Od pół roku moje małżeństwo właściwie nie istnieje. Wyrzuciłam męża z domu, złożyłam w sądzie pozew o rozwód. Niby już podjęłam decyzję, ale… Ciągle się zastanawiam, czy robię dobrze. Czy przypadkiem nie powinnam się jednak wycofać? Przecież mamy córkę. A ona codziennie pyta ze łzami w oczach:
– Mamusiu, kiedy tatuś wróci?
Kamila poznałam, kiedy byłam na studiach. Był starszym bratem Anki, mojej przyjaciółki z roku. Już na pierwszej randce wiedziałam, że to jest facet, z którym chcę spędzić resztę życia. Był taki przebojowy, zaradny. Czułam, że przy nim nie zginę. Kiedy więc po dwóch latach znajomości powiedział, że kocha mnie nad życie i poprosił o rękę, zgodziłam się bez wahania.
– Wiem, że nie powinnam tego mówić, bo to mój brat, ale… Kamil ma takie wielkie serce… Wiesz, o czym mówię… Nie potrafi być wierny jednej kobiecie – próbowała ostrzec mnie Anka, gdy pokazałam jej pierścionek zaręczynowy.
Strasznie się na nią wtedy wkurzyłam.
– Ależ z ciebie wredna małpa – wypaliłam. – Jeszcze nie wzięliśmy ślubu, a ty już mieszasz! Nie chcę w ogóle o tym rozmawiać. Ani dziś, ani nigdy!
Wzruszyła ramionami.
– Dobra, jak sobie życzysz. Ale pamiętaj, że cię ostrzegałam – odparła.
Pierwsze lata naszego małżeństwa były cudowne. Cieszyliśmy się sobą, naszą miłością. Dzięki pomocy rodziców kupiliśmy małe mieszkanko i pięknie je sobie urządziliśmy. A kiedy pięć lat temu przyszła na świat nasza córeczka, Kinga, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Kamil świetnie sprawdzał się w roli ojca. Kąpał małą, przewijał. W weekendy spacerował dumnie z wózkiem po osiedlu. Kiedy córeczka podrosła, wychodził z nią na plac zabaw, a wieczorami czytał bajki do snu. Był wpatrzony w nią jak w obrazek.
„Ale ze mnie szczęściara. Mam wspaniałego męża, cudowne dziecko, czego jeszcze od życia można chcieć” – myślałam.
Sielanka skończyła się nagle
Pewnego dnia Kamil wrócił do domu nad ranem. Błyskawicznie wziął prysznic, przebrał się i popędził do pracy.
– Mieliśmy urwanie głowy w firmie, musiałem zostać. Ledwie żyję, ale trzeba tyrać dalej – tłumaczył, wychodząc.
Nie byłam tym specjalnie zdziwiona. Takie sytuacje już się wcześniej zdarzały, zdążyłam się do nich przyzwyczaić. Martwiłam się tylko, że mąż kiedyś przypłaci taką harówkę zdrowiem. Kiedy wyszedł, postanowiłam wrzucić do pralki jego ubrania. Sprawdziłam kieszenie spodni, żeby nie „ugotować” czegoś cennego. I wtedy wpadł mi w ręce rachunek z hotelu za miastem. Za minioną dobę. Poczułam dziwny niepokój. „Eee tam, Kamil na pewno ma na to jakieś rozsądne wytłumaczenie” – uspokajałam się i rzeczywiście, miał.
– Wynająłem pokój dla naszego kontrahenta z Krakowa. Pracował z nami przez całą noc, musiał się przespać – powiedział gdy pokazałam mu papierek.
Zabrzmiało to wiarygodnie, ale… Kiedy mąż to mówił, dziwnie się zachowywał. Był zły, uciekał wzrokiem gdzieś w bok, zaciskał palce. Widać było, że coś kręci. Wtedy udałam, że mu wierzę, ale tak naprawdę mój niepokój jeszcze bardziej wzrósł. „Czyżby Kamil mnie zdradzał?” – zaczęłam się zastanawiać. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
Kilka dni później spotkałam się na mieście z Anką. Poszłyśmy na kawę. Od razu opowiedziałam jej o swoich obawach. Z jej miny wywnioskowałam, że coś wie.
Na początku nie chciała nic powiedzieć, próbowała zmienić temat. Ale ją przycisnęłam.
– No, dobra, lepiej, żebyś się dowiedziała ode mnie… Kamil często się z kimś umawia, wszyscy o tym wiedzą… Myślałam, że to ci nie przeszkadza, że wystarczy ci świadomość, że cię kocha i tolerujesz te jego skoki w bok – wyrzuciła z siebie wreszcie.
– Toleruję? Nie przeszkadza? Zwariowałaś? Dlaczego wcześniej mi o niczym nie powiedziałaś? – naskoczyłam na nią.
– Kiedyś cię już ostrzegałam. A teraz? Po co miałam mówić? Przecież w gruncie rzeczy jesteście szczęśliwi – odparła.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Zerwałam się i pobiegłam do domu. Czułam, jakby świat zawalił mi się na głowę. Postanowiłam rozmówić się z Kamilem.
– Widziałam się z Anką! Wiem o twoich romansach! – wykrzyczałam mu w twarz, gdy tylko wrócił z pracy.
Nawet się nie wypierał. Chyba zrozumiał, że kłamstwa nie mają sensu. Zaczął przepraszać, błagać. Mówił, że kocha tylko mnie, że muszę mu uwierzyć. A te wszystkie kobiety? To silniejsze od niego… Nie potrafi im się oprzeć. Ale poza zwykłym, mechanicznym seksem nic więcej go z nimi nie łączy… Obiecał, że się poprawi, że już więcej nie będzie mnie zdradzał.
– Nie chcę was stracić! Ty i Kinga jesteście dla mnie najważniejsze! Daj mi jeszcze jedną szansę, zrobię wszystko, byś mi wybaczyła – błagał.
Długo nad tym myślałam. Rozważyłam wszystkie za i przeciw. I w końcu się zgodziłam. Kamil był przecież wspaniałym ojcem i… mężem. Do tej pory nie miałam mu nic do zarzucenia, byłam z nim szczęśliwa. Dbał o dom, o rodzinę. Nie chciałam tego wszystkiego przekreślać. Poza tym liczyłam na to, że rzeczywiście się poprawi. Doskonale wiedział, co może stracić – od razu uprzedziłam go, że jeśli jeszcze raz mnie zdradzi, to z nami definitywny koniec.
– Nie zawiodę cię, naprawdę cię nie zawiodę – przysięgał.
Miałam wrażenie, że mówi szczerze. Niestety, szybko pozbyłam się złudzeń. Dwa miesiące po tej obietnicy Kamil wrócił do swoich „przyzwyczajeń”. Znowu mnie zdradzał. Dowiedziałam się o tym, gdy pojechałam do niego do pracy. Jakiś facet powiedział, że mój mąż dawno już wyszedł z firmy, choć mnie godzinę wcześniej zapewniał, że będzie siedział tam do nocy… Tym razem nie było już żadnej rozmowy, wybaczania, dawania szansy. Spakowałam jego rzeczy i wystawiłam walizki za próg.
– Nie chcę się dzielić tobą z innymi kobietami – powiedziałam na pożegnanie.
Próbował znów błagać, obiecywać, ale ja nie chciałam go słuchać. Już podjęłam decyzję… Wydawało mi się, że słuszną. Minęło pół roku. Jest mi bardzo ciężko. Na przemian płaczę i przeklinam cały świat. Nie potrafię wybaczyć Kamilowi, ale też nie mogę przestać go kochać. Okazało się też, że nie przewidziałam jednego.
Kinga nie rozumie, dlaczego tatuś z nami nie mieszka, a ja nie potrafię jej tego wytłumaczyć. Pewnie gdyby był pijakiem, robił w domu awantury, byłoby mi łatwiej. A tak? Codziennie patrzę na cierpienie mojej córeczki. Widzę, jak płacze, nie może zasnąć, czeka, że może tata przyjedzie i przeczyta jej bajkę.
Kamil mieszka teraz u swoich rodziców i zabiera ją do siebie na weekendy, ale niewiele to pomaga. Kiedy po nią przyjeżdża, mała najpierw cieszy się, a potem dostaje histerii. Chce, żebym także z nimi jechała! Zaprowadziłam ją do psychologa. Stwierdził, że może minąć dużo czasu, zanim zaakceptuje fakt, że rodzice już nigdy nie będą razem…
Nie chcę krzywdzić Kingi. Nie mogę patrzeć na jej cierpienie. Ostatnio Kamil znów błagał, żebym mu wybaczyła i chociaż dla dobra dziecka zgodziła się na jego powrót. Twierdzi, że mnie kocha, że nie potrafi bez nas żyć. Nawet moja mama mnie naciska. Mówi, że taki już nasz kobiecy los, ciągle musimy mężczyznom coś wybaczać. Ale ja wiem, że jeśli pozwolę mu wrócić, on wkrótce znowu zacznie mnie zdradzać. Mam się na to godzić?
Czytaj także:
„Mój chłopak zamiast mi się oświadczyć, zabrał mnie na paintball. Wykrzyczał mi w twarz, że mam zapomnieć o ślubie"
„Mąż całkowicie mnie zdominował, dusiłam się w związku. Postanowiłam uciec, ale… w końcu się wróciłam. Nie umiem odejść”
„Mąż popełnił samobójstwo. Zostawił mnie z brzuchem i ogromnym długiem. Ukojenie znalazłam w troskliwych ramionach szwagra”