„Mąż wymyślił, że założyli z kolegami tajne stowarzyszenie. Ja, głupia, wierzyłam mu... A on mnie zdradzał w najlepsze”

kobieta, która dowiedziała się o romansie męża fot. Adobe Stock, Voyagerix
„Wyznał mi całą prawdę o swoich wieczornych wyjściach. Otóż panowie reaktywowali jakieś tajne stowarzyszenie, zawiązane jeszcze w szkole. Wszystko było top secret i nie mógł o tym rozmawiać. Po pół roku poprosił mnie o rozwód, bo cały czas miał romans”.
/ 11.11.2021 14:29
kobieta, która dowiedziała się o romansie męża fot. Adobe Stock, Voyagerix

Całą tę aferę rozdmuchała Gośka, żona Zbyszka… Nigdy jej nie lubiłam i chyba z wzajemnością. Byłyśmy zupełnie z innych bajek, brakowało nam wspólnych tematów, ale nasi mężowie przyjaźnili się od czasów szkolnych i robili wszystko, by stworzyć z nas zgraną paczkę. Starałyśmy się obie, bez skutku. Jak Gośka zaszła w ciążę, nie w głowie jej były balangi, potem obdarzyła Zbyszka potomkiem i zniknęła z życia towarzyskiego.

– Ona tak lubi siedzieć z małym – tłumaczył Zbyszek, kiedy zachodził do mojego Przemka. – Kijem jej teraz nie wygonisz z domu.

Gośka, owszem, miała zadatki na kurę domową, mimo wszystko, miałam wrażenie, że Zbyszek przesadzał. Żeby tak bez żadnych wyrzutów sumienia zostawiać żonę z wrzeszczącym bachorem, a samemu wyskakiwać na piwko przy każdej nadarzającej się okazji?

– Tylko jedno – zapewniał mąż, widząc moje wymowne spojrzenie.

Nie wracał pijany, więc nie było powodu się czepiać

Wszystko wydawało się w miarę normalne, aż któregoś dnia odebrałam telefon od Gośki.

– On mnie zdradza – usłyszałam jej szloch. – Chodzi do innej, bo po porodzie stałam się dla niego nieatrakcyjna.

Wydawało mi się, że dziewczyna jest po prostu przemęczona i wpada w lekką paranoję, siedząc po całych dniach sam na sam z dzieckiem. Szkoda mi się jej zrobiło i nawet wzbudziła we mnie poczucie winy, że ona tam sama, a ja, choć też jestem kobietą… 

Nie, dość tego. To jej mąż powinien się czuć winny, nie ja. Spokojnym i rzeczowym tonem wyłuszczyłam, że nie istnieją żadne dowody, które by potwierdzały jej domysły.

– Jest bardzo ostrożny – przyznała Gośka, pociągając nosem. – Tym niemniej regularnie w każdy czwartek znika na dwie, trzy godziny… Podejrzewam, że właśnie wtedy umawia się z tą lafiryndą. Mnie nic nie powie, ale może ty jakoś wybadasz sprawę? Masz tyle wolnego czasu.

Tego o wolnym czasie nie musiała już dodawać – fakt, że nie mam dziecka, nie oznacza, że po pracy nudzę się jak mops i czekam, aż ktoś zorganizuje mi front robót, bez przesady. Postanowiłam nie mieszać się w tę aferę, zostawiając Gośkę i jej wydumane problemy na pastwę losu.

Po kilku dniach jednak babska solidarność zwyciężyła

– Przemusiu – zagadnęłam męża któregoś wieczoru. – Dokąd wy chodzicie co czwartek ze Zbyszkiem?
– A bo co? – oderwał wzrok od komputera i spojrzał na mnie.
– A bo… Chciałam mu opowiedzieć o złych przeczuciach Gośki, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. – Bo w ten czwartek mam trochę wolnego czasu, z którym nie wiem, co zrobić, i mogłabym się z wami wybrać.
– Wykluczone – stanowczo stwierdził Przemek i całą uwagę znów skupił na monitorze.

Cholera, nigdy mnie tak jeszcze nie zlekceważył. Tak się nie rozmawia z partnerem. My przynajmniej nigdy dotąd tak nie rozmawialiśmy. Coś z tymi czwartkowymi wyprawami było nie tak, Gośka miała rację. Nie zamierzałam dać się zepchnąć do defensywy: najpierw ochrzaniłam męża, że mnie traktuje protekcjonalnie, potem się obraziłam, trzasnęłam drzwiami i poszłam do sypialni. Przemek nie jest złym chłopakiem, ale od czasu do czasu trzeba go po prostu postawić do pionu… Tak jak się spodziewałam, po piętnastu minutach mąż przyszedł z przeprosinami.

– Przepraszam, Aga – powiedział, kładąc się koło mnie na łóżku. – Wiesz , że nie mam przed tobą tajemnic, ale to jest typowo męska sprawa. Chłopaki by mnie wykluczyli ze stowarzyszenia, jakby się dowiedzieli, że chlapnąłem przed tobą ozorem. Cholera, i tak chlapnąłem o stowarzyszeniu… – stropił się.

Ha, miałam go! Nigdy nie potrafił kłamać

Milczeć tak, ale kręcenie i konfabulacja nie leżały w jego naturze. I tak od słowa do słowa, wyznał mi całą prawdę o czwartkowych spotkaniach. Otóż chłopcy reaktywowali jakieś strasznie tajne stowarzyszenie zawiązane jeszcze w szkole średniej. Mąż nie mógł mi, niestety, powiedzieć, czym się dokładnie zajmują, podejrzewam, że sam tego za bardzo nie wiedział. Stowarzyszenie miało skarbnika, prezesa i dwóch członków, a ostatnio opracowywało swój statut. Siedzibą „loży” był dom jednego z kolegów, w którym mieli ukryty pokój z tajnym przejściem.

W ogóle wszystko było „top secret” i podejrzewałam, że to właśnie jest główną, jeśli nie jedyną, atrakcją całego przedsięwzięcia. Starałam się zachować powagę, gdy dopytywałam o szczegóły, ale naprawdę przychodziło mi to z trudem. Dorośli faceci! Boże, czy oni kiedykolwiek dorastają?

– Tylko mnie nie zdradź przed chłopakami – powtarzał Przemek, a ja zapewniałam o zachowaniu tajemnicy.

Co by było, gdybym jej posłuchała

W końcu, pomyślałam, to nie jest najgorszy rodzaj męskiej rozrywki. Niech się bawią w tajemnicze stowarzyszenia, ukryte przejścia, sekretne ceremonie i tym podobne pierdoły, jeśli tak chcą spędzać wolny czas. Nazajutrz zadzwoniłam do Gośki, by poinformować, co robi jej ślubny w czwartki wieczorem.

– Ależ ty jesteś naiwna – usłyszałam w słuchawce jej głos. – Twój Przemek robi cię na szaro, jak chce! Ja znam życie i wiem swoje. Chcesz, to wierz w te pierdoły, ale zobaczysz sama, że któregoś dnia obudzisz się z ręką w nocniku, Agata.
– Zapewniam cię – odparłam chłodnym tonem – że w naszym związku nigdy nie było fałszu. Nie mam powodu wątpić w uczciwość męża. Ale jeżeli u was jest inaczej, najlepiej najmij prywatnego detektywa. Albo lekarza, może on cię uleczy z urojeń!
– Jezuu – jęknęła Gośka. – Niby studia skończyłaś, a taka jesteś głupia, że głowa boli. Współczuję ci!

Nie musiałam wysłuchiwać impertynencji z ust prostaczki pochodzącej z jakiejś wiochy pod Słupskiem. Wyłączyłam telefon i wyciągnęłam papierosa. Musiałam zapalić, bo aż mnie nosiło z nerwów. Od tego telefonu skończyła się moja znajomość z Gośką. A parę miesięcy później mąż poprosił mnie o rozwód.

– Zakochałem się – powiedział ze szczerością gówniarza z piaskownicy. – Nic na to nie możemy poradzić, ale nie musimy rozstawać się jak wrogowie. Nadal chcę być twoim przyjacielem, Agatko.

Kazałam mu się gonić z jego przyjaźnią, a potem obiecałam puścić dziada z torbami. Jego nową wybranką okazała się żona przyjaciela, u którego spotykało się co czwartek „tajne stowarzyszenie” popaprańców. Cóż, Gośka przepowiedziała mi to wszystko, ale uważałam się za kogoś znacznie mądrzejszego od prowincjonalnej kury domowej… A co u niej? Słyszałam, że nieźle im się układa ze Zbyszkiem, ale to tylko pogłoski z drugiej, a nawet trzeciej ręki, bo ucięłam kontakty z przeszłego życia i zaczynam wszystko od nowa. Na razie nie mam ochoty na żadne nowe znajomości, szczególnie jeśli chodzi o facetów. 

Czytaj także:
Straszne czasy nastały. Mężczyzna nie może być miły dla dzieci, bo posądzą go o nie wiadomo co
Przez 11 lat byłem samotnym ojcem. Gdy odnalazłem miłość, córka błagała, żebym się nie żenił
W wieku 60 lat wreszcie poczułam się dorosła. Wzięłam rozwód, założyłam konto w banku

Redakcja poleca

REKLAMA