„Mąż uważał, że po 50-stce jestem już przeterminowana. Żeby mnie upokorzyć, znalazł sobie młodą kochankę”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi
„Gdyby ta druga dziewczyna posiadała majątek, a Tadeusz poleciałby na jej forsę, po prostu stwierdziłabym, że jest materialistą i znacznie łatwiej byłoby mi pogodzić się z tym, że mnie zostawił. Ale on się związał z jakąś młodą laleczką, przy której wyglądałam na starą, zaniedbaną babę!”.
/ 25.05.2024 22:00
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Oliver Rossi

Moja przyjaciółka spoglądała na mnie współczująco. Wyglądała elegancko. Miała makijaż na twarzy, zadbane paznokcie i nowoczesną fryzurę. Każdy dałby jej maksymalnie pięćdziesiątkę, ale jest przecież ode mnie starsza, więc na bank skończyła już sześćdziesiąt lat!

– Chodź, poszukamy czegoś fajnego do ubrania – zachęcała. – Parę ulic stąd jest nowy second-hand, tam można znaleźć mega perełki za grosze, nie uwierzysz!

– Daj spokój, mam wystarczająco dużo ciuchów...

– No jasne, widzę przecież – ironizowała, zerkając na mój sfatygowany płaszcz. – Wyglądasz jak jakaś starucha! Tadek opowiada wszystkim, że musiał cię wymienić na nowszy model. Chyba miał rację, co?

Zostawił mnie dla młodszej

Tadeusz i ja kiedyś byliśmy razem. Nasze małżeństwo trwało kilka dobrych lat, aż do momentu, gdy w jego życiu zjawiła się ta wyzywająca blondyneczka z imponującym biustem, która dopiero co przekroczyła trzydziestkę. Stracił dla niej głowę! Oświadczył mi wtedy, że woli związać się z młodszą.

– Słuchaj, nie robisz już na mnie takiego wrażenia jak kiedyś. Człowiek żyje tylko raz, więc szkoda marnować czas na coś, co jest lekko przeterminowane. Ona ma ma młode ciało, jest atrakcyjna i przy niej czuję się jak prawdziwy samiec.

Poniżył mnie

Starałam się, aby mnie to specjalnie nie ruszyło, jednak w duszy czułam się poniżona. Ten łajdak wiedział, jak najmocniej mnie zranić! Gdyby ta druga dziewczyna posiadała majątek, a Tadeusz poleciałby na jej forsę, po prostu stwierdziłabym, że jest materialistą i znacznie łatwiej byłoby mi pogodzić się z tym, że mnie zostawił. Ale on się związał z jakąś młodą laleczką, przy której wyglądałam na starą, zaniedbaną babę!

Jakby tego było mało, stwierdził wprost, że jako kobieta z odzysku i to w takim wieku, nie mam, co liczyć na miłość. Dodał jeszcze, że dla mnie to już czas tylko na modlitwę i plotki z sąsiadkami emerytkami.

Nie wyglądałam dobrze

Po spotkaniu z Zytą dotarłam do mieszkania smutna i wkurzona. W myślach ciągle mi kotłowały jego słowa: "przypominasz strach na wróble!", i za nic nie potrafiłam się tego pozbyć z głowy. Na uspokojenie zaparzyłam dwie herbatki ziołowe i poszłam się położyć.

Rano poszłam do kuchni, ponieważ jest tam najkorzystniejsze oświetlenie. Ustawiłam lusterko naprzeciwko siebie i zerknęłam na swoje odbicie, jakbym patrzyła na kogoś nieznanego.

– Dramat! – westchnęłam w myślach.

Dostrzegłam przygnębione spojrzenie i usta z opadającymi kącikami. Nad górną wargą zaczęły się pojawiać cienkie, pionowe bruzdy. Nie dało się ukryć tego, że nie byłam już młoda. Nie pamiętałam, kiedy nałożyłam krem na twarz, a co dopiero jakiś makijaż. Byłam blada, a moje włosy przypominały strąki. Rozpłakałam się.

Poszłam na zakupy

Opłukałam twarz chłodną wodą i cała zapłakana, odziana w płaszcz narzucony na piżamę, wyszłam z domu. W słoneczny, ciepły poranek, przesycony zapachem świeżo ściętej trawy, zdecydowałam się wybrać na spacer do osiedlowego sklepu. Ku mojemu rozczarowaniu, w każdym z luster przymocowanych powyżej regałów dostrzegałam swoje odbicie.

– Czego się tak gapisz? – zwróciłam się do siebie pod nosem. – Nie ma tu nic ciekawego do oglądania!

O tej porze sklep świecił pustkami. Dzieciaki chwytały w pośpiechu pieczywo, nabiał i inne przekąski, po czym pędziły do kasy, aby zdążyć na lekcje. Staruszkowie kręcili się bez celu, starając się jakoś umilić sobie czas. Prawdziwy najazd klientów miał dopiero nadejść.

Pomogłam obcemu facetowi

Omal nie podskoczyłam, gdy usłyszałam niespodziewane pytanie:

– Mogłaby pani sprawdzić co tam jest? Zapomniałem okularów.

Zanim zdążyłam się obrócić, do moich nozdrzy dotarł intrygujący aromat. Świeży i ziołowy, idealnie trafiający w mój gust. Wyczuwałam w nim nuty geranium, a może też szlachetnego tytoniu. Od razu poprawił mi się nastrój. Gdy w końcu odwróciłam głowę, ujrzałam przed sobą wysokiego mężczyznę o siwych włosach, ubranego w nieskazitelnie białą koszulę i jasne, lniane spodnie. Wyglądał jak wyjęty z jakiegoś magazynu mody. Poczułam się strasznie niezręcznie, bo sama prezentowałam się jak siedem nieszczęść – cała wymięta i zapłakana...

Nagle zaczął mi się zwierzać

Mężczyzna wkładał do koszyka ser biały, napoje owocowe, pomidory, awokado, kawę w ziarnach oraz cukier nierafinowany. Skrupulatnie przeglądał każdy produkt. Szłam obok niego i na głos odczytywałam składy, ilości protein, cukrów prostych i inne takie.

– Zastanawia się pani, czy jestem okropnie nudny? – rzucił pytanie. – No cóż, coś w tym jest. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu mój koszyk wyglądałby zupełnie inaczej – tłuściutkie kiełbaski, złocisty trunek i papierosy. Moje życie i dieta różniły się od obecnych.

– A co takiego się wydarzyło, że aż tak bardzo się pan zmienił? – spytałam z ciekawością.

Serce mi się zbuntowało.

– Małżonka tolerowała, że jadł pan takie niezdrowe dania? – zapytałam.

– Kiedy jeszcze żyła, to nie dawała mi przyzwolenia – odparł z westchnieniem. – Nie dane nam było doczekać się potomstwa, więc traktowała mnie jak swoje dziecko. Gdy odeszła, to moje życie się posypało… Aż dopadł mnie zawał. Teraz próbuję wrócić na właściwe tory.

– Trzymam kciuki, żeby się panu udało. Choć wiem, że nie każdy ma na to siłę i determinację.

Dał mi do myślenia

Zmierzył mnie wzrokiem.

– Mówi pani o sobie?

– Jak pan to odgadł?

– Mam oko do takich spraw. Swego czasu sam nakładałem kurtkę na piżamę i pędziłem po fajki. Wiem, jak to jest.

– Ja nie przyszłam po fajki, tylko po słodycze! – zirytowałam się.

Jedno i drugie uzależnia – skwitował, zaglądając do mojego koszyka.

– Zobaczmy, co tam pani włożyła… Batoniki, herbatniki, czekoladę. Czemu nie sięgnie pani po coś zdrowszego, np. bakalie? 

Facet gadał z sensem! 

– Niech pani doda do nich naturalny jogurt i owoce – sugerował. – I oto mamy pyszne śniadanko. Samo zdrowie, syci jak diabli, a witamin i minerałów naprawdę sporo. Z czystym sumieniem daję rekomendację.

– Sama nie wiem...

– Czy może mi pani dać swój numer? Chętnie bym zadzwonił, żeby sprawdzić, czy udało się pani zjeść coś zdrowego – zagadnął, kiedy przyszedł moment pożegnania.

Nie miałam nic do stracenia

Nawet nie musiał mnie specjalnie namawiać, bo na samą myśl, że mógłby tak po prostu sobie pójść, robiło mi się słabo. W porównaniu z nim ten parszywy Tadzio to był po prostu żałosny patałach! Mimo tego ciągle o nim myślałam.

Konrad wydawał się całkiem w moim typie – lubię postawnych mężczyzn, choć sama nie należę do wysokich kobiet. Ujął mnie jego sympatyczny uśmiech i przyjemny głos, a do tego sprawiał wrażenie bystrego gościa. To, że pachniał świeżością i był tak zadbany, tylko przemawiało na jego korzyść. 

– Mam już dość tych głupot! – stwierdziłam. – Niech inni się martwią!

Wiek to tylko liczba, a miłość nie zna granic! Zaczęliśmy randkować... Podczas naszego pierwszego pocałunku przeniosłam się w czasie o trzy dekady wstecz. Czułam się jak na rollercoasterze, który pędził jak szalony.

– Dobrze, że wtedy w sklepie nie nałożyłem okularów... – powiedział mi cicho na ucho.

A ja się tylko uśmiechnęłam.

Zaczęłam nowe życie

Nasz pierwszy intymny kontakt był niesamowity. Przestałam się wstydzić mojego ciała, które nie jest już młode i sprężyste, bo jemu podobało się dokładnie takie, jakie jest! Jesteśmy parą od ponad roku, a tylko raz mieliśmy małą sprzeczkę.

– Jak tylko dostaniesz rozwód, weźmy ślub – zaproponował Konrad. – Nie ma co zwlekać, bo sama wiesz, jak to ze mną bywa. Moje serce już nie jest młode.

– Pleciesz bzdury, nie zamierzam tego słuchać!

Krzyknęłam na niego, prawie płacząc, ale on chyba był z siebie zadowolony.

– Ok – dotknął mojego policzka, mocno mnie do siebie przytulając. – Nie denerwuj się tak. Lepiej mi powiedz, czy zostaniesz moją żoną?

No to chyba oczywiste, że powiedziałam "tak". Jeszcze kilkanaście miesięcy temu miałam wrażenie, że moje życie to jedna wielka porażka. Byłam strasznie przybita i uważałam się za paskudną. A dzisiaj? Marzę tylko o tym, żeby to wszystko nigdy się nie skończyło!

Mąż dostał nauczkę

Jest jeszcze jeden powód do radości. Co więcej, okazało się, że Tadek dostał kosza! Facet się zadłużył po uszy, napożyczał kasy od znajomych i ciągle zabierał swoją kochankę na egzotyczne wakacje. Ale forsa w końcu się skończyła i ten drań przekonał się, co to znaczy zostać odstawionym na boczny tor. Pewnego dnia zadzwonił do mnie i zaczął gadać od rzeczy, że chciałby pogadać.

– Niby o czym? – spytałam oschle.

– O naszym związku.

– Chyba ci odbiło? Jakim „naszym"? Dla mnie jesteś już nieświeży jak jogurt po terminie!

– Wybacz mi, proszę – powiedział, lecz mu przerwałam.

Daj mi święty spokój, Tadeusz – nie miałam litości. – Wymaż mnie z pamięci i skończ z telefonami, bo jeśli nie, to naprawdę mnie popamiętasz...

Lucyna, 56 lat

Czytaj także: „Dusiłam w sobie wściekłość, aż coś we mnie pękło. Obsmarowałam całą rodzinę i wylałam wszystkie żale obcej kobiecie”
„Mąż, by dorobić, zatrudnił się w zakładzie pogrzebowym. Zamiast zarobić kasę, zmienił naszą sypialnię w kostnicę”
„Moja piękna córka mogłaby mieć każdego bogacza, a wybrała osiedlowego cwaniaczka. Nie mogę tego zaakceptować”

 

Redakcja poleca

REKLAMA