Drzwi gabinetu otworzyły się, ale kobieta, która zamierzała wejść, cofnęła się. Wpadła wprost w ramiona towarzyszącego jej mężczyzny, który szedł za nią. Powiedział coś do niej cicho, ona potrząsnęła krnąbrnie głową. No to mamy problem, pomyślałam, na terapię potrzebna jest zgoda obojga małżonków, a ona, jeśli dobrze widziałam, nie miała ochoty spotkać się ze mną.
Zerknęłam do formularza, który wypełnili
Iwona i Piotr, on dobiegał czterdziestki, ona była o kilka lat młodsza. Imiona już znałam, ale pacjentów nadal nie było w gabinecie. Oparłam się wygodnie i czekałam, co wyniknie z przepychanki w drzwiach. Po kilku minutach, kiedy już straciłam nadzieję, do gabinetu wszedł Piotr.
– Przepraszam, żona trochę nerwowo reaguje na nowe sytuacje, ale już wszystko gra. Prawda, kochanie?
Odwrócił się przodem do żony. Przytaknęła. Wtedy on zrobił w tył zwrot, a ona poszła za nim jak owca, wpatrując się w jego plecy. Wyprostowałam się czujnie. Coś tu stanowczo nie grało, Iwona zachowywała się dziwnie, jakby wola ją opuściła i potrzebowała wsparcia, którego Piotr udzielał jej na każdym kroku jak najlepszy mąż. Szczerze mówiąc, rzadko widuję takich mężczyzn, a już na pewno nie w gabinecie.
– Usiądź tutaj, Iwonko…
Poczekał, aż żona usadowi się na kozetce i dopiero wtedy sam zajął miejsce.
– Wygodnie ci? – spytał.
Oczekiwałam, że kobieta kiwnie głową jak posłuszne dziecko, ale ona posłała mu złe spojrzenie. Teraz wyglądała, jakby nagle przebudziła się z męczącego snu i odzyskała wolę walki. Tylko z kim chciała walczyć, ze mną czy z mężem? Była rozkojarzona, objawy wydawały się subtelne, łatwo je było zignorować, ale ja je widziałam. Działo się z nią coś niedobrego.
– Dobrze się pani czuje? – spytałam Iwonę. – Jest pani pewna, że będzie w stanie przebrnąć przez terapię?
Gwałtownie odrzuciła głowę, jakbym ją spoliczkowała.
– Zaczynajmy, skoro musimy, chciałabym mieć to już za sobą – powiedziała oschle, starając się panować nad sobą.
– Żona się niecierpliwi, jest trochę nerwowa – usprawiedliwił ją Piotr.
Był spokojny, pewnie przyzwyczaił się do niestabilnego zachowania Iwony.
– To nie jej wina, przechodziła niedawno kurację hormonalną, która ją trochę rozchwiała – dodał nie pytany.
– Kurację przechodziłam rok temu, kiedy staraliśmy się o dziecko, już dawno o niej zapomniałam – zdenerwowała się Iwona. – Nie rób ze mnie wariatki!
Piotr wzruszył lekko ramionami.
– Nie udało nam się, ale nadal mamy siebie. Żona cierpi na obsesyjną zazdrość, dlatego tu jesteśmy, podejrzewa, że ją zdradzam, chociaż nie daję jej powodów. Podobno coś widziała, coś słyszała… Nie mam już do tego siły, nie potrafię do niej dotrzeć. Pomoże nam pani, prawda? – zwrócił się do mnie. – Iwona ostatnio słabo ogarnia to, co się koło niej dzieje, ma, jakby to powiedzieć…
– …zaburzenia – podpowiedziała mu ze zjadliwą słodyczą. – Tak to nazywasz, prawda? Zrobiłeś ze mnie wariatkę przed znajomymi i rodziną. A najgorsze, że już sama nie wiem, co jest prawdą, a co nie.
– Świetnie to ujęłaś, kochanie, właśnie o to chodzi. Chcę ci pomóc.
– Stop! – podniosłam ręce w uspokajającym geście. – O jakich zaburzeniach mowa?
– Dajmy temu spokój, zajmijmy się obsesyjną zazdrością mojej żony. Jesteśmy tu z powodu moich zdrad – powiedział Piotr z rezygnacją. – Oczywiście wyimaginowanych, jestem Iwonie wierny jak pies. Do niej to nie dociera, ciągle coś nowego wymyśla, ostatnio uczepiła się naszej wspólnej koleżanki. A to za bardzo ją przytulałem w tańcu, a to szeptałem jej do ucha, trzymałem rękę na jej udzie, kiedy siedzieliśmy przy stole. Podobno widziała nas także na ulicy, trzymaliśmy się za ręce, całowaliśmy i nie wiadomo co jeszcze.
– Ale ja jestem pewna, że mnie zdradzasz – szepnęła Iwona rozpaczliwie. – Widziałam!
– Sama nie wiesz, co widziałaś, już to ustaliliśmy. Wiesz, co się dzieje w domu. Rozsypałaś się przez tę kurację – odparł.
Był cierpliwy i spokojny.
– Wiem, co widziałam, ale teraz nie jestem już pewna. Czuję, że coś jest nie tak. Z tobą, ze mną…
Walczyła jak człowiek, którego wciąga bagno, czepiała się stałego gruntu, szukała czegoś niepodważalnego, co potwierdzi jej podejrzenia, i nie znajdowała. Potrzebowała pomocy, ale nie mojej. Spytałam ją, czy jest pewna, że chce kontynuować terapię małżeńską. Potrząsnęła głową.
– To był pomysł Piotra, poparł go mój ojciec. Tak nastawali, że się zgodziłam. Ale teraz koniec z tym, nie będę się podporządkowywać, bo oszaleję. Wiem, co widzę, i wiem, kim jestem, nie wmówisz mi, że jest inaczej.
Mówiła do Piotra. Była wściekła, gotowa wydrapać mu oczy, gdyby chciał zaprzeczyć.
– Żądam rozwodu! – krzyknęła.
– To mrzonki, nie jesteś sobą. Twój ojciec nie będzie zadowolony, wie, że nie można wierzyć w to, co mówisz. Nalegał na utrzymanie naszego małżeństwa – Piotr tłumaczył jej jak dziecku. – Kochanie, potrzebujesz wsparcia, jestem ci potrzebny, nie zostawię cię. Poważnie podchodzę do małżeństwa, jesteśmy razem na dobre i złe, w zdrowiu i chorobie.
Złapała się za głowę i zamknęła oczy, jakby jej groził, a nie wyznawał miłość.
– Nie wmawiaj mi choroby! Chciałbyś, ale nic z tego!
Podniosła histerycznie głos, nie panowała nad sobą
Za to Piotr przeciwnie. Był jak opoka, na której mogła się oprzeć, gdyby tylko chciała. Nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi, i co między nimi zaszło, ale nie mogłam dalej prowadzić terapii, której Iwona była przeciwna. Pożegnaliśmy się. Myślałam, że ich więcej nie zobaczę, ale bardzo się myliłam. To był zaledwie początek wydarzeń. Telefon zadzwonił wieczorem, odebrałam.
To była Iwona, jej głos brzmiał spokojniej niż na terapii, a mimo to nie chciałam się z nią spotkać, tego typu zaburzenia to nie moja działka. Kiedy odmówiłam, słuchawkę przejęła inna kobieta.
– Mam na imię Natalia, jestem siostrą Iwony i błagam, by pani nas chociaż wysłuchała. Siostrze bardzo na tym zależy. Siedzimy w samochodzie pod pani blokiem, czy zechce pani do nas dołączyć?
Westchnęłam i zaprosiłam je na górę, uprzedzając, że mogę im poświęcić najwyżej trzydzieści minut. Dwie godziny później nie myślałam już o pozbyciu się moich nieproszonych gości, bo historia, jaką usłyszałam, podniosła mi ciśnienie.
– Ponad rok temu Iwona i Piotr starali się o dziecko, wtedy ona odkryła, że mąż romansuje na prawo i lewo – opowiadała Natalia. – Piotrek to babiarz, pewnie już wcześniej ją zdradzał, ale siostra, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, odkryła to, kiedy brała zastrzyki hormonalne. Była rozchwiana emocjonalnie, łatwo było wyprowadzić ją z równowagi i on to wykorzystał. Zaczął robić z niej wariatkę, podważać wszystko, co mówiła, żeby nikt nie wierzył jej słowom. Zależało mu, by prawda o jego zdradach nie dotarła do naszego ojca. Piotr pracuje u niego w kancelarii adwokackiej, tata bardzo go ceni, chce zrobić swoim wspólnikiem. Piotrek bał się, że ma wiele do stracenia. Moim zdaniem mylił się. Ojciec go uwielbia, traktuje jak syna i spadkobiercę, łatwo wybaczyłby mu krzywdę Iwony. Staram się nie oceniać taty, nie wiem, jak to jest, kiedy ma się dwie córki, żadna nie jest prawniczką i nie może przejąć kancelarii, którą stworzył od podstaw. Nie oceniam, ale jestem wkurzona, że nie poznał się na kochanym Piotrze. Pracuje z nim, powinien widzieć, jak lepi się do kobiet.
– Pewnie widział tak jak ja – powiedziała gorzko Iwona.
– Piotr wymyślił perwersyjną grę, żeby zamącić w głowie siostrze, która i tak była skołowana kuracją hormonalną. Robił wszystko, by wyszła na osobę, która nie wie, co robi, nie jest pewna tego, co widzi, i wszystko wskazuje na to, że ma okresowe zaniki pamięci. Z początku dałam się nabrać, uwierzyłam, że Iwonie odbija. Nie słuchałam, kiedy opowiadała o zbytniej zażyłości męża z pewną kobietą, myślałam, że ma obsesję. Prosiłam, by zrezygnowała z hormonów, powiedziała lekarzowi o skutkach ubocznych.
– Hormony nie powodują zaników pamięci – odparłam krótko. – Co właściwie wtedy się działo w waszym domu?
– Rzeczy się przemieszczały, ginęły i znajdowały się w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach – powiedziała cicho Iwona. – Nigdy nie byłam pewna, czy znajdę swoją szczoteczkę do zębów w kubku na umywalce, czy może w zamrażalniku. Najgorsze, że nie pamiętałam, czy odkładałam szczoteczkę na miejsce.
– Też tak czasem mam, szczególnie jak myślę o czymś innym – wtrąciłam.
– Wszystko wskazywało na to, że to ja utykam rzeczy po kątach, odkładam bezmyślnie, a potem o nich zapominam. Piotrowi szybko przestałam mówić, że kluczyki od samochodu schowałam za doniczką. Zaczęłam się bać jego i siebie, czułam się źle, nie wiedziałam, co się dzieje. Piotr mnie zdradzał, tego byłam pewna, ale stopniowo przekonanie, że wiem, co mówię, ulatniało się. A może się myliłam? Nie pamiętałam, gdzie położyłam grzebień, dokumenty, nie mogłam sobie ufać. Coś się ze mną działo, nie wiedziałam, do kogo się zwrócić, kto potraktuje mnie poważnie. W końcu zaufałam Natalii.
Natalia objęła siostrę i prędko ją puściła.
– A ja ci nie uwierzyłam! Nigdy sobie tego nie wybaczę – powiedziała. – Wolałam wersję Piotra, była bardziej prawdopodobna i trzymała się kupy. On sprawiał takie dobre wrażenie! Był spokojny, pewny siebie, ty histeryczna i rozedrgana. Wyglądałaś na osobę, która potrzebuje pilnej pomocy. On dbał o ciebie, ty go odrzucałaś. Nie miałam pojęcia, że Piotr robi to na pokaz, że prawda leży po twojej stronie. Zaczęłam coś podejrzewać dopiero wtedy, gdy przedobrzył.
– Wyczyścił nasze wspólne konto – dopowiedziała Iwona. – Potem „odkrył” w moim laptopie, że to ja byłam na stronie banku i zręcznie rozgłosił to po rodzinie. Chciał, by wiadomość dotarła do ojca. No i się naciął, bo tata z zasady nie miesza się w nasze sprawy. Poza tym wiedział to, o czym nie miał pojęcia Piotr, że gdybym nagle potrzebowała pieniędzy, wzięłabym je z osobistego konta, które ojciec założył mnie i Natalii, gdy skończyłyśmy 18 lat.
– Afera się nie udała, więc po kilku dniach kasa wróciła na konto – przejęła pałeczkę Natalia. – Wtedy przyszło mi do głowy, że istnieje minimalne prawdopodobieństwo, iż Piotrek miał cokolwiek wspólnego z tym cudem. Cała sprawa była tak zagmatwana, że ktoś musiał wyjaśnić ją choćby w części. Kto jak nie ja? Nadal nie byłam pewna, czy mogę ufać słowom Iwony, więc na początek wynajęłam detektywa, żeby śledził Piotra. Chciałam zobaczyć, jak to jest z tymi zdradami.
– I co? – zainteresowałam się.
– Och, nie mogę pokazać obszernego materiału dowodowego, jaki zdobył ten człowiek – powiedziała skromnie Natalia. – Najpierw musi zobaczyć go sąd. Udostępnię go adwokatowi, który będzie reprezentował Iwonę. Rozwód zostanie oczywiście orzeczony z winy Piotra, zobaczymy, co na to powie nasz tata, a jego szef – wyjęła dużą kopertę i otworzyła ją tak niezręcznie, że wyleciały zdjęcia.
Zbierała je bardzo powoli, odwracając je dla wygody w moją stronę. Na wszystkich widniał Piotr z kobietą, która na pewno nie była jego żoną. Detektyw zrobił prawdziwy reportaż z czułego powitania, drogi do motelu za miastem, wejścia do pokoju. Część zdjęć przedstawiała sytuację tak intymną, że zastanowiłam się, jak detektyw zdobył takie ujęcia.
– Powinno wystarczyć jako dowód zdrady – Natalia uśmiechnęła się jak modliszka.
– Ach, nie wiem, bez okularów słabo widzę – pokazałam palcami znak zwycięstwa. – Wierzę na słowo, że dowody są niezbite. Ciekawi mnie tylko, dlaczego pani Iwona, wiedząc o nich, pozwoliła mężowi zaciągnąć się na terapię.
– To znów moja wina – odezwała się Natalia. – Nie wiedziałam, jak jej powiedzieć prawdę, bałam się, że to pogorszy jej stan. Wydawało mi się, że wciąż zależy jej na Piotrze. Dziś jednak zadzwoniła do mnie z płaczem, opowiadając o tym, co zaszło w gabinecie. Iwona zobaczyła, jakie wrażenie wywarła na pani, i pomyślała, że skoro terapeutka tak o niej myśli, to nie ma już dla niej ratunku. No to skończyłam z sekretami i przyjechałyśmy do pani po rzetelną opinię.
– Dla mnie te zdjęcia są najlepszym dowodem, że miałam rację – powiedziała Iwona. – Widziałam, jak Piotr ją obejmuje i… i nie tylko. Pozwalał sobie, świadków poza żoną nie było, a mną się nie przejmował, bo nikt mi nie wierzył. Moje zdanie się nie liczyło, byłam histeryczką, która gubi szczoteczki do zębów.
Uśmiechnęłam się do niej.
– Była pani bardzo dzielna, walczyła pani o siebie, nie poddała się do końca temu, co sugerował Piotr. To rzadka forma przemocy psychicznej, nie spotkałam się z nią wcześniej. Można jej łatwo ulec, zwątpić w to, co się wie i widzi, bo druga osoba wszystko kwestionuje i jest przy tym bardzo opiekuńcza. Ofiara jest zdezorientowana, bezradna, nikt jej nie wierzy, w końcu sama nie wie, co jest prawdą, a co nie. Zastanawiam się, jak wiele jest takich małżeństw… – przyznałam, nie kryjąc goryczy w głosie.
– Teraz o jedno mniej, Iwona przeprowadza się do mnie – oznajmiła stanowczo Natalia. – Od dziś koniec z zanikami pamięci i gubieniem rzeczy. A jakby co, to mam zapasową szczoteczkę do zębów.
Czytaj także:
Przeprowadzka na wieś z marzenia stała się traumą. Wszystko przez sąsiadów
Kiepski kontakt z matką zrujnował mi samoocenę. Zawsze słyszałam, że się nie nadaję
Mój mąż jest dobry i wierny. Ale... zapomniał zupełnie, że jestem kobietą