„Mąż wpadł w oko nowej sąsiadce. Pilnowałam go, ale ona miała swoje sposoby, by mi go odebrać”

uśmiechnięci kobieta i mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Tim Robberts
„Myślałam, że Natan nie zwróci na nią uwagi, a tu od razu złapali taki dobry kontakt. Za dobry, moim zdaniem. Uznałam, że muszę zdecydowanie go ograniczyć. Kiedy więc mój mąż tylko wspominał o miłej Luizie zza ściany, natychmiast zmieniałam temat”.
/ 21.09.2024 08:30
uśmiechnięci kobieta i mężczyzna fot. iStock by Getty Images, Tim Robberts

Tuż po trzydziestce poznałam Natana. Wcześniej nie myślałam za bardzo o małżeństwie – poświęcałam się głównie pracy, choć gdzieś tam z tyłu mojej głowy rosło coraz większe pragnienie posiadania dziecka. Tak, chciałam być matką, jednak nie za wszelką cenę – najpierw chciałam znaleźć mężczyznę swojego życia. Idealnego ojca dla moich przyszłych dzieci. I właśnie nim okazał się Natan, uprzejmy instruktor pływania.

Pobraliśmy się po dwóch latach. On zamieszkał u mnie, bo miałam spory apartament, na który zarobiłam dzięki pracy w dużej firmie consultingowej. On, jak to facet, zdecydowanie więcej pieniędzy władował w samochód niż swoją niewielką kawalerkę, ale że była w dobrej lokalizacji, namówiłam go prędko na wynajem. Zawsze była to przecież dodatkowa kasa.

Myśleliśmy o powiększeniu rodziny

Po ślubie czułam się praktycznie spełniona. Chociaż bardzo brakowało mi dzieci. Wydawało mi się wtedy, że Natan też ich chce, bo nigdy nie protestował ani się nie krzywił, gdy poruszałam ten temat. Coś tam co prawda przebąkiwał, że chciałby mieć psa, ale na to nie zamierzałam się godzić.

– Pies? Nawet o tym nie myśl – powiedziałam mu już za pierwszym razem, żeby nie próbował przypadkiem drążyć. – Nabłoci, nabrudzi, wszędzie będzie smród. Poza tym, takie psy to gryzą buty, pewnie meble i nie wiadomo co jeszcze. Nie po to dbałam o dom, żeby teraz taki pchlarz to zepsuł.

Na szczęście mój mąż szybko pojął, że dyskusja jest skończona i nie próbował mnie więcej denerwować. Mogłam więc spokojnie zająć się planowaniem naszej przyszłości i myśleć już tylko o dzieciach. Uważałam zresztą, że pozostało mi już niewiele czasu.

Od początku mi się nie podobała

Po dwóch czy trzech miesiącach do mieszkania obok wprowadził się ktoś nowy. Z początku nie wiedziałam, kto to – słyszałam tylko straszny jazgot psa. Nie rozumiałam, jak ludzie w ogóle mogą trzymać zwierzęta w domu, zwłaszcza takie głośne i nieułożone. Kiedy w sobotę wybraliśmy się z Natanem na zakupy, na klatce spotkaliśmy młodą kobietę z wielkim, rozszczekanym psiskiem.

– Niech pani trzyma tego potwora – burknęłam do niej.

– Spokojnie, nie ugryzie, on się tylko cieszy – zaśmiała się tamta. 

Posłała porozumiewawcze spojrzenie mojemu mężowi.

– Ma niespożytą energię.

On też się zaśmiał.

– Wiem, wiem, jak to jest z psami – rzucił. – Brat ma psa i on też ciągle…

– A to pani się wprowadziła obok nas, na drugie piętro? – wtrąciłam, bo wybitnie nie podobała mi się ta ich wymiana zdań. I ten maślany wzrok, który paniusia wlepiła w Natana.

– Tak, tak – potwierdziła. – I żadna pani, tylko Luiza. Cieszę się, że będziemy sąsiadami! Jak sami widzicie, Toffi też się cieszy.

Mąż był dla niej zbyt miły

Nie wiedziałam, jak ktoś mógł nazwać takie bydlę „Toffi”. Niechętnie przyjrzałam się naszej sąsiadeczce. Była nawet ładna, choć strasznie zaniedbana. Żadnego makijażu, włosy w nieładzie, jakaś powyciągana bluza i jeansy. Ale od Natana nie odrywała spojrzenia. No pewnie, był przystojny, to jej się wydawało, że zwróci na nią uwagę.

– A rozpakowałaś się już? – nie wierzyłam, że mój mąż już wpada w pułapkę tych jej wielkich oczu. – Może wpadnę i pomogę z pudłami, jeśli…

– Ty to chyba masz co robić w domu, nie? – przerwałam stanowczo. – Drzwi od szafki w kuchni miałeś naprawić, pamiętasz?

Tym sposobem udało mi się ich rozdzielić i zaciągnąć Natana do mieszkania.

Pilnowałam, żeby się nie widywali 

Wiedziałam już, że muszę uważać na sąsiadeczkę. Myślałam, że Natan nie zwróci na nią uwagi, a tu od razu złapali taki dobry kontakt. Za dobry, moim zdaniem. Uznałam, że muszę zdecydowanie go ograniczyć. Kiedy więc mój mąż tylko wspominał o „miłej Luizie zza ściany”, natychmiast zmieniałam temat. Starałam się też sama ogarniać wszelkie zakupy i dodatkowe wyjścia, byle tylko na nią nie wpadał.

To się w sumie sprawdzało, a Natan niczego nie podejrzewał. Poza tym, jak zwykle miał dużo rzeczy na głowie, więc nie przejmowałam się aż tak. W końcu jeśli przypadkiem na siebie wpadaliśmy, to w trójkę i nigdy więcej nie widziałam już między nimi tej zażyłości, którą dostrzegałam za pierwszym razem. Pomyślałam więc nawet, że sprawa jest zamknięta. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo się wtedy myliłam.
Natan coraz więcej pracował

Nie mieliśmy dla siebie czasu

Miałam wrażenie, że mój mąż bierze na siebie coraz więcej. Coraz później wracał z pracy. Podobno jeden z jego kolegów zachorował i często go zastępował. Nie denerwowałam się na niego, choć rzeczywiście, wyjątkowo mało czasu spędzaliśmy razem. To też w pewnym stopniu odbijało się na naszych staraniach o dziecko, bo Natan był po pracy taki zmęczony, że nie miał na nic siły.

Sama też dbałam o swoją karierę, więc nie chciałam mu robić wyrzutów, choć jego postawa coraz mniej mi się podobała. Uznałam jednak, że jakoś to przetrzymam, a w najgorszym wypadku zmuszę go do rozmowy i podjęcia jakichś kroków. W końcu mój zegar biologiczny wciąż tykał.

Zaskoczył mnie swoim wyznaniem

Któregoś dnia wróciłam z pracy później bardzo zmęczona. Nawet mnie nie zdziwiło, że Natana nie ma w domu, choć w przedpokoju niemal się potknęłam o dużą, sportową torbę. Kiedy zastanawiałam się, co tu robi i czy przypadkiem mąż nie zostawił jej tam po jakimś treningu, zapominając odnieść ją na miejsce, w progu stanął właśnie Natan.

– Już wróciłaś? – Był wyraźnie zdziwiony, a może nawet trochę zmieszany.

– Już? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Siedziałam w pracy dwie godziny dłużej! – Przyjrzałam mu się. – A ty co właściwie robisz? I mówiłam ci, żebyś nie rozrzucał swoich rzeczy po…

Wyprowadzam się.

Zamrugałam gwałtownie.

– Co?

– To koniec, Paulina – powiedział Natan. – Zakochałem się.

Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Już miałam zapytać, w kim on się tak nagle zakochał, gdy do środka wsunęła się Luiza. No tak, więc sąsiadeczka jednak nie próżnowała. Kiedy zdążyła się przy nim zakręcić?

Nie wiedziałam, że już jesteś – bąknęła, nagle taka zmieszana.

A gdzie było to jej zmieszanie, gdy odbijała mi męża?

– Wiecie co, jesteście obrzydliwi – rzuciłam, ledwie panując nad gniewem. – Masz rację, Natan. Pakuj się i się wynoś. Razem z nią.

Miała to, czego nie miałam ja

Po wyjściu Natana i Luizy zostałam sama, nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Wiedziałam, że potrzebuję się komuś wygadać. Padło na Julitę, jedną z moich najbliższych przyjaciółek. Kiedy usłyszała przez telefon, co się stało, natychmiast przyjechała – mimo późnej pory.

– No tak – mruknęła, gdy siedziałyśmy już razem w salonie. – Oni ostatnio spędzali ze sobą naprawdę sporo czasu, ale… no nie spodziewałam się, że tak to się skończy i…

– Jak to spędzali razem dużo czasu? – podchwyciłam. – Oni… się spotykali?

– No wiesz, ostatnio byli u nas w lecznicy z Toffim – rzuciła niepewnie.

– Kurczę, myślałam, że wiesz…

Julita pracowała w lokalnej klinice weterynaryjnej, więc rzeczywiście mogła wiedzieć takie rzeczy.

– Nie wierzę. – Pokręciłam głową. – Łaził z nią nawet tam?

– No, on taki zapatrzony w Toffiego – stwierdziła. – A ten psiak biedny, ostatnio miał ostre zapalenie żołądka, więc z nim razem jeździli. Myślałam, że to taka sąsiedzka przysługa… Nie miałam pojęcia, że Natan i ta Luiza…

Nic nie powiedziałam. Siedziałam i patrzyłam przed siebie, wciąż nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę.

Sąsiadeczka postawiła na swoim

Z Natanem jesteśmy już po rozwodzie. Nie trwało to długo, bo on wziął całą winę na siebie. Dobrze, że chociaż miał w sobie tyle przyzwoitości. Oczywiście wyprowadził się do tej swojej Luizki i gnieżdżą się u niej razem z tym jej psiskiem. Moje marzenia o pełnej rodzinie natomiast prysły jak bańka mydlana.

Nie zniosłabym świadomości, że tuż za ścianą mieszka mój eks i jego nowa panienka. Właśnie dlatego jestem w trakcie urządzania przeprowadzki. Kupiłam duży apartament po drugiej stronie miasta, a to mieszkanie sprzedałam. Mam nadzieję, że jeszcze znajdę poważnego, odpowiedzialnego faceta, który będzie miał takie same priorytety i nie postawi jakiegoś zwierzęcia nad dziecko.

Paulina, 35 lat

Czytaj także: „Moja dziewczyna nie chciała gotować obiadów. Liczyłem, że jak się jej oświadczę, obudzę w niej prawdziwą kobietę”
„Córka rzuciła studia, by pracować jako sprzątaczka. Marnuje swoje życie i naszą kasę na czyszczenie cudzych toalet”
„Sądziłam, że żona mojego kochanka to hydra plująca jadem. Wszystko się zmieniło gdy zobaczyłam, z kim naprawdę mieszka”

Redakcja poleca

REKLAMA