„Mąż wyprzedawał rzeczy dzieci, aby pokryć hazardowe długi. Prawie wylądowaliśmy na bruku”

Mąż wpadł w długi hazardowe fot. Adobe Stock, Rawpixel.com
– Jeśli szybko tego nie spłacę, mogą być kłopoty. Ten dług jest zarejestrowany w kasynie. Do domu przyjdzie komornik – powiedział mi mąż. – Możemy nawet stracić mieszkanie…
/ 15.07.2021 11:35
Mąż wpadł w długi hazardowe fot. Adobe Stock, Rawpixel.com

Wstaję i zabieram pustą szklankę stojącą przed babcią na stole. Wiem, że jeśli ją tam zostawię, staruszka wcześniej czy później przewróci szklankę, bo zwyczajnie jej nie zauważy. Wzrok ma już bardzo kiepski i nie pomagają żadne okulary. Lekarz powiedział, że to z powodu zmieniającego się ciśnienia w gałce ocznej. Raz babcia widzi całkiem znośnie, po chwili zaś prawie wcale. I tak to się ciągnie od ponad dwóch lat.

Kiedyś mieszkanko babci było czyściutkie i wychuchane

Zanim jeszcze Perfekcyjna Pani Domu zaczęła w telewizji stosować test białej rękawiczki, na swój użytek stosowała go moja babcia. Przejeżdżała dłonią odzianą w białą, bawełnianą rękawiczkę po meblach, sprawdzając, czy wytarła dokładnie cały kurz. Niepokoił ją nawet byle pyłek. A teraz?

Nie zauważa sosu rozlanego na blacie w kuchni. Albo tego, że tłuszcz pryskający z rozgrzanej patelni spływa po szafce i oblepia drzwiczki. Gdyby nie moja pomoc, to mieszkanie pewnie szybko przemieniło by się w norę. Niestety, osiemdziesiąt sześć lat robi swoje.

– Dobrze, że ciebie mam, kochanie – powtarza mi zawsze babcia. – Wiem, jak się dla mnie poświęcasz. Masz przecież na pewno tyle własnych spraw… Praca, dom i dzieciaki. My, kobiety, zawsze pracujemy na dwa etaty, nie ma zmiłuj. Żaden mężczyzna by temu nie podołał i żaden tego nie docenia. A jak tam twój Paweł, kochanie?

– Rozwiedliśmy się dwa lata temu, babuniu – przypominam staruszce.

– Tak, tak, to wiem… – potakuje, poprawiając starą, kunsztownej roboty broszkę, którą codziennie spina kołnierzyk sukienki. – Ale chodzi mi o to, czy ci pomaga, czy do dzieci przychodzi? Ojcem chyba jest dobrym, prawda?

„Nieszczególnie” – mam ochotę odpowiedzieć, ale boję się, że wtedy już się nie zatrzymam i powiem babci całą prawdę o moim byłym mężu.

Że to drań, który nie tylko nigdy nie interesował się dziećmi, nawet gdy byliśmy razem, ale przede wszystkim… wpadł w szpony hazardu.

Zorientowałam się, kiedy z domu zaczęły znikać sprzęty

Długo mu wierzyłam, że bierze nadgodziny, abyśmy mieli więcej pieniędzy. Trzeba było przecież płacić raty za mieszkanie, za samochód. I faktycznie, od czasu do czasu zjawiała się w domu większa gotówka.

Nie miałam pojęcia, że nie pochodzi z uczciwej pracy, tylko z gry w karty. Podobno Paweł zawsze był dobry w pokera. Grywał jeszcze w szkole średniej, ale wtedy bardziej chodziło o dobrą zabawę niż o cokolwiek innego. Niby grał na pieniądze, lecz jako student nie miał nawet za bardzo czego postawić… Prawdziwy hazard pojawił się później a wraz z nim, niestety, nie tylko drobne wygrane, ale też coraz większe przegrane.

Zorientowałam się, że coś jest nie tak, kiedy z domu zaczęły znikać sprzęty. Także te należące do dzieci takie jak tablet. Najpierw Paweł zabrał z salonu telewizor, bo podobno się zepsuł, a po jakimś czasie usłyszałam, że ten grat jest nie do naprawienia i poszedł na śmietnik.

Teraz wszystko tak robią, żeby służyło parę lat, a potem to złom – niby pieklił się mąż, ale gdy w identyczny sposób poznikało kilka innych rzeczy, przestałam mu wierzyć i zażądałam wyjaśnień.

Nie chciał się przyznać, lecz tak długo go męczyłam, że w końcu się poddał. Powiedział, że przegrał kasę i na ile wisi wierzycielom. To była bajońska suma, 40 tysięcy złotych! Skąd miałam ją wziąć?

– Jeśli szybko tego nie spłacę, mogą być kłopoty. Ten dług jest zarejestrowany w kasynie. Do domu przyjdzie komornik – powiedział mi mąż. – Możemy nawet stracić mieszkanie…

Znalazłam sposób, żeby zdobyć pieniądze

Ale oznajmiłam Pawłowi, że z nami koniec. Zażądałam rozwodu. Nie zamierzałam odpowiadać za jego długi. Zgodził się na to i nawet mi nie podziękował za gotówkę, którą ode mnie dostał. Zdobycie kosztowało mnie naprawdę mnóstwo nerwów i bicia się z myślami.

To uczucie do mnie wraca i dławi mnie za każdym razem, gdy patrzę na piękną broszkę mojej babci. Zawsze powtarzała mi, że to cacko kiedyś będzie moje i żebym je szanowała, bo jest bardzo cenne.

– Te trzy kamienie to najprawdziwsze brylanty – mówiła mi. – Dostałam ją od swojej matki, to rodzinna pamiątka.

No cóż... Faktycznie to były brylanty. Ale teraz na ich miejscu są zwykłe cyrkonie. Moja babcia ze względu na swój kiepski wzrok nie jest w stanie zobaczyć różnicy. Nie wie także, że kiedy ta broszka zginęła jej na kilka dni, to wcale nie wpadła pod kanapę, tylko odwiedziła jubilera, który podmienił kamienie.

Jak się z tym wszystkim czuję? Prawdę mówiąc, podle. W zasadzie okradłam samą siebie, bo broszka kiedyś miała być moja, ale to nic nie zmienia.

Okłamałam moją kochaną babcię, pozbyłam się rodzinnej pamiątki. Nie miałam wyjścia… Mimo wszystko chcę wierzyć, że dzięki tym cennym kamieniom uratowałam mieszkanie i przyszłość moich dzieci, którą ich ojciec chciał zaprzepaścić.

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA