Odważyłam się do was napisać po przeczytaniu historii Amelii, które tak samo jak ja została sama z dwójką dzieci. Jak ja doskonale ją rozumiem, ale moja historia jest jednak trochę inna i mam strasznie dość jednej rzeczy...
Mam 30 lat, pół roku temu zostałam samotną matką
Mąż, ojciec moich dzieci (Pan Nieodpowiedzialny) spakował rzeczy do jednej walizki i wyniósł się do miłej 23-latki bez zobowiązań. Oczywiście, koleżanki z pracy. Ona twierdzi (wiem od wspólnych przyjaciółek), że spotkała miłość życia. Miłością jej życia nie są natomiast moje dzieci, więc pan ostatnio widział córeczkę (kończy rok za kilka dni) i syna (niecałe trzy lata) dwa miesiące temu.
Ale ja nie o tym. Bardziej o tym, co inni. Jak kobietę w takiej sytuacji widzą inni? Na przykład rodzina. Na rodzinnym obiedzie jest zawsze najgorzej. Zazdroszczę wtedy singielkom, bo na takich obiadach mogą mówić, że poświęcają się karierze, że nie obchodzą ich związki, a o dzieciach nie myślą.
Na rodzinnych obiadach słyszę diagnozy i hipotezy. Kobiecie z dwójką dzieci będzie trudno znaleźć miłość (dziękuję, bardzo pocieszające)
- No tak, musisz się już z tym pogodzić, że miłość w życiu ci nie wyszła. Masz za to dzieci (wspaniale to mi na pewno starczy do końca moich dni, dzieci doskonale zastępują mężczyznę),
- Zobacz, a ciotka Janka to jest panną? Całe życie sama. Ty na szczęście masz dzieci (jakby dzieci były pokarmem, który powinien wystarczyć za wszystko)
- Może jeszcze do ciebie wróci (czyli oddawanie mojego losu w ręce kogoś, z kim mi nie wyszło i kto zawiódł. A przede wszystkim, z kim już nie chcę być).
W pracy słyszę diagnozy, hipotezy oraz pytania
- A co ty taka kąśliwa dziś? - Na pewno jest kąśliwa, bo rzucił ją mąż - Kiedyś była fajną szefową, już nie jest. Cicho, cicho, wiesz co się stało? Mąż ją zdradził - Znajdź sobie kogoś na seks, będzie ci lepiej i nie będziesz taka męcząca.
Nawet przyjaciółki rzucają teksty w stylu: - jeszcze będzie żałował - biedna ta Anka, ma trzydziestkę i rozpier… życie - oj, martwię się tobą. Ciężko jest znaleźć kogoś po trzydziestce, jak się jest singielką. A z dziećmi? To już tylko z odzysku…. Oczywiście. Oczywiście.
Chciałam powiedzieć coś w imieniu wielu, a na pewno kilku samotnych trzydziestolatek, matek. Kochani, nie martwcie się o nas. Nie współczujcie, nie użalajcie. Wpadnijcie z winem, ciastkiem, dobrym sokiem po to, żeby porozmawiać o sobie, a nie tylko przyglądać się, czy jeszcze oddychamy, czy nasze poczucie wartości pełza, czy już zaginęło.
Nie podcinajcie nam skrzydeł na rodzinnych obiadach, nie mówcie, że o la boga, ale z niego drań, jak będzie żałował, i jaka świnia wobec dzieci. Wiele z nas wcale nie chce, żeby żałował, a że jest świnią to wiemy. Przeżywamy to każdego dnia, bo naprawdę martwimy się o dzieci. Że nie mają ojca. Że ojciec nie jest idealny. Że nie płaci, znów się spóźnia, nie dzwoni, choć obiecał. Ale nie biadolcie z nami. To nie pomaga. Pomóżcie, bez słowa, zabrać dziecko do przedszkola, wpadnijcie w niedzielę, żebyśmy mogły się w spokoju wykąpać i napić kawy. Bądźcie. Czasem bardziej boli nas teatr wokół nas, niż konkretne zdarzenie.
P.S. Mam trzydzieści lat, nie mam żadnych zmarszczek. Nie mam mężczyzny, bo nie jestem gotowa. Wiem, że kiedyś spotkam nową miłość.Teraz jestem matką i pracownikiem. Nie, to nie jest koniec świata.
Czytaj także:
„Mój mąż od 4 lat ma kochankę, z którą ma dziecko. Gdy ja rodziłam naszą córkę on był z nią...”
„To ty zepsułaś moim dzieciom wspomnienia” - zdradzona kobieta pisze list do kochanki męża
„Córka oskarżyła mojego konkubenta o gwałt. Jak mogłam nie wiedzieć, że żyję z takim bydlakiem!”