrzebuję drobną pożyczkę na poczet kontraktu, nad którym teraz pracuję.

– O jaką kwotę chodzi?

– To tylko tysiąc złotych, ale jeśli nie możesz, to, rzecz jasna, zrozumiem.

– Pożyczę ci, jeśli to takie pilne.

– Dziękuję pięknie! Wiedziałem, że na ciebie mogę liczyć.

Wyjaśnił pokrótce, co to za kontrakt i zapewnił, że za kilka dni ureguluje dług. Tak też się stało, więc kolejna prośba o pieniądze nie wzbudziła moich podejrzeń. Tym razem w rachubę wchodziła większa kwota. Arek obiecał, że najdalej za dwa tygodnie zwróci pieniądze. Słowa dotrzymał, a w mojej głowie nadal nie zapaliła się czerwona lampka.

– Nie wydaje ci to dziwne, serio? – Iza za to była bardzo sceptycznie nastawiona do całej sprawy.

– Daj spokój, przecież oddał kasę. Nic się nie stało.

– No nie wiem – przyjaciółka nie spuszczała z tonu. – Ten gość jest jakiś podejrzany.

– Nie cieszysz się, że jestem szczęśliwa? – nie kryłam rozczarowania.

– Wiesz doskonale, że życzę ci szczęścia. Właśnie dlatego się martwię. Z tym twoim kochasiem coś jest nie tak.

– Nie martw się zbytnio, umiem o siebie zadbać.

Niczego nie podejrzewałam

Jak się wkrótce okazało, intuicja nie zawiodła Izy. Byłam po uszy zauroczona i ignorowałam czerwone flagi, których było całkiem sporo. To jednak prawda, że zakochana kobieta to ślepa i głucha kobieta.

Nasza sielanka trwała w najlepsze. Pomimo że spotykaliśmy się zaledwie od paru miesięcy, wierzyłam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Gdy zwrócił się z prośbą o następną pożyczkę, udzieliłam mu jej bez wahania. Jednakże teraz zwlekał z jej oddaniem, ciągle wynajdując jakieś wymówki.

– Mam coś dla ciebie – uśmiechnął się tajemniczo.

Spędzaliśmy urocze popołudnie w jego apartamencie.

– Niech zgadnę – odpowiedziałam uśmiechem – masz dla mnie pieniądze.

– Jeszcze nie, ale to jest lepsze.

Uklęknął przede mną i wręczył pierścionek z okazałym diamentem. W tym momencie aż mi tchu zabrakło.

– Proszę, powiedz, że przyjmujesz.

– Ależ tak – nie wyobrażałam sobie, że mogłabym odmówić.

Ostrzegła mnie

Rzuciłam mu się w ramiona. Oto ja, kobieta zdradzona i porzucona przez męża, teraz byłam królową życia. Długo się nie cieszyłam. Zaledwie kilka dni później do moich drzwi zapukała jakaś kobieta. Nie znałam jej, ale ona znała Arka.

– Byłam jego żoną i chcę panią ostrzec.

Opowiedziała, że oskubał ją z pieniędzy. Nie była jedyną jego ofiarą. Oszukanych kobiet było więcej. Pokazała różne dowody, między innymi w postaci zdjęć. Jej dobra znajoma zobaczyła go w moim towarzystwie i postanowiły mnie namierzyć.

– Ten gnojek powinien dostać za swoje – podsumowała swoją opowieść, przez którą omal nie dostałam zawału.

Nie miałam powodu, żeby jej nie uwierzyć. Zgłosiłyśmy się na policję. Arek był dobrze znany funkcjonariuszom, ale do tej pory nie zdołali go złapać. Wcale nie miał na imię Arek. Był matrymonialnym oszustem i niewiele brakowało, a bym go poślubiła.

Po tym, jak poznałam prawdę, nie chciałam go w ogóle widzieć. W brodę sobie plułam, że tak się dałam nabrać. Cóż, znowu znalazłam się w punkcie wyjścia, aczkolwiek nie zaufam już żadnemu mężczyźnie.

Anna, 42 lata

Reklama

Czytaj także:
„40 lat prałam gacie i gotowałam obiadki bogaczom. Myślałam, że jestem dla nich jak rodzina, a byłam tylko śmieciem”
„Szykowałam się na karnawał w Wenecji, a wylądowałam w remizie strażackiej pod Rzeszowem. Wcale nie żałuję”
„Wróciliśmy z Londynu z kontem pełnym funtów. Rodzina się obraziła, gdy nie chcieliśmy sponsorować ich fanaberii”

Reklama
Reklama
Reklama