„Mąż uważał, że moja przyjaciółka to wiedźma. Nie przeszkadzało mu to w tym, by władować się jej do łóżka”

para fot. iStock by Getty Images, Artem Peretiatko
„Paweł za wszelką cenę starał się unikać konfrontacji, więc kłótnie, po których zawsze robi się jaśniej, zdarzały się od wielkiego dzwonu. Coraz mocniej przygniatały mnie wyrzuty sumienia albo wkurzenie, a zazwyczaj jedno i drugie naraz”.
/ 26.07.2024 20:00
para fot. iStock by Getty Images, Artem Peretiatko

Przed ślubem nie przyszło mi do głowy, że moje życie towarzyskie przejdzie taką ogromną metamorfozę. Część znajomości po prostu znikła, a w ich miejsce pojawiły się nowe relacje, jednak nie dało się ukryć, że trend był ewidentnie zniżkowy. W związku z tym coraz bardziej zależało mi na pielęgnowaniu kontaktów z tymi znajomymi, którzy wciąż byli obecni w moim życiu, co przynosiło różne efekty.

Nie lubiła mężczyzn

– Ta dziewczyna nie przypadła mi do gustu – stwierdził mój małżonek, gdy Karolina wyszła. – Ponadto odnoszę wrażenie, że i ona nie pała do mnie sympatią.

Trudno nie przyznać mu racji… Karolina nie potrafiła się oswoić z myślą, że zdecydowałam się na małżeństwo. A przecież podczas studiów byłyśmy ze sobą tak zżyte, że prawie nigdy się nie rozstawałyśmy.

– Miałyśmy podbić świat, ciągle mi to powtarzałaś. Prawie cała Europa jest już za nami, ale Azja nadal na nas czeka, a ty nagle porzucasz swoje marzenia dla jakiegoś faceta! Na co ci te wszystkie lata nauki, skoro z radością przyjmujesz rolę kuchennego robota do gotowania?

Singlowi trudno pojąć, że relacja partnerska to również forma przygody, która dostarcza mnóstwa doznań. Owszem, trzeba nieco odpuścić i oddać kawałek siebie, ale w zamian otrzymujemy cząstkę ukochanej osoby, więc de facto nic nie tracimy. Szczerze powiedziawszy, mam wrażenie, że wręcz wygrywamy, choć dla kogoś stanu wolnego to tylko puste słowa…

– Jestem sama z wyboru – mówiła z dumnie podniesioną głową. – Takimi bajeczkami to możesz karmić swoją babcię. Prędzej czy później i tak będzie po mojemu.

Była w fatalnym stanie

No więc jakieś trzy lata temu Karolina, żegnając się ze mną, powiedziała coś w tym stylu i wyjechała do Belgii. Utrzymywałyśmy ze sobą kontakt, pisząc maile, dlatego byłam na bieżąco, wiedziałam, że przeżyła tam przelotny i pełen zawirowań romans. Gość, z którym się spotykała, to był straszny kobieciarz i oszust. Tylko utwierdzał Karolinę w przekonaniu, że faceci nie są zdolni do głębszych uczuć.

Udawała, że ma to gdzieś, ale zerwanie z nim wyraźnie nią wstrząsnęło. W mailach pisała, że czuje się poniżona i ma wrażenie, jakby ją oszukał. Zachowywała się zupełnie inaczej niż zwykle – ona, taka radosna i samodzielna dziewczyna, nagle wpadła w chandrę przez jakiegoś kolesia? Widocznie naprawdę jej na nim zależało.

Starałam się ją wspierać najlepiej jak potrafiłam, gadałyśmy całymi godzinami na Skypie, ale chyba niezbyt jej to pomagało. Przypominała przekłuty balonik, z którego powolutku uchodzi powietrze.

– A może byś wróciła do Polski? – zasugerowałam. – Przynajmniej miałabyś tutaj wokół siebie ludzi, którzy ci dobrze życzą.

Wróciła do domu

No i stało się – wróciła do naszego miasteczka. Udało mi się załatwić dla niej posadę w zakładzie, w którym pracuję i prawdę mówiąc, szybko odnalazła się w nowych obowiązkach zawodowych. Znalazła niewielkie mieszkanko, zaopiekowała się bezdomnym kotem z okolicy, który teraz z niecierpliwością wyczekiwał, aż wróci do domu po całym dniu pracy. Powoli odzyskiwała energię i chęć do życia.

Regularnie do niej wpadałam, aby jak za dawnych czasów, przegadać długie godziny aż do późnego wieczora. Cieszyłam się ogromnie, że znów jest blisko, chociaż mój Paweł nie był tym faktem zachwycony.

– Non stop tam siedzisz – zrzędził. – Powoli zaczynam tego żałować, że sprowadziłaś ją tutaj z Brukseli. Też mam ochotę czasami pobyć z tobą wieczorem.

– No jasne! – kpiła Karolina. – Z piweczkiem i jakimś meczem lecącym w TV. Po co mu jesteś potrzebna? Może zabrakło kogoś do zrobienia popcornu?

– Daj spokój – hamowałam jej zapał. – Ostatnio jak wpadłaś, to akurat leciały eliminacje. Normalnie to nie jest aż tak kiepsko.

Marzyłam o dziecku

Nie mogłam powiedzieć, że jest tragicznie, ale do ideału sporo brakowało. Nasz związek targany był kryzysem. Kłótnie wybuchały regularnie, a ich głównym powodem była kwestia dziecka, którego ja pragnęłam z całego serca. Paweł twierdził jednak, że pojawienie się malucha wszystko skomplikuje.

Uważał, że to zdecydowanie nieodpowiedni moment na wyrzeczenia, a ja nie mogłam mu poświęcić tyle czasu, ile by oczekiwał. Mój biologiczny zegar nieubłaganie odmierzał czas; miałam głębokie przekonanie, że mój organizm jest teraz w odpowiednim momencie na ciążę i podjęcie roli matki.

Komunikacja między nami w tej sprawie była fatalna, co negatywnie wpływało na naszą codzienną relację. Coraz częściej pojawiały się okresy, kiedy ze sobą prawie nie gadaliśmy, a to dołowało mnie bardziej niż jakakolwiek ostra wymiana zdań. Paweł za wszelką cenę starał się unikać konfrontacji, więc kłótnie, po których zawsze robi się jaśniej, zdarzały się od wielkiego dzwonu. Coraz mocniej przygniatały mnie wyrzuty sumienia albo wkurzenie, a zazwyczaj jedno i drugie na raz.

– Na jaką cholerę ci taki facet? – dociekała Karolina. – Jeśli nie potrafi być dobrym ojcem, powinien wrócić pod mamusi spódnicę. Takich jak on jest od groma. Mając taką aparycję i sylwetkę, możesz przebierać w kandydatach ile tylko chcesz. Nie daj jakiemuś nieudacznikowi zrujnować sobie przyszłości.

Chciałam ją wyswatać

Jej gadka trochę pomagała mi się pozbierać, ale wiedziałam, że Karolina zwyczajnie nie trawi mojego faceta. Wszystkie wysiłki, żeby wkręcić ją do najbliższego grona, poszły na marne. Obopólna antypatia skreślała jakiekolwiek podejścia.

– Jestem przekonany, że ona potrzebuje po prostu porządnego faceta – stwierdził Paweł. – Kiedy w końcu z kimś się zwiąże, może przestanie być taka upierdliwa dla wszystkich dookoła.

– A gdybyśmy tak spróbowali ją z kimś zeswatać? – rzuciłam pomysł, który mógł nas do siebie trochę przybliżyć. – Może ten twój znajomy z roboty… Konrad, dobrze pamiętam? Sprawia wrażenie fajnego gościa.

– Konrad? – chwilę się zastanawiał i zauważyłam, że moja propozycja zaczyna mu się coraz bardziej podobać. – Nie, szkoda chłopaka dla takiej jędzy, ale wiesz co… jest jeszcze jeden koleś, którego nie trawię. To mogłoby być nawet całkiem zabawne.

Pomysł zrodził się z życzliwości, a nie perfidii, dlatego zignorowałam jego intencje. Prawdę mówiąc zgadzałam się, że Karolina potrzebuje solidnego bzykanka, bo jej docinki odnośnie do mojej relacji doprowadzały mnie do szału.

Zaczął się dziwnie zachowywać

Ostatnio naszej ekipie udało się wreszcie wyskoczyć razem na kajaki. Wygląda na to, że Karolina i jeden z kolegów nieźle się dogadali, bo po powrocie zaczęła się dziwnie zachowywać. Coś ewidentnie było na rzeczy. Od razu przestała mieć dla mnie czas i jakby złagodniała.

– Zakładam się z tobą o stówkę, że któryś chłopak u niej nocuje – zagadnęłam Pawła. – Ciekawe który? Jak sądzisz?

– A co mnie to interesuje? – warknął. – Nie zawracaj mi głowy, mam własne kłopoty na karku.

Paweł trafnie to ujął. Podczas spływu kajakowego sądziłam, że nasze relacje wróciły do poprzedniego stanu i znów mamy ze sobą dobry kontakt, ale to było tylko złudzenie. Być może za bardzo naciskałam na niego w kwestii dziecka? Karolina twierdziła, że stałam się zbyt uległa i powinnam zacząć bardziej walczyć o swoje.

– Postaw sprawę jasno – oznajmiła. – Niech określi się, czy to poważny związek, czy tylko udawanie.

Jej spostrzeżenie chyba miało sens. Przecież Paweł to dojrzały mężczyzna, nie powinien wiecznie uciekać od tematu i zwodzić mnie aż do pięćdziesiątki! No cóż, najwyraźniej stwierdził, że może… Unikał jakichkolwiek wiążących deklaracji, a potem zwyczajnie przeniósł się z pościelą na tapczan, zupełnie jakby obawiał się, że wykorzystam go w nocy, gdy będzie spał, żeby zajść w tę wymarzoną ciążę. Jeszcze nikt mnie tak nie poniżył. Dwie noce z rzędu płakałam z twarzą wtuloną w poduszkę, aż w końcu nie wytrzymałam.

Po prostu się wyniósł!

– Wiesz, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś przenosił się gdzieś indziej na noc – stwierdziłam trzeciego wieczoru, kiedy sięgał do szafy po pościel w celu przeniesienia jej na rozkładany tapczan. – Co cię tu jeszcze zatrzymuje?

– Nic a nic – odpowiedział natychmiast, sprawiając wrażenie jakby tylko czekał aż o to zapytam. –Prawdę mówiąc, od dawna miałem to w planach.

Wsunął pościel do wnętrza szafy, po czym chwycił w dłoń przygotowany zawczasu bagaż. Przerzucił go przez bark i podążył w kierunku wyjścia z mieszkania. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom: facet, który stanowił centrum mojego świata, bez cienia emocji wsuwał stopy w obuwie, szykując się do opuszczenia mnie. Zupełnie jakby nic nas nie łączyło, jakbym spędziła lata u boku zupełnie nieznanego mi mężczyzny.

– Laptop i pozostałe graty zabiorę kiedy indziej – rzucił od niechcenia, zatrzaskując za sobą drzwi.

Gdybym nie była tak zaskoczona dynamiką wydarzeń, zapewne popędziłabym za nim na korytarz, prosząc o powrót i przepraszając za moje nieeleganckie zachowanie… „Drań, od dłuższego czasu to knuł – przemknęło mi przez głowę. – Całe szczęście, że nie zdążyłam za nim wybiec. Skompromitowałabym się, a on prędzej czy później i tak się zjawi, bo gdzie się podzieje? U matki nie da rady wytrzymać dłużej niż trzy doby, u znajomych może pomieszkiwać parę nocy w warunkach odbiegających od luksusu… Nie zniesie tymczasowego rozwiązania na dłuższą metę, za dobrze wiem, jak bardzo jest przyzwyczajony do wygody”.

Nie mogłam uwierzyć!

Cały wieczór miałam huśtawkę nastrojów – od furii po totalną rozpacz. A że kiedy nachodzą mnie takie emocje, to zazwyczaj leje mi się z oczu jak z kranu, to przepłakałam całą noc jak mała dziewczynka. Rano stawiłam się w robocie z przekrwionymi oczami. Żadne cuda makijażu nie były w stanie tego ukryć.

– Wszystko dobrze? – zapytała z niepokojem w głosie Karolina na mój widok.

Potrzebowałam się wygadać, ale to wymagało odrobiny prywatności. W związku z tym złapałam dłoń kumpeli i zaciągnęłam ją do babskiej łazienki. Tam po raz kolejny się rozryczałam, relacjonując jej to, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru. Poczułam pewną ulgę. Karolina cierpliwie przysłuchiwała się mojej opowieści, głaskając mnie po czuprynie, gdy za bardzo się rozklejałam i podając mi zwoje papieru toaletowego, bym mogła wytrzeć łzy.

– No i teraz – dodałam, kończąc historię – martwię się na śmierć. Gdzie on mógł się podziać? A co jeśli spotkało go coś złego?

Jest u mnie w domu – wyjawiła koleżanka. – Sądziłam, że jesteś tego świadoma. Czuł się przytłoczony w waszym związku, ty zresztą też. Pewnie się wkurzysz, ale powinnaś być mi wdzięczna, że rozwiązałam ten problem za was.

– Słucham? – byłam kompletnie zaskoczona.

Nie miała wyrzutów sumienia

– Kto by pomyślał, że aż tak między nami zaiskrzy? – uniosła ramiona w geście zdziwienia. – Niezwykłe przyciąganie, totalnie mnie zaskoczyło… Rany, nie patrz na mnie takim wzrokiem, przecież sama mówiłaś, że masz go serdecznie dosyć!

Przysłuchiwałam się jej słowom i z każdą chwilą czułam, jak rośnie we mnie nieodparta pokusa, żeby złapać za sedes i zdzielić nim prosto w ten tryskający szczęściem pysk. Jedyne, co ocaliło Karolę, to moment, gdy kierowniczka wkroczyła do toalety i kazała nam wracać do roboty.

Wygląda na to, że czeka mnie widywanie gęby mojej „kumpeli” każdego dnia, a kto wie, może nawet słuchanie historyjek o jej udanym życiu u boku faceta, który jeszcze niedawno był moim ślubnym… Póki co wykorzystuję zaległe wolne i rozglądam się za inną robotą, ale raczej marne szanse, żeby trafiło się coś tak fajnego jak to, co mam teraz.

Martyna, 29 lat

Czytaj także:
„Rodzice w kościółku modlili się o to, bym poszła do diabła. Na co im córka z bękartem, skoro mają świętego syneczka?”
„Wygrałem majątek na loterii, ale straciłem coś innego. Spokój ducha i radość kosztowały mnie 500 tysięcy złotych”
„Ojciec chciał, żebym był piłkarzem i kazał mi trenować. Zamiast kopać piłkę, wolałbym kopać doły na budowie”

Redakcja poleca

REKLAMA