„Mąż zachowuje się jak emeryt, a ma 30 lat. Miałam dość życia na kanapie, więc pokazałam mu, na co mnie stać”

wolna kobieta fot. iStock, AleksandarNakic
„Ja nie potrafiłam usiedzieć w domu. Nade wszystko uwielbiałam podróże! Zarówno bliskie, jak i dalekie; te długie i krótkie”.
/ 03.09.2024 13:44
wolna kobieta fot. iStock, AleksandarNakic

Mój mąż coraz bardziej mnie irytował. Niby nic złego nie robił, niby się nie kłóciliśmy, ale nie mogłam już znieść jego charakteru, który był zupełnie różny od mojego! Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, i chyba rzeczywiście coś w tym jest. Nikt tylko nie ostrzega, że na dłuższą metę te różne charakterów mogą być nie do pogodzenia.

Ja nie potrafiłam usiedzieć w domu. Nade wszystko uwielbiałam podróże! Zarówno bliskie, jak i dalekie; te długie i krótkie. Zachwycałam się wycieczką nad pobliski zalew i wczasami w górach. Szczerze mówiąc, jeszcze nigdy nie miałam okazji być za granicą, ale jakoś nie ciągnie mnie tam. Polska jest tak piękna, że życia nie starczy, by całą ją zwiedzić! Szczególnie uwielbiam morze, od zawsze. Sam widok tego bezkresnego błękitu, szum fal, śpiew mew sprawia, że jest mi tak dobrze, tak błogo, tak… Wspaniale!

Norbert to typ domatora

Na spacery nie miał ani czasu, ani ochoty; na wyjazdy weekendowe musiałam go namawiać, wakacje też go nie kręciły.

– Człowiek wraca bardziej zmęczony, niż pojechał. – mówił zazwyczaj. – Poza tym to chore wydawać tyle pieniędzy, by gdzieś poleżeć. Na balkonie mogę robić to za darmo.

Ja chciałam oszczędzać właśnie na podróże, Norbert na zakupy nowych sprzętów elektronicznych do domu. Ja wieczory wolałam spędzać na spacerach, ewentualnie czytaniu. On na leżeniu przed telewizorem i testowaniu najnowszego zestawu głośników, kina domowego czy superoświetlenia. Próbowaliśmy zawierać kompromisy, ale nie wychodziło nam.

– Skoczmy w weekend nad morze, proszę! – mówiłam. – Te 100 kilometrów pokonamy w niecałe dwie godziny. Jak wrócimy, to razem z tobą sprawdzę, jak działają te głośniki.
– Woda, piasek i nic więcej. Już kilka razy przecież byliśmy, nic nowego nie zobaczysz. A słyszałaś o tym najnowszym modelu telewizora z funkcją… – i zaczynał swoją gadkę.

Nie rozumiał mnie w ogóle!

Po pierwsze, morze to nie tylko woda i piasek! To o wiele więcej! A poza tym wybrzeże jest tak wielkie, że choćbyśmy co tydzień tam jeździli, to nie byliśmy w stanie go zwiedzić. Coraz mniej się rozumieliśmy, coraz częściej spieraliśmy… Ja chciałam przeprowadzić się nad morze, Norbert nawet nie wysłuchiwał moich argumentów do końca.

W końcu doszliśmy do wniosku, że nie jest nam pisane być razem, i lepiej, jeśli się rozstaniemy. W zasadzie byliśmy zgodni w większości aspektów, które musieliśmy omówić i ustalić przed rozwodem. Norbert został w naszym mieszkaniu, w ciągu pół roku miał mnie spłacić. W tym czasie postanowiłam zamieszkać kątem u rodziców.

A któregoś samotnego wieczoru do głowy przyszedł mi szalony pomysł. Włączyłam internet, zaczęłam szukać, sprawdzać, czytać, dzwonić… Po tygodniu miałam gotowy plan. Kiedy przedstawiłam ten pomysł rodzicom, popukali się w czoła.

– Dziecko, o czym ty mówisz? – westchnęła mama. – Porywasz się z motyką na słońce! Chcesz rzucić wszystko i pognać w nieznane? Bez pracy, oszczędności, znajomych?
– Tak, mamo! Właśnie to chcę zrobić, i nie odwiedziecie mnie od tego pomysłu! Wszystko już sprawdziłam, pozwólcie, że wam chociaż wytłumaczę.

Postanowiłam, że za pieniądze, które dostanę od Norberta, kupię mieszkanie nad morzem. Znalazłam już nawet idealne dla siebie! W małej miejscowości w pobliżu Mielna. Na uboczu, dwupokojowe, wymagające wprawdzie małego remontu, ale nie w jakimś tragicznym stanie.

– Ale przecież nie muszę od razu mieszkać w pałacu! A z czasem będę się urządzała. Mam jeszcze kilkanaście tygodni, zacznę rozsyłać CV, rozglądać się za pracą. Uda mi się, zobaczycie!

Rodzice nie byli przekonani, nie udało im się jednak zepsuć mojego entuzjazmu. W weekend wsiadłam w samochód i pojechałam do mojego – miałam nadzieję – przyszłego mieszkania. Na żywo zachwyciło mnie jeszcze bardziej! Wszystko – mieszkanie, okolica, widoki i przede wszystkim morze, jak zwykle bezkresne! Miałabym je na wyciągnięcie ręki, zawsze, kiedy tylko bym chciała. Dziesięć minut spaceru przez las i byłam na plaży… Po trzech miesiącach udało mi się dostać pracę na miejscu. Miałam zacząć za kilka dni, a za miesiąc miałam odebrać klucze do swojego mieszkania.

– Na te dwa tygodnie mogę wynająć pokoik. Teraz nie ma sezonu, znalazłam już coś za śmieszne pieniądze. Będzie dobrze! – uspokajałam moją przerażoną rodzicielkę.

Dziś mija pół roku i jestem najszczęśliwsza!

Mam cudownych sąsiadów, fajne grono znajomych. Nawet rodzice chętnie odwiedzają mnie w weekendy i zadowoleni spacerują brzegiem morza. Żałuję, że nie zdecydowałam się na ten krok wcześniej! Już nie muszę nikogo prosić, by wyskoczył ze mną na weekend na wybrzeże. Mam je na co dzień, zawsze, na wyciągnięcie ręki. Marzenia się spełniają! 

Agata, 30 lat

​Czytaj także:
„Kumpel przyszedł na siłownię w osobliwym stroju. Okazało się, że zrobił to w szczytnym celu”
„Żonaty kumpel ubzdurał sobie, że na niego lecę. Byłam wierna, ale mąż miał na ten temat inne zdanie”
„Mój brat był człowiekiem sukcesu, lecz zamieszkał u mnie gdy podwinęła mu się noga. Zaproponował mi uczciwy układ”

Redakcja poleca

REKLAMA