„Mąż zarzucił mi, że jestem zaniedbaną matką w dresach i nie czytam książek. Wstydził się mnie na ulicy”

Zapracowana kobieta w domu fot. Adobe Stock, Mariakray
„Rozumiem, że mała jest dla ciebie najważniejsza, ale macierzyństwo chyba padło ci na głowę! Wszystkie pieniądze wydajesz na dziecko, nie da się z tobą nawet o niczym porozmawiać! Wiecznie tylko Maja, ząbki, kupki, kaszki!”.
/ 10.05.2021 08:54
Zapracowana kobieta w domu fot. Adobe Stock, Mariakray

Zupełnie nie poznaję siebie. Niestety. Ja zawsze schludna, elegancka… A dziś? Szkoda gadać!

Jak mogłam tak się zaniedbać! Przed urodzeniem Mai nigdy nie odważyłabym się wyjść z domu bez makijażu. Nawet wyskakując po bułki do sklepiku na rogu, dbałam o to, żeby dobrze wyglądać – w końcu nigdy nie wiadomo, na kogo się wpadnie! Moja szafa pękała od sukienek i dopasowanych bluzeczek, a faceci nieraz oglądali się za mną na ulicy. Nawet kiedy poznałam Tomka, wciąż bardzo o siebie dbałam. A nie jest to wcale reguła!

Wiele moich koleżanek, kiedy już „złapały” kogoś na stałe, zaniedbywały się. Tyły od codziennych przekąsek przed telewizorem, przestawały się malować, bo – jak to mówiły – nie były już na spodobanie… Dla mnie to było nie do pomyślenia! A nawet przeciwnie, z Tomkiem często razem biegaliśmy albo jeździliśmy na rowerach, więc figurę miałam jak nigdy wcześniej! Nawet kiedy zaszłam w ciążę, starałam się jak najbardziej dbać o swój wygląd, bo podejrzewałam, że wkrótce nie będę miała na to zbyt dużo czasu. Koleżanki śmiały się ze mnie, kiedy kupowałam ciążowe ciuszki.

– Przecież potem i tak nie będziesz tego nosić – mówiły mi. – Wystarczyłyby ci spodnie na gumkę i parę koszulek, po co ci aż cztery ciążowe sukienki?

– Może nie zrzucę wagi i ciuchy ciążowe staną się moimi normalnymi? – śmiałam się wtedy. Ale w głębi duszy w to nie wierzyłam.

Ba, byłam przekonana, że będę jak te matki z Instagrama, które kilka godzin po porodzie wyglądają kwitnąco, a niedługo potem wracają do pełnej formy.

Po porodzie ciekawiły mnie już tylko ubrania dla dzieci

Kiedy już urodziła się Maja, miałam w nosie ubrania, figurę i makijaż. Maja nie była wcale wymagającym dzieckiem. Ładnie jadła, sama usypiała. Wstyd się przyznać, ale to ja zamieniłam się typową „madkę” wyśmiewaną na wszystkich portalach społecznościowych. Nie widziałam w zasadzie świata poza dzieckiem. Dawniej, kiedy wchodziłam do sklepu, to pędziłam do działu z damskimi ubraniami. Potrafiłam całymi godzinami przymierzać, pryskać się perfumami, sprawdzać najnowsze kosmetyczne nowinki…

A teraz ciekawiły mnie tylko ubrania i gadżety dla dzieci. Komoda Mai była wypchana po brzegi, niektórych strojów córka ani razu nie włożyła, bo jak to małe dziecko, szybko z nich wyrastała. Tomek na początku się z tego śmiał. Potem patrzył na moje szaleństwo coraz mniej przychylnie.

– Jezu, Beti, weź się opanuj, przecież jej nie potrzeba tylu rzeczy! – mówił coraz częściej. – Obie babcie znoszą ubranka na tony, ty też wiecznie jej coś kupujesz, przecież rozpuścicie ją jak dziadowski bicz! Kiedy ty sobie coś ostatnio kupiłaś? – zapytał retorycznie. Teraz ważniejsze było dla mnie, by to moja córeczka świetnie się prezentowała.

Kiedy spotykałam się z koleżankami, aż puchłam z dumy, słysząc ich zachwyty jej sukieneczkami i opaskami z kwiatkami. Kiedy jednak chciałam przekłuć Mai uszy, by założyć jej śliczne, malutkie kolczyki w kształcie serduszek, Tomek zaprotestował.

– Co to, to nie – powiedział ostro. – Dla twoich fanaberii nie będziemy narażać dziecka. Będzie się bawiła, naderwie ucho… Nie, nawet nie chcę o tym myśleć! Ustąpiłam, bo zrozumiałam, że ma trochę racji. A zresztą nie chciałam się kłócić, bo Tomek właśnie zmieniał pracę i wiedziałam, że to stresujący moment w życiu. Zatrudnił się w biurze, gdzie wielką wagę przykładali do kontaktów z klientami. Słowem – musiał się nienagannie prezentować.

Cieszyłam się z tego w duchu. Do tej pory mój mąż najchętniej chodził w dresach i bluzie z kapturem, a teraz wreszcie miałam okazję, żeby kupić mu coś ładnego! Uwielbiałam chodzić po sklepach z Mają w wózku i zastanawiać się, jaki krawat będzie pasował do nowej koszuli Tomka. A potem, kiedy szliśmy na rodzinny spacer, czułam się taka dumna, że moja córeńka jest pięknie wystrojona a mąż przystojny! Nie dostrzegałam tylko, że ja nieco odstaję od tego sielankowego obrazka…

Pierwszy ostrzegawczy sygnał przyszedł, kiedy pewnego razu byliśmy z Tomkiem i Mają na spacerze.

– O, patrz, ona pracuje ze mną, ma na imię Grażynka – powiedział mój mąż, kiedy spacerowaliśmy po parku. W naszym kierunku szła śliczna dziewczyna, może trochę starsza od mnie, ale w eleganckiej sukience, na obcasach, z fryzurą prosto od fryzjera… Kobiety mają oko do takich spraw.

– Chodź, pójdziemy się przywitać! – pociągnęłam Tomka za rękaw.

– E, nie, wystarczy, że widzimy się codziennie w pracy – powiedział niechętnie. I skręcił w boczną alejkę! Zdziwiło mnie to, bo zawsze lubił pogaduszki ze znajomymi, czy to widział się z nimi na co dzień, czy nie. Dopiero w domu, w lustrze, kiedy zmywałam makijaż spojrzałam na siebie uważnie.

Wyglądałam… okropnie. Wiadomo, młode matki nie mają dużo czasu na pindrzenie się przed lusterkiem, ale ja nie zauważyłam, że mam dziurkę w bluzce na wysokości brzucha! A raczej – wiedziałam o niej, tylko ją zignorowałam. W końcu miałam ważniejsze rzeczy na głowie!

– Ale się ubrałam na ten spacer – powiedziałam ze śmiechem do Tomka, kiedy już wyszłam z łazienki.

– Nic dziwnego, że się mnie wstydziłeś! Jednak Tomek się nie śmiał. Odłożył książkę i popatrzył na mnie poważnie.

Kiedy ostatnio kupiłaś sobie coś nowego albo byłaś u fryzjera? – zapytał z troską. – Nie mówię tego złośliwie, bo dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza, ale serio, za bardzo się poświęcasz dla małej! Zresztą dla mnie też! Ubrania, kosmetyki, zabawki… Nie robisz nic dla siebie, nawet książek już nie czytasz!

Uzbrojona w kartę męża ruszyłam do galerii

Łzy stanęły mi w oczach, gdy to usłyszałam. To ja się staram dbać o moją rodzinę najlepiej, jak tylko potrafię, a on mi będzie wypominał, że się zaniedbałam!

– A kiedy ja mam czas na takie fanaberie jak czytanie? – zaatakowałam go. – A nowe ciuchy nie są mi potrzebne, musimy trochę zacisnąć pasa, jeśli chcemy pomyśleć o większym mieszkaniu! Tomek westchnął ciężko.

– Udało mi się zrobić ekstraprojekt za całkiem niezłe pieniądze – przyznał się. – To taki dodatkowy grosz, więc chcę, żebyś go wydała tylko na siebie! I nie chcę słyszeć żadnych wymówek! Maja zostaje ze mną, już dawno proponowałem ci taki wypad – powiedział, przykładając palec do ust.

Uzbrojona w jego kartę, ruszyłam na zakupy do galerii. Dawniej przecież to uwielbiałam, więc czemu teraz było tak ciężko? Przeszłam się po sklepach, bez których dawniej nie umiałam żyć.

– Bluzka za stówkę? – zmarszczyłam czoło. – Miałabym za to dwie ładne bluzeczki dla Mai! A może kupię sobie w końcu dobre jeansy, bo ze starych wyrosłam? Boże, w życiu tyle nie dam! Wolę kupić Tomkowi fajną koszulę! To może chociaż wygodne adidasy, żeby biegać za Mają? Z czego oni je zrobili, złotą nitką wyszyli, czy jak? Wolę pójść oglądnąć pościel, bo stara trochę wyblakła…

To, co kiedyś mnie cieszyło, teraz przyprawiało o ból głowy. I skończyło się na tym, że z galerii wyszłam bogatsza o jedną koszulkę na ramiączkach, bo była przeceniona na dwadzieścia złotych, a wiedziałam, że Tomek będzie zły, jeśli wrócę z pustymi rękami… Ale i tak był niezadowolony.

– Beata, bój się Boga! – powiedział, kiedy przyłapał mnie na wyciąganiu ubrań z toreb. No tak, znów kupiłam kupę ciuszków dla Mai… – Ja rozumiem, że mała jest dla ciebie najważniejsza, ale macierzyństwo chyba padło ci na głowę! Nigdy nie odezwał się do mnie tak ostro, więc łzy zapiekły mnie w oczy. – Już nawet nie mówię o tym, że wszystkie pieniądze wydajesz na dziecko, ale że nie da się z tobą nawet o niczym porozmawiać! Wiecznie tylko Maja, ząbki, kupki, kaszki! Proponuję, że posiedzę z Mają – ty się nie zgadzasz.

Babcie wręcz wyrywają ją sobie z rąk – ty nie chcesz zostawić jej z nimi nawet na godzinę! Ba, nawet filmów już razem nie oglądamy, bo wolisz wisieć nad łóżeczkiem i patrzeć jak twój aniołek śpi! Nawet jak ci przynoszę kwiaty, to lądują w koszu, bo się boisz, że dziecko uczulą! I nie powiesz, że to normalne!

Wtedy rozpłakałam się na dobre.

Nie miałam pojęcia, że tak to z boku wygląda! Robiłam po prostu wszystko, żeby być dobrą mamą! Tomek przytulił mnie, a ja dalej ryczałam mu w koszulę. Nie musiałam przejmować się rozmazanym tuszem, bo od dnia porodu nie miałam go na rzęsach. Następnego dnia zawiozłam Maję do mojej mamy. Sama pojechałam na zakupy. Wydałam tyle, że dawniej Tomek padłby na zawał. Ale teraz tylko się uśmiechnął. I co najważniejsze – żadna rzecz nie była różowa i w rozmiarze mniejszym niż M!

Czytaj także:
Mój syn ma 23 lata i nie rozumie, że ma jeszcze czas na amory
Moja córka ma 3 dzieci. Nie poświęca im uwagi, bo ciągle siedzi w telefonie
Mam 4 synów. I dzięki Bogu, bo z córkami to tylko problemy

Redakcja poleca

REKLAMA