„Mąż znalazł sobie kochankę za granicą. Zamieszkał z nią w tajemnicy. Kiedy wyjeżdżałam, żyli jak mąż z żoną”

Mąż urządził sobie życie z inną kobietą fot. Adobe Stock, Antonioguillem
Urządził sobie życie z inną kobietą. Chwalił jej pomidorową, przytulał w nocy, żeby nie zmarzła. Bolało mnie, że mówił do niej tym samym tonem co do mnie, troszczył się o nią. Dzień po dniu budował związek na identycznych podwalinach jak nasz. A ja, głupia, myślałam, że jestem dla niego wyjątkowa. Powinnam się cieszyć, że nie mają dziecka. Chyba że czymś zapomniał mi powiedzieć.
/ 26.08.2021 15:38
Mąż urządził sobie życie z inną kobietą fot. Adobe Stock, Antonioguillem

Przyjeżdżałam do Dublina, by spędzać czas z mężem. Jednak tym razem to nie nie z nim chciałam się spotkać.

Czekałam na Marlenę w pubie pełnym stałych bywalców. Witali się hałaśliwie, poufale żartowali z barmanką nalewającą kolejne pinty piwa, ona odpowiadała wesoło, co rusz zerkając na mnie.

Pewnie miałam wypisane na czole, że mąż od dawna mnie zdradza

Co tam zdradza! Urządził sobie życie z inną kobietą, mieszkał z nią jak z żoną. Chwalił jej pomidorową, przytulał w nocy, żeby nie zmarzła. Seksu wolałam sobie nie wyobrażać, ale nie ta wizja była najgorsza. Bolało mnie, że mówił do niej tym samym tonem co do mnie, troszczył się o nią.

Dzień po dniu budował związek na identycznych podwalinach jak nasz. A ja, głupia, myślałam, że jestem dla niego wyjątkowa. Powinnam się cieszyć, że nie mają dziecka. Chyba że czymś zapomniał mi powiedzieć.

Nie odrywałam oczu od wejścia, wyobrażając sobie, jak wygląda kochanka mojego męża. Blondynka, włosy do ramion. Albo krótko ostrzyżona, brunetka. Zgrabna, dobrze ubrana, pewna siebie. Na pewno jest młodsza i szczuplejsza niż ja po dwojgu dzieciach, myślałam z zazdrością, czując żal do niesprawiedliwego losu.

A może los nie miał z tym nic wspólnego?

Upiłam trochę piwa, było ciemne, gorzkie, nie smakowało mi, ale w dublińskim pubie nie wypadało grymasić. Narzekając na smak, obraziłabym barmankę, gości i całą Irlandię. Pociągnęłam jeszcze łyk, żeby szybciej opróżnić szklankę. Znów złapałam spojrzenie barmanki, uśmiechnęła się lekko. Oddałam uśmiech.

Taki tutejszy obyczaj, ludzie próbują być dla siebie mili, zwłaszcza jeśli chwilowo coś ich łączy. Choćby lokalne, mocne i gorzkie piwo. Mnie połączył z Dublinem Robert. To ja wymyśliłam dla niego ten wyjazd, wysłałam męża do pracy, bo nie mogłam patrzeć, jak się snuje po domu. Firma, która go zwolniła wypłaciła odprawę, więc nie było źle, ale Robert straciwszy etat, oklapł jak przekłuty balon.

Porozsyłał CV i usiadł na kanapie z pilotem w ręku. Czekał. A tu nic. Dzień mijał za dniem, a ja wciąż, wracając z pracy, potykałam się o rozmemłanego Roberta.

W Dublinie Robert odżył, znów miał błysk w oku, wróciła dawna energia

Jeździłam do niego, kiedy tylko mogłam, zachwycona przemianą. Znów się w nim zakochałam, oboje odmłodnieliśmy, na chwilę zrzuciliśmy z ramion bagaż codziennych obowiązków, i co tu ukrywać, małżeńskiej nudy.

Każde spotkanie było świętem, dla mnie i dla niego. Kiedy dzieliły nas tysiące kilometrów, tęskniliśmy jak dwoje nastoletnich kochanków. Motyle w brzuchu i te sprawy. Wyczekiwaliśmy spotkania, celebrowaliśmy wspólne chwile, jakby jutro miało nigdy nie nadejść. Wracałam do domu z rozkosznym zamętem w głowie, już na zapas tęskniąc i coraz mocniej kochając.

Hm, było bosko, bardzo chwaliłam sobie związek na odległość. Koleżanki ostrzegały, że oddalenie sprzyja nie tylko odnowieniu fascynacji, ale ja czułam się bezpiecznie.

Kobieta wie, kiedy facet ją kocha, pożąda, nie może bez niej żyć

Nic złego nie miało prawa nas spotkać. Czy już wtedy Marlena pojawiła się się w jego życiu? Ta myśl tłukła mi się po głowie, we dnie i w nocy, wykańczała. Zdradę może bym przebolała, ale nie kłamstwo dozowane z premedytacją. Kochał mnie, kiedy go odwiedzałam, a jak wyjeżdżałam moje miejsce zajmowała Marlena. Jeśli tak było, nie wybaczę mu tego.

Musiałam to wiedzieć, dlatego umówiłam się z tą dziewczyną, licząc, że będzie w tej sprawie bardziej szczera niż Robert. Zajęta myślami nie zauważyłam, że barmanka podeszła do mnie i przetarła blat ławy.

– Zaraz zastąpi mnie za barem kolega, wtedy podejdę – powiedziała po polsku.

Marlena! Dotarło do mnie, że właśnie z nią się umówiłam. Była nieostrożna spotykając się ze mną w miejscu pracy, mogłam narobić jej kłopotów, wykrzyczeć, co sadzę o złodziejkach mężów. O co zakład, że menadżer Marleny nie byłby z tego zadowolony?

– Naprawdę chcesz tutaj rozmawiać? – uśmiechnęłam się jadowicie.

Nieważne, pewnie i tak będę musiała wszystko zmienić, pracę, mieszkanie – miała zmęczone oczy wpatrzone w nadchodzącą przyszłość.

– I mężczyznę – dodałam, bo nie miałam zamiaru jej współczuć.

Wzruszyła ramionami i odeszła w kierunku baru.

– To nie tak miało być! – rzuciła głośno, znowu biorąc się za nalewanie piwa.

Słowa przetoczyły się ponad głowami klientów

Nagle poczułam ciekawość. Jasne, byłam wściekła na Marlenę, mogłabym ją nawet uderzyć, ale uświadomiłam sobie, że, być może, dostałam jedyną okazję, by zajrzeć za kulisy życia Roberta w Dublinie, dowiedzieć się tego, czego nigdy by mi sam nie powiedział. Jego kochanka musi mi opowiedzieć, jak z nimi było.

Kiedy odkryłam obecność tej drugiej? Zaraz po tym, jak Robert zmienił mieszkanie. Twierdził, że przegapił termin odnowy wynajmu, a ponieważ lokal był atrakcyjny, natychmiast ktoś go podnajął. Opowieść była tak zawiła, że niewiele z niej zrozumiałam, ale stałam się czujna. Robert oświadczył, że chwilowo zamieszkał z dwoma Polakami, warunki są kiepskie, więc jak przyjadę, wynajmiemy pokój w pensjonacie.

O ile w ogóle chcę wpadać z wizytą teraz, bo może lepiej poczekać, aż znajdzie niekrępujący lokal. Zgodziłam się poczekać, ale wieści z Dublina nie były optymistyczne. Robert nie ustawał w poszukiwaniach mieszkania, lecz niczego nie mógł znaleźć.

Trafiały mu się lokale zbyt drogie albo za daleko położone od miejsca pracy

Pełne prusaków i wiecznie pijanych lumpów na zasiłku. Wszystkie niewłaściwe, mój biedny mąż wciąż pozostawał bez własnego kąta. Trudno się dziwić, że słysząc o tych nieszczęściach, kupiłam bilet na samolot. Zjawiłam się w Dublinie niespodziewanie, dzięki czemu odkryłam, że Robert rzeczywiście stracił wynajmowane mieszkanko, ale dzielił nowy lokal nie z dwoma facetami, tylko z jedną kobietą.

Na imię miała Marlena.

– Już jestem – barmanka przysiadła na brzeżku wyściełanej ławy.

– Chciałam się z tobą spotkać, żeby wszystko wyjaśnić – zaczęłam przygotowaną wcześniej przemowę. – Wiesz, co o tobie powiedział Robert? Że to, co było między wami, jest nieważne, że ty jesteś nieważna.

Potraktowałam ją okrutnie, ale zasługiwała na to. Odebrała mi męża, na chwilę, ale jednak. Nie kłamałam, przytaczając słowa Roberta, tak o niej mówił, starając się umniejszyć swoją winę, sprowadzić zdradę do przygodnego seksu z nieznajomą.

Tylko że ja pamiętałam o wspólnie jedzonej pomidorowej, czułych gestach, o wszystkim, czym przedtem obdarzał mnie, i tego nie mogłam darować Marlenie.

Zazdroszczę ci, masz dobrego męża – zaskoczyła mnie Marlena.

– Nic ci do niego – warknęłam, gotowa bronić prawa do mężczyzny, który trzy miesiące mieszkał z inną kobietą, a sielanka trwałaby w nieskończoność, gdybym jej nie przerwała.

– Okej, wiem, daruj sobie – powiedziała ze zniecierpliwieniem. – Nie mam całego wieczoru na rozmowę z tobą, nie zamierzam się kajać. Co było, to było, moja sprawa. Mów, czego chcesz, i wracam do pracy.

– Chcę się dowiedzieć, kiedy zaczęliście się spotykać? Co mówił do ciebie, jak się zachowywał. Dlaczego zdecydowałaś się z nim zamieszkać.

Wyrzuciłam to z siebie jednym tchem i czekałam

Marlena przesunęła dłonią po twarzy, jakby chciała zetrzeć z rysów ślady znużenia i nagle zaczęła się śmiać. Wyglądała jak młoda, urocza dziewczyna, poczułam ukłucie zawiści. Jeśli Robert ją taką widywał, musiał się w niej zakochać!

– Szukałam współlokatorki, trafił się twój mąż. Ot, i cała historia, wspaniały, emigracyjny romans, ukoronowanie dziewczęcych marzeń – śmiała się, chociaż w jej oczach nie było radości.

– Ale przecież…

– Tak, byliśmy razem, Robert jest uroczy – przyznała bezwstydnie. – A także dlatego, że we dwoje jest łatwiej. Dbaliśmy o siebie nawzajem, mogliśmy na sobie polegać. Takie emigracyjne niby-małżeństwo na chwilę. Pełno tego wokół, nie wiedziałaś?

Robert miał rację, to nie było nic ważnego – wykrzyknęłam z ulgą, nie dbając o to, co pomyśli Marlena.

– Dla niego nie było – przyznała, wstając. – Muszę wracać do pracy.

– A dla ciebie? – zawołałam za nią wiedziona ciekawością.

Odwróciła się i spojrzała na mnie. Oczy miała smutne. Sprawiły, że sama już nie wiedziałam w co mam wierzyć...

Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”

Redakcja poleca

REKLAMA