Trzasnęłam drzwiami, aż drzazgi poszły z futryny! Tyle starań, oszczędzania, tyle godzin nad kolorowymi magazynami z modą i fryzurami po to, żeby zachwycić mojego męża nowym wyglądem! Żeby zobaczył, jaką ma ładną i seksowną żonę, zamiast wlepiać się w telewizor albo wspominać jakąś Milenę, która od niedawna pracuje w jego firmie. Oblizywał się na jej wspomnienie, jak kot po śmietanie, a mnie szlag trafiał, bo ja cały dzień gotuję, piorę, sprzątam, do tego mam słodkie bliźniaczki i wiecznie otwartą maszynę do szycia. Dorabiam przeróbkami, więc roboty jest po szyję!
Kocham męża i córeczki, lubię prace domowe, uważam, że dostałam od losu wszystko, na czym mi zależało. Ale czasem chciałabym zobaczyć w oczach mojego Adama te iskierki, jakie zapalały się na mój widok parę lat temu. Byłam wtedy młodsza o dziesięć kilogramów, zawsze w makijażu i fajnych ciuchach. Ale czas płynie… Poza tym, dom i dzieci są jak worek bez dna; nauczyłam się oszczędzać na sobie, żeby starczało na inne sprawy.
Nawet na mnie nie spojrzał
Dopiero teściowa otworzyła mi oczy:
– Nie bądź głupia – powiedziała. – Kocham cię jak własną córkę i jak córce radzę; ubierz się ładnie, idź do fryzjera, kup dobre kosmetyki. O perfumy się nie martw; pamiętam, jakich używałaś. Dostaniesz takie w prezencie.
– Mamo, one są strasznie drogie! Lepiej może dla dzieci coś albo dla Adama?
– Skoro ty o siebie nie dbasz, ja ci ofiaruję odrobinę luksusu.
Zbliżała się nasza piąta rocznica ślubu. To miała być okazja do mojej przemiany. Kupiłam bieliznę, kieckę i umówiłam wizytę u fryzjera. W przeddzień babcia zabrała do siebie dziewczynki, żebyśmy mogli z Adamem spędzić wieczór we dwoje. Przygotowałam elegancką kolację i czekałam na swojego kochanego męża. Przyszedł punktualnie i… nawet na mnie nie spojrzał! Zniknął w łazience ze słowami:
– Jestem skonany! Wezmę prysznic i zaraz się kładę. Nie będę nic jadł…
Chciałam się pod ziemię zapaść ze wstydu za moją głupotę. Byłam pewna, że mąż mnie nie kocha; może nawet wraca od innej kobiety, a ja idiotka czekam na resztki z cudzego stołu!? Chciałam uciec na koniec świata, chwyciłam kurtkę i wybiegłam na korytarz. Wpadłam wprost na młodego człowieka z olbrzymim bukietem róż.
To był bardzo głupi żart
– Uwaga na zakrętach! – roześmiał się. – Złamałbym kark i jakaś szczęściara nie dostałaby kwiatów. A przy okazji, gdzie jest mieszkanie numer osiem?
– Ja mieszkam pod ósemką.
– Więc to dla pani. No, no… Poczta Kwiatowa takie róże nosi tylko wyjątkowo kochanym babkom. Mąż musi mieć bzika na pani punkcie!
Gdy wróciłam do mieszkania, Adam siedział przy stole w najlepszym garniturze.
– To był kretyński żart – powiedział. – Nie wiedziałem, że się tak wściekniesz.
– Jak miałam się nie wściec, kiedy niczego nie zauważyłeś?
– Zauważyłem! Ale dla mnie zawsze jesteś piękna, nawet potargana i w dresie, a już najbardziej bez niczego. Kocham cię. Myślałem, że wiesz?
– Wiem. Ale przypominaj mi o tym jak najczęściej…
Czytaj także:
„Po ostatniej zakrapianej imprezie straciłem przyjaciela i własną godność. Popijawę zakończyłem w łóżku matki mojego kumpla”
„Żona połasiła się na kasę i wsadziła mnie na finansową minę. Zrobiła ze mnie bezduszną kanalię, która miga się od alimentów”
„Kumpel rzucił żonę dla 20-letniej cizi, a ona szybko zaczęła podrywać jego żonatych kolegów. Ten pajac rozwalił naszą paczkę!”